środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 15

Kochani, przyznam, że ten rozdział pisało mi się koszmarnie, więc wybaczcie za ewentualną słabą jakość.
Ale pochwalę wam się, że wpadłam na fantastyczny pomysł xDD
I spodziewajcie się czegoś zaskakującego w najbliższych rozdziałach.
A poza tym, jak tak dalej pójdzie to Chłopiec będzie miał nie 40 rozdziałów, a 50...
A tak w ogóle to dziękuję wam za komentarze i kliknięcia.
Pozdrawiam ;)


_____________________________________________________________________________

- Co się stało?
To było pierwsze, co usłyszał, gdy Phil przysiadł się do niego, zajmując jedno z barowych krzeseł. Posłał swój lekko krzywy i zarazem uroczy uśmiech znajomemu barmanowi, a następnie całą swoją uwagę skupił na nim. 
Harry wypił swoje piwo do końca. 
- Aż tak widać?
- Znam cię trochę, kociaku - mruknął. - Chodzi o Draco?
- Taa... - westchnął i machnięciem dłoni poprosił jeszcze raz o to samo. - To było do przewidzenia, nie? 
- Nie wiem... jeszcze nie powiedziałeś mi o co chodzi, a jak tak dalej pójdzie to szybciej się upijesz, niż coś z siebie wydusisz. 
- Przesadzasz - mruknął. - Zresztą daj spokój. Od początku było widać, że go nie lubisz. 
- Przyszliśmy tu, żeby rozmawiać o mojej wątpliwej sympatii do niego, czy o tym, co się stało? 
Wywrócił oczami.
- Skoro nalegasz... - zaczął konwersacyjnym tonem. - Draco zrobił coś, za co w tym momencie powinien siedzieć w pace. 
Phil już dawno nie widział u niego tak nieszczerego uśmiechu. 
- Co zrobił? Pobił kogoś, bo ten spojrzał na ciebie? - Zaśmiał się. 
Potter uniósł jedną brew ku górze. 
- Nie mów, że tego nie widzisz. Już dawno nie spotkałem tak zaborczego geja. - Prychnął. - Jakby mógł, to zabiłby mnie wzrokiem. 
- Zabił... - Harry powiedział to tak, jakby smakował słowo na języku. - Możliwe, że masz rację. 
Starszy chłopak wziął piwo, zapłacił, a następnie posłał mu spojrzenie pełne rozbawienia i... zaskoczenia. 
- Ty naprawdę myślisz, że mógłby to zrobić - mruknął.
Brunet uśmiechnął się gorzko. 
- Ja tak nie myślę, ja to wiem. 
W tym właśnie momencie Phil omal nie zakrztusił się swoim alkoholem. Wciąż z szokiem wymalowanym na twarzy, wytarł usta i posłał mu spojrzenie pełne niedowierzania. 
- Żartujesz, prawda? 
- Chciałbym. 
- Harry, to niemożliwe. Koleś wygląda na takiego, co mógłby pobić, ale na pewno nie zabić. Jest na to zbyt... delikatny. 
- Też tak myślałem. 
Chłopak sapnął i z hukiem odstawił piwo na bar. Miał już dość tego obojętnego tonu. Złapał bruneta za brodę i odwrócił w swoją stronę, patrząc prosto na jego przystojną twarz. To, co zobaczył, dało mu dużo do myślenia. Duże, szmaragdowe oczy chłopaka były przeraźliwie smutne i Phil poczuł wewnętrzny odruch sprawienia, by znów błyszczały szczęściem. Zacisnął zęby. 
- Co mam zrobić? - szepnął Gryfon.
- A co chciałbyś zrobić? 
Potter zagryzł wargę, wiedząc, że to było kluczowe pytanie. Jeszcze wczoraj byłby w stanie odpowiedzieć, ale dziś... Im dłużej o tym myślał, tym bardziej był niezdecydowany. 
- Nie wiem - mruknął w końcu i odwrócił wzrok. Czuł się rozdarty!
- Chodźmy stąd. - Brązowowłosy westchnął i łapiąc go za dłoń, pociągnął w stronę wyjścia. Gdy opuścili lokal, znaleźli się na jednej z bocznych uliczek Londynu, gdzie swoje miejsce znajdował margines społeczeństwa mugolskiego. Harry dał się pociągnąć wzdłuż ulicy, nie zdając sobie sprawy, że wciąż trzymają się za ręce. Był zbyt zajęty uczuciem dziwnego, a zarazem bardzo znajomego mrowienia na skórze, a dokładniej w okolicach karku. Rozejrzał się szybko, ale nie zauważył niczego niepokojącego. Trochę dalej, jakiś żebrak grzebał w śmietniku, ale nie zwracał na nich większej uwagi, maksymalnie skupiony na swoim zajęciu. Wzruszył ramionami.
- Harry? Coś się stało? - Dopiero teraz dotarło do niego, że przyjaciel cały czas coś do niego mówił. Poczerwieniał i wydukał niezgrabne przeprosiny.
- Nie... nic. Po prostu coś mi się wydawało. Nieważne. 
- Umm... ok. - Wciąż trzymał dłoń bruneta, ale jakoś nie potrafił jej wypuścić. Był oczywiście świadomy nieświadomości przyjaciela, ale nie chciał tego zmieniać. 
Poprowadził ich do kolejnej uliczki, nieoświetlonej i przerażająco ciemnej, gdzie jedynym światłem był delikatny blask padający z lampy ustawionej przy poprzedniej ulicy. Harry wzdrygnął się lekko, ale dał się pociągnąć dalej, wciąż ściskając dłoń przyjaciela. Mimo, że zaczął zdawać sobie sprawę z tego, jak to musiało wyglądać, czuł się bezpieczniej, będąc tak blisko niego, co było irracjonalne, bo z nich dwóch to on był czarodziejem i miał większe szanse na jakąkolwiek obronę. Zatrzymali się przed jakimiś drzwiami, których brunet nigdy by nie dojrzał w tej ciemności, gdyby Phil nie wyciągnął zapalniczki i nie przyświecił sobie, aby trafić kluczem w dziurkę. Gdy usłyszeli kliknięcie zamka, weszli do środka, a drzwi zamknęły się za nimi z głośnym trzaskiem, co spowodowało, iż Potter podskoczył. 
Brązowooki ruszył przed siebie, ciągnąc za sobą Gryfona, aż w końcu pociągnął za coś, a wnętrze zalał blask oślepiającego światła. 
Pierwsze, co zarejestrowały oczy Harry'ego, gdy wreszcie przyzwyczaiły się do mocnego światła, był bar. Krótki, z obdrapanym, zielonym blatem i dziurą wielkości pięści przy jednym z końców. Jego wzrok prześlizgnął się po zniszczonych i poplamionych ścianach, poprzewracanych stolikach i połamanych krzesłach. Zmarszczył brwi. 
- Gdzie jesteśmy? - zapytał. 
- W starej knajpie mojego przyjaciela. 
- Och - westchnął. - A gdzie on teraz jest?
- Nie żyje. 
Ton chłopaka był beznamiętny, ale Harry wiedział, że to musiał być ktoś ważny dla niego. 
- Przykro mi - mruknął. 
- To nic, kocie. Dawne czasy. Skupmy się na tym, co teraz, a mianowicie na twoim problemie z przystojnym mordercą. - Sarknął. 
- Mógłbyś nie być taki dosłowny... - mruknął. Phil nie musiał tego tak podkreślać. 
- Przepraszam. - Stropił się nieco i puścił dłoń chłopaka. - Nie powinienem był tak go nazywać. 
Harry skinął głową, zgadzając się z nim i nagle odwrócił głowę, z niepokojem spoglądając na drzwi, które... były uchylone! Rozejrzał się szybko, starając się wyczuć jakieś zaklęcie kamuflujące, ale nic nie poczuł. Zmarszczył brwi i odwrócił się w stronę przyjaciela, który wydawał się być zaniepokojony. Najprawdopodobniej było to spowodowane jego dziwnym zachowaniem, ale wolał się upewnić. 
- Nie zamykaliśmy tych drzwi, przypadkiem? - Wskazał na uchylone drewno za sobą. 
Chłopak spojrzał ponad jego ramieniem i zagryzł wargę, jakby intensywnie nad czymś myślał. 
- Wydawało mi się, że były zamknięte... - mruknął. 
Potter skinął głową i jeszcze raz rozejrzał się po jasno oświetlonym pomieszczeniu, a nie zauważając niczego niepokojącego, powiedział: 
- Mógłbyś skoczyć po coś do picia? Najlepiej coś wysokoprocentowego. 
W odpowiedzi otrzymał delikatny, krzywy uśmieszek. 
- Spoko, ale tutaj nic nie mam. Musiałbym wrócić do baru. 
- Nie ma sprawy. Poczekam. - Harry starał się uśmiechać szczerze, żeby nie niepokoić chłopaka. Sam był już w strzępkach nerwów, bo wyraźnie czuł na sobie czyjś wzrok i nie wiedział, czego ma się spodziewać. Musiał być przygotowany na wszystko. 
Tymczasem Phil posłał mu jeszcze jeden ze swoich uroczych uśmiechów, mruknął coś, co brzmiało jak "będę za pięć minut" i wyszedł. 
Gryfon odetchnął głęboko, a następnie głośno i wyraźnie powiedział: 
- Pokaż się. 
Spodziewał się wszystkiego, ale z pewnością nie tego. Nie spodziewał się, że zobaczy swoją własną pelerynę niewidkę, opadającą na zniszczoną podłogę i ukazującą mu wściekłego blondyna o stalowym spojrzeniu. 
Harry otworzył usta, ale jego struny głosowe nie wydały żadnego dźwięku. Był zbyt zszokowany obecnością Ślizgona, by zrobić coś innego poza patrzeniem na niego z kompletnym zdezorientowaniem. Malfoy mógłby w tej chwili próbować go zabić, jak na prawdziwego Śmierciożercę przystało, a on by nawet nie drgnął.
- C-co ty t-tu r-robisz? - wykrztusił w końcu, gdy cisza zaczęła się przedłużać, a jego struny głosowe postanowiły zadziałać. 
- Stoję, Potter - warknął. - Bardziej zastanawia mnie, co ty tutaj robisz!
Zamrugał z zaskoczenia. Jak... jak ten dupek mógł być tak bezczelny?! Jak mógł go oszukiwać i szpiegować?! To nie mieściło mu się w głowie. 
Zacisnął pięści i spojrzał na niego z determinacją wymalowaną na twarzy. 
- To nie twój interes! - krzyknął. 
Draco zmrużył oczy i zrobił krok w jego stronę. 
- Oczywiście, że mój, bo należysz do mnie i nie będziesz obściskiwał się w jakichś ruderach z pieprzonym mugolem! 
- Nie będziesz mi, kurwa, mówił, co i z kim mam robić! - warknął. - Poza tym wcale się nie obściskiwaliśmy! 
- Jasne - prychnął. - Patrzył na ciebie tak, jakby miał cię zaraz przelecieć. - Jego twarz wykrzywił grymas wściekłości. - A może ty chciałeś, żeby to zrobił, co?! 
To go dotknęło. Wiedział, że Malfoy w tej chwili już się nie kontrolował, ale... i tak bolało. Skrzywił się, jakby zjadł coś naprawdę obrzydliwego. 
- Jesteś popierdolony! - syknął. I w tej chwili naprawdę tak myślał. Draco zachowywał się irracjonalnie i Harry nie bardzo wiedział, co może zrobić, żeby ten się uspokoił. Wiedział, że brakuje jeszcze trochę i może dojść do rękoczynów, a nawet użycia magii. Nie chciał tego. 
Ślizgon warknął coś pod nosem i w dwóch krokach podszedł do niego, łapiąc go za nadgarstki i przyciągając do siebie. Potter drgnął i rzucił się, starając się wyrwać, ale ten trzymał go mocno i pewnie. Odetchnął. 
- Puść mnie! - syknął. 
- Nie, dopóki nie zrozumiesz do kogo należysz!
Harry sapnął z wściekłości. Nie był jakąś... rzeczą, żeby pozwalać tak do siebie mówić! Nie zdążył jednak odpowiedzieć, bo w tej właśnie chwili drzwi otworzyły się i do środka wszedł uśmiechnięty Phil. Jego uśmiech zniknął jednak bardzo szybko, gdy tylko zorientował się, co się dzieje. 
- Puść go, Draco - powiedział spokojnie. 
Ten uśmiechnął się, szeroko i nieszczerze, co Harry'emu wydało się cholernie przerażające, a następnie, ku jego zaskoczeniu, puścił jego nadgarstki. Potter nie cieszył się tym długo, ponieważ Ślizgon sięgnął za siebie i wyciągnął różdżkę. 
- Nawet nie wiesz z kim zadarłeś... - wysyczał, patrząc prosto w brązowe oczy starszego chłopaka. 
Phil rzucił szybkie spojrzenie swojemu przyjacielowi, a następnie ze spokojem powiedział: 
- Jesteś pewien, że... dobrze się czujesz?
Cóż, nie miał zamiaru uciekać przed jakimś wariatem, który stał przed nim i wymachiwał jakimś śmiesznym patykiem. 
- Draco, uspokój się! - Harry był zdenerwowany. Nie, mało powiedziane, on był przerażony! Myśli kotłowały się w jego głowie, sprawiając, iż całkowicie zapomniał o swojej rozwiniętej magii i głupio czekał na rozwój sytuacji. 
Tak jak się spodziewał, został całkowicie zignorowany przez Malfoya. Nie poddał się jednak i z typową dla siebie odwagą, rzucił się w stronę Ślizgona, ale było już za późno. 
- Crucio - syknął szarooki i machnął różdżką, a Phil upadł na podłogę, krzycząc i wijąc się z niesamowitego bólu. 
- Merlinie, przestań! - krzyknął Harry i machnął ręką, wyrywając różdżkę Ślizgona z dłoni. Czuł łzy spływające po jego brzoskwiniowych policzkach, ale postanowił nie zwracać na to uwagi. Podbiegł do chłopaka, który ciężko oddychał i wydawał z siebie niepokojące, charczące dźwięki. Szybko wyczarował szklankę wody i podniósł jego głowę, pojąc go. Gdy skończył, odwrócił się w stronę zastygłego w bezruchu blondyna i rzucając mu różdżkę, powiedział tylko dwa słowa: 
- Wynoś się. 
Draco bez słowa aportował się. 
Harry westchnął i odwrócił się w stronę swojego przyjaciela, który pół-siedząc pół-leżąc, patrzył na niego z niemym pytaniem w oczach. 
- Co to u licha było, Harry? 
Więc Potter powiedział. Wszystko. Od początku do końca. 
 
***
 
Gdy w końcu przerwał, Phil patrzył na niego z konsternacją i... lekkim niedowierzaniem. 
- Więc... chcesz mi powiedzieć, że jesteś czarodziejem, a twój chłopak jest na usługach czarnoksiężnika, który zabił twoich rodziców i próbuje zabić ciebie? 
- Tak. 
- Zdajesz sobie sprawę, że brzmi to raczej... nieprawdopodobnie? 
- Tak. - Harry wyciągnął różdżkę zza pasa. Nie zamierzał pokazywać Philowi swoich umiejętności. Ten i tak dowiedział się więcej, niż kiedykolwiek powinien. - Ale mogę ci to udowodnić. 
Brązowooki patrzył z otwartymi ustami, jak jego przyjaciel macha tym śmiesznym patykiem, a wokół nich zaczyna padać drobny deszczyk. 
- Boże... - wydusił w końcu. 
- Taa... - Potter schował różdżkę i spuścił wzrok. Wydawał się być... przygnębiony. - Rozumiem jeśli nie zechcesz kontynuować naszej przyjaźni... 
Phil spojrzał na niego, jak na wariata. 
- Chyba nie myślisz, że cię zostawię, bo potrafisz... czarować? - Uśmiechnął się szeroko. - Jakkolwiek to brzmi. 
Gryfon odetchnął głęboko, jakby bardzo mu ulżyło i pozwolił sobie na delikatny uśmiech. 
- A tak w ogóle... - zaczął starszy chłopak - ...Alice wiedziała? 
- Um... - zawahał się, ale w końcu odpowiedział. - Tak. Ona jest charłakiem. 
- E... kim jest?
- To znaczy, że urodziła się w rodzinie czarodziejskiej, ale nie posiada mocy. 
- Aha. 
Przez chwilę siedzieli w milczeniu, każdy pogrążony we własnych myślach, aż w końcu brązowooki postanowił się odezwać. 
- Co zamierzasz zrobić z Draco?
- Ja... nie wiem. 
- Myślisz, że... dołączył do tego gościa z własnej woli?
- Nie! Oczywiście, że nie! - Harry krzyknął tak głośno, że na twarzy jego przyjaciela pojawił się grymas. - Znaczy... trochę już go znam i nie sądzę, by chciał mu służyć. Pewnie jego stuknięta rodzinka go zmusiła. 
- Yhym... - mruknął. - Powiedz mi jeszcze jedno: kogo on zabił?
Brunet skulił się w sobie, przypominając sobie o małych, niczego nieświadomych, niewinnych dzieciach i bezwiednie zacisnął dłonie w pięści. 
- Dzieci. Zabił dzieci z mugolskiego sierocińca. Tak po prostu. 
Spojrzał na twarz chłopaka, która wydawała się być wstrząśnięta i zdegustowana. Dopiero po kilku chwilach Phil był w stanie coś powiedzieć. 
- Harry... - zaczął. - Czy jesteś pewien, że chcesz być z mordercą? 
 
***
 
Godzinę później, gdy było już długo po północy, a Harry od dawna powinien znajdować się w swoim dormitorium w Hogwarcie, powiedział: 
- Będę musiał zaczarować twoje wspomnienia... - widząc uniesioną brew chłopaka, westchnął. - Na wypadek, gdyby ktoś zaczął się tobą interesować i chciałby coś od ciebie wyciągnąć. Sam rozumiesz. 
Brązowooki, w końcu, dosyć niepewnie skinął głową i posłał mu ciepłe, pełne ufności spojrzenie. 
Potter odpowiedział delikatnym uśmiechem i położył dłoń na czole przyjaciela, powoli zagłębiając się w jego umysł i tworząc silną barierę ochronną, która miała chronić jego umysł, a zarazem nie pozwalać mu na mówienie komukolwiek o tym, co dzisiaj tu usłyszał. 
Po paru minutach tworzenia, oderwał swoją dłoń od jego głowy i posłał mu spojrzenie, w którym można było ujrzeć słabo skrywane zmartwienie. 
- I jak się czujesz? - zapytał cicho. 
- Całkiem nieźle. 
- To dobrze. - Odetchnął głęboko. - Muszę już iść. - Podniósł swoją pelerynę niewidkę i jednym machnięciem różdżki, do której używania został zmuszony, sprawił, że zniknęła. 
- Uważaj na siebie, kociaku. - Phil przyciągnął go do siebie, a on ufnie wtulił się w jego chude ciało. Czuł się dobrze. 
- Dobranoc, Phil - powiedział, gdy odsunęli się wreszcie od siebie, a on stał już przy drzwiach i ściskał klamkę. 
- Dobranoc, kociaku. 
 
***
 
Ciemna postać upadła, wijąc się na kamiennej podłodze, gdy kolejna klątwa trafiła w jej zmaltretowane ciało. Z ust Śmierciożercy wydobywały się kolejne krzyki, a Czarny Pan przypatrywał się temu z pełnym zadowolenia, grymasem. 
- Dość - zasyczał w końcu, a dwóch innych Śmierciożerców przerwało swoje zaklęcia. Skinął dłonią, pozwalając im opuścić pomieszczenie. 
- Panie... - zaczął Śmierciożerca, gdy z trudnością podnosił się z posadzki, ale Voldemort nie dał mu dokończyć, jednym ruchem dłoni powalając go ponownie. 
- Chcę Pottera, mój sługo - wysyczał. - Więc napraw to, zanim stracę cierpliwość, a twoja rodzina wyląduje w lochach, stając się pokarmem dla Dementorów! 
Śmierciożerca pokornie skinął głową i trzymając się za poraniony bok, deportował się.

_______________________
Następny rozdział: 27.08

6 komentarzy:

  1. Każdy walczy ze swoimi demonami, tylko demony Draco są zakakująco silne. Jakoś mi się nie wierzy, że Draco mógł zabijać niewinne dzieci ale kto wie, może musiał. Biedny Harry, szkoda mi go jednak od początku było wiadomo, że Draco ze względu na swoją rodzinę, będzie musiał dołączyć do Czarnego Pana. Mam nadzieje, że wszystko jakimś cudem się ułoży. W końcu oboje są czarodziejami więc cuda się zdarzają :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę uwierzyć,że Draco śledził Herrego dobrze,że Pil się dowiedzał o tym,że Herry czaruje nie wiedziałam,że Alice jest charłakiem zaskoczyłaś mnie napisze to jeszcze raz moim zdaniem draco nie zasuguje na Herrego gdyby Draco na nim zależało sprzeciwił by się rodzinie i voldemortowi pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    czyżby, czyżby to Draco był u lorda Voldemorta, Phil jest naprawdę fantastycznym przyjacielem.. no i poznał prawdę, tego się nie spodziewałam, że Alice zna prawdę, Malfloy śledził Harrego i traktuje go jak jakąś rzecz, mam ochotę go obić...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem co się dzieję?? Draco jest dobry czy zły?
    Phil zareagował pozytywnie na umiejętności Harrego i taki właśnie powinien być przyjaciel :)
    Myślę, że Draco spalił u Harrego większość mostów torturująć Phila.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    wspaniale, czyżby to właśnie Draco był u Voldemorta? Phil to naprawdę fantastyczny przyjaciel... nie spodziewałam się, że Alice zna prawdę... Draco śledził Harrego i wkurza mnie to, że traktuje go jak jakąś rzecz, mam ochotę go obić...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    rozdział wspaniały, czy u Voldemorta był Draco? z Phil'a to naprawdę fantastyczny przyjaciel... Draco mnie wkurza, że traktuje Harrego jak jakąś rzecz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń