sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 12

Dziękuję wszystkim za komentarze. Jesteście kochani <3
Dzisiaj krótko, trochę słodko i stonowanie, ale w następnym rozdziale lecimy z akcja.
Poza tym mam dla was dobrą wiadomość. Ponieważ są wakacje i mam zaskakująco wiele czasu na pisanie, rozdziały na razie będą ukazywać się co tydzień. :D
W roku szkolnym wrócimy do dawnego porządku.
Pozdrawiam ;)

______________________________________________________________________________

Harry mówił długo. Czasami przerywał, niezdolny kontynuować, ale Draco siedział i czekał, nie pośpieszając go. Więc kontynuował. A kiedy skończył, poczuł się lżej, jakby coś ciężkiego spadło mu z serca.
Wciąż siedział przy drzwiach, pośladki bolały go od niewygodnej pozycji, a łzy pozostawiły smugi na policzkach, ale nie miał ochoty na zmienianie miejsca. W jakiś irracjonalny sposób przestraszył się blondyna i nie potrafił odgonić od siebie uczucia jakiegoś dziwnego niebezpieczeństwa. To było niczym instynkt samozachowawczy, choć Harry wątpił, by Malfoy mu zagrażał. Dlatego właśnie w jego umyśle trwała walka, przez co czuł się bardzo nieswojo.
A Draco milczał. Nie powiedział ani słowa, a jego wzrok wydawał się bardzo odległy, jakby intensywnie o czymś myślał. Brunet przyglądał mu się swoimi szmaragdowymi oczami, nie wiedząc, co o tym sądzić. Spodziewał się jakiejś reakcji. Współczucia? Odrazy? Sam nie był pewien, ale na pewno nie spodziewał się... tego.
- Draco...? - szepnął i zagryzł dolną wargę. Nie wiedział, jak ma odbierać to milczenie.
Ten, jakby wyrwany z jakiegoś dziwnego transu, spojrzał na niego swoimi szarymi, zimnymi oczyma, które otworzyły się szerzej, w chwili, gdy spoczęły na jego twarzy.
- Merlinie, Harry... - szepnął i zsunął się z łóżka, a następnie podpełzł do niego na czworakach, co było tak dziwacznym zachowaniem, jak na arystokratę, że Harry mógłby zachichotać, gdyby nie przyśpieszony puls i paniczne drżenie rąk. Bał się. A nie chciał tego. Nie chciał bać się Malfoya.
Draco spojrzał z bliska na jego załzawione oczy, brudną twarz i drżące dłonie, a następnie zbliżył się jeszcze bardziej i złożył delikatny pocałunek na jego policzku. Najpierw na jednym, potem na drugim.
Przyklęknął obok niego i nie zwracając uwagi na widoczny strach w oczach Gryfona, przyciągnął go do siebie. Głaskał po plecach i włosach, i było to tak czułe, że Harry nie potrafił się nie rozluźnić. Wtulił twarz w szyję blondyna i wdychał jego zapach, zaciskając dłonie na jego nagich ramionach.
- Już nikt cię nie skrzywdzi... - Usłyszał ciche mruczenie w swoich włosach. - Obiecuję.
Harry zagryzł wargę, nie chcąc mówić, jak bardzo nie wierzy w takie obietnice i po prostu odetchnął głęboko, przyjmując to do wiadomości. Pokręcił trochę głową, jeszcze mocniej wtulając się w gorącą szyję chłopaka i wdychając jego uspokajający zapach. Draco pachniał jak dom i bezpieczeństwo i Potter czuł się dobrze, mimo swojego wcześniejszego strachu. Przeklinał się w myślach za swoje beznadziejne reakcje, ale wiedział, że nie potrafił inaczej. Miał tylko nadzieję, że kiedyś to minie, ponieważ... ponieważ chciał dać Draco to czego pragnął, a wiedział, że ten chciał seksu. W końcu był nastolatkiem i miał swoje potrzeby. Nie mógł wciąż czekać, aż Harry przestanie bać się najlżejszego dotyku. Już sam fakt, iż pozwolił Draco na pocałunki, był dla niego zaskoczeniem. Pozytywnym, ale jednak zaskoczeniem.
- M-możemy s-się poł-łożyć? - wyjąkał.
Draco nie odpowiedział, ale wstał, wyplątując się z ramion Harry'ego i najzwyczajniej w świecie, wziął go na ręce. Harry poczerwieniał, ale objął go mocniej za szyję, aby nie spaść. Pozwolił się przenieść i położyć, a następnie wtulił się w ciepłe ciało, gdy ten ułożył się przy nim. Był wykończony.
- Czujesz się... lepiej? - zapytał Ślizgon.
- Taak... - wymamrotał i położywszy głowę na jego piersi, zasnął.

***

Harry'ego obudziły delikatne pocałunki na twarzy. Uśmiechnął się, wiedząc kogo zobaczy, gdy otworzy oczy, więc przeciągnął się z cichym pomrukiem i dopiero potem lekko uchylił powieki. Spojrzał swoimi szmaragdowymi oczyma na pochylającego się nad nim Ślizgona, który uśmiechał się jednym kącikiem ust, co według Harry'ego, nigdy nie powinno być takie seksowne.
- Hmm... cześć... - wymruczał ze słyszalnym w głosie zadowoleniem, jakby całkowicie zapomniał o wydarzeniach z nocy.
Draco pochylił się i cmoknął go w usta.
- Cześć, piękny.
- Piękny...? - Potter uniósł jedną brew ku górze. To było... zaskakujące.
- Yhym - odmruknął i znów go pocałował, tym razem tuż pod okiem.
- Widzę, że ktoś tu jest w dobrym humorze...
- Zaskakująco dobrym - potwierdził blondyn i odsunął się od niego, by wziąć coś z szafki. Ku zaskoczeniu Gryfona, była to taca z jedzeniem. Malfoy położył ją na jego kolanach i spojrzał na niego z widocznym zadowoleniem w oczach.
- Chyba spanie z tobą wprawia mnie w taki nastrój - powiedział, na co Harry wytrzeszczył oczy.
- Zamierzasz cały dzień tak słodzić?
Draco skrzywił się.
- Psujesz atmosferę - burknął i przekręcił się na plecy, podkładając sobie ramiona pod głowę.
- To po prostu do ciebie nie pasuje - wytłumaczył Harry i zabrał się za jedzenie bekonu, który wyglądał naprawdę apetycznie. - Ty już jadłeś?
- Yhym - odmruknął. - A co twoim zdaniem do mnie pasuje?
- Sarkazm?
Ten uniósł brwi.
- Tylko? - uśmiechnął się kącikiem ust. - A słodzenie z rana mojemu chłopakowi, już nie?
Harry, słysząc to, zakrztusił się kawałkiem tosta, który właśnie przełykał.
- Chło-chłopakowi...? - wydukał.
Blondyn uniósł się szybko i poklepał go po plecach, patrząc na niego z politowaniem. Następnie położył mu dłoń na wrażliwym karku i zaczął na nim kreślić zawiłe, nieznane nikomu wzory.
- Przecież jesteś mój, prawda? - wymruczał i pochylił się, owiewając jego ucho swoim gorącym oddechem.
Brunet poczerwieniał, wiedząc, że to stuprocentowa prawda. Skinął delikatnie głową, uciekając wzrokiem.
- Więc jesteś także moim chłopakiem... - szepnął.
- Um... jestem?
- Yhym. - Pocałował go w szyję. - Chyba, że nie chcesz...
- Oczywiście, że chcę! - powiedział szybko i poczerwieniał jeszcze bardziej, gdy zdał sobie sprawę, jak desperacko to zabrzmiało. - Um...
Draco zaśmiał się miękko i usiadł za nim, obejmując go jednym ramieniem w pasie.
- Jesteś słodki, jak się czerwienisz. - Zachichotał.
Potter odetchnął głęboko, czując gorąco rozlewające się w całym ciele i spojrzał na chłopaka kątem oka.
- To zaczyna robić się przerażające... - wydukał.
Malfoy jednak nie odpowiedział, zbyt zajęty nurkowaniem rękoma pod swoją koszulką, którą pożyczył brunetowi. Ten spiął się automatycznie, ale nie protestował, w zupełności ufając Ślizgonowi.
- Cii... - szepnął. - Nic ci nie zrobię. Nie musisz się bać.
Potter skinął głową i westchnął, czując ciepłe palce krążące po swoim brzuchu. To było... znośne. Mógłby się nawet przyzwyczaić. I wtedy Draco nacisnął bardziej na żebra, na co Harry drgnął, omal nie zrzucając tacki z jedzeniem.
- P-przestań! - sapnął i zachichotał niekontrolowanie. Miał tam takie łaskotki!
Machnął dłonią, jakby używał magii bezródżkowej i z trudnością odesłał tacę na szafkę nocną. Nie mógł się skoncentrować, gdy Draco z każdą chwilą łaskotał go coraz mocniej. Przekręcił ich bardziej na bok i wdrapał się na bruneta, siadając mu na udach i kontynuując swoją zabawę. Widok szczerze roześmianego Gryfona był naprawdę zadowalający.
Gdy skończył, Harry leżał na łóżku i ciężko oddychał, a na jego twarzy widniał szeroki, trochę zmęczony uśmiech.
- Nigdy w-więcej tego nie rób... - wysapał i dopiero po chwili zorientował się, w jakiej pozycji się znajdują. Odwrócił wzrok. - Możesz ze mnie zejść?
Draco posłusznie zsunął się z niego i położył obok, przyciągając go do siebie.
- Mam nadzieję, że się najadłeś, bo na razie nie zamierzam cię puszczać.
- E... jasne. Ok. - Wymamrotał. - Która godzina?
- Nie wiem. Jak się obudziłeś to było po dziewiątej. Ale to nic. Nie chce mi się wstawać.
- Spoko, mi też nie.
Położył dłoń na klatce piersiowej chłopaka i pochylając się, cmoknął go delikatnie w usta. Ten uśmiechnął się kącikiem ust.
- To mi się podoba.

***

Severus warknął z irytacją. Szukał tego bachora już od godziny i powoli zaczynał tracić cierpliwość. Chciał poinformować tego idiotę, że jego wilczek już otrzymał lekarstwo i ma się dobrze, ale ten najwidoczniej się tym nie interesował, bo nigdzie go nie było. Pytał nawet niektórych Gryfonów, ale nikt od wczoraj go nie widział. Miał nadzieję, że ten durny dzieciak znów się w coś nie wpakował, bo nie miał ochoty wyciągać go z kolejnych kłopotów.
- Longbottom! - Zagrzmiał, patrząc gniewnie na nastolatka, który zatrzymał się w pół kroku i znieruchomiał, patrząc szeroko otwartymi oczyma na nauczyciela. Snape skrzywił się, widząc minę chłopaka i starając się być spokojnym, zapytał swoim naturalnym tonem:
- Widziałeś Pottera?
- H-Harry'ego?
- A znasz jakiegoś innego? - warknął. Ten bachor był największym idiotom jakiego znał.
Neville pokiwał szybko głową i wbił wzrok w rząd guzików na szacie Postrachu Hogwartu.
- A sprawdzał pan w swoim domu?
- W Slytherinie? A co do diabła, miałby tam robić Potter?
- Um... - chłopak chrząknął. - Harry i Malfoy są bardzo blisko...
Severus zacisnął pięści, a jego wzrok stał się twardszy niż zwykle. Przecież ostrzegał tego gówniarza!
- Powiedz mi Longbottom... - pochylił się w stronę drżącego ucznia, a jego głos stał się niski i cichy. - Czy Potter wrócił na noc do wieży Gryffindoru?
Neville poczuł, jak pot spływa mu po karku. Nie potrafił kłamać. Poza tym profesor Snape przerażał go bardziej niż widmo Voldemorta, czyhającego za murami zamku. Pokręcił głową.
- Nie...
Snape nic już nie powiedział. Wyminął Gryfona i zamaszystym krokiem ruszył w stronę lochów. Jego szata powiewała za nim, a żyłka na skroni pulsowała intensywnie, gdy w pośpiechu schodził po schodach na dół. Jeśli znajdzie tego smarkacza na dole, osobiście wyręczy Czarnego Pana. Malfoyowie nie byli rodziną, której można ufać. Severus nie zdziwiłby się, gdyby był to jakiś rodzaj zemsty na Potterze. W końcu Lucjusz, z którego Draco brał przykład przez całe swoje życie, siedział teraz w Azkabanie, co w połowie było winą Harry'ego. Dlatego Potter nie powinien ufać młodemu Malfoyowi. Może Draco miał tylko szesnaście lat i może był tylko głupim szczeniakiem, ale wciąż był synem swego ojca, a jego przeznaczeniem było zostanie śmierciożercą. Mężczyzna wiedział, że Potter potrzebował przyjaciół. Gdy wszyscy się od niego odwrócili, był samotny i zaufał osobie, która w żaden sposób go nie oceniała. Ale był też naiwny. Severus nie potrafił uwierzyć w nagłą przemianę tego rozpuszczonego gówniarza, który jeszcze rok temu wyzywał wszystkich mugolaków od szlam. I co? Nagle się zmienił? To było nieprawdopodobne i musiał wbić to do głowy tego naiwnego Gryfona.

***

Harry czuł się cudownie. Leżeli z Draco już bardzo długo, ale nie śpieszyło im się do wstawania. Co prawda Blaise już raz do nich pukał, pytając blondyna, czy ten zamierza kiedyś opuścić swój pokój, ale chłopak szybko go zbył, a Harry odetchnął. Nie przewidział tego, że nie będzie miał jak stąd wyjść. Zapomniał całkowicie o braku peleryny niewidki i to był jego błąd. Był świadomy, że kiedyś będzie musiał stąd wyjść i wtedy wszystko się wyda. Nie chciał myśleć o tym, że w przeciągu godziny, cała szkoła dowie się o ich związku. Związku... Jak to brzmiało... Harry wciąż był zaskoczony oświadczeniem Malfoya, choć w głębi serca, cieszył się niesamowicie. Chciał być z Draco i udało się. To był jego sukces.
Cisza im nie przeszkadzała. Prawie w ogóle nie rozmawiali, tuląc się do siebie i całując od czasu do czasu. Byli przyjemnie rozleniwieni i najchętniej nie wstawaliby w ogóle. Niestety, nie dane im było tego zrobić, ponieważ drzwi otworzyły się z hukiem, a w progu stanął sam opiekun Slytherinu, Severus Snape.
- Wydaje ci się, że co robisz, Potter?! - warknął. Obrzucił ich wściekłym spojrzeniem, a następnie całą swoją uwagę skupił na Gryfonie. - Szlaban, Potter! Za pięć minut widzę cię w moim gabinecie!

***

Harry jeszcze nigdy nie ubierał się tak szybko. Zarzucił na siebie wczorajsze ubrania i spojrzał na, co dziwne, całkowicie spokojnego blondyna, który już czekał na niego przy drzwiach.
- Chodź, odprowadzę cię do wyjścia.
Skinął głową i speszył się, gdy ten otworzył mu drzwi i przepuścił go w przejściu. A potem się zaczęło.
Harry wiedział, że to się stanie, ale nie wiedział, że będzie się czuł tak okropnie. Wszyscy w Pokoju Wspólnym Ślizgonów, gapili się na nich. Niektórzy, tak jak Pansy Parkinson i Blaise Zabini, zaliczyli tak zwane, opadnięcie szczęki. Inni obrzucali go pogardliwymi spojrzeniami i niewybrednymi komentarzami. To było koszmarne! Jednakże, ku zaskoczeniu Gryfona, Draco nie był im dłużny. Odpowiadał na wszystkie zaczepki i mroził wszystkich swoim przeszywającym spojrzeniem. Harry czuł się, jak jakaś pieprzona księżniczka w opałach!
Ale to i tak było nic przy tym, co Malfoy zrobił na koniec. Tuż przy wyjściu, Draco złapał go z zaskoczenia w talii i pocałował mocno w otwarte usta. Ten sapnął i otworzył szeroko oczy. W tej samej chwili Draco go puścił i było po wszystkim.
A przynajmniej tak sobie wmawiał, gdy wychodził, a jego twarz płonęła ogniem.

***

Zapukał. Wciąż czuł na twarzy nieznośne gorąco, a dłonie miał lekko spocone, ale postanowił to zignorować. Przecież musiał się tutaj stawić, bo inaczej czuł, że źle by się to dla niego skończyło. Drzwi otworzyły się samoistnie, a Harry niepewnie wszedł do środka. Jak zwykle, ujrzał mężczyznę siedzącego za masywnym biurkiem. Jego oczy były zwrócone wprost na wejście. Palce splótł razem i położył przed sobą, a po ich delikatnym drganiu, Potter zrozumiał, że była to próba samokontroli.
- Profesorze, ja... - zaczął, ale nie skończył, ponieważ przerwało mu głośne uderzenie w blat biurka. Drgnął. Najwidoczniej próba samokontroli się nie powiodła.
- Ty skończony idioto! Mówiłem ci, że masz się z nim nie zadawać! Kiedy do ciebie dotrze, że Malfoyom się nie ufa?!
Harry zadrżał i zacisnął dłonie w pięści.
To nic nie znaczyło, to nic nie znaczyło... - powtarzał w myślach.
- Ufam Draco.
Snape prychnął.
- To Malfoy. Malfoyowie to śmierciożercy, Złoty Chłopcze. - Zakpił.
- Draco nie jest śmierciożercą!
- Nie, ale jest synem śmierciożercy! Każdy wie, jak skończy!
- Wcale nie! Draco nie jest swoim ojcem! Nie znasz go!
- A ty znasz?! - zaśmiał się gorzko. - Prawda jest taka, że nic o nim nie wiesz, co Potter?
- Ja... ja... - zawahał się. - Ja wierzę w niego. Poza tym... jesteśmy razem.
- Razem...? - mężczyźnie drgnęła brew. - Chcesz mi powiedzieć, że ze wszystkich chłopców w szkole, ty wybrałeś sobie śmierciożercę?! - Warknął, a następnie pochylił się bardziej do przodu. - A może to cię kręci, co? Ten dreszczyk emocji? A może jesteś masochistą?
- Zamknij się!
- Trochę szacunku do starszych, gówniarzu!
- Mówisz tak, jakbyś sam nie był śmierciożercą!
Harry stał na środku pomieszczenia z zaciśniętymi dłońmi i zgrzytającymi zębami. Nie mógł odpuścić. Ufał Draco i naprawdę pragnął z nim być. Może był naiwnym Gryfonem i może kiedyś tego pożałuje, ale z Draco czuł się naprawdę cudownie i nie chciał tego stracić. Coś jednak na twarzy mężczyzny sprawiło, że się cofnął. Snape patrzył na niego z nienawiścią i pogardą i Harry poczuł, że coś przewraca mu się w brzuchu.
- Wynoś się! - krzyknął, zaciskając dłonie na krawędziach biurka.
- Profeso... - zaczął, ale nie zdążył skończyć, bo obezwładniająca siła, która zapewne była niekontrolowaną magią Snape'a, wypchnęła go z pomieszczenia i zatrzasnęła drzwi.
Brunet zamrugał, stojąc nieruchomo i gapiąc się bezmyślnie na drewno. Nie wiedział, co takiego powiedział, ale był pewien, że w tym momencie stracił sojusznika. Tylko, że... nie mógł sobie na to pozwolić. Bez Snape'a cały jego plan nie miał sensu i stawał się niewykonalny. Westchnął. A to wszystko dla Draco...

___________________
Następny rozdział: 02.08

sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 11 cz. II

Kochani, bardzo dziękuję za komentarze :D
Pozdrawiam.

Rozdział niebetowany!

______________________________________________________________________________

Harry czuł się wspaniale. Idąc ulicami Londynu, wciąż podśpiewywał niektóre piosenki Metallici, a Alice z zadowoleniem mu wtórowała. Po wspaniałym koncercie, Phil zaproponował, żeby wskoczyć jeszcze do jakiegoś pubu i napić się czegoś. Chyba chciał się zrehabilitować i jakoś poprawić  w oczach Harry'ego, choć ten tak naprawdę nie był już zdenerwowany, ale nie zamierzał wyprowadzać go z błędu. Ich celem było miejsce, w którym bez przeszkód mogliby dostać alkohol, choć Potter wiedział, że to nie było konieczne. Wystarczyło proste zaklęcie i po sprawie. Phil jednak o tym nie wiedział i tak miało pozostać. Jednak z drugiej strony, chłopak miał już dość tego chodzenia. Mimo, że świetnie się bawił, był wykończony i chciał odpocząć.
- A może ten? - Wskazał na pierwszy lepszy bar i ze zdezorientowaniem zauważył, iż był to ten sam, przy którym się umówili.
- Hmm... - starszy chłopak zastanowił się. - Nie wygląda zbyt zachęcająco, więc powinno być ok. Ale jeśli nam nie sprzedadzą to szukamy innego.
Harry i Alice kiwnęli potakująco, choć chłopak nie miał zamiaru dłużej chodzić, a Draco tylko coś odburknął. Razem weszli do środka i pierwszym, co w nich uderzyło to zapach potu oraz fajek. Blondyn skrzywił się. Następne, co zauważyli to czerwony. Mnóstwo czerwonego na ścianach, kanapach i stolikach, jedynie czasami przeplatanego z czernią.
- Kurwa, trafiliśmy do burdelu - zarechotał Phil i zabawnie zmarszczył nos.
- Jaki znawca - zakpił szarooki, zarabiając tym samym mordercze spojrzenie. Na jego twarzy pojawił się uśmieszek.
Reszta postanowiła tego nie komentować. Podeszli do jednego z wolnych stolików, choć ku ich zaskoczeniu, było ich naprawdę mało. Usiedli na czerwonych kanapach, trochę wytartych i poplamionych, co Draco skwitował grymasem obrzydzenia. Natomiast Phil oparł dłonie na dosyć małym stoliku. W niektórych miejscach farba już poodpadała i mogli ujrzeć lekko zardzewiały metal.
- Ciekawy lokal... - mruknął Malfoy i z niesmakiem rozejrzał się po dużej sali, zatrzymując wzrok przy barze, gdzie siedziało parę, dość nieciekawie wyglądających, osób.
Brunet spojrzał na niego ze skupieniem i pochylił się delikatnie, przybliżając się.
- Wiem, że to nie twoje klimaty... - zaczął, ale nie dane mu było skończyć, bo Ślizgon wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- To raczej mało powiedziane!
Harry zamrugał, totalnie zdezorientowany.
- Jeśli... - przełknął głośno ślinę. - ...jeśli chcesz, możemy znaleźć inne miejsce...
- Zostajemy! - warknął cicho i odwrócił głowę. Był zirytowany. O ile koncert był całkiem niezły, o tyle siedzenie w brudnym, śmierdzącym barze pełnym mugoli, w ogóle mu się nie podobało i miał już dość. Za długo udawał swoje uwielbienie do tych żałosnych ludzi.
Harry poczuł się dziwnie. Przecież jeszcze jakieś dziesięć minut temu było dobrze. A na koncercie nawet lepiej, niż dobrze. Z delikatnym, nieświadomym uśmiechem przypomniał sobie jedną z najbardziej znanych piosenek Metallici, ,,Nothing Else Matters''.

To było fantastyczne. Masa ludzi, zupełnie różnych, stojąca razem, tańcząca i bawiąca się w rytm klasyków rocka. Harry był spocony, zmęczony i po raz pierwszy od bardzo dawna, naprawdę szczęśliwy. Na jego ustach cały czas widniał szeroki uśmiech, a policzki były czerwone od wysiłku. Przez trzy piosenki tańczył w pogo, obserwowany przez jasnowłosego Ślizgona i teraz oddychał z trudem. Słysząc jednak początek jednej ze swoich ulubionych piosenek, oczy mu zabłysły, a serce zabiło mocniej. Spojrzał z zachwytem na gitarzystę, bujając się delikatnie w rytm muzyki. Widział kątem oka parę par, które tańczyły ściśle do siebie przytulone i przez chwilę zastanowił się, jakie to uczucie. Właśnie w tym momencie, jakby czytając mu w myślach, choć Potter wiedział, że to niemożliwe, objęły go silne ramiona. Draco owiał swoim ciepłym oddechem, szyję i kark Gryfona, opierając głowę o jego ramię. Zaczął delikatnie poruszać biodrami, w tę i z powrotem, ciągnąc za sobą Gryfona. 
Właśnie w tamtej chwili, Harry pomyślał, że chciałby należeć do Draco. 

To była piękna chwila i Harry chciał się nią cieszyć jeszcze długi czas, ale teraz, widząc nastrój Malfoya, nie potrafił. Coś na jego twarzy musiało wywołać niepokój u przyjaciół, ponieważ spoglądali na niego z zatroskaniem. Szybko przybrał sztuczny uśmiech i udawanym, wesołym głosem, zapytał:
- Więc co chcecie do picia?
Phil zmrużył oczy, ale odpowiedział:
- To co zwykle.
Potter spojrzał z wyczekiwaniem na Alice.
- Och... no nie wiem... Nie mogę się zdecydować... - Zagryzła wargę - Wybierz dla mnie jakiegoś drinka. - Mrugnęła.
Skinął głową i odwrócił się w stronę blondyna.
- Um... Draco?
- Szkocka.
Harry odetchnął głęboko, wstał i rzuciwszy jeszcze jedno spojrzenie na jasnowłosego chłopaka, ruszył w stronę baru. Naprawdę nie wiedział o co chodzi. Sądził, że między nim, a Draco coś jest. Miał nadzieję, że wreszcie znalazł kogoś z kim mógłby coś stworzyć, a przede wszystkim, otworzyć się. Oczywiście, miał przyjaciół, ale to nie zmieniało faktu, iż czuł się samotny. A Ślizgon był... interesujący. I zaborczy. Bardzo. I Harry nic nie mógł poradzić na to, że podobało mu się to. A teraz Draco wściekł się na niego i ten nie miał pojęcia o co może chodzić. Westchnął. Malfoyowie chyba nie mogli być normalni.
Podszedł do baru i skinął na barmana. Ten, młody rudzielec o orzechowych oczach, spojrzał na niego znacząco i uśmiechnął się kącikiem ust. Potter odpowiedział mrugnięciem oka i złożył zamówienie, zaznaczając, aby chłopak sam zrobił jakiegoś zajebistego drinka. Oparł jedną dłoń na blacie i znudzonym wzrokiem rozejrzał się po sali. Wzdrygnął się, słysząc ostry, męski głos tuż obok. Blisko. Za blisko. Odwrócił się na pięcie i spojrzał ze zdenerwowaniem na mężczyznę stojącego tuż przed nim. Facet był wielki i Harry poczuł się mocno zaniepokojony. Jakieś dwa metry, całkiem nieźle zbudowanego ciała. Silnego. Na pewno.
Przełknął ślinę. Dopiero po chwili przypomniał sobie o co pytał nieznajomy.
,,Jesteś tu sam?'' - pytał.
Nie, nie jestem. Mój chłopak siedzi niedaleko i jest cholernie zazdrosny, więc spadaj palancie, zanim naładuje ci dupę Cruciatusem! - pomyślał.
Odpowiedział jednak:
- Nie, jestem ze znajomymi.
Poza tym Draco nie był jego chłopakiem.
- Szkoda. Myślałem, że... - Oblizał usta. - ...może mógłbyś dosiąść się do mnie.
- Niestety. - Harry wzruszył ramionami, wciąż jednak przyglądając się nieznajomemu. Był przystojny. Nie był to jakiś kanoniczny przystojniak, ale zdecydowanie był on w typie Harry'ego. Tylko, że ten miał Draco. A przynajmniej chciał mieć.
Facet miał długie włosy, związane w koński ogon. Jedna połowa była czarna, a druga blond. Miał brązowe oczy i zarost, który wyglądał cholernie seksownie. Potter musiał przyznać, że w tej chwili nie kręcił go ani trochę. W głowie Gryfona był już tylko Malfoy i było to trochę przerażające.
- Twoje zamówienie.
Harry odwrócił się na dźwięk głosu barmana i ostentacyjnie ignorując nieznajomego, zabrał tacę z drinkami i ruszył w stronę stolika. Zdążył tylko dojść i postawić wszystko na blacie, a usłyszał:
- Kto to był?
Z zaskoczeniem spojrzał na blondyna, który wydawał się... zirytowany?
- Widziałeś? - jęknął, ale szybko odpowiedział. - Nie wiem. Nie znam. - Wzruszył ramionami.
- Podrywał cię.
Po raz kolejny wzruszył ramionami i podał każdemu alkohol. Wziął swoje piwo, okrążył stolik i usiadł obok blondyna. Nie minęła chwila, a poczuł dotyk na kolanie. Mocny. Zaborczy.
Zmieszał się trochę i odchrząknął, a następnie zagadał:
- Jak tam? Masz jakiś nowy tatuaż?
Dotyk na nodze wziął za dobry znak.
Phil uśmiechnął się w ten swój typowy, uroczy sposób, a następnie ostentacyjnie uderzył otwartą dłonią w czoło.
- Jak ja mogłem o tym zapomnieć? - wyjąkał, a następnie nie zważając na to, czy ktoś patrzy, czy nie, wstał i podciągnął koszulkę do góry. Oczom całej trójki ukazał się płaski, lekko umięśniony brzuch pokryty niezliczoną liczbą tatuaży. Malfoy skrzywił się.
- Kociaku, to dla ciebie. - Wskazał na jakieś miejsce na swoich żebrach. Harry, maksymalnie zauroczony i wzruszony, wstał, okrążył stolik i podszedł do chłopaka. Spojrzał na wskazywane miejsce i ujrzał małego kociaka, czarnego o intensywnie zielonych oczach. Był... słodki.
- D-dziękuję - wydukał i nie zważając na ostre spojrzenie Ślizgona, przytulił się do przyjaciela.
- Nie masz za co, kocie.
Harry czuł jednak, że ma.
Za to, że jest.

***

Wychodząc z pubu, długo po północy, lekko podchmieleni, śmiali się i żartowali. Draco jak zwykle był oszczędny w słowach, ale nikt nie zwracał na to uwagi. W trakcie siedzenia i picia, przyjaciele próbowali wypytać blondyna o jego życie, ale ten unikał odpowiedzi i mówił raczej zdawkowo, więc odpuścili. Co nie zmienia faktu, iż było miło. Dlatego głośne przekleństwo z ust jasnowłosej dziewczyny, zwróciło uwagę wszystkich.
- Kurwa, zgubiłam zegarek!
- Pewnie upadł ci w środku. - Harry spojrzał na wejście i ruszył w tamtą stronę, ale został powstrzymany przez dłoń Phila.
- Zaczekaj. Ja pójdę.
Potter niechętnie skinął głową, a dwójka jego przyjaciół po raz kolejny zniknęła w środku.
- Harry?
Ten drgnął, słysząc swoje imię i odwrócił się w stronę chłopaka, który trzymał dłonie w kieszeniach.
- Hmm...?
- To w lokalu... - Machnął dłonią w stronę pubu, kląć w myślach. Malfoyowie nie przepraszają. - Byłem zdenerwowany...
Potter wzruszył ramionami i uśmiechnął się niepewnie. Przecież się nie gniewał.
- Umm... spoko.
Tymczasem blondyn zauważył ruch za chłopakiem i domyślając się kto to, złapał go w pasie i nim ten się zorientował, ciepłe wargi już przyciskały się do jego ust. Sapnął zaskoczony i zacisnął dłonie na koszulce Dracona. Ten muskał jego wargi, delikatnie, ale pewnie. Wysunął język i liznął najpierw dolną, a później górną wargę, wywołując u bruneta lekkie drżenie. Chłopak sam nie wiedział, czy było ono przyjemne, czy wręcz przeciwnie. W końcu skapitulował i uchylił niepewnie usta, pozwalając Draco na spenetrowanie swojego wilgotnego wnętrza, co ten chętnie uczynił. Czując język badający podniebienie i zęby, zamruczał i zarzucił ręce na kark blondyna. To było przyjemne.
Całowali się długo, do utraty tchu. W końcu oderwali się od siebie, łapiąc gwałtownie powietrze i spoglądając na siebie roziskrzonym wzrokiem. Harry oblizał usta.
Gdzieś z boku usłyszał klaskanie.
- Harry, ty perwersie! - zaśmiał się Phil, udolnie maskując swoje negatywne emocje.
W odpowiedzi, spalił buraka.

***

Harry obudził się, czując w ustach nieprzyjemny posmak. Krzywiąc się, spróbował wstać, ale coś mu nie pozwalało. Spojrzał na swoją talię i ze zdumieniem zauważył alabastrową skórę. Dopiero po kilku chwilach przypomniało mu się, że po powrocie z koncertu, nie miał już siły ruszyć do dormitorium i postanowił zostać u Draco. Odetchnął. Siłą zepchnął z siebie ramię chłopaka i wstał, ruszając do łazienki. Skorzystał z toalety, umył ręce i wyczarował sobie szklankę. Nalał wody i szybko wypił zawartość, oddychając z ulgą. Następnie spojrzał na swoje zmęczone oblicze w dużym lustrze i ruszył z powrotem do sypiali. Przywitało go drapieżne spojrzenie szarych oczu. Zmieszał się. Draco wyciągnął dłoń, więc z lekkim wahaniem, złapał ją i pozwolił się przyciągnąć. Czuł się dziwnie. Malfoy objął go i pocałował mocno w usta. Przekręcił ich tak, że teraz górował nad nim i zszedł pocałunkami na szyję. Serce Pottera przyśpieszyło. I wcale nie w tym dobrym znaczeniu.
- Przestań - szepnął. Przecież ostatnio pokazywał mu, że nie chce. Czyżby Draco nie uszanował tego? Oczy podejrzanie mu się zaszkliły. Niespodziewanie, nawet dla siebie, pchnął Ślizgona, zrzucając go z siebie i zerwał się z łóżka, patrząc wściekle na chłopaka.
- Nie dotykaj mnie! - warknął, a z jego oczu pociekły ogromne, szkliste łzy.
Tymczasem Malfoy patrzył na niego szeroko otwartymi oczyma i brunet po raz pierwszy widział na jego twarzy wyraz najszczerszego zdumienia.
- Harry... - zaczął - ...myślałem, że tego chcesz! Naprawdę! - Uniósł dłonie w geście obrony. Jego głos drżał.
- Gówno prawda! - syknął i zaczął kręcić nerwowo głową, cofając się. Trafił na drzwi i osunął się po nich, chowając twarz w dłoniach. Był zrozpaczony.
- Harry... Co się dzieje? - zapytał. - Powiedz mi.
I Harry powiedział. Wszystko. Od początku do końca.

___________________
Następny rozdział: 26.07

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 11 cz. I

Ok, wybaczcie za to czterodniowe spóźnienie, ale było ono spowodowane moim brakiem weny oraz zawirowaniem związanym ze szkołą. Tak na marginesie, spróbowałam, złożyłam podanie i dostałam się do tej szkoły, co chciałam!!
Podzieliłam ten rozdział na części, bo wiedziałam, że szybko go nie skończę, a nie chciałam znowu jakiegoś ogromnego spóźnienia, c'nie ;p
Nie jestem do końca zadowolona z tego, co napisałam i wiem, że możecie czuć się nieco skonfundowani dziwacznym zachowaniem Draco, ale na koniec wszystko się wyjaśni i ZROZUMIECIE.
Bo ja tak lubię pisać zagadkami... xDD
Dziękuję za te cudne komentarze. Było ich więcej, niż zwykle, co niezmiernie mnie cieszy i tym bardziej motywuje do pisanie. Pozdrawiam ;)

_____________________________________________________________________________

Znaleźli się w ciemnej uliczce, dwie przecznice od miejsca, w którym odbywał się koncert. Harry szybko rozejrzał się wkoło, sprawdzając czy są sami i pośpiesznie odsunął się od towarzysza. Schował dłonie w kieszeniach ciemnych spodni i luźnym krokiem ruszył przed siebie. Nadal nie wiedział, jak interpretować zachowanie Draco. Ten natomiast zrównał się z nim krokiem i w milczeniu szedł obok. Dopiero po chwili przerwał ciszę, panującą między nimi.
- Gdzie nauczyłeś się teleportacji? - zapytał.
- Um... Syriusz mnie trochę uczył... - odpowiedział wymijająco i wzruszył ramionami. Draco zmierzył go powątpiewającym spojrzeniem, ale nie skomentował. Wyszli zza zakrętu, wychodząc na jedną z głównych ulic i poczuł krótką wibrację na poziomie biodra. Wyciągnął telefon z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz, na którym widoczna była jedna nowa wiadomość. Otworzył ją szybko i przeczytał:
"Czekamy na Road Street przy barze z czerwonym banerem."
Zgasił wyświetlacz i schował urządzenie do kieszeni, a następnie spojrzał na chłopaka.
- Czekają na nas przy Road Street - powiedział - Napisała, że są przy jakimś barze...
Draco zmrużył oczy i rozejrzał się, a następnie odwrócił zaskoczonego Pottera i wskazał na coś palcem. W odległości jakichś dwudziestu metrów widniała tabliczka z białym napisem: ,,Road Street''. Harry mruknął potakująco i przebiegł wzrokiem po okolicy. Jego uwagę zwrócił czerwony przebłysk w oddali. Kierowany intuicją, ruszył w tamtą stronę. Malfoy nie skomentował tej jawnej ignorancji jego osoby i w ciszy podążył za chłopakiem. Wiedział, że zaraz mają spotkać się z tajemniczym Philem, który podobno rościł sobie prawa do ,,jego'' Pottera i wolał się nie odzywać, aby nie wywoływać niepotrzebnych spięć. Musiał pokazać temu mugolowi, że jego i Harry'ego łączy coś więcej niż zwykłe koleżeństwo i lepiej, aby ten trzymał się z boku.
Jakieś trzy minuty później na twarzy Pottera wykwitł szeroki uśmiech, a oczy zabłysły. Przyspieszył kroku, a szare oczy Malfoya zarejestrowały dwie osoby. Wysokiego chłopaka i średniego wzrostu, dziewczynę. Oboje stali przed barem o jakże oryginalnej nazwie: ,,Hot Bar". Rozmawiali o czymś, co chwila wybuchając śmiechem i najwidoczniej jeszcze ich nie zauważyli, ponieważ całą swoją uwagę skupiali na sobie nawzajem. Gdyby nie wiedział, że chłopak jest gejem, mógłby wziąć ich za parę. Zachowywali się w swoim towarzystwie nad wyraz swobodnie. Niestety, wiedział o tym, aż za dobrze, dlatego zmrużył oczy i obserwował go uważnie. Wyglądał... dziwnie. Całe jego ramiona i części łopatek, które były odsłonięte przez mocno wcięty bezrękawnik, były pokryte malunkami. Obrazy były różne. Czarne i kolorowe. Jedne duże, drugie małe. Nie było to jednak najdziwniejsze. Jego uszy miały dziury. Dosłownie. Draco nigdy nie widział czegoś takiego, ponieważ pochodził z rodziny arystokratów, która brzydziła się mugolami oraz ich dziwacznymi wynalazkami. A teraz wydało mu się to dość... obrzydliwe. Nie miał pojęcia, dlaczego Harry zwrócił na niego uwagę. Nawet jego fryzura nie była normalna! Wygolona po bokach, niemal do łysa, czaszka, a na środku włosy ułożone na bok, przez co przypominały trochę koguci grzbiet. Ledwo ukrył grymas. Takie ,,coś" nie mogło być jego konkurentem!
Tymczasem Harry z szerokim uśmiechem stanął przy swoich przyjaciołach i najzwyczajniej w świecie, powiedział:
- Hej.
W jednej chwili w jego stronę odwróciły się dwie głowy. Chłopak nawet nie zdążył się poruszyć, gdy został objęty przez rozochoconą Alice.
- Harry! - zapiszczała i cmoknęła go głośno i morko w policzek. - Tęskniliśmy!
Potter skrzywił się, czując powoli rozprzestrzeniający się ból żeber i wykrztusił:
- Miażdżysz...
- Och, przepraszam. - Dziewczyna odsunęła się i zachichotała cicho. Była uroczą, dwudziestoletnią blondynką o jasnych, niebieskich oczach i wąskich, malinowych wargach. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że jest bardzo niewinną, młodą kobietą, ale Harry zdążył już poznać jej nieokiełznany charakter i wiedział, że ,,niewinność'' to ostatnie określenie, jakiego można użyć względem niej.
Gdy Alice wreszcie skończyła macanie przyjaciela, szukając u niego jakichś oznak niedożywienia, zaniedbania i tym podobnych, na razie nie zwracając w ogóle uwagi na Malfoya, który obserwował ich w skupieniu, podszedł do niego Phil. Jak zwykle prezentował się fantastycznie w typowej dla siebie koszulce z białym napisem ,,METALLICA" i czarnych, skórzanych spodniach, które idealnie opinały jego długie nogi. Harry nie potrafił powstrzymać uśmiechu, cisnącego się na usta. Tęsknił za tym chłopakiem i chociaż wiedział, że to Draco jest tym, który w jakiś sposób zdobył jego uwagę, nie mógł powstrzymać aprobującego wzroku, którym zmierzył przyjaciela. Phil uśmiechnął się kącikiem ust, delikatnie i uroczo, przynajmniej w mniemaniu Pottera, a następnie złapał go po bokach twarzy i cmoknął prosto w usta. I w tym właśnie momencie Harry poczuł, że zbliżają się kłopoty. Może dla niego takie powitanie w wykonaniu chłopaka nie było nowością, ale dla Dracona z pewnością, ponieważ Potter zaraz został złapany za koszulkę i pociągnięty do tyłu, z rozmachem lądując w silnych ramionach.
- Nie pozwalaj sobie! - warknął czarodziej i spojrzał ze wściekłością na tego żałosnego mugola. Jak w ogóle śmiał dotknąć jego Harry'ego?!
Jedna z brwi chłopaka powędrowała ku górze. Uniósł ręce w geście obrony i z zainteresowaniem spojrzał na swojego młodszego przyjaciela.
- Nie mówiłeś, że masz chłopaka.
- Umm... - Harry zmieszał się. Co prawda wspominał mu o Draco, ale sam pamiętał, że mówił, iż nie jest to nic pewnego.
Alice zagryzła wargi i obrzuciła ich niepewnym spojrzeniem.
- To może być trochę moja wina... - mruknęła. - Mogłam ci powiedzieć. - Zwróciła się do Phila, uśmiechając się przepraszająco. Ten wzruszył tylko ramionami i obrzucił blondyna przeciągłym spojrzeniem. Harry szybko się zreflektował.
- Draco, poznaj moich najlepszych przyjaciół, Alice i Phila. - Wskazał na nich, a następnie zwrócił się w ich stronę. - A wy poznajcie mojego... - zawahał się - ...przyjaciela, Dracona.
Malfoy uścisnął dłonie obojga, uśmiechając się nieszczerze, a następnie objął zaskoczonego Gryfona i zapytał:
- Nie powinniśmy już iść? Kolejka z pewnością będzie ogromna.
Alice rzuciła okiem na swój srebrny zegarek na czarnym pasku.
- Powinniśmy, ale nie sądzę, aby kolejka była duża, ponieważ koncert zaraz się zaczyna. Zapewne wejdziemy tam jako ostatni i będziemy musieli się przepychać.
Brunet westchnął.
- Mogłaś napisać. Przyjechalibyśmy wcześniej.
Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami.
- To nic. Phil będzie robił za taran. - Zachichotała. Ten prychnął i poczochrał jej starannie ułożone włosy, na co ona najeżyła się niczym kot i w bardzo dorosły sposób pokazała mu język. Harry zaśmiał się, widząc to i spojrzał na blondyna, który cały czas go obserwował.
- Nie będziesz się z nim kłócił? - zapytał cicho. Malfoy zacisnął usta i przyciągnął go bliżej siebie.
- Nie podoba mi się on - syknął.
Potter skrzywił się. Nie chciał awantury.
- Postaraj się być... miły - powiedział i pochyliwszy się, z lekkim wahaniem cmoknął go w policzek. Ten wywrócił oczami i prychnął.
- A widziałeś ty kiedyś miłego Malfoya? - zapytał, ale na jego ustach można było zauważyć delikatny, ledwo widoczny uśmiech.
Zielonooki zachichotał.
- Hej, gołąbeczki. Dochodzimy. - Alice wskazała na tłum oraz ogromną scenę w oddali. Gryfon zmrużył oczy, słysząc to określenie i uszczypnął ją w tyłek, na co ta podskoczyła, wydając przeciągły, piskliwy dźwięk. Phil zaśmiał się i spojrzał z czułością na Harry'ego. Chciał go teraz objąć, ale... nie mógł, bo ten był przyklejony do swojego ,,przyjaciela". Dopiero teraz przypomniał sobie, że Harry mówił mu o Draco. To był ten gość, który podarował mu kota. Chłopak jeszcze raz zlustrował blondyna. Musiał przyznać, że ten był całkiem przystojny, choć zdecydowanie nie w jego typie. Nie lubił takich... wypielęgnowanych lalusiów, a właśnie na takiego ten mu wyglądał. Nie mógł uwierzyć, że ktoś taki zdobył jego kociaka. Z tego co wiedział, blondyn wcale nie był w typie Harry'ego... Spojrzał na jego uśmiechniętą twarz. Wydawał się naprawdę zadowolony z towarzystwa chłopaka. Może wpływ na to miało ich wspólne mieszkanie w internacie? Sam już nie wiedział. Jedyne czego był pewien to tego, iż przegrał już na samym początku.
Na jego twarzy pojawił się smutny, ledwo widoczny uśmiech. Stuknął Alice i wskazał na gościa od biletów. Ta od razu zrozumiała i wyciągnęła ze swojej torebki cztery bilety. Podeszli razem do wejścia, pokazali bilety i weszli w tłum. Phil musiał przyznać, że ta impreza miała naprawdę wielki rozmach. Ludzi było multum. Złapał za dłoń swoją przyjaciółkę i wskazał dłonią Harry'emu, aby ruszyli za nimi. Sam zaczął się przepychać do przodu, czasami wysłuchując kilku wyzwisk padających w swoim kierunku. Nie reagował jednak, ponieważ ich miejsce było prawie przy samej scenie i nie zamierzał zostać z tyłu tylko dlatego, że kilku idiotów postanowiło mu w tym przeszkodzić. Po kilku minutach mozolnej wędrówki, podczas której Draco zdążył wykląć wszystkich mugoli, oczywiście w myślach, aby nie denerwować Gryfona, wreszcie dotarli na odpowiednie miejsca. Odetchnęli. Alice zerknęła na swój zegarek.
- Powinno zacząć się jakieś dziesięć minut temu - mruknęła.
- W takim razie jeszcze trochę poczekamy... - Phil westchnął i spojrzał na scenę, gdzie kończono instalować instrumenty.
- Czemu? - Chyba po raz pierwszy tego dnia, Draco odezwał się z własnej woli, co od razu wywołało zainteresowanie u innych.
- O co pytasz? - Starszy chłopak spojrzał na niego z ciekawością widoczną na twarzy.
- Dlaczego mamy czekać? Przecież to oni się spóźniają i powinni się pospieszyć...
Dwójka przyjaciół spojrzała na niego w szoku.
- Żartujesz? Nigdy nie byłeś na koncercie?!
Malfoy skrzywił się lekko, ale szybko opanował się i spojrzał na nich z chłodną obojętnością.
- Nie i dlatego pytam, ale skoro nie zamierzacie mi odpowiadać...
- Ja też nigdy nie byłem na koncercie! - wtrącił szybko Harry i spojrzał prosząco na przyjaciół, którzy wciąż spoglądali na Malfoya jak na jakieś ufo.
- Ale ty to co innego... - mruknęła dziewczyna, ale postanowiła odpowiedzieć na wcześniejsze pytanie chłopaka. - To typowe opóźnienie koncertowe. Zazwyczaj trwa nie więcej, niż godzinę.
- Yhym - odmruknął i po raz kolejny zwrócił swój wzrok na Pottera. Jego przyjaciele w ogóle go nie interesowali. Przyszedł tu tylko dlatego, żeby pilnować ,,swojego" Gryfona. Poza tym nie czuł się dobrze w ich towarzystwie. Byli... tacy inni od wszystkich, których znał. I jak na złość, wydawało się, że Harry pasuje do nich idealnie.
- Harry... - Alice zatrzepotała rzęsami. - Nie poszedłbyś ze mną po wodę, bo zapomniałam...
Potter jęknął.
- Ale teraz? Znowu mamy się przepychać? - Rzucił nerwowe spojrzenie na Draco i Phila. Poza niechęcią do przeciskania się pomiędzy tymi ludźmi, nie chciał również zostawiać tej dwójki samej. Czuł, że nie był to dobry pomysł.
- Oj... no chodź... - Złapała go za dłoń i pociągnęła, i nim ten się zorientował, byli już w drodze do punktu z napojami. Obejrzał się jeszcze za siebie, ale ku swojemu niezadowoleniu, nie widział już dwójki przyjaciół. Westchnął.
- Wiesz, że to nie był dobry pomysł? - zapytał, gdy znaleźli się już poza zasięgiem podekscytowanych metali. Dziewczyna spojrzała na niego z miną: ,,Ale o co chodzi?'' i ten nie mógł powstrzymać krótkiego śmiechu. Zaraz potem został szturchnięty i Alice spojrzała na niego poważniej.
- Ty tak na serio z tym gościem?
- Um... nie wiem - mruknął - A co o nim myślisz?
- Jest... - zawahała się - ...inny.
Potter zmieszał się nieco, nie wiedząc, co sądzić o takiej ocenie Ślizgona.
- Wiesz... on całe życie żył wśród czarodziei... to inna społeczność i w ogóle... - ucichł.
- Jasne - przytaknęła. - Ale on wydaje się taki... negatywnie nastawiony. I patrzy na wszystko z taką obojętnością. To przerażające. - zagryzła wargę - I nawet nie pomaga fakt, iż jest cholernie przystojny.
- Ale on potrafi być miły! Naprawdę! - Wykrzyknął trochę zbyt entuzjastycznie. - Ale rzadko...
- Um, spoko. - potaknęła.
Szybko kupiła dwie wody mineralne niegazowane i dwie z gazem, a następnie zapytała:
- Ale ty naprawdę go lubisz?
Harry niepewnie skinął głową. Uśmiechnęła się.
- Więc nie pozostaje mi nic innego, jak lepiej go poznać, prawda? - Objęła go ramieniem i razem ruszyli w stronę powrotną.

***

Tymczasem pomiędzy dwójką chłopaków zapanowała nieprzyjemna cisza. Obaj byli jej świadomi, ale żaden nie pragnął jej przerwać. Przynajmniej do czasu...
- Naprawdę ci na nim zależy? - zapytał starszy z nich i odwrócił się w stronę blondyna.
- To chyba nie jest twoja sprawa! - warknął w odpowiedzi.
- Jest, ponieważ Harry to mój przyjaciel i nie pozwolę go skrzywdzić - powiedział ze spokojem. Nie chciał dać się sprowokować.
Malfoy skrzywił się i zmierzył go pełnym pogardy, spojrzeniem.
- Stać go na lepszych... przyjaciół - mruknął kpiąco.
Phil zacisnął i rozluźnił dłonie, pokręcił głową... a następnie złapał za koszulkę chłopaka i przyciągnął do siebie.
- Posłuchaj mnie, gnojku! - syknął. - Nie ufam ci i nie mam pojęcia, co widzi w tobie Harry, ale skrzywdzisz go, a...
- Phil! - Głośny krzyk za nimi przerwał jego wypowiedź i sprawił, że ten puścił wściekłego chłopaka i odwrócił się powoli. Wściekłe, szmaragdowe oczy powiedziały mu, że nie jest zbyt dobrze.

***

Harry trząsł się z bezsilnej złości. Nie mógł uwierzyć w to co widzi. Zostawił ich na cholerne dziesięć minut, a oni omal się nie pobili! Spojrzał z wściekłością na swojego przyjaciela i wysyczał:
- Możecie mi wyjaśnić, co się tutaj dzieje?
Alice profilaktycznie postanowiła się nie odzywać, choć korciło ją, by wtrącić jakiś sarkastyczny komentarz.
Nim Phil zdążył odpowiedzieć, Malfoy wyminął go i stanął przed zdenerwowanym Gryfonem.
- Twój przyjaciel martwił się o ciebie i postanowił wyjaśnić mi parę rzeczy... - zatrzymał się na chwilę, słysząc wściekłe prychnięcie z tyłu oraz widząc coraz większe zdenerwowanie Pottera - ...ale spokojnie, tylko rozmawialiśmy. - Wymusił sztuczny uśmiech.
Harry odetchnął głęboko i spojrzał z urazą na swojego przyjaciela.
- Odpuść - syknął i pociągnął zadowolonego Ślizgona bliżej sceny. Nawet nie zwrócił uwagi, na niektóre osoby spoglądające na nich z zaciekawieniem.
Tymczasem zaskoczony Phil spojrzał na swoją przyjaciółkę.
- Chciałem dobrze - mruknął.
- Wiem. On jest jakiś dziwny. I ma porażający wpływ na Harry'go. - Powiedziała i pociągnęła go za tamtą dwójką. Nie chciała zostawiać ich samych.

***

W końcu znaleźli wolną przestrzeń i zatrzymali się. Harry spojrzał przepraszająco na chłopaka.
- Sorry za Phila. Nie wiem, co go napadło.
Draco wzruszył ramionami.
- Nic się nie stało.
Zielonooki zagryzł wargę i niepewnie przysunął się bliżej drugiego ciała.
- Cieszę się - mruknął.
- Hmm? - objął Gryfona w pasie i pozwoli mu oprzeć się o siebie.
- Zmieniasz się.
- Yhym - potaknął, a jego usta wygięły się w nieprzyjemnym grymasie.
,,Jesteś bardzo głupim Gryfonem, Harry Potterze'' - pomyślał i nieświadomie przyciągnął go jeszcze bliżej.


______________________
Cz. II: 19.07 (chyba, że uda mi się wcześniej)

piątek, 4 lipca 2014

Prośba o pomoc

Cóż, mam nadzieję, że ktoś mi zechce udzielić dobrej rady xD
Mam problem. Ze szkołą. Wydaje mi się, że większość z was przechodziła już tą głupią rekrutację do LO lub technikum, więc powinniście wiedzieć o co chodzi. Dostałam się do szkoły, którą miałam na pierwszym miejscu, ale okazało się, że miałam szansę na najlepszą szkołę w mieście...i teraz mam ogromne ciśnienie na nią... Więc co byście zrobili na moim miejscu? Ryzykowalibyście pierwszą szkołę, żeby skorzystać z drugiej rekrutacji? Bo przecież w tamtej szkole może już nie być miejsc, c'nie...
Matko, nie wiem co robić. Mam taki mętlik w głowie, że ja nie wiem, jak ja mam napisać ten rozdział xD

A tak poza tym to już ponad 10000 wyświetleń! Dziękuję! <3