środa, 22 czerwca 2016

Rozdział 12

Wiem, że znowu musieliście czekać, ale nic nie mogę poradzić na swój brak weny, niestety ;(
Dziękuję wszystkim za komentarze i za to, że wciąż czekacie <3
Przed Wami ostatni rozdział "Chłopca...", a po nim już tylko epilog.
Pozdrawiam!
____________________________________________________________________

- Nie mam czasu dla gości, Potter.
Draco stał z założonymi na piersi rękoma, nie zamierzając się odsuwać i wpuszczać go do środka. Od razu wiedział, kto czeka nie niego po drugiej stronie, ale zdecydowanie miał za mało czasu, by się na to przygotować. Widok Gryfona przy wejściu do jego komnat,gdy kilka godzin wcześniej widział go w takiej sytuacji... To było zbyt wiele.
Jak zwykle jednak dobrze wychodziło mu udawanie. Jego obojętna maska była na swoim miejscu, a szare oczy przybrały odcień burzy.
- Nie wpuścisz mnie? - Brunet wyglądał na rozstrojonego, a jego ramiona były opadnięte, zupełnie jakby był załamany lub zrezygnowany.
Malfoy nie zamierzał tego analizować.
- Mam się powtarzać? - Uniósł wyzywająco jedną brew. - Nie mam czasu.
Potter przestąpił z nogi na nogę.
- Wydawało mi się... - zawahał się -  że byliśmy umówieni na później. Nie przyszedłeś, więc...
- Byłem wcześniej. - Pozwolił sobie na drwiący uśmieszek. - Wtedy to chyba ty byłeś zajęty.
- Draco...
- Daj spokój, Potter - przerwał mu, nie chcąc już tego słuchać. Czuł, że znów zaczyna się denerwować, a to nigdy nie kończyło się dobrze. - Nie mamy o czym rozmawiać.
Widział, jak Gryfon się waha. Na jego twarzy pojawiło się tysiące emocji, ale zanim zdążył je wszystkie rozszyfrować, niewidzialna siła pchnęła go do wnętrza pokoju.
Nie zdążył nawet krzyknąć. Znalazł się w środku, nie mogąc się ruszyć, a Harry spokojnie wkroczył do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi.
- Wysłuchasz mnie, Draco - powiedział, a Ślizgon mógł dostrzec w nim tą gryfońską zaciętość, która tak często ujawniała się w zachowaniu Pottera. Wiedział już, że tak szybko nie zostanie uwolniony.
Brunet rozejrzał się po zniszczonym wnętrzu salonu, a na jego ustach zaigrał nikły uśmiech. Już po chwili wszystko znajdowało się na swoim miejscu, a on usiadł na kanapie i posłał mu przepraszające spojrzenie.
Malfoy naprawdę chciał go skrzywdzić.
- To, co wydarzyło się wczoraj, było błędem.
Gdyby nie zaklęcie, które trzymało go w bezruchu, zamarłby po tym, co przed chwilą usłyszał. Poczuł ucisk w piersi. Wiedział, że tak to się skończy.
Harry jednak dopiero zaczął.
- Powinniśmy zacząć od rozmowy - mruknął. - Może wtedy wszystko stałoby się łatwiejsze.
Westchnął.
- Gdyby nie Seamus, prawdopodobnie straciłbym szansę na odzyskanie wszystkiego. - Zaśmiał się głucho. - O ile teraz jej nie tracę, oczywiście. Albo już jej nie straciłem.
Gdyby Ślizgon mógł zmarszczyć brwi, prawdopodobnie by to zrobił. Nic nie rozumiał.
- Chcę jednak zacząć od początku... - ciągnął - a żeby tak się stało, musimy cofnąć się kilka lat wstecz.

***

Dwa lata wcześniej 
Severus na szczęście znajdował się w swojej sypialni i najwyraźniej nie zamierzał z niej wychodzić, co bardzo sprzyjało Harry'emu, który ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się Seamusowi zalegającemu na jego kanapie. Nie było z nim żadnego kontaktu, a Gryfon nie zamierzał czekać do rana, więc zszedł do piwnicy, gdzie znajdowało się prywatna pracownia Snape'a i w jego zapasach odnalazł Eliksir Wytrzeźwiający.
Szybko wrócił na górę i siłą wlał zawartość fiolki do gardła chłopaka. Na reakcję nie musiał długo czekać.
Finnigan zakasłał i uniósł powieki, patrząc na niego załzawionymi oczyma.
- P-potter? - wychrypiał, marszcząc brwi.
Harry bez słowa podał mu wyczarowaną szklankę wody, którą też opróżnił za jednym razem.
- Gdzie jesteśmy? - zapytał, siadając prosto.
- W moim domu - odpowiedział krótko.
- A co ja tu robię...?
- Chciałbym to wiedzieć... - mruknął brunet i usiadł obok szatyna, choć starał się przy tym zachować jak największą przestrzeń pomiędzy nimi. Z daleka wyczuwał smród alkoholu i potu. - Znalazłem cię pijanego pod klubem. Prawie zamarzłeś na śmierć.
Seamus wzruszył ramionami.
- Dzięki - burknął, wstając z kanapy.
Harry poczuł, jak jego nozdrza drgają. Był głodny i śpiący, ale zamiast zaspokoić swoje podstawowe potrzeby, zajął się tym bucem, który nawet nie zamierzał mu niczego wyjaśnić. Czasem przeklinał swoją gryfońską zdolność do niesienia pomocy.
- I tyle? Zamierzasz wyjść? - Uniósł brwi.
- Oczekujesz jakichś innych podziękowań? - parsknął.
Brunet z ledwością powstrzymał się od złośliwego komentarza. Przebywanie w pobliżu Severusa miało na niego naprawdę duży wpływ.
- Chciałbym tylko wiedzieć, dlaczego tam leżałeś, zalany w trupa. - Wzruszył ramionami. - Poza tym masz w ogóle gdzie iść?
- Wynajmuję kawalerkę - wymamrotał, a Harry usłyszał niepewność w jego dalszych słowach. - I nie będę zwierzał ci się ze swojego życia.
- Nie musisz. - Harry wywrócił oczami. To też nie był jego nawyk, dopóki nie poznał pewnej osoby. Nie chciał jednak teraz o tym myśleć. - Ale możesz tu zostać, jeśli chcesz. Nie ma sensu, byś w tym stanie się teleportował. Eliksir nie eliminuje wszystkich skutków upojenia.
- Od kiedy to jesteś takim wielkim znawcą eliksirów, co Potter? - Seamus spojrzał na niego kpiąco, ale z powrotem zajął miejsce na kanapie.
- Od kiedy mieszkam z Mistrzem Eliksirów - odpowiedział prosto, udając, że nie dostrzega zaskoczenia na twarzy drugiego chłopaka.
- Więc to prawda... - mruknął szatyn, a jego brązowe oczy wpatrywały się w niego z niedowierzaniem. Harry nie mógł jednak nie odnieść wrażenia, że wydawały mu się one niezwykle smutne.
Potter wzruszył ramionami.
- Powiesz mi, co się z tobą stało? - Powrócił do wcześniejszego tematu.
- To znaczy? - Finnigan zdawał się udawać głupiego i brunet naprawdę nie dostrzegał w tym niczego sensownego.
- Dlaczego leżałeś pod tym klubem?
Cisza, która zapadła po tym pytaniu była bardziej niż wymowna.
- To nie jest twoja sprawa - wydusił w końcu szatyn.
- Nie jest - przyznał. - Jeśli nie chcesz, nie mów. - Wstał z kanapy, a na jego miejscu pojawił się koc. - Miłej nocy.
Był już w połowie drogi do wyjścia, gdy usłyszał głos Seamusa.
- Rozstaliśmy się z Danielem.
Prawie się uśmiechnął. Ta metoda zawsze działała.
Odwrócił się, posyłając chłopakowi zaskoczone spojrzenie.
- Co się stało?
Finnigan spuścił wzrok, zawstydzony.
- To moja wina - przyznał cicho. - Wszystko zepsułem.
- Dlaczego? - Usiadł obok.
- Zdradziłem go.
Harry na chwilę zaniemówił. Tego się nie spodziewał.
- Nie rozumiem - wykrztusił w końcu. - Przecież go kochałeś.
Oczywiście nie mógł nie słyszeć o Seamusie i Danielu, gdy kończył Hogwart. Wciąż pamiętał reakcję matki Finnigana, gdy się dowiedziała o homoseksualizmie swojego syna. Chyba wszyscy o tym pamiętali. Nie było to najprzyjemniejsze wydarzenie.
Seamus zerwał kontakt z własną rodziną, by być z Krukonem. Potter nie potrafił zrozumieć jego zachowania, choć on też nie był przecież wzorem, jeśli chodziło o związki. W całym swoim życiu był w tylko jednym i nie skończyło się to najlepiej.
- Kochałem - mruknął. - I wciąż kocham. Po prostu jestem skończonym idiotą, który zaprzepaścił wszystko. - Spojrzał mu prosto w oczy, a ból, który brunet w nich dostrzegł, przypomniał mu o jego najgorszych chwilach. Był w stanie go zrozumieć.
- Ja już nie daję rady... - wyznał. - Wiem, że Daniel mi nie wybaczy; że jestem dla niego zwykłą dziwką. Zupełnie jak kiedyś.
Harry przełknął ślinę. Nie spodziewał się, że rozmowa zejdzie na tak trudne tematy. Nie wiedział, czy chciałby ją zaczynać, gdyby miał wcześniej tego świadomość.
- Chcesz mi o tym opowiedzieć? - zapytał, starając się brzmieć przyjaźnie i cierpliwie. Nie lubił Seamusa, miał z nim złe wspomnienia, ale pamiętał, gdy sam był w rozsypce i mógł przynajmniej go wysłuchać.
Finnigan skinął głową. A potem zaczął mówić.

***

- Tak się poznaliśmy. - Wzruszył ramionami. - Seamus przechodził ciężkie chwile, a ja starałem się mu pomóc. Z czasem się zaprzyjaźniliśmy i tak nasza znajomość przetrwała do dziś.
Gryfon najwidoczniej skończył część swojej historii, bo zrobił przerwę i wpatrywał się w niego, jakby oczekując jakiejś reakcji. Draconowi ciężko było jakkolwiek zareagować, bo zaklęcie wciąż nie pozwalało mu na żaden ruch. Gdyby mógł, parsknąłby śmiechem.
Spojrzał na niego z wyczekiwaniem i dopiero po chwili zobaczył zrozumienie na twarzy Pottera, które szybko zamieniło się w zmieszanie.
- Zapomniałem - wymamrotał.
Chwilę później Ślizgon poczuł, jak niewidzialna siła przestaje go przytrzymywać. Westchnął z ulgą i przeciągnął się, słysząc jak strzykają mu wszystkie kości. Skrzywił się.
Spojrzał ciężkim wzrokiem na swojego gościa, zastanawiając się, co z nim zrobić. Jego opowieść była doprawdy fascynująca, ale niczego nie zmieniła. Draco wciąż pamiętał o sytuacji, w jakiej zastał Harry'ego z Finniganem.
- Potter! - warknął. - Jeszcze jedna taka sztuczka...
- Przepraszam. - Uśmiechnął się, wcale nie wyglądając, jakby było mu przykro. - Inaczej byś mnie nie wysłuchał.
- Świetnie - parsknął. - Wysłuchałem, a teraz możesz już wyjść.
- Ale...
- Nie mam dla ciebie czasu, Potter. I tak dostatecznie dużo zmarnowałem na wysłuchanie ckliwej opowiastki o tym, jak to spotkałeś Finnigana, pomogłeś mu, a na końcu wylądowaliście w łóżku.
Zacisnął zęby. Nie chciał nawet sobie tego wyobrażać.
Gryfon zerwał się z kanapy, a szok wymalowany na jego twarzy był jasną odpowiedzią na to, że nie wie, o czym blondyn mówi. Malfoy zmarszczył brwi.
- Co? Oszalałeś?! Nigdy nie spałem z Seamusem!
- Wiem, co widziałem - syknął. Z pewnością nie da zrobić z siebie idioty.
- Widziałeś tylko to, co miałeś zobaczyć. - Głos Harry'ego stał się nagle cichy i niepewny, a gorzkie nuty, które z niego wyłapał wcale nie sprawiły, że poczuł się lepiej. - I najwyraźniej podziałało...
Westchnął i na powrót zajął miejsce na kanapie. Poklepał siedzenie obok siebie.
- Usiądziesz? I porozmawiamy na spokojnie?
Draco prychnął, ale coś w spojrzeniu drugiego mężczyzny nie pozwoliło mu na odmowę.
- Od kiedy preferujesz spokój? Co się stało z gwałtownym Potterem i jego nieprzemyślanymi planami?
- Chyba Seamus wybił mi je z głowy.
Malfoy skrzywił się na dźwięk tego imienia, ale pozwolił mu kontynuować.
- Nawet nie wiesz, jak dziwnie czułem się, gdy obudziłem się obok ciebie. - Pokręcił głową. - Wszystko działo się tak szybko... Nie miałem nawet czasu, by pomyśleć, a już byliśmy w łóżku. To trochę mnie przerosło.
- Gdy spojrzałem na ciebie, takiego zadowolonego, przestraszyłem się. Przypomniałem sobie, że kiedyś byłeś przecież taki sam, a później okazało się to kłamstwem... Zastanawiałem się nawet, czy od początku nie chodziło ci o to, żeby zaliczyć.
- Potter...
- Wiem. - Zaśmiał się gorzko, ukrywając twarz w dłoniach. - Jestem głupi. Po prostu nie potrafiłem zapomnieć o tym, co stało się kiedyś; jak mnie oszukałeś.
Draco spuścił wzrok. Nie miał usprawiedliwienia.
- I dlatego zrobiłem coś bardzo głupiego. Zmusiłem Seamusa, by udawał mojego kochanka, bo myślałem, że wtedy znikniesz, a ja zapomnę. - Gdy uniósł głowę, jego oczy były wilgotne. - A potem Seamus uświadomił mi, że powinienem w końcu ruszyć do przodu i przestać się bać. I wtedy zrozumiałem, że wszystko spieprzyłem.
Przez chwilę nikt się nie odzywał. Ślizgon czuł, że po raz kolejny się ośmieszył, oskarżając Gryfona i pokazując tym samym swój brak zaufania do niego. Poza tym znów czuł wyrzuty sumienia, które były jak cierń i ciągle dawały o sobie znać. Szczególnie w takich momentach.
- Nadal chcesz, żebym znikł z twojego życia? - zapytał cicho. Po raz kolejny odczuwał niepewność i czuł się z tym wyjątkowo nieswojo.
- Nie.
Przymknął na chwilę oczy, dziękując w duchu Merlinowi. Następnie przekręcił się bardziej w stronę Harry'ego i spojrzał na jego przystojną, ale w tym momencie bardzo niepewną, twarz.
- Jesteś pewien?
Gdy w odpowiedzi Gryfon pokiwał głową, Draco wyciągnął dłoń i już po chwili trzymał go w swoich ramionach.
Pogładził jego plecy, wdychając zapach czekolady. Uśmiechnął się przy tym błogo.
- Czy... - zaczął, odsuwając się. - Czy będziesz kiedyś w stanie mi wybaczyć?
Harry odwrócił wzrok.
- Już ci wybaczyłem. Nie mogę tylko przestać się bać. - Uśmiechnął się blado. - Gdzie podziała się moja gryfońska odwaga?
- Pewnie wciąż jest na swoim miejscu. - Pogładził jego policzek. - Sprawię, że kiedyś przestaniesz. Obiecuję.
- Nie... Żadnych obietnic, Draco.
- Żadnych obietnic.
- To wcale nie zabrzmiało jak obietnica... - Harry uśmiechnął się, a Ślizgon chyba po raz pierwszy tego dnia dostrzegł cień wesołości w jego zielonych oczach. Szybko jednak znikł, zastąpiony przez powagę i smutek.
- Seamus powiedział, że muszę zrobić coś jeszcze, żeby zapomnieć. I dlatego musisz coś zobaczyć.

***

Pogoda w Dolinie Godryka nie sprzyjała wycieczkom, a już w szczególności, gdy znajdowało się na niewielkim wzgórzu, na którym wiatr zacinał z nieprawdopodobną siłą. Nie miało to jednak znaczenia, gdy wpatrywali się w niewielki, zaśnieżony nagrobek.
Draco poczuł, jak dłonie zaczynają mu drżeć.
- Kiedy to zrobiłeś?
- Jakiś czas po tym, jak wyszedłem ze szpitala. To w pewien sposób pomogło mi dojść do siebie. - Harry machnął dłonią, a śnieg znikł z płyty nagrobnej, a na jego miejscu pojawił się bukiet śnieżnobiałych kwiatów.
- Nigdy sobie tego nie wybaczę.
- To nie ty go zabiłeś.
- Ale ja cię tam ściągnąłem. - Kilka łez spłynęło po jego policzkach. - Żałuję tego każdego dnia.
Poczuł, jak dłonie Gryfona obejmują jego twarz. Uniósł wzrok, patrząc prosto w jego szmaragdowe oczy.
- Ja tobie wybaczyłem. Teraz ty musisz wybaczyć sobie, Draco.
Malfoy przymknął oczy i wtulił się w bruneta, szukając akceptacji i ciepła. Chyba nie był jeszcze gotowy na wybaczenie samemu sobie.
Długo stali tak, przyciśnięci do siebie i szukający pocieszenia u siebie nawzajem. Draco nie wiedział ile czasu minęło, zanim postanowił się odsunąć.
- Czy mogę? - zapytał i wskazał na nagrobek.
Gdy Harry kiwnął dłonią, uniósł różdżkę i wyczarował niewielki wieniec.
- Nie mogę mieć dzieci. - Usłyszał nagle. Z zaskoczenia różdżka wyleciała mu z dłoni i wylądowała w zaspie. Przywołał ją machnięciem dłoni.
- Co...? - wykrztusił.
- Nie mogę mieć dzieci. I nie wiem, dlaczego ci to mówię, ale nie mogę. - Wbił dłonie w kieszenie płaszcza, patrząc przed siebie.
Draco po raz kolejny poczuł, jak zalewa go fala wyrzutów sumienia. Poza tym był również żal, bo czasem, w chwilach swego rodzaju nietrzeźwości, wyobrażał sobie ich dziecko o kruczoczarnych włosach i stalowoszarych oczach. Chciał mieć z nim dziecko.
- Jesteś pewien?
- Tak. - Pokiwał głową. - To wina mojej magii. W trakcie walki, gdy... gdy go straciłem, byłem osłabiony. Moja magia najwidoczniej stwierdziła, że winą była ciąża. Chciała mnie chronić, więc zablokowała moją zdolność do posiadania dzieci. Nawet eliksiry nie są w stanie mi pomóc.
- Wiesz, że pracowałem we Francji jako magomedyk. Mam znajomości. Może mógłbym...
- Draco. - Harry spojrzał na niego, a smutek w jego oczach był aż nadto widoczny. - Myślisz, że nie wzywali specjalistów z całego świata? W końcu jestem tym słynnym Harrym Potterem. - Wywrócił oczami. - Nic nie da się zrobić.
- Przepraszam.
- Malfoy, jeszcze raz mnie przeprosisz i obiecuję, że nigdy więcej mnie nie zobaczysz.
- Miało być bez obietnic, Potter.
Uśmiechnęli się do siebie.
- Znowu wygrałem.
- Nigdy nie wygrywasz, Malfoy.
Jeszcze chwilę wpatrywali się w nagrobek i Draco nagle drgnął, gdy dostrzegł nowy napis, który pojawił się na płycie.
- Dlaczego...? - wykrztusił.
- Bo na to zasługujesz. On na to zasługuje.
Ślizgon po raz kolejny poczuł, jak jego oczy stają się wilgotne. Wyciągnął dłoń i splótł palce z palcami Gyfona.
- Dziękuję.
Tu leży 
James Potter - Malfoy 
"Nawet gdy odejdzie na zawsze, jego miłość będzie nas zawsze chronić"