sobota, 28 listopada 2015

To już dwa lata!

Kochani, ze wstydem muszę przyznać, że miałam tak dużo na głowie, iż zapomniałam o kolejnej rocznicy swojego bloga ;c  Pomimo tego, postanowiłam dodać tę notkę, nawet jeśli robię to znacznie po czasie.
20.11., dokładnie dwa lata temu założyłam tego bloga. Od tego czasu pojawiło się na nim: 35 rozdziałów (cz. I) i 2 rozdziały (cz.II) + dwa bonusy. Wyświetliliście go 107 151 razy, a napisaliście na nim 361 komentarzy.
Chciałabym Wam bardzo podziękować za te dwa lata. Tego bloga nie byłoby, gdyby nie Wy. Wciąż nie mogę uwierzyć, że chcecie czytać moje wypociny, a każdy wasz komentarz sprawia mi ogromną radość :D Dziękuję wszystkim czytelnikom - tym co komentują i tym, którzy nie pozostawiają po sobie śladu. Uwielbiam Was!
Z pozdrowieniami,
rehab-e

niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 2

Nie wiem, jak to zrobiłam, ale jakoś udało mi się napisać ten rozdział, choć na początku szło bardzo opornie xD
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i kliknięcia! Jesteście niesamowici! I tutaj też pojawią się specjalne podziękowania... Muszę przyznać, że osobą, która zmotywowała mnie do wzięcia się za pisanie tego rozdziału była jedna z adminek Drarry Poland. Malfoy, bardzo Ci dziękuję <3 
Jest jeszcze jedna ważna sprawa. To już ponad 100 000 wejść! 
Z pozdrowieniami, rehab-e ;) 

P.s. Rozdział niebetowany, więc możliwe, że coś mi umknęło. 

______________________________________________________________________________

- Cisza! 
Spojrzał na swoją pierwszą grupę. Był to siódmy rocznik, na który składało się kilku uczniów ze Slytherinu, kilku z Ravenclaw i dwóch Gryfonów. Nie było żadnego Puchona, co akurat go nie zaskoczyło. 
Obrzucił wszystkich zimnym spojrzeniem. Nie był w najlepszym nastroju. Prawie nie spał tej nocy, świadom obecności Harry'ego w zamku. W jego głowie wciąż odtwarzały się wydarzenia z uczty, które wypalały dziurę w jego umyśle i sercu. Myślał, że te ostatnie pięć lat życia z dala od bruneta były męką, ale życie przy nim, ale nie z nim mogło się okazać o wiele gorsze. W szczególności, że po wczorajszych wydarzeniach Draco przypuszczał, że Potter i Snape są kochankami. 
- Na moich lekcjach oczekuję dyscypliny. Numerologia to niezwykła nauka i wszyscy, którzy wybrali ten przedmiot przypadkowo, od razu mogą opuścić tę salę. - Zmrużył oczy, uśmiechając się nieprzyjemnie. - Bez względu na to, co słyszeliście na mój temat, nie będę nikomu pobłażał. - Jego wzrok zatrzymał się na czarnowłosym chłopaku ze Slytherinu, na którego twarzy dostrzegł wcześniej cwaniacki uśmieszek. Jakoś nie spodobał mu się ten dzieciak. Czuł, że mogą być z nim problemy. - Rozumiemy się? 
Cichy pomruk rozniósł się po sali. 
Draco uniósł jedną brew. 
- Zadałem pytanie! - warknął. 
- Tak, panie profesorze. 
- Świetnie. - Na jego twarzy pojawił się uśmiech pełen satysfakcji. - To teraz przejdźmy do sprawdzenia waszej wiedzy z ubiegłych lat. Ze względu na to, że to wasz ostatni rok, przygotowałem dla was krótki teścik. - Machnął różdzką, a na każdej ławce pojawił się jeden egzemplarz. - Macie czas do końca zajęć. Powodzenia. 

***

Gdy w porze obiadowej pojawił się w Wielkiej Sali, większość nauczycieli już była na swoich miejscach. W tym gronie był również Harry i, jak z przykrością zauważył Draco, Snape. Siedzieli obok siebie, rozmawiając o czymś przyciszonym głosem. Ślizgon poczuł gulę w gardle i dotarło do niego, że chyba nic już nie przełknie. Pomimo tego zajął wolne miejsce, które znów znajdowało się koło Pottera i miało chyba pozostać jego stałym miejscem, co blondyn przyjął jako kolejny czynnik prowadzący do jego załamania. 
- Dzień dobry. - Przywitał się ze wszystkimi, ponieważ nie był na śniadaniu i większość profesorów mignęła mu tylko gdzieś na korytarzu. 
- I oto jest nasz nowy Postrach Hogwartu! - Potter zaklaskał demonstracyjnie, szczerząc swoje białe zęby w głupkowatym uśmiechu. Reszta grona zawtórowała mu, śmiejąc się cicho. Oczywiście poza Snapem, który taktownie nie skomentował zachowania swoich kolegów i koleżanek. To byłoby poniżej jego godności. 
Blondyn uniósł jedną brew, ze spokojem spoglądając na takie zachowanie starszych od niego profesorów. 
- Wiesz coś, czego ja nie wiem? - Zwrócił się bezpośrednio do bruneta, w myślach podziwiając jego świeżo ogoloną twarz. 
"Jesteś taki żałosny, Malfoy" - pomyślał, utrzymując neutralny wyraz twarzy. 
- Jak zawsze, Malfoy! - Zaśmiał się, odwracając się bardziej w jego stronę. 
- Sugerujesz, że jesteś ode mnie mądrzejszy? - Jego wargi wygięły się w ironicznym uśmieszku. - Doprawdy, Potter... - Pokręcił głową. - Oszukiwanie samego siebie jest takie niezdrowe... 
- Och, daj spokój Malfoy! - Wychylił się, nagle znajdując się bliżej, niż Draco by się tego spodziewał. - Po prostu to przyznaj. Nie jesteś nawet w połowie tak przystojny i inteligentny jak ja! - Machnął teatralnie ręką i zamrugał przesadnie oczyma. 
Ślizgon miał ochotę parsknąć śmiechem, ale powstrzymał się i prychnął jedynie, odsuwając się na bezpieczniejszą odległość. 
- Żyj dalej w swoich marzeniach, Potter... - Uniósł jeden kącik ust. - Inteligentny... Ta, w szczególności z tym głupkowatym uśmiechem... - Posłał mu kpiące, pełne wyższości spojrzenie. Nie zamierzał wspominać, jak bardzo lubił jego uśmiech. - Lepiej skup się na jedzeniu, kociaku. 
Zamarł dokładnie w tej samej chwili, w której wypowiedział te słowa. Zresztą, nie tylko on. Potter też wyglądał na zaskoczonego, a uśmiech od razu spłynął z jego twarzy. 
Draco zaklął w myślach, czując jak coś ciężkiego po raz kolejny przygniata jego żołądek. 
- Przepraszam - wykrztusił. Czuł na sobie spojrzenia całego grona pedagogicznego i dopiero teraz uświadomił sobie, że wszyscy przysłuchiwali się ich krótkiej wymianie zdań. Gdyby nie był Malfoyem, zapewne spłonąłby rumieńcem, ale na szczęście nim był, więc do końca obiadu już się nie odzywał, zachowując swoją kamienną maskę. 

***

Wściekle krążył po swoich komnatach, nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca. Dym papierosowy unosił się w powietrzu, gdy wypalał kolejnego papierosa. Już nawet przestał je liczyć. Nałóg ten dopadł go jeszcze we Francji i teraz, gdy był zdenerwowany, nie potrafił się powstrzymać. 
Lekcja popołudniowa, którą miał z czwartym rocznikiem była znacznie gorsza od poprzednich. Nie potrafił ukryć swojej wściekłości i wyżył się na uczniach, którzy po dzwonku uciekli w popłochu, przerażeni nowym nauczycielem. Z pewnością nie tego się spodziewali. 
Draco wiedział, że nie powinien się na nich wyżywać. Powinien być ostry, wprowadzić zasady, których będą musieli przestrzegać, ale nie powinien wyładowywać na nich swojej złości. Złości na samego siebie, bo było tak dobrze, a on znów wszystko spieprzył. 
Harry zdawał się mu wybaczyć. Rozmawiał z nim, uśmiechał się do niego i zachowywał zupełnie tak, jakby nigdy nic się pomiędzy nimi nie wydarzyło. Malfoy nie mógł być szczęśliwszy, bo spodziewał się, że ich wspólna praca może być co najmniej niezręczna. 
A dzisiejszy obiad... Przez chwilę miał wrażenie, jakby nic się nie zmieniło; jakby tych pięciu lat rozłąki nigdy nie było. Wiedział, że ich krótka wymiana zdań, te spojrzenia i uśmiechy (przynajmniej z jego strony, za co był na siebie wściekły) mogły dla osób postronnych wyglądać jak flirt. On sam czuł to specyficzne ukłucie w środku i dosłownie przez ten krótki moment, znów czuł się wolny. A później zwrócił się do Harry'ego jak za dawnych lat i twarz bruneta stała się niedostępna. Rozczarowanie rozlało się po nim falami, wypełniając każdą cząsteczkę jego ciała. 
- Kurwa! - zaklął, gasząc papierosa w kryształowej popielniczce. Oparł się dłońmi o blat biurka i pochylił głowę, wzdychając ciężko. Wiedział, że już nigdy nie będzie mu dane zbliżyć się do Harry'ego w ten intymny sposób. Nigdy już nie poczuje dotyku jego warg, nie będzie wdychał zapachu jego skóry... Ale jeśli mógł dostać chociaż ułamek tego wszystkiego, jeśli mógł znajdować się blisko niego i codziennie otrzymywać od niego te promienne uśmiechy... Nie mógł tego zniszczyć. Jeśli Harry Potter mógł dać mu tylko przyjaźń, Draco chciał ją dostać. 

***

Długo zastanawiał się, czy pojawienie się na śniadaniu jest dobrym pomysłem. W nocy rozmyślał o wszystkim i doszedł do wniosku, że powinien zachować wskazany dystans. Musiał pozwolić wszystkiemu toczyć się własnym rytmem i zaczekać na rozwój wydarzeń. Nie mógł na siłę chcieć zbliżyć się do Gryfona, a już na pewno nie powinna mieć miejsca taka sytuacja jak wczoraj. Musiał się opanować, do cholery! I przestać nazywać Harry'ego w myślach swoim kociakiem... 
W końcu postanowił nie opuszczać kolejnego śniadania i wszedł bocznymi drzwiami do Wielkiej Sali, od razu odnotowując brak Pottera przy stole. Mógł tylko się domyślać, że jego nieobecność nie była przypadkowa i zdusił w sobie niepokój, zajmując swoje miejsce obok Hermiony. Przywitał się ze wszystkimi i nalał sobie gorącej herbaty, czując jak żołądek przypomina o sobie nieprzyjemnym burczeniem. Od wczorajszego śniadania, które zjadł w swoich komnatach, nie miał nic w ustach. Po zastanowieniu nałożył sobie trochę jajek i wziął dwa ciepłe tosty.
- Czytałeś? - Granger wskazała na gazetę, która leżała pomiędzy nimi. 
- Nie czytam Proroka. - Skrzywił się, w pamięci mając artykuły sprzed pięciu lat. Wiedział, że gazeta była wtedy w posiadaniu Czarnego Pana, ale i tak nie mógł zapomnieć tych wszystkich obraźliwych tekstów, które uderzały w Pottera. 
- Masz rację. - Westchnęła. - Mam wrażenie, że Prorok na siłę szuka tematów. 
- Znowu napisali o Harrym? - Zapytał, tak naprawdę średnio zainteresowany odpowiedzią. Nie było nic zaskakującego w tym, że pisali o Potterze. Minęło pięć lat od zakończenia wojny, ale najwidoczniej jego sława wciąż była żywa. 
- I o tobie. 
- Mogłem się tego spodziewać. - Prychnął. - Co takiego napisali o słynnym Śmierciożercy? - Wykrzywił wargi w kpiącym uśmiechu. 
- Malfoy! - syknęła, posyłając mu ostre spojrzenie, które w dziwny sposób przypominało mu słynne spojrzenie McGonagall. Omal nie parsknął śmiechem na to skojarzenie. 
- Więc? - Uniósł brew, patrząc na nią wyczekująco. 
- Nie musisz się martwić. Skupili się na innym aspekcie twojego powrotu. 
- Czyli? 
- Cóż, zastanawiają się, czy to przypadek, że w tym samym roku obaj objęliście stanowiska nauczycieli w Hogwarcie. - Uśmiechnęła się. 
"To nie jest przypadek" - pomyślał, zerkając na Lupina. 
- Idioci. - Prychnął. 
Hermiona chciała coś powiedzieć, ale w tym samym momencie do sali wszedł wzburzony Longbottom. 
- Harry nie przyjdzie. - Zakomunikował, ciężko siadając na swoim krześle. - Jest właśnie w trakcie demolowania swoich komnat. 
Draco uniósł brwi. 
- Coś się stało? - zapytał spokojnie. 
- To wszystko przez ten artykuł. Harry nienawidzi, gdy mieszają się do jego życia prywatnego. - Ślizgon spojrzał na niego z niezrozumieniem. - Nie czytałeś? Sugerują, że Harry nie poinformował swojego partnera, że będzie z tobą pracował, żeby móc w spokoju z tobą romansować. 
Myśli Ślizgona zatrzymały sie przy słowach "partner" i "Harry", ale zaraz pognały do przodu, gdy usłyszał dalszą część wypowiedzi Gryfona. 
- Właśnie miałam ci powiedzieć. - Granger posłała mu współczujące spojrzenie. 
- I Potter naprawdę aż tak się tym przejmuje? - Uśmiechnął się kpiąco, w głowie raz jeszcze przetwarzając wszystkie informacje. Gryfon był z kimś w związku. To nie zaskoczyło Ślizgona, bo od początku przypuszczał, że jego i Snape'a coś łączy. Bardziej zaskoczył go fakt, iż według Proroka, Harry miał nie powiedzieć swojemu kochankowi, że będzie z nim pracował. W takim przypadku to wszystko nie miało sensu, bo Snape pracował z nimi. Czyżby jednak jego i Gryfona nic nie łączyło? W takim razie kto był tym sekretnym partnerem Pottera? 
- Pójdę do niego. - Lupin skinął im głową, chcąc wstać, ale zatrzymał go zimny głos Mistrza Eliksirów, który właśnie przeglądał gazetę. 
- Siadaj. On potrzebuje chwili samotności, a nie użerania się z zapchlonym wilkołakiem. 
- Ja też jestem jego przyjacielem, Severusie. - Mimo swoich słów, pozostał na swoim miejscu. 
- Doprawdy? - Jedna brew mężczyzny powędrowała w górę. - Przypominasz mi o tym za każdym razem, Lupin. 
- Wybaczcie. - Draco wstał nagle od stołu, wykrzywiając wargi w wymuszonym grymasie. - Pójdę się przygotować. 
Opuścił pospiesznie pomieszczenie, kierując się w przeciwną stronę, niż jego komnaty. Musiał coś zrobić. 

***

Nie sądził, że jego poranny plan odnośnie trzymania dystansu, tak szybko ulegnie zmianie. Stał właśnie przed drzwiami od komnat Pottera i zastanawiał się, czy to aby na pewno był dobry pomysł. W końcu zdecydował się i zapukał. Nie usłyszał odpowiedzi, więc ponowił czynność, ale gdy ta też nie spotkała się z żadną reakcją, zamiast wycofać się i iść do siebie, nacisnął klamkę i wszedł do środka. Tylko refleks szukającego uchronił go przed rozbiciem głowy o karafkę, która uderzyła o drzwi i rozprysła się na drobne kawałki. 
- Chcesz mnie zabić, Potter?! - syknął, czując jak serce przyspieszyło mu dwukrotnie. 
- Malfoy? - Brunet wyglądał na zaskoczonego. - Co ty tutaj robisz?
- Też się nad tym zastanawiam - burknął, rozglądając się po zniszczonym wnętrzu. - Dobrze się bawisz? 
- Coś ci nie pasuje? - Potter najeżył się jak kot i Draco po raz kolejny nie mógł powstrzymać emocji, które nim zawładnęły. - Chyba trzeba tu posprzątać... - mruknął jedynie i wyciągnął różdżkę. Agresywna postawa bruneta nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. 
- Przyszedłeś, żeby pomóc mi w sprzątaniu? - Harry parsknął, również wyciągając różdżkę i zabierając się za układanie i naprawianie zniszczonych rzeczy. Zdawał się trochę spokojniejszy, niż jeszcze przed chwilą i Draco chciał wierzyć, że to jego obecność tak na niego zadziałała. 
- Już nie chcesz niczego niszczyć? - Uśmiechnął się kpiąco, naprawiając karafkę, która minęła jego głowę o kilka centymetrów. 
- Nie - burknął. - Czego chcesz? 
- Co się z tobą dzieje, Potter? 
- W sensie? - Odwrócił wzrok. 
- To wszystko... - Machnął ręką w bliżej nieokreślonym kierunku. - Aż tak zdenerwował cię ten artykuł? 
Brunet wzruszył ramionami i usiadł ciężko na kanapie. Ślizgona zaskoczyło to, jak bardzo zdawał się być zrelaksowany i spokojny przy nim. Jakby nic się nie wydarzyło... 
- Nie wiem - szepnął. - Po prostu czasami mam już dość, wiesz? Zawsze wszyscy muszą wiedzieć o wszystkim co robię. Co ich obchodzi z kim chodzę do łóżka, do cholery?!
Draco skrzywił się, ale Potter nie mógł tego dostrzec, bo wpatrywał się w swoje dłonie ułożone na kolanach. Myśl o zielonookim w łóżku z kimś innym doprowadzała go do szału. 
- Potter... - Pokręcił głową. - Zawsze wiedziałem, że jesteś idiotą. Powinieneś im pokazać, że masz gdzieś, co o tobie piszą, a nie demolować komnaty i izolować się od przyjaciół. 
Gryfon westchnął i uniósł głowę, patrząc na niego przenikliwie. 
- Dlaczego tu przyszedłeś? 
- Nie wiem. - Wzruszył ramionami. - Pomyślałem, że pomogę ci posprzątać. - Uśmiechnął się krzywo. 
Harry roześmiał i potarł swój jednodniowy zarost. 
- Pomogłeś - mruknął. 
- Świetnie - burknął. - W takim razie racz ruszyć swój gryfoński tyłek na obiad, bo Lupin i Snape pozagryzają się tam bez ciebie. - Schował różdżkę. - I pragnę cię poinformować Potter, że za narażanie mojego cennego życia i sprawienie, że spóźniłem się na lekcje, stawiasz mi Ognistą. 
- Ależ oczywiście, Wasza Książęca Mość. - Potter skinął teatralnie głową, na co Draco posłał mu swoje wyniosłe spojrzenie. 
- Jednak jesteś w stanie czegoś się nauczyć - mruknął, wygładzając swoje szaty. Nie miał czasu na przebranie. - Widzimy się na obiedzie, Potter. - Otworzył drzwi. 
- Tak... Na razie. 
Malfoy zamknął za sobą drzwi i wypuścił ze świstem powietrze. Serce waliło mu jak oszalałe i miał wrażenie, że zaraz wyskoczy mu z klatki piersiowej. Właśnie przed chwilą rozmawiał z Potterem w jego komnatach. I byli sami. 
"Uspokój się, idioto" - burknął do siebie w myślach i ruszył szybko korytarzem, podążając w stronę swojej klasy. Był już mocno spóźniony, ale... jakoś nie potrafił poczuć irytacji z tego powodu. Był zadowolony.