Bez obaw, to opowiadanie nie zostanie przerwane w połowie. Choć wiem, że niektórzy z was mogą twierdzić, iż nie powrócę do 'Księżycowego', to nieprawda. Po prostu brak mi weny i gdy tylko myślę o napisaniu czegoś do tamtego opa, skręca mnie w środku. ;/ Ale wiem, że potrafię to przełamać ;)
A teraz zapraszam na rozdział :D
_____________________________________________________________________________
- Bardzo dobrze, panie Potter. Pięć punktów dla Gryffindoru.
Harry uśmiechnął się jednym kącikiem ust, patrząc na swoje odbicie, gdzie mrugały do niego duże, niebieskie oczy.
Całkiem nieźle wyglądam - pomyślał i odłożył lusterko. Na dzisiejszej lekcji musieli zmienić kolor swoich tęczówek. On oczywiście nie miał z tym problemu, ponieważ jego magia miała nieograniczony zakres, więc nic dziwnego, że poradził sobie z tym niezwykle szybko.
Rozsiadł się bardziej na krześle i spojrzał w okno. Miał trochę czasu, aby pomyśleć. Minęły dwa dni. Dwa, nieprzerwanie wlokące się, długie dni od kiedy Draco pojechał odwiedzić swoją schorowaną matkę. A przynajmniej tak twierdził. Tylko, że Harry nie był głupi. Nie potrafił uwierzyć w tak marną wymówkę i ciągle zastanawiał się, gdzie zniknął jego chłopak. Niestety, myślenie o tym nie pomagało. Do głowy nie przychodziło mu nic wiarygodnego, a mózg przywoływał coraz to czarniejsze scenariusze.
Co jeśli Voldemort nakłonił Narcyzę Malfoy do wezwania swojego syna, a teraz go torturuje, wiedząc, co łączy go z Harrym?
Pokręcił głową. To było niedorzeczne.
Poza tym Draco nie nabrałby się na coś takiego...
Prawda?
***
Był przygnębiony. Zbyt dużo czasu sprawiło, iż jego myśli wybiegły zdecydowanie dalej, niż tego pragnął. Najróżniejsze scenariusze przewijały się przez jego głowę, a każdy z nich był gorszy od poprzedniego. Nie mógł już tego znieść. Musiał w jakiś sposób się odizolować. Gdy tylko lekcje się skończyły, pędem ruszył w stronę "swojej" sali. Wpadł do środka, a kurz zawirował wokół niego, przez co zaczął kasłać i dopiero po kilku chwilach, uspokoił się. Irytujące w tym miejscu było to, iż bez względu na to, jak często by tu nie sprzątał, następnego dnia było tak samo brudno. Przypuszczał, że ktoś kiedyś przeklął tę salę i dlatego lekcje przestały się w niej odbywać. Zamrugał, czując mokrość w oczach spowodowaną nagłym, suchym kaszlem. Machnął dłonią, a kurz po raz kolejny wyparował. Usiadł na jednym z krzeseł i wyciągnął dłoń, w której pojawiła się czarna gitara elektryczna. Potrzebował czegoś mocnego. Wyciszył pomieszczenie i już miał zabrać się za granie, gdy do jego uszu dobiegł odgłos otwieranych, a następnie zamykanych drzwi. Ścisnął mocniej gitarę.
- Pansy mówiła, że o mnie pytałeś.
Harry miał ochotę odetchnąć z ulgą. Przez chwilę. Potem jego puls przyśpieszył, a on sam wstał gwałtownie, przewracając krzesło i upuszczając gitarę, którą zajmie się później i wściekle spojrzał na stojącego przed nim blondyna, na którego twarzy widniała zwyczajna maska. Nienawidził jej.
- To dziwne, że pytałem o swojego chłopaka, który zapomniał mnie poinformować, że wyjeżdża?! - syknął. Nie potrafił przeboleć tych dwóch dni, w ciągu których nie mógł znaleźć sobie miejsca, ciągle rozmyślając o tym, czy Draco wciąż żyje i ma się dobrze. A ten dupek stał sobie przed nim i wyglądał tak, jakby nic się nie stało. Zupełnie.
Kurwa, był taki wściekły!
- Nie rozumiem, czemu się tak denerwujesz - powiedział lodowato Malfoy.
Potter zacisnął dłonie w pięści, rozluźnił, a następnie powtórzył ten gest jeszcze dwa razy, nim pozwolił sobie na głośne westchnięcie. Musiał się uspokoić. W tym momencie najważniejsza była rozmowa. W miarę spokojna rozmowa. Nie pomagała jednak świadomość, że tak naprawdę tylko on brał to na poważnie.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że wyjeżdżasz?
Miał wrażenie, że po tym pytaniu cała wściekłość wyparowała z niego od tak, jak za pstryknięciem palców. W pewien sposób poczuł się bezsilny, widząc niewzruszoną minę chłopaka. Czy on nie mógł po prostu zrozumieć, że Harry się martwił?
- Wiadomość otrzymałem w nocy. Profesor Snape szybko poinformował dyrektora i zostałem przeniesiony do domu. Nawet nie zdążyłbym cię powiadomić, nie mówiąc już o tym, iż po prostu nie pomyślałem, bo byłem zaniepokojony stanem matki.
Gryfon słuchał tego, sam już nie wiedząc w co ma wierzyć. To wydawało się bardzo prawdopodobne, a zarazem... w jakiś sposób go niepokoiło.
Przetarł twarz dłońmi, a następnie podniósł krzesło i opadł na nie. Spojrzał na swojego chłopaka z niespotykanym dla siebie znużeniem.
- Jak się czuje twoja matka?
- Już jest lepiej. Nie musisz się niepokoić. - Powoli podszedł go Gryfona i pochyliwszy się trochę, cmoknął go w usta. - Co się stało z twoimi oczami?
Harry omal nie wybuchnął gorzkim śmiechem.
Niepokoić... Dobre sobie! - pomyślał. - Jakbym zapomniał, że twoja matka należy do Śmiercożerców.
Powstrzymał się jednak od skomentowania jego słów, mówiąc jedynie:
- Na Transmutacji musieliśmy zmienić kolor swoich oczu. Niebieski mi pasuje.
Draco przyciągnął sobie krzesło i ustawił je blisko niego, siadając naprzeciwko.
- Ślicznie - mruknął. - Ale wolę twoje zielone.
Harry pomyślał, że jeszcze dwa dni temu mógłby się zawstydzić, ale teraz, gdy wciąż czuł tę palącą wściekłość, która próbowała przedostać się na zewnątrz, zdobył się jedynie na delikatny, trochę skrępowany uśmiech. Wciąż coś mu się nie zgadzało. Nie wiedział tylko co. To była ta intuicja wewnątrz niego, która już nie raz uratowała go z niebezpiecznych sytuacji. Zamrugał, starając się myśleć racjonalnie. Przecież czuł się bezpiecznie przy Draco...
Jego rozmyślania zostały przerwane przez silne męskie ramię, które owinęło się wokół jego talii i przyciągnęło go. Usta Draco przywarły do jego i Harry nie mógł zrobić nic innego, jak tylko pochylić się bardziej, opierając dłonie na piersi blondyna, przez co jego pośladki uniosły się nieco ponad krzesło, i pozwolić na pogłębienie pocałunku. Draco mruknął w jego usta, wyrażając swoją aprobatę i przyciągnął go mocniej, co sprawiło, iż wylądował na jego kolanach. Poczerwieniał, zdając sobie sprawę w jakiej pozycji się znaleźli, ale ulegle splótł dłonie na jego karku. Draco całował go tak jak zawsze. Pewnie, namiętnie i zaborczo i Harry nic nie mógł poradzić na to, iż te pocałunki sprawiały, że topniał w jego ramionach, ulegając mu zupełnie.
I wszystko byłoby cudownie, gdyby tego nie poczuł. Na początku nie zwracał na to uwagi, wciąż z poświęceniem odpowiadając na ten gorący pocałunek, ale później nie potrafił już tego zlekceważyć. To było jak małe wyładowanie elektryczne, które czuł przy skórze. Wiedział, co to było, bo już tego doświadczył. Dwa dni wcześniej, gdy wieczorem siedział w Pokoju Wspólnym, rozmyślając nad nagłym zniknięciem swojego chłopaka, poczuł mrowienie na całym ciele, a jego wzrok przyciągnęła Hermiona, które weszła przez dziurę za portretem. Potter spojrzał na nią z zaskoczeniem i wtedy to ujrzał - delikatne przebłyski na skórze jej szyi. Na początku nie miał pojęcia, co to jest, ale później go olśniło. To była magia.
I wtedy zrozumiał. Granger wstąpiła do Zakonu Feniksa i otrzymała naszyjnik, który jakimś cudem stał się widoczny dla Harry'ego.
Na początku był przerażony. Ta niebywała zdolność świadczyła tylko o tym, iż jego magia rosła w zastraszającym tempie, a on nie wiedział, jak sobie z nią poradzić. To tak, jakby ktoś podłączył go do czegoś i ładował, wciąż i wciąż, dopóki nie zabraknie miejsca i nie przeładuje się. Myśl ta była koszmarna i Harry miał nadzieję, że jednak się mylił.
Teraz natomiast siedział okrakiem na kolanach Draco Malfoya i znów to czuł. Jego wzrok został niemal siłą przyciągnięty do lewego przedramienia Ślizgona, gdzie widoczne było coś na kształt szarego dymu. Potter gapił się na to, całkowicie odporny na zaniepokojone pytania Draco, mając w głowie kompletny mętlik.
A potem odwrócił powoli głowę, patrząc w te szare, zimne oczy... i wtedy napłynęło zrozumienie.
Nim Malfoy zdążył cokolwiek zauważyć, złapał jego lewą rękę w silnym, niemal żelaznym uścisku i pchnął w nią swoją magią. Draco zasyczał, posyłając w jego stronę mordercze, a zarazem przerażone spojrzenie.
- Co ty, kurwa, robisz?! - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Harry nie odpowiedział, wciąż skupiony na swoim zadaniu. Przez tę krótką chwilę, gdy słał swoją magię w stronę blondyna, był spokojny. Dopiero gdy go puścił, a jego oczom ukazała się czaszka opleciona wężem, powróciły do niego wszystkie emocje.
Sapnął z zaskoczenia i zerwał się z kolan Ślizgona, niemal nie lądując przy tym na podłodze.
Był wściekły i przerażony, a przede wszystkim czuł się najzwyczajniej w świecie, oszukany.
Draco zawarczał i szarpnął swoją koszulą, tym samym odwijając jej rękaw i zakrywając Mroczny Znak. Następnie pozwolił sobie na krótkie westchnienie, po którym spojrzał swoim zimnym wzrokiem na bruneta. Ten jednak tego nie widział. Wciąż spoglądał niewidzącym wzrokiem na lewe przedramię chłopaka.
- J-jak mogłeś? - Nie potrafił powstrzymać drżenia w swoim głosie. Ufał mu. Naprawdę mu ufał, a ten jeszcze dziesięć minut temu perfidnie kłamał mu prosto w oczy. Potter nie mógł tego znieść. Nie mógł znieść świadomości, że Snape się nie mylił. Po raz kolejny miał rację.
- Nie miałeś wiedzieć - mruknął i opadł na krzesło. Wydawał się dziwnie zrezygnowany, choć Harry spodziewał się czegoś zupełnie innego.
- Więc po co to wszystko?! - warknął. - Po co te podchody, pocałunki?! Kurwa, zaproponowałeś mi związek, choć wiedziałeś, że zostaniesz Śmierciożercą! Jesteś zwolennikiem pieprzonego Voldemorta! Coś ty sobie myślał?!
- Nie wiem, jasne?! - Podniósł się gwałtownie. - Nie wiem, co sobie myślałem! Po prostu chciałem z tobą być, ty skończony idioto!
Gryfon pokręcił głową i cofnął się do tyłu, obejmując się ramionami w obronnym geście. Był zrozpaczony i tak naprawdę coraz mniej miał ochotę słuchać jego wyjaśnień.
- Ze mną?! Jesteś Śmierciożercą, jakbyś jeszcze tego nie zauważył, Malfoy!
- Ale nie z wyboru!
- Jasne - prychnął. - Po prostu to u was rodzinne, nie?
- Nie twój interes, Potter!
I w tej właśnie chwili Harry przypomniał sobie o artykule w Proroku. Zrobiło mu się niedobrze.
- Byłeś tam, prawda? - zapytał słabo.
- O czym ty mówisz? - syknął.
- Byłeś w tym mugolskim sierocińcu? To było twoje pierwsze zadanie?
Draco skrzywił się.
- Przysięgam, że mnie tam nie było, Potter. Nie zabiłbym dziecka.
- Ale z dorosłymi nie miałbyś problemu, co?
Przez chwilę stali w ciszy, obaj świadomi, jaką odpowiedź kryło za sobą milczenie blondyna. W końcu Harry zdobył się na krótkie prychnięcie, a następnie ruszył w stronę drzwi, posyłając w stronę Ślizgona pełne bólu spojrzenie. Ten, gdy go wymijał, złapał go za ramię i odwrócił w swoją stronę.
- Daj mi szansę.
Nie odpowiedział, wyszarpując swoją rękę, a następnie znikając za drzwiami "swojej" sali. Nie wiedział, czy potrafił to zrobić.
***
Działał instynktownie. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, czując nieznośną gulę w gardle, stał przed tymi drzwiami i zastanawiał się, co on tutaj robił. Nie wiedział, co kazało mu tutaj przyjść. Po prostu czuł, że powinien to zrobić.
Oczy piekły go niemiłosiernie, gdy podnosił dłoń i pukał w ciężkie drewno.
Drzwi otworzyły się niemal natychmiast i Harry poczuł na sobie przenikliwe spojrzenie obsydianowych oczu.
- Czego chcesz, Potter? Chyba ostatnim razem wyraziłem się dosyć jasno, mówiąc, że...
- Przepraszam - przerwał mu. - Miałeś rację.
Snape uśmiechnął się krzywo, a jego oczy zwęziły się.
- Och, czyżbyś już wiedział? Sądziłem, że zajmie ci to trochę dłużej...
Gryfon zignorował ten kpiący ton i nie pytając mężczyzny o zdanie, wszedł do środka, przepychając się obok niego.
- Nie sądzę bym pozwolił ci wejść, Potter - syknął, ale w końcu zamknął drzwi i odwrócił się w jego stronę.
A Harry stał na środku pomieszczenia, nie wiedząc co ze sobą zrobić. W końcu uniósł powoli głowę, spojrzał w te przenikliwe, ciemne oczy i zadał pytanie, które w tym momencie wydało mu się najbardziej ważne:
- Wiedziałeś o tym?
Severus wykrzywił swe usta w parodii uśmiechu i okrążył swoje biurko, zasiadając za nim. Oparł swoje dłonie o drewniany blat i splótł ze sobą palce. Był poważny.
- Czy wiedziałem o inicjacji pana Malfoya? Oczywiście, że nie. Nikt ze Śmierciożerców nie wiedział. - Parsknął cicho. - Ale nikt nie był też zaskoczony. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że kiedyś to nastąpi.
Kiwnął głową w geście zrozumienia i usiadł na niewygodnym krześle, naprzeciwko.
- Czy... czy on tego chciał? - zapytał niepewnie.
- Skąd mam wiedzieć, Potter? - sarknął, ale w następnej chwili z jego ust wydobyło się ciche westchnienie. - Nie wiem, co się działo w jego głowie, gdy otrzymywał Mroczny Znak.
Więc skąd mam wiedzieć, że nie kłamałeś, Draco? - pomyślał, a wtedy do jego głowy napłynęła jeszcze jedna myśl.
- Czy Draco brał udział w ataku na ten sierociniec? - Wydawało mu się, że po tym pytaniu spojrzenie Mistrza Eliksirów stwardniało, a jego twarz stała się jeszcze bardziej nieprzenikniona.
- Tak, panie Potter. Draco też tam był.
Harry poczuł, jakby coś ciężkiego opadło mu na dno żołądka. Oczy zapiekły go i stały się szkliste, co w przytłumionym świetle wydało się bardzo wyraźne. Spuścił głowę. Mógł się tego spodziewać, prawda? Skoro okłamał go raz, mógł to zrobić po raz drugi. Przełknął ślinę i niepewnie spojrzał na mężczyznę.
- A... A czy ty... - zawahał się - ...czy ty też ich torturowałeś?
Twarz Snape'a wykrzywił brzydki, bliżej niezidentyfikowany grymas.
- Mimo tego, co wszyscy o mnie mówią, nie podnieca mnie torturowanie małych dzieci, panie Potter.
- Przepraszam - mruknął.
Severus skinął sztywno głową. Rozumiał naturę tego pytania.
- A... Czy... czy... - Nie potrafił o to zapytać. Nie chciał poczuć kolejnego rozczarowania osobą Dracona.
- Chciałeś spytać, czy pan Malfoy robił to, co reszta?
Harry kiwnął głową.
- Z tego, co zaobserwowałem, nie interesowała go zabawa. Wystarczała mu zwykła Avada.
Dłonie trzęsły mu się tak bardzo, że musiał położyć je na kolanach i zacisnąć w pięści. Nie mógł powstrzymać uporczywego głosu w swojej głowie, który mówił, że to o niczym nie świadczy.
"Powiedział, że nie byłby w stanie zabić dziecka" - mówił. - "Okłamał cię."
Ale nie torturował ich. - pomyślał. - Działał, jak Snape.
"Snape jest szpiegiem. Musiał to robić. Draco miał wybór." - szeptał uciążliwie głosik.
Nie miał wyboru. Musiał zostać Śmierciożercą, ponieważ właśnie tego oczekiwał od niego ojciec. - stwierdził, przypominając sobie słowa chłopaka mówiące o braku innego wyjścia.
Poczuł nasilający się ból głowy. Był zmęczony całą sytuacją, nie wspominając nawet o swoim wewnętrznym rozdarciu. Stresowało go to.
Z zaskoczeniem stwierdził, iż widzi przed sobą bladą dłoń z poplamionymi palcami, trzymającą szklaneczkę z bursztynowym płynem. Spojrzał na twarz mężczyzny, która nie ujawniała żadnych emocji i z wdzięcznością przyjął alkohol. Potrzebował tego.
Snape bez słowa wrócił na swoje miejsce, w drugiej dłoni trzymając taką samą szklankę z taką samą zawartością.
- Rozpijanie nieletnich nie jest pedagogiczne, profesorze - mruknął i zdobył się na lekki grymas, który w założeniu miał być uśmiechem.
- Sądzę, że w swojej długoletniej karierze zrobiłem o wiele więcej złego, niż tylko dawanie alkoholu nastolatkowi. - Wykrzywił usta. - Poza tym... potrzebowałeś tego.
Harry mruknął potakująco. Bursztynowy płyn palił gardło, ale było to przyjemne uczucie. Poczuł ulgę.
- Powinieneś przestać o nim myśleć, Potter. - Usłyszał. - Idź do wieży Gryfonów i się połóż. Czasami sen to najlepsze lekarstwo.
- Brzmisz jak Dumbledore. - Zachichotał, zaskakując tym nawet samego siebie.
Mężczyzna prychnął i uśmiechnął się w ten krzywy, typowy dla siebie sposób.
- Bachor - burknął pod nosem.
Potter uśmiechnął się. Dzisiejszy dzień był koszmarny, ale spotkanie ze Snape'em, ku jego ogromnemu zdziwieniu, było niczym małe światełko w tunelu. Poza tym między nimi wydawało się być już wszystko w porządku i Harry nie mógł się z tego nie ucieszyć. Potrzebował tego człowieka.
Wychodząc, usłyszał za sobą głos mężczyzny:
- Minus piętnaście punktów za nachodzenie nauczyciela.
Uśmiechnął się krzywo. Mógł się tego spodziewać.
***
Na początku Harry chciał zadzwonić do Alice. Na szczęście, zanim wybrał jej numer, przypomniało mu się, że ta wybrała się ze swoim nowym facetem na weekend nad jakieś jezioro. Nie chciał jej przeszkadzać. Chcąc, nie chcąc, postanowił zadzwonić do Phila. Chłopak nie był tak neutralny, jak tego pragnął, ale zdecydowanie był mniej przeciwny Draco, niż Snape. Miał wrażenie, że gdzieś w środku już dawno podjął decyzję, ale potrzebował od kogoś porady. Najlepiej takiej, która by się z nim zgadzała. Potrzebował neutralności.
- Hej kociaku. - Usłyszał głos przyjaciela.
- Cześć Phil. Możemy się spotkać?
- Z tobą zawsze. - Uśmiechnął się, słysząc sugestywny głos chłopaka. Był seksowny. - Kiedy i gdzie?
- Jutro w naszym barze. O dwudziestej. Pasuje ci?
- Spoko.
- W takim razie do zobaczenia, Phil.
- Trzymaj się, kociaku.
Odłożył telefon na szafkę nocną i spojrzał na sufit. Nim zdecydował się na ten telefon, płakał dosyć długo, zwinięty w kłębek i przytulony do Silvera. Nie mógł znieść kłamstw chłopaka, ale nie potrafił również zapomnieć o ich wspólnych spotkaniach. Czuł, że się uzależnił. Od jego obecności, pocałunków, ironicznego uśmiechu. To wszystko składało się na osobę Draco, w której najzwyczajniej w świecie, zadurzył się. Nie sądził, by mógł tak po prostu z niego zrezygnować. Chciał pozwolić mu na jedną rozmowę, w której mógłby mu wszystko wytłumaczyć. Ale najpierw potrzebował porady. Może Phil nie był odpowiednią osobą, ponieważ zdecydowanie nie pałał sympatią do blondyna, ale Harry nikogo innego nie miał. A wiedział, że przyjaciel zrobi wszystko, by był szczęśliwy.
Położył się, układając głowę na puchatej poduszce. Zgasił lampkę, którą wyczarował kilka minut temu i przyciągnął do siebie miękkiego kociaka, który zamruczał coś niewyraźnie i zwinął się w kłębek. Harry uśmiechnął się. Potrzebował snu.
_______________________
Następny rozdział: 16.08
Biedny Herry ja pojechała bym do Alice nad to jezioro tak spotanicznie jestem wściekła Draco nie zależy na Herrym uważam,że powinien o nim zapomnieć ten telefon do Pila był nie potrzebny niech jedzie do Alice może tam kogoś pozna pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBiedny Harry.Mam nadzieje, że Draco jest z Harrym bo go kocha a nie dlatego, że coś planuje. Choć może jest z nim bo go kocha to może zostać to wykorzystane przeciwko im dwojgu. Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńco, więc Draco jednak został śmierciożercą, kłamał Harremu prosto w oczy, Snape miał rację co do tego wszystkiego..
Dużo weny życzę Tobie..
Pozdrawiam serdecznie Basia
Czyli miałam rację co do Draco, jest sługą Czarnego Pana, ale czy spotkania z Harrym go zmieniły?
OdpowiedzUsuńHarry cierpi i mi go szkoda, ale podniesie się z tego i mam nadzieję, że szybko nie wybaczy Draco.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Hej,
OdpowiedzUsuńco? ale jak to? Draco jednak został śmierciożercą... biedny Harry... jak Draco mógł tak kłamał prosto w oczy... Snape miał całkowitą rację co do tego wszystkiego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ale jak to? Draco śmierciożercą? biedny Harry... no jak tak Draco mógł kłamać Harremu prosto w oczy? Severus miał całkowitą rację do tego wszystkiego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza