sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 27

Kochani, dzisiejszy rozdział jest przejściowy i naprawdę baaaardzo krótki. Mam nadzieję, że nie umrę przez to marnie xD
Kończyłam go dzisiaj i miałam naprawdę okropny humor przez ten mecz naszych z Katarem... Jakbym dorwała tych sędziów...
Ale mniejsza, nie będę wylewać tu swych smutków i żali.
Bardzo dziękuję wam za komentarze i kliknięcia ;) Mam nadzieję, że niektórzy z was znajdą odpowiedź na swoje pytania w tym rozdziale.
Pozdrawiam ;)

_____________________________________________________________________________

- Dawno żem cię tu nie widział, Harry.
- Wiem... - Spuścił wzrok. - Przepraszam, że cię nie odwiedzałem...
Hagrid spojrzał na niego uważnie, a następnie uśmiechnął się i zabrał za przygotowywanie herbaty.
- Nic się nie stało. Dużo się działo w tym roku, nie?
- Ta...
Usiadł na jednym z krzeseł, a Kieł położył swój wielki łeb na jego kolanach, obśliniając spodnie chłopaka i machając radośnie ogonem. Potter podrapał go za uchem, śmiejąc się wesoło. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że tęsknił za tym.
- Więc ty i Malfoy, co?
- Ja... - Spuścił wzrok. - Aż tak widać?
- Cholibka, Harry. Jestem stary, ale co nieco tam jeszcze widzę.
- I nie masz nic przeciwko?
Hagrid wzruszył swoimi potężnymi ramionami.
- A co ja bym mógł mieć? To twoje życie. - Otworzył szafkę i wyciągnął wielki talerz z wypiekami własnej roboty. - Ciasteczko?
Gryfon nie potrafił odmówić, widząc ten wyczekujący wzrok przyjaciela. Wziął ogromne ciacho i mocno zacisnął na nim zęby. Usłyszał trzask i miał ogromną nadzieję, że nie był to jego ząb.
- Pyszne! - Wyszczerzył się, przeżuwając.
Twarz gajowego rozświetliła się, gdy uśmiechnął się szeroko, samemu biorąc jeden ze swoich wypieków.
- Ron i Hermiona... odwiedzają cię czasem?
Mężczyzna spuścił wzrok, nagle zainteresowany swoimi wielkimi dłońmi, a następnie wzruszył ramionami.
- Trochęśmy się pokłócili ostatnio...
- Och - mruknął. - Czy... czy to przeze mnie?
- Nie, oczywiście, że nie! Daj spokój, Harry.
Potter uśmiechnął się krzywo, dobrze znając odpowiedź. Hagrid nie potrafił kłamać.
- Wasza trójka... - Zrobił jakiś nieokreślony ruch dłonią, omal nie strącając swojego ogromnego kufla ze stołu. - To już koniec, nie?
- Tak. - Uśmiechnął się smutno. - Zdecydowanie tak.
- Cholibka, to się porobiło...
Kieł szczeknął, domagając się uwagi i trącił swoim ciężkim łbem dłoń Gryfona. Ten spojrzał na niego z dziwną nostalgią w oczach i podrapał go za uszami, wywołując radosne merdanie ogonem. Hagrid był wspaniałym przyjacielem. Akceptował go, wstawił się za nim i po prostu był, ale spotkanie z nim wywołało u Harry'ego masę wspomnień związanych z dawnymi przyjaciółmi i sam już nie wiedział, czy przyjście tu nie było błędem. Pokręcił głową, czując ból głowy. Chyba za dużo myślał...
- Hagridzie?
- E...?
- Jak się miewają twoje magiczne potworki?
Gajowy zmarszczył najpierw brwi, a następnie uśmiechnął się szeroko, grożąc mu palcem.
- A powim ci Harry, żem ostatnio...

***

Stał przed oknem, spoglądając na niebo usłane gwiazdami. Jego myśli krążyły wokół ostatniego spotkania z Hagridem. Harry nie sądził, że jedne odwiedziny mogą wywołać taką burzę w jego umyśle. Pierwsza zagadka, wspólne wyprawy do Zakazanego Lasu, tajemnice oraz trójka, zawsze nierozłącznych, przyjaciół.
I jedno wyznanie zmieniające wszystko. Jak w jakimś mugolskim filmie.
A później Alice, Phil... i jego śmierć... Harry'ego wciąż coś ściskało w piersi, gdy o tym myślał. Nadal nie pogodził się ze śmiercią przyjaciela.
Następnie Dean, ich wspólne granie oraz wyznanie chłopaka...
Tyle zmieniło się przez ostatni rok.
A gdzieś w tym wszystkim pojawił się jeszcze Draco, ten nieznośny Ślizgon, którego przez tyle lat nienawidził, a przez kilka ostatnich miesięcy... pokochał.
Ciężko było w to wszystko uwierzyć. Tak wiele się wydarzyło...
Potarł ramiona, czując gęsią skórkę na całym ciele. Odwrócił się, słysząc odgłos otwieranych drzwi. Uśmiech od razu pojawił się na jego twarzy, gdy ujrzał swojego chłopaka z szampanem i dwoma kieliszkami. Dziś był Sylwester. Do rozpoczęcia Nowego Roku zostało już niewiele czasu. Gryfon miał cichą nadzieję, że będzie on lepszy od ówczesnego. W końcu miał się pozbyć Voldemorta i uwolnić cały czarodziejski świat od terroru. Miał nadzieję, że mu się powiedzie.
- Już jesteś.
- Yhym. - Blondyn podszedł do niego i cmoknął szybko w usta. Następnie odłożył przyniesione rzeczy i objął go w pasie, przyciągając do siebie. Blisko. Bardzo blisko.
Potter wtulił się w niego ufnie, wdychając jego zapach. Czuł się bezpiecznie.
- A co powiesz na to... - Malfoy przyssał się do jego skóry za uchem, tworząc niewielką malinkę - ...żebyśmy wypili tego szampana trochę później, hmm...?
Dłonie blondyna wkradły się pod jego koszulkę, masując go po bokach. To było przyjemne, ale odsunął się, myśląc o czymś gorączkowo. Chciał czegoś spróbować.
Zagryzł wargę, spoglądając na chłopaka spod wpół przymkniętych powiek.
- Co jest? - Ten zmarszczył brwi, patrząc na niego z lekkim zaskoczeniem. - Stało się coś?
- Wiesz... - Poczerwieniał lekko. - Ostatnio nad tym myślałem i... - spojrzał wprost w te szare, zimne oczy - ...mógłbym być na górze?
Grymas na twarzy Ślizgona tylko się pogłębił, a jego dłonie cofnęły się.
- Skąd ten pomysł?
Wzdrygnął się, słysząc głos chłopaka. Nie był przyjemny. Postanowił jednak nie zwracać na to uwagi i uśmiechając się zalotnie, położył dłonie na jego ramionach i przysunąwszy się, cmoknął go szybko w usta.
- Nie chciałbym być prawiczkiem całe życie... - mruknął i dopiero po chwili tak naprawdę zorientował się, co takiego powiedział. Założył, że... będą ze sobą razem już na zawsze? - Znaczy, nie o to mi...
Czuł jak Draco stężał po jego słowach, więc odsunął się trochę, patrząc na niego z lekkim zażenowaniem.
- Przepraszam - burknął. Chciał, żeby ten w końcu się odezwał. - Chodziło mi o to, że ja też chciałbym móc pieprzyć ciebie... - Znów się przysunął, ryzykując położenie swoich dłoni na pośladkach chłopaka. Ścisnął. - Lubię je.
Draco odsunął się od niego, patrząc na niego ostro.
- Jedyną osobą w tym pokoju, która będzie pieprzyć, jestem ja! - warknął. - A jak ci coś nie pasuje, to znajdź sobie kogoś innego!
Zabolało.
- Może właśnie tak zrobię! - syknął i ruszył w stronę wyjścia, chcąc już być daleko od tej sypialni, tego Ślizgona i wszystkiego. Nie mógł uwierzyć, że Draco powiedział mu coś takiego! I to tylko dlatego, że on też chciał powsadzać!
Nie zaszedł jednak daleko, ponieważ został złapany i odwrócony w stronę rozwścieczonego Ślizgona.
- Nie pozwalaj sobie, Potter! - wysyczał. - Jesteś mój!
Harry zasyczał niczym prawdziwy kot i wyrwał się, patrząc z wściekłością i... bólem w oczach na drugiego chłopaka.
- Przed chwilą sam kazałeś mi...
Nie skończył jednak, bo poczuł jak coś szarpie go w środku, więc ruszył biegiem do łazienki, po drodze potrącając zaskoczonego Ślizgona. Dopadł do muszli klozetowej i w ostatniej chwili zdążył unieść klapę, nim nie wylądowała na niej zawartość żołądka bruneta. Jego mózg zarejestrował coś jak dźwięk cichych kroków, ale nie zwrócił na to uwagi, zbyt skupiony na łapaniu oddechów pomiędzy kolejnymi torsjami.
Poczuł jedną z dłoni na swoich włosach, a drugą na plecach, które masowały go uspokajająco.
Przymknął na chwilę oczy, gdy wszystko już ustało (a przynajmniej miał nadzieję, że tak było), a następnie wycharczał:
- Wynoś się.
Malfoy nie posłuchał go jednak i po kilku chwilach Harry poczuł na swoich ustach chusteczkę. Został wytarty (z czego wcale nie był zadowolony), a następnie podniesiony przez Ślizgona, który przeniósł go do sypialni i ułożył na łóżku. Harry nie miał siły się z nim kłócić. Gardło szczypało go okropnie, a w ustach wyczuwał nieprzyjemny posmak. Poza tym kręciło mu się w głowie i wiedział, że sam by nie wstał.
Draco wyciągnął różdżkę i wyczarował szklankę pełną wody, a następnie uniósł go nieco i dał mu się napić. Potter odetchnął głęboko, z ulgą przyjmując chłodny płyn.
- Dzięki - mruknął cicho, nie mając siły na nic więcej. Nie wiedział ile wymiotował, ale czuł, że w żołądku nie pozostało mu już kompletnie nic. Był wyczerpany.
Blondyn odstawił szklankę i położył się obok niego, całując go w brzoskwiniowy policzek.
- Przepraszam - szepnął.
Nie powiedział nic, przymykając jedynie oczy.
Miał dość wszystkiego. Chciał jedynie w spokoju zasnąć.

***

W nocy budził się jeszcze kilka razy, od razu kierując się do łazienki, z której nie wychodził przez kolejnych kilkanaście minut. Draco zawsze szedł za nim i głaskał go uspokajająco, szepcząc jakieś bzdury.
Harry był mu wdzięczny. Nawet jeśli wciąż bolały go wcześniejsze słowa blondyna i nie rozumiał jego zachowania, cieszył się, że go miał. Sam zapewne nie byłby w stanie przemieszczać się pomiędzy jednym pomieszczeniem, a drugim, całkowicie wyczerpany nawracającymi torsjami. Nie miał pojęcia, co mogłoby mu tak zaszkodzić. Przecież jadł to co wszyscy. Poza tym, jeszcze nigdy nie zatruł się niczym w Hogwarcie. Coś tu było nie tak.
Nie chciał się jednak nad tym zastanawiać, więc położył głowę na piersi Draco, po raz kolejny zapadając w krótki, niezbyt regenerujący sen.

***

Godzinę później został obudzony szarpnięciem, które sprawiło, że żołądek omal nie podszedł mu do gardła. Znowu.
Zerwał się do siadu, wielkimi oczyma spoglądając na... Snape'a pochylającego się nad nim z nieprzeniknioną miną. Zaraz za nim stała profesor McGonagall.
Zmieszał się nieco, wiedząc, że właśnie został przyłapany na spaniu poza dormitorium Gryfonów. Poza tym spał w ubraniach, był cały spocony i śmierdział wymiocinami. Musiał wyglądać doprawdy żałośnie.
- Pani profesor, ja... - zaczął, ale głos opiekunki od razu mu przerwał.
- Potter... - Dopiero teraz Harry zwrócił uwagę na to, iż kobieta była śmiertelnie blada, a jej wargi drżały. - Uznaliśmy, że powinieneś dowiedzieć się wcześniej...
Brunet poczuł strach, wielki i przeraźliwy, powoli pełznący po jego kręgosłupie.
"Jeśli to coś z Lupinem, nie przeżyję tego" - pomyślał i przełknął ślinę.
- C-co się stało? - wykrztusił, spoglądając co rusz na Snape'a. Wyglądał jak zawsze. Żadnych oznak jakiegokolwiek zdenerwowania.
Wizja martwego Remusa stawała się coraz bardziej realna.
- Potter... - Kobieta spojrzała na niego, a Harry po raz pierwszy w jej oczach ujrzał łzy. - Profesor Dumbledore nie żyje.
"Nie." - Pokręcił gwałtownie głową. - "To niemożliwe." 
- Nie... - szepnął cicho, czując ucisk w gardle. - Nie...
W tym właśnie momencie, tuż obok niego, Draco wydał z siebie cichy pomruk i otworzył oczy, patrząc na niego zaspanym wzrokiem.
- Co jest, kocie?
Harry pomyślał, że śni właśnie swój największy koszmar.
Nie śnił.
I trzy dni później miał się o tym przekonać.

___________________________
Następny rozdział: 14.02

czwartek, 29 stycznia 2015

Liebster Blog Aword II

Hej, kochani ;)
Zostałam nominowana przez Ginger, o stąd: http://hp-i-pdp.blogspot.com/
To miłe, dziękuję :D
Zasady:
Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o nielicznej liczbie wyświetleń, co daje możliwość ich rozpowszechniania.  Po odebraniu nominacji należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od bloggera, który Cię nominował. Następnie Ty nominujesz 11 osób i zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować osoby, która Cię nominowała.

Pytania, które dostałam: 
1) Masz rodzeństwo?
2) Twoja ulubiona książka?
3) Ulubiony film?
4) Ulubiony aktor/aktorka?
5) Czy zgadzasz się z twierdzeniem, że "czas leczy rany"?
6) Co byś zrobił/a gdybyś wygrał/a w Lotto?
7) Co cenisz w ludziach?
8) Twoja ulubiona bajka z dzieciństwa?
9) Ostatni film jaki oglądałeś/aś?
10) Co robiłaś/eś zanim zaczęłaś/eś odpisywać?
11) Ulubiony zespół, piosenkarz lub piosenkarka?

Odpowiedzi: 
1) Mam. Młodszą siostrę ;) 
2) Cóż, mam dużo takich "ulubionych" książek. Oczywiście kocham całą serię o Harry'm, a także twórczość Kinga, w szczególności zbiór opowiadań "Ciemna Bezgwiezdna Noc". 
3) "Edward Nożycoręki" - chyba do końca będę mieć słabość do tego filmu <3 
4) Johnny Depp nie ma sobie równych. 
5) Raczej tak. Przecież po pewnym czasie zapominamy o nieprzyjemnej przeszłości i próbujemy żyć dalej, więc to stwierdzenie jest bardziej niż trafne...
6) Pewnie odłożyłabym na studia, kupiła mieszkanie w Wawie, a resztę kasy oddała rodzicom. Chociaż piszę teraz to, co wpadło mi do głowy, bo tak naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiałam ;p 
7) Szczerość. Nawet taką do bólu. Kiedy człowiek mówi to, co myśli naprawdę, jestem pewna, że nie ulega on wpływom innych, a to jest dla mnie ważne, bo przecież każdy powinien mieć swój własny rozum... 
8) Tu może być kłopot xDD Pamiętacie smoczka Tabaluge? Chyba on :D
9) Wczoraj oglądałam "Króliczka" na Polsacie... Ambitnie, nie? xD
10) Walczyłam z internetem, który nie chciał działać :/ 
11) Nirvana. Zawsze i na zawsze. 

Moje nominacje: 
Tylko tyle, bo naprawdę mało blogów czytam ostatnio... 

A teraz moje pytania dla nominowanych: 
1) Jakiej muzyki słuchasz?
2) Oglądasz jakieś seriale?
3) Ulubiony pisarz/pisarka?
4) Uprawiasz jakiś sport?
5) Ulubiony gatunek literacki? 
6) Co chciałabyś robić w życiu? 
7) Masz jakieś zwierzątko?
8) Boisz się czegoś? 
9) Co lubisz w sobie najbardziej? 
10) O czym ostatnio śniłaś? 
11) Jaki jest Twój stosunek do religii? 

wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 26

Kochani, bardzo przepraszam za to znaczne opóźnienie. Nie chcę przedłużać, także bardzo dziękuję za komentarze i kliknięcia. Jesteście cudowni <3
Pozdrawiam ;)

_____________________________________________________________________________

Zwariował. A przynajmniej tak mu się wydawało, gdy po raz kolejny chował się za półkami w bibliotece, obserwując przystojnego bruneta. Nie powinien tego robić. Nie po tym, co od niego usłyszał, ale... nie mógł tego tak zostawić. Ciągle o nim myślał, nie potrafił na niczym się skupić. Chciał pogadać z nim raz jeszcze, ale nie mógł zdobyć się na podejście, więc tkwił pomiędzy regałami pełnymi książek i obserwował. Daniel często przychodził ze znajomymi, a wtedy jego śmiech wnikał w Seamusa i poruszał w nim coś, doprowadzając go do szaleństwa.
Dziś było inaczej. Chłopak siedział przy stoliku sam. Pochylony nad jakąś książką, którą był kompletnie pochłonięty, czasami zabawnie marszczył brwi i nos, co wywoływało uśmiech na twarzy Gryfona. Krukon był taki... idealny. I nawet jeśli nim gardził, Seamus pragnął być blisko.
Westchnął cicho, spoglądając na czarne włosy luźno spływające po plecach przystojniaka. Czuł, że w trakcie przerwy świątecznej będzie mu brakować tego widoku.
Przerażało go to.

***

Harry z rozmachem wrzucił książki do torby, następnie to samo uczynił ze swymi przyborami. Wpakował też czarną koszulę i jeansy wraz z bielizną. Tak przygotowany mógł wreszcie opuścić dormitorium Gryfonów i udać się do lochów. Skinął jeszcze głową Neville'owi, który z tajemniczym uśmieszkiem drapał Silvera za uszami, a następnie opuścił pomieszczenie. Od ostatniego razu, gdy Draco nadepnął na ogon kociaka, ten nie zbliżał się do blondyna i Harry był zmuszony zostawiać go na noce z chłopakami. Wiedział, że dobrze się nim zajmą.
Zszedł po schodach do Pokoju Wspólnego, w którym panowała przeraźliwa cisza. Miał wrażenie, że nawet ogień palący się w kominku nie wydawał żadnych trzeszczących dźwięków. Wzruszył ramionami i ruszył pośpiesznie do wyjścia, wiedząc, że jest już spóźniony. Trochę zagadał się z Longbottomem, który opowiadał mu o swojej nowej... znajomości.
Zastanawiając się, czy Draco w ogóle go wpuści, odruchowo zerknął w lewo i drgnął, widząc samotną postać, siedzącą na jednym z foteli. Potter zatrzymał się, od razu rozpoznając chłopaka. Dean siedział zgarbiony, z łokciami opartymi na kolanach, a w dłoniach chował twarz. Harry nawet z daleka czuł tę żałość i smutek wręcz emanujący od drugiego Gryfona.
- Dean? - Zrobił niepewny krok w stronę ciemnoskórego chłopaka.
Ten drgnął i uniósł głowę, gorączkowo rozglądając się na boki. Jego usta wygięły się w smutnym uśmiechu, gdy ujrzał postać Pottera.
- Cześć Harry.
Blask z kominka odbijał się w szeroko otwartych oczach chłopaka i Harry był niemal pewny, że widział w nich łzy.
Podszedł jeszcze bliżej i z lekkim wahaniem opadł na drugi fotel.
- Coś się stało..?
Thomas pokręcił głową, ale wyglądał na tak załamanego, że Potter z ledwością zdusił w sobie chęć przytulenia go.
- Wiesz... - zaczął. - Jeśli coś się dzieje to zawsze możesz mi powiedzieć. - Spojrzał prosto w te brązowe, smutne oczy. - Dla mnie zawsze będziesz przyjacielem.
Dean uśmiechnął się, a w jego policzkach zrobiły się małe dołeczki.
"Urocze" - pomyślał Harry i sam się uśmiechnął.
- Ja... - Spuścił głowę i zaczął mówić do swoich dłoni, które ułożył na kolanach. - Po naszej... rozmowie w sali... zrobiłem coś bardzo głupiego i teraz ponoszę tego konsekwencję.
Zapadła cisza. Potter zastanawiał się, czy Thomas będzie kontynuował, ale gdy minęło kilka minut, a ten wciąż się nie odzywał, zapytał:
- Co takiego zrobiłeś, Dean?
Ten pokręcił głową i westchnął.
- Nie mogę ci powiedzieć. Wybacz. - Zaśmiał się gorzko. - Muszę sam sobie z tym poradzić.
- Rozumiem. - Skinął głową, choć tak naprawdę wcale nie rozumiał. Co strasznego mógł zrobić Dean, że był aż tak załamany?
Siedzieli razem jeszcze chwilę, pogrążeni w ciszy, która w ogóle im nie przeszkadzała. Potter znów czuł ten wewnętrzny spokój, gdy przebywał w pobliżu Thomasa i było to... przyjemne. W końcu jednak postanowił wstać i udać się na dół, już wyobrażając sobie zirytowane spojrzenie swojego chłopaka. Wstał i podszedł do drugiego Gryfona, kładąc jedną z dłoni na jego ramieniu.
- Muszę już iść, ale pamiętaj, że jeśli coś będzie nie tak, to zawsze możesz mi o tym powiedzieć.
- J-jasne. - Uśmiechnął się. - Tak, oczywiście.
Harry również się uśmiechnął, a następnie odwrócił się i opuścił pomieszczenie. Czuł jakąś lekkość ducha, jakby coś ciężkiego wreszcie z niego spadło. Może jego kontakty z Deanem da się jeszcze uratować?

***

W świąteczny poranek Harry obudził się w doskonałym humorze. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, a jedynie poszerzył się, gdy wyszedł z łazienki i ujrzał wciąż śpiącego i cichutko pochrapującego, Draco. Założył na siebie zwykłą podkoszulkę i sztruksowe spodnie, specjalny ubiór pozostawiając na świąteczną kolację. Nalał mleka do miseczki Silvera, który również wciąż spał w swoim nowym, wiklinowym koszyku, który sprezentował mu Harry jeszcze przed świętami. Z powodu wyjazdu chłopaków do rodzin, kociak musiał spać w sypialni Ślizgona, z czego wcale nie był zadowolony, a zademonstrował to dzień wcześniej, drapiąc Malfoya do krwi.
Wesołym krokiem ruszył w stronę drzwi, chcąc udać się na śniadanie do Wielkiej Sali, żeby sprawdzić kto został w zamku na okres świąteczny. Przypuszczał, że nie będzie zbyt wiele osób, choć słyszał od kogoś, że podobno Granger zostaje. To go trochę zastanawiało i tak naprawdę zżerała go teraz straszna ciekawość. Postanowił dać Draco pospać, licząc, że ten zamówi sobie śniadanie u skrzatów, gdy w końcu się obudzi.
Już miał nacisnąć klamkę, gdy do jego uszu dotarł głos blondyna:
- Potter.
Harry odwrócił się, z lekkim uśmiechem spoglądając na rozczochranego i zaspanego blondyna. W takich momentach najbardziej go rozczulał.
- Czemu mnie nie obudziłeś?
- Myślałem, że będziesz chciał jeszcze pospać. - Wzruszył ramionami. - W końcu nie musimy rano wstawać.
- Yhym. - Zmrużył oczy. - Gdzie idziesz?
- Na śniadanie.
- Nie możemy zjeść tutaj? - Jedna brew w górze.
Potter chrząknął i zaszurał nogą, czując lekkie zażenowanie.
- Chciałem zobaczyć, czy Granger faktycznie zostaje w zamku...
Malfoy wywrócił oczami.
- I nawet się ze mną nie pożegnałeś, co?
Gryfon uśmiechnął się, w dwóch krokach podszedł do łóżka i zaraz na nie opadł, przyciągnięty przez blondyna.
- Och, Potter... Czasami jesteś taki głupiutki...
Harry mógłby się oburzyć, naprawdę! Tylko, że usta Draco całowały go tak mocno i z pasją, że nie potrafił zrobić nic innego, niż tylko im się poddać.
Gdy oderwali się od siebie, Gryfon miał już mocno zaczerwienione policzki i przyspieszony oddech, a jego spodnie robiły się ciasne.
- Miałem iść... - mruknął, w tym momencie niezbyt przekonany w sprawie wyjścia.
- Yhym... - Pocałunek w szczękę. - Nie bądź nudny, Potter. Zjemy później. Teraz mam ochotę na coś innego...
I Harry został, po raz kolejny nie potrafiąc odmówić Ślizgonowi i tak naprawdę wcale tego nie chcąc.

***

Siedzenie przy stole z nauczycielami było dziwne. Siedzenie przy stole ze swoim chłopakiem naprzeciwko Snape'a było jeszcze dziwniejsze. Harry czuł na sobie to pogardliwe, a jednocześnie sondujące spojrzenie i miał ochotę zapaść się pod ziemię. Na dodatek czuł dłoń Draco na swoim udzie, przez co jego twarz robiła się coraz bardziej czerwona.
- Przestań! - syknął, mając nadzieję, że nikt go nie usłyszał.
- Daj spokój, kociaku. Przecież nic takiego nie robię... - Draco pochylił się, owiewając jego ucho gorącym oddechem, przez co Gryfon wyraźnie zadrżał. Z boku mogło wyglądać to tak, jakby Malfoy go całował. Ktoś prychnął i Harry rozejrzawszy się, natrafił wprost na obsydianowe tęczówki swojego profesora. Spuścił szybko wzrok i gwałtownie odsunął się od Draco, omal nie wpadając na osobę siedzącą tuż obok, którą była... Granger. Nie miał pojęcia dlaczego dziewczyna została w zamku, ale wolałby, gdyby jednak wyjechała. Nie czuł się komfortowo w jej towarzystwie, a pech chciał, że musiał usiąść akurat obok niej.
Wziął łyk soku dyniowego, mając nadzieję, że ściśnięte gardło pozwoli mu na przełknięcie napoju. Chyba trochę inaczej wyobrażał sobie tę świąteczną kolację...
Wielka Sala jak zwykle wyglądała zjawiskowo. Ogromne choinki przyniesione przez Hagrida zostały rozstawione w czterech kątach i ozdobione kolorami czterech domów Hogwartu. Wszędzie porozwieszana była jemioła, latały małe, porcelanowe aniołki rozsypując złote konfetti. Dyrektor siedział na swoim miejscu, mając na sobie wściekle różową szatę i fioletową tiarę w białe, krowie łaty. McGonagall rzucała mu pełne zdegustowania spojrzenia, które on skrzętnie ignorował, a Harry znów czuł się jak za dawnych lat. Jakby znów był w domu.
Potter spojrzał na Hagrida, który siedział obok profesora Filtwicka, słuchając jego opowieści i poczuł jak coś ciężkiego opada mu na dno żołądka. Skrzywił się, czując ogromne wyrzuty sumienia. Tak naprawdę w tym roku miał wiele na głowie. Zbyt przejęty sprawą Voldemorta, Draco, a później jeszcze Deana, jak i stratą przyjaciół oraz ujawnieniem swojej orientacji, całkowicie zapomniał o swoim wielkim przyjacielu - Hagridzie. Od początku roku rozmawiał z nim tylko raz i teraz poczuł się naprawdę źle. Postanowił jednak wykorzystać przerwę świąteczną i odwiedzić gajowego w jego chatce. Może nawet zabierze ze sobą Draco...
Uśmiechnął się na tę myśl i rozluźnił nieco, czekając na przemówienie dyrektora. Ten wstał, zerkając na wszystkich zza okularów połówek i zaczął:
- Kochani, w roku, który nie był łatwy dla nikogo. W roku, który przyniósł nam wojnę, stratę bliskich, ból i cierpienie, chciałbym, aby te święta wzmocniły więź między czarodziejami, aby stały się podporą, która pomoże nam w przezwyciężeniu zła w nadchodzących dwunastu miesiącach. Wykorzystajmy ten czas. Śmiejmy się, radujmy i kochajmy. Żyjmy dla żywych, nie opłakujmy zmarłych. Życzę wam miłości, wolności i zdania końcowych egzaminów. - Puścił oczko, na co wszyscy zaśmiali się dość nerwowo. - Wesołych świąt, kochani!
Snape po raz kolejny prychnął, wyrażając swe zdegustowanie, a Harry uśmiechnął się, nagle niezwykle szczęśliwy. Te życzenia nie były zwyczajne. Były przepełnione goryczą i zmęczeniem i tak naprawdę ciężko było na nie zareagować, ale Harry się cieszył, ponieważ wiedział, że niedługo zakończy tę wojnę. Wiedział, że uda mu się zabić Voldemorta i wszyscy będą mogli żyć spokojnie. Odwrócił się w stronę Draco, patrząc na niego szczęśliwym, niemal szczenięcym wzrokiem, tak naprawdę pragnąc mu powiedzieć o wszystkim, ale jego uśmiech szybko zniknął, gdy ujrzał minę blondyna.
- Draco?
- Hmm...?
- Co się dzieje?
Ten posłał mu sztuczny uśmiech, zamyślonym wzrokiem spoglądając gdzieś ponad jego głową.
- Wszystko ok, kociaku.
Potter nie był tego taki pewny, ale postanowił nie drążyć tematu. Położył jedynie dłoń na jego udzie i uspokajająco je pogładził.
Gdy pół godziny później opuszczali Wielką Salę, Malfoy wyglądał już całkiem normalnie. Na jego twarzy widniał ten kpiący, seksowny uśmieszek, a zimne oczy spoglądały na niego przeszywająco.
Harry odruchowo zerknął w górę i zagryzł wargę, niepewnie łapiąc Ślizgona za dłoń i zatrzymując go.
- Co jest?
- Um... J-jemioła... - wydukał, czerwieniejąc lekko.
Ślizgon posłał mu znaczące spojrzenie i złapał jego biodra, przyciągając go bliżej siebie.
- W takim razie nie mam wyboru, co?
Draco całował go mocno i długo, a Harry poddawał się temu, obejmując go ramionami i przyciągając jeszcze bliżej. Nie interesowało go, czy wszyscy wyszli już z sali, czy może ktoś jeszcze został i teraz ich obserwuje. W tym momencie liczył się Malfoy, jego usta i bliskość, która go odurzała. Gdy oderwali się od siebie, Gryfon odetchnął drżąco i przytulił się do chłopaka, wdychając jego zapach. Uniósł wzrok i ujrzał brązowowłosą dziewczynę patrzącą na nich nieodgadnionym wzrokiem.
Harry przymknął oczy, nie martwiąc się tym. Zdanie Hermiony już od dawna się dla niego nie liczyło.

***

Nerwowo bębnił palcami w wieczko pudełka. Zerkał na drzwi od łazienki, czekając, aż Draco skończy brać prysznic. Miał nadzieję, że chłopakowi spodoba się zegarek. Niestety, im dłużej czekał tym bardziej się denerwował, a jego wątpliwości rosły. To były ich pierwsze wspólne święta (Harry miał nadzieję, że nie ostatnie) i chciał, żeby wszystko było idealne. Łącznie z prezentem. Wiedział, że zachowuje się jak skończony idiota, ale to nie była jego wina, że tak się stresował. Kupienie prezentu Ronowi, czy Hermionie nigdy nie sprawiało mu tyle kłopotu.
Drgnął, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Ściskając pudełeczko w dłoniach, podszedł do Ślizgona, który miał na sobie jedynie śnieżnobiały ręcznik owinięty wokół bioder. Jego włosy wciąż były mokre i zaczesane do tyłu, a kropelki wody spływały po  nagim torsie. Harry zapatrzył się na jedną z nich, ale szybko zreflektował i spojrzał prosto w szare, zimne oczy.
- Ja... - Przełknął ślinę. - Mam coś dla ciebie. Wszystkiego najlepszego.
Trzęsącymi się dłońmi, wręczył mu pudełeczko, czekając na jakąś reakcję. Cały był spięty i robiło mu się niedobrze.
Malfoy wziął od niego pudełeczko i odchylił wieko, a następnie uśmiechnął się lekko, w zupełnie odmienny dla siebie sposób. Wyjął zegarek i obejrzał go dokładnie, a później spojrzał na Pottera, pochylił się i po prostu go pocałował.
- Dziękuję.
- Och. - Harry pozwolił sobie na rozluźnienie, wciąż drżąc lekko z nadmiaru emocji.
Tymczasem Draco odłożył zegarek do pudełka, a to położył na szafce nocnej, samemu wyciągając z szuflady podobne, choć mniejsze pudełeczko. Podał je brunetowi, patrząc na niego wyczekująco. Ten uśmiechnął się i szybko uchylił wieczko, a jego oczom ukazał się srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie rogogona węgierskiego. Tego samego, którego pokonał podczas Turnieju Trójmagicznego. Nie wspominając już o tym, że imię jego chłopaka pochodziło od smoków.
- Podoba ci się?
- Tak... Dziękuję.
- Daj, założę ci. - Ślizgon wziął od niego wisiorek, a Harry odwrócił się, już po chwili czując na sobie dłonie drugiego chłopaka.
- Chcę... - Usłyszał szept przy swoim uchu - ...abyś zawsze o mnie pamiętał, Harry. Bez względu na wszystko, rozumiesz?
Potter skinął głową, kładąc dłoń na podobiźnie smoka.
- Tak - szepnął.
Poczuł usta na swojej szyi, więc odchylił ją z westchnieniem, jednocześnie sięgając dłonią w tył i zaciskając ją na ręczniku, który szybko opadł na podłogę.
Gryfon odwrócił się, oplatając szyję blondyna ramionami i wbijając się mocno w jego usta. Potrzebował go.
Tyłem, całkowicie na oślep, ruszył w stronę łóżka ciągnąc za sobą Ślizgona. Gdy dotknął krawędzi nogami, opadł na posłanie wraz z blondynem. Powoli przesuwał dłońmi po jego nagich ramionach i plecach, co chwila unosząc biodra i ocierając się o niego. Potrzebował więcej... wszystkiego.
Malfoy oderwał się od niego tylko po to, by ściągnąć jego koszulę, a następnie mocować się trochę z jeansami. Gdy te, wraz z bielizną wylądowały na podłodze, znów przywarł do niego, niemal przysysając się do jego szyi. Harry wydał z siebie dźwięk - coś pomiędzy kwileniem, a głębokim jękiem - i wygiął się w łuk. Złapał garść blond kosmyków i odciągnął jego głowę, spoglądając wprost w te szare, teraz płonące niezwykłym ogniem, tęczówki.
- Kocham cię. - Szmaragdowe oczy otworzyły się szeroko, z przerażeniem spoglądając na zszokowanego Ślizgona. Nie chciał tego mówić! Nie teraz! Sam nie wiedział, co się stało. To po prostu mu się... wymsknęło. Przełknął ślinę, wciąż spoglądając na blondyna, który wyglądał tak, jakby został czymś uderzony. Potter nie wiedział, jak ma to odbierać. Czy teraz Draco zostawi go, tłumacząc się, że miłość nie wchodziła w grę? Merlinie, nie chciał tego! Nie chciał znowu być sam...
- Draco...?
Szare oczy były rozgorączkowane i z dziwnym zapamiętaniem błądziły po jego twarzy.
- K-kochasz mnie?
Kiwnął głową, niezdolny wydusić nawet słowa. Czemu Draco się jąkał? Nic już nie rozumiał.
Poczuł jeszcze większe zdezorientowanie, gdy na twarzy blondyna pojawił się uśmiech. Prawdziwy, szczery uśmiech, który rozświetlił mu twarz i nadał jakiegoś chłopięcego uroku. Niemal nieświadomie wyciągnął dłoń i z nieskrywaną fascynacją przejechał opuszkami po rozciągniętych w uśmiechu, wargach.
Nie trwało to jednak długo, ponieważ Draco dosłownie rzucił się na niego, znacząc jego szyję malinkami. I choć Harry chciał się wzbraniać, ponieważ niezbyt to lubił, szybko zrozumiał, że nie jest w stanie odciągnąć go od siebie. A gdy z jego gardła uciekł kolejny jęk, całkowicie zaprzestał prób.
Ślizgon całował go z zachłannością i pasją, znacząc całe jego ciało, od torsu, po brzuch i drżące uda. Potter nie był w stanie zrobić nic. Był tylko kłębkiem wijącym się z rozkoszy i raz po raz zaciskającym palce na jasnych kosmykach.
Drżał. Draco lizał skórę w zgięciu kolan, podgryzał uda i wysysał malinki na biodrach. A gdy wreszcie zassał się na główce jego penisa, patrząc mu głęboko w oczy, myślał, że oszaleje.
- Och... - Westchnął. - Chcę cię, Draco.
Ten uśmiechnął się i cmoknął jeszcze, niemal z czcią, jego penisa, a następnie mocno zachrypniętym głosem szepnął:
- Odwróć się.
Potter od razu przekręcił się na brzuch i uniósł biodra, podciągając kolana pod siebie. Od razu też poczuł dłoń blondyna na jednym z pośladków.
- Jaki chętny... - Draco zamruczał, składając pocałunek u podstawy jego kręgosłupa.
Gryfon schował twarz w poduszce, czerwieniejąc lekko, gdy jego pośladki zostały rozszerzone, przez co był tak... odsłonięty. Wciąż bywało to dla niego zawstydzające.
Jęknął, gdy poczuł lekkie muśnięcia języka w TYM miejscu. Merlinie, to było takie dobre! Chciał więcej!
- Masz taką śliczną dziurkę, Harry... - Gorący oddech owiał jego skórę, wywołując sapnięcie.
Malfoy drażnił go szybkimi, wprawnymi liźnięciami, a on pragnął więcej i więcej, niemal odpływając z podniecenia. W końcu poczuł jego język w środku, a wtedy sam zaczął poruszać biodrami, chcąc być jeszcze bliżej.
- Proszę! - zamiauczał, mając już dość. Chciał już, żeby Draco znalazł się w środku.
Ślizgon cmoknął jeszcze jeden z pośladków nim odsunął się całkowicie, sięgając do szafki nocnej po tubkę lubrykanta. Wycisnął trochę na swoją dłoń, a później rozsmarował żel na swoim penisie.
Tymczasem Harry opadł z westchnieniem na łóżko, ocierając się o pościel. Członek bolał go tak bardzo, że myślał, iż zaraz oszaleje jeśli nie będzie mógł się dotknąć. Z drugiej strony ostatnim razem Malfoy powiedział mu, że jeśli jeszcze raz dotknie się bez jego pozwolenia to zostanie ukarany. Nawet go to ciekawiło i dla samej przekory chciał to zrobić, ale nie dziś. To nie był odpowiedni moment na takie zabawy i właśnie dlatego znosił te katusze, czekając aż Draco wreszcie się do niego dobierze. Ze stęknięciem przekręcił się na plecy, spod przymkniętych powiek spoglądając na swojego chłopaka. Ten powoli masował swojego penisa, spoglądając na niego wygłodniałym wzrokiem.
- Podnieś się.
Zmarszczył brwi, ale posłusznie uniósł się, będąc w tym momencie na kolanach. Blondyn zmierzył jego sylwetkę wzrokiem, a następnie położył się na łóżku, rozsuwając nieznacznie nogi i wygodnie układając głowę na zagłówku. Harry od razu uśmiechnął się i wślizgnął na niego, siadając na jego biodrach i ocierając się o niego. Pochylił się też i cmoknął go szybko w usta, mrucząc niczym rasowy kociak.
Uniósł nieco biodra i nakierowując jego penisa na swoją dziurkę, nabił się. Czuł specyficzne rozpychanie i lekkie pieczenie, bo w końcu Draco nie rozciągał go zbytnio, ale było mu przyjemnie. Zakręcił biodrami, poruszając się powoli. Malfoy położył dłonie na jego bokach, masując go uspokajająco.
- Dobrze?
- Tak! - Pokiwał szybko głową i jakby na potwierdzenie swoich słów, mruknął głęboko.
Było jakoś... inaczej. Czuł wszystko mocniej, intensywniej... Dopiero po chwili dotarło do niego, dlaczego tak się działo. Malfoy zapomniał o prezerwatywie. To było zaskakujące, ponieważ ten miał je zawsze. W najmniej spodziewanych momentach wyciągał gumkę, zawsze pamiętając o zabezpieczeniu. Harry odniósł wrażenie, że Draco po prostu nie lubi bez, ale nie przeszkadzało mu to jakoś szczególnie, więc się nie odzywał. Ale teraz było... inaczej. Lepiej.
Blondyn uniósł się, siadając i przyciągając go jeszcze bliżej. Schował twarz w jego szyi, składając na niej drobne pocałunki. Brunet uśmiechnął się, poruszając się naprawdę powoli.
- Powiedz to.
- Hmm...? - Zmarszczył brwi, na początku nie wiedząc o co chodzi, ale później na jego ustach wykwitł szeroki uśmiech.
- Kocham cię - szepnął, a w odpowiedzi usłyszał jęk. Głęboki, drżący dźwięk, który wsiąkł mu w skórę i wywołał ciarki. Przymknął oczy i szeptał to raz po raz, a Draco przyciskał go do siebie z taką mocą, jakby chciał w niego wniknąć i już nigdy nie wypuścić.
Poruszali się w powolnym, jednostajnym rytmie, ciesząc się sobą nawzajem. A gdy wreszcie pożądanie wzięło nad nimi górę, Ślizgon zepchnął go z siebie, przekręcił na plecy i wszedł w niego mocno, od razu zaczynając się poruszać. Wystarczyło parę pchnięć by obaj doszli niemal równocześnie, głośno oznajmiając swą przyjemność. Opadli na łóżko, dysząc jak po przebiegnięciu maratonu. Harry czuł spermę, która powoli wypływała z niego i tworzyła mokrą plamę na pościeli. Było to... specyficzne uczucie. Mógł się przyzwyczaić.
- Zapomnieliśmy o gumce - szepnął, z trudem przekręcając się bardziej na bok, aby mieć lepszy widok na swojego kochanka.
Ten spojrzał na niego z dość głupią miną, jakby na początku kompletnie nie rozumiał, ale później jego twarz zrobiła się dość niewyraźna, a z pomiędzy warg wypłynęło ciche:
- Kurwa.
Gryfon wywrócił oczami, przysuwając się jeszcze bliżej i kładąc głowę na klatce piersiowej blondyna.
- Ale to nic, prawda?
- Tak, Harry. - Westchnął. - To nic.
Potter uśmiechnął się, cmoknął jeszcze sutek chłopaka i przymknął oczy, chcąc odpocząć chociaż przez chwilę. Jeszcze zdąży się umyć. Później.

_______________________
Następny rozdział: 30.01

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 25

Kochani, bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. Uwielbiam was za to, że sprawiacie, iż w głowie pojawiają mi się coraz to nowsze pomysły. Bo to wasza sprawka. Jestem tego pewna.
Cieszę się również, że pojawiają się nowi czytelnicy. W szczególności chciałabym podziękować Basi, która skrupulatnie komentuje każdy rozdział <3
A teraz czas na nowy, a zarazem pierwszy rozdział w roku 2015. Mam nadzieję, że przyjmiecie go z aprobatą.
Pozdrawiam ;)

______________________________________________________________________________

Harry jęknął, kiedy okazało się, że kolejny sklep w tej ogromnej galerii nie zawiera niczego, co mógłby podarować swojemu chłopakowi na święta. Czuł się wyczerpany psychicznie i fizycznie, a prezentu jak nie było, tak nie ma.
- Spokojnie, na pewno jeszcze coś znajdziemy. - Alice posłała mu uspokajający uśmiech i w geście wsparcia położyła dłoń na jego ramieniu. - Chodźmy coś zjeść, bo zaraz mi tutaj padniesz. - Zmierzyła go krytycznym spojrzeniem.
Brunet zmarszczył brwi.
- Coś sugerujesz?
- Noo... - Dźgnęła go palcem między żebra. - Szkielet jesteś.
Potter parsknął niczym mały, niezadowolony kociak i spojrzał na przyjaciółkę spod byka.
- Ja po prostu jestem szczupły.
- Ta... Raczej wychudzony. - Mruknęła i pociągnęła go w stronę fast foodów. - Chodź, postawię ci burgera.

***

- Ja mam to zjeść? - Harry z niedowierzaniem patrzył na... ogromnego burgera, który leżał tuż przed nim i pachniał w ten charakterystyczny dla niezdrowego jedzenia, sposób. Przerażał go.
- Yhym. - Dziewczyna posłała mu jeden ze swoich olśniewających uśmiechów i odgryzła połowę frytki. Frytki! Zamówiła sobie kubełek frytek, a jemu kazała jeść tego tłustego potwora!
- Mi też mogłaś zamówić frytki... - mruknął, patrząc na nią jak skarcone, dwuletnie dziecko, jednocześnie zupełnie nie myśląc o tym, że mógł iść i samemu zamówić sobie to na co miał ochotę.
- O nie, mój drogi. Ty musisz przytyć i już ja o to zadbam.
- Pff, jakoś Draconowi się podobam...
- Ta, jeszcze ci coś złamie, jak się będziecie pie...
- Alice! - Harry jęknął i poczerwieniał gwałtownie, chowając twarz za tym ogromnym burgerem. Było mu wstyd!
- No co? - Dziewczyna uśmiechnęła się bezczelnie i zamoczyła frytkę w białym sosie, który był składnikiem "kanapki" chłopaka, a w tym właśnie momencie spływał po bułce i tworzył plamę na blacie stolika. - Robiliście to już, nie?
- Nie twoja sprawa! - burknął.
- Oczywiście, że moja, słońce. - Uśmiechnęła się szeroko. - Muszę wiedzieć, czy partner mojego przyjaciela odpowiednio go zadowala.
- Przestań! - jęknął i skrył twarz w dłoniach. Było mu tak bardzo, bardzo wstyd!
- Och, daj spokój, Harry. To normalne, że przyjaciele rozmawiają o takich sprawach.
- Yhym... - mruknął i rozchylił lekko palce, patrząc jednym okiem na rozradowaną przyjaciółkę, a następnie wymamrotał w swoje dłonie: - Było dobrze.
- Hmm? Nie słyszałam?
Nieco już zirytowany, zabrał dłonie z twarzy i syknął:
- Było dobrze. Starczy?
- Ale dobrze, że świetnie, czy dobrze, ale mogło być lepiej?
- Fantastycznie! - warknął i z rozmachem złapał tego mięsnego potwora, odgryzając jego dużą część.
Dziewczyna zachichotała cicho, całkowicie zadowolona z osiągniętego rezultatu i z uśmiechem na ustach zabrała się za pałaszowanie frytek. Harry'ego tak łatwo było wyprowadzić z równowagi...

***

Z zadowoleniem spoglądał na niewielką paczkę, którą trzymał w dłoniach. Cieszył się, że te kilka godzin całkowicie nie zniechęciło go do zakupów, ponieważ dzięki temu dał się zaciągnąć Alice do sklepu z zegarkami i wybrał coś odpowiedniego. Przynajmniej on tak myślał. Miał nadzieję, że Draco spodoba się ten prezent.
Zegarek był srebrny, na czarnym, niezbyt grubym, skórzanym pasku. Fantazyjna czcionka oznaczała jedynie dwie godziny: szóstą i dwunastą. W środku znajdowały się wskazówki, a po bokach były dwie mniejsze tarcze: jedna ze wszystkimi godzinami, druga z minutami. Nad wskazówkami widniał napis firmy, a pod nimi Harry wyczarował drobne diamenciki, które układały się w jego inicjały. Chciał, aby Draco patrząc na ten zegarek i sprawdzając godzinę, zawsze pomyślał o nim.
Zegarek nie był tani, ale Potter miał pieniądze i nie zamierzał oszczędzać na prezencie dla kochanka.
Harry przez chwilę zastanawiał się, czy taki zwykły, mugolski zegarek to odpowiedni prezent, ale w końcu uznał, że tak. Przecież... był ładny. Co prawda sam go nie wybrał, bo Alice bardzo mu w tym pomogła, ale podobał mu się. Teraz tylko był pełen nadziei, że Draco też się spodoba.
- Spoko, słońce. Na pewno mu się spodoba.
- Hmm... oby - mruknął i spojrzał na godzinę widniejącą na wyświetlaczu jego telefonu. - Cholera, znowu nie było mnie na lekcjach...
- No to co?
Harry pokręcił głową, dobrze wiedząc jakie podejście do nauki ma Alice.
- Będę się zbierał. Dzięki za pomoc. - Uśmiechnął się, a następnie wydął dolną wargę. - I za burgera.
- Nie ma za co, kochany. - Całus w policzek. - Zawsze do usług.
Potter posłał jej jeszcze jeden uroczy uśmiech, a następnie wszedł w ciasną przestrzeń pomiędzy budynkami i deportował się. Miał nadzieję, że opiekunka jego domu nie ukarze go kolejnym szlabanem. Nie chciał tracić czasu na jakieś durne prace z Filchem. Wystarczyło mu już to, że dość dużo czasu poświęcał na spotkania ze Snapem, jednocześnie okłamując Draco, że ma u niego korki. To nie było przyjemne i za każdym razem coś krzyczało w nim, że powinien powiedzieć prawdę, ale wiedział, że nie może. Malfoy był... zbyt blisko Voldemorta. Mógł być zagrożeniem. I to przerażało Harry'ego najbardziej.

***

Głośny pisk zranionego zwierzęcia i przekleństwo:
- Pieprzony kot!
Harry obudził się, z niezadowoleniem żegnając całkiem przyjemny i... satysfakcjonujący sen. Marszcząc brwi, otworzył oczy i uniósł się trochę na przedramionach, aby wciąż lekko zaspanym wzrokiem spojrzeć na wnętrze pokoju. A to co zobaczył...
Prawie krzyknął. Powstrzymał się jednak i już szeroko otwartymi oczyma spoglądał na znajomą sylwetkę odzianą w czarny, długi płaszcz. Maska Śmierciożercy leżała na podłodze, a obok niej stał zjeżony Silver i wściekle syczał na Draco. Najwidoczniej ten, gdy wchodził, nadepnął na jego ogon. Zignorował to jednak i całkowicie skupił się na swoim chłopaku. Później zajmie się kotem.
- Draco...? - zaczął dość niepewnie, nie wiedząc w jakim ten jest stanie. Ten drgnął i odwrócił się do niego, choć twarz wciąż pozostawała w cieniu. W sypialni panował półmrok.
- Myślałem, że śpisz... - mruknął.
- Umm... Silver mnie obudził...
- Idź spać, Potter.
Harry czuł, że jest źle. Słyszał to w głosie Draco i widział w zarysie napiętych mięśni na barkach. Trochę niepewny, wstał z łóżka i na drżących nogach podszedł do spiętego chłopaka. Delikatnie dotknął jego ramienia, ale nie zdążył zrobić nic więcej, bo ten odwrócił się i złapał jego nadgarstek w żelaznym uścisku.
- Nie dotykaj mnie! - syknął i odepchnął go od siebie. Potter zatoczył się w tył, ale udało mu się utrzymać równowagę. Odetchnął głęboko i spróbował raz jeszcze.
- Draco, to ja... - szepnął cicho, tak jakby zwracał się do małego, zlęknionego dziecka. - Twój Harry... - Tym razem stanął przed nim i położył dłoń na alabastrowym policzku. Był lodowaty.
- Mój... - głos był cichy, niemal niedosłyszalny, ale zawierał w sobie tyle emocji, że Harry aż musiał dyskretnie przełknąć ślinę.
- Tak, twój... - Przesunął dłoń z policzka na szyję, którą pogładził czule, a następnie dotarł do ramienia, z którego zsunął czarną szatę. To samo uczynił z drugim i już po chwili ciężki materiał znajdował się na podłodze.
Malfoy wypuścił powietrze przez usta, jakby bardzo długo nie był w stanie normalnie oddychać, a następnie przywarł do niego, wciskając swoją twarz w jego szyję.
Gryfon przymknął oczy, czując ważność tej chwili. Jakby między nimi zachodziły jakieś wewnętrzne zmiany, które tylko zacieśniają więź między nimi. Przyciągnął go do siebie mocniej, kładąc dłonie na jego plecach i uspokajająco je masując.
- Zimno...
Harry delikatnie odsunął go od siebie i złapał jego dłoń, chcąc pociągnąć go do łóżka i ogrzać, ale wtedy poczuł, że dłoń Draco wciąż jest w skórzanej rękawiczce, a po jego palcach cieknie... ciecz. Brunet naprawdę nie chciał wiedzieć co to było. Niestety, na wierzch jego umysłu wypłynęło tylko jedno słowo: krew.
Przymknął na chwilę oczy, nie chcąc wiedzieć, co wydarzyło się dzisiejszej nocy. Świadomość bycia w związku ze Śmierciożercą, uderzyła w niego z taką mocą, że niemal się zachwiał. Odetchnął. Musiał się uspokoić.
- Puść... - Draco chciał wyszarpnąć dłoń, ale Harry zacisnął się na niej, a następnie lekko drżącymi palcami zaczął ściągać tą nieszczęsną rękawiczkę. Starając się nie myśleć o krwi ściekającej po jego dłoni, ściągnął jedną, a następnie drugą.
- Cii... Chodź do łóżka.
Przy użyciu magii usunął z nich tą okropną ciecz, a następnie wpakował się do łóżka wraz z blondynem, od razu ciasno go obejmując i okrywając ich szczelnie kołdrą. Schował twarz w tych niesamowicie jasnych kosmykach, wciągając ich zapach. Pachniały szałwią, drogimi kosmetykami i naturalnym zapachem Draco. Harry kochał ten zapach.
Czuł, że ciało chłopaka wciąż drży, więc zaczął gładzić go po boku, jednocześnie wsuwając udo między jego nogi, żeby być jeszcze bliżej.
- Zabiję go... - szepnął cicho, trochę odurzony zapachem i bliskością drugiego ciała.
Malfoy wydał z siebie dźwięk przypominający parsknięcie zmieszane z desperackim śmiechem.
- Nie bądź śmieszny, Potter! - Jego ostry głos przeciął powietrze, wprawiając Gryfona w lekkie osłupienie. Nie spodziewał się tego. - Jego nikt nie zabije...
Harry zacisnął zęby, starając się powstrzymać słowa cisnące mu się na usta. Chciał powiedzieć kochankowi, że ma plan, że to zrobi, że raz na zawsze pozbędzie się Voldemorta, ale... nie mógł. Położył więc jedynie jedną z dłoni na policzku chłopaka, który był już znacznie cieplejszy niż jeszcze przed chwilą i przekręcił jego głowę bardziej w swoją stronę.
- Zabiję go, Draco. Obiecuję. - Szepnął.
Przez zaczarowane okna wpadało światło księżyca i idealnie oświetlało łóżko, na którym leżeli, dzięki czemu Harry mógł spoglądać wprost w szare oczy Malfoya.
I przez chwilę to zobaczył. Coś dziwnego. Jakąś emocję, zbyt szybką, by mógł ją jakoś zinterpretować, ale była tak intensywna i... przerażająca, że wszystkie włoski na jego ciele stanęły dęba, a on poruszył się, czując dyskomfort. Nie miał pojęcia co to było. I chyba... nie chciał wiedzieć. Położył więc głowę na jego klatce piersiowej, nie mówiąc nic.
Później leżeli już tylko, obaj pogrążeni we własnych, niezbyt przyjemnych myślach.

***

- Stało się coś wczoraj?
- Hmm... dlaczego?
- Wypaliłeś dziurę w mojej szafce na eliksiry.
- Och. - Harry z zaskoczeniem spojrzał na dziurę wielkości dwóch pięści widniejącą w drewnianych drzwiczkach. - Przepraszam.
Z głośnym westchnieniem opadł na twarde krzesło przy biurku profesora i zwiesił ramiona. W głowie wciąż krążyły mu wydarzenia z dzisiejszej nocy i... nie potrafił o tym zapomnieć.
Nie musiał długo czekać na szklaneczkę z bursztynowym płynem, która wylądowała na blacie tuż przed nim. Nie po raz pierwszy pił Ognistą ze Snapem.
Ten usiadł naprzeciwko, jak zwykle patrząc na niego przenikliwym, sondującym spojrzeniem obsydianowych oczu. Uniósł jedną brew, dając mu znak, że może zaczynać. Harry skrzywił się brzydko i upił łyk alkoholu, który przyjemnie palił mu gardło.
- Obudziłem się w nocy i... zobaczyłem Draco w szatach Śmierciożercy. Był przerażony.
Twarz mężczyzny ściągnęła się przez chwilę, ale nic nie powiedział.
- Ja... obiecałem mu, że zabije Czarnego Pana.
- Potter! - Profesor przechylił się do przodu, a jego oczy posyłały iskry w jego stronę. Potter omal się nie uśmiechnął.
- Spokojnie. Nic mu nie powiedziałem. Ale... stąd ta determinacja. - Zerknął na nieszczęsną szafkę i poczerwieniał gwałtownie. - Przepraszam.
- Nie możesz mu mówić takich rzeczy, Potter. Co by było, jakby zaczął coś podejrzewać? Nie możemy teraz ryzykować. - Jego głos był mocny, ale nie było w nim nic ostrego. Zaskakujące.
- Wiem...  - Oparł bok twarzy na dłoni. Był zmęczony i chciało mu się spać, ale wiedział, że nie mógłby zasnąć.
- Potter... Mam nadzieję, że jesteś świadomy, iż w kwaterze Czarnego Pana może dojść do różnych incydentów...
- Hmm? Tak, wiem.
- Właśnie, że nie wiesz, Potter. - Pokręcił głową. - Co byś zrobił, gdyby Czarny Pan zaczął nagle torturować Malfoya?
Zagryzł wargę, trochę niepewny odpowiedzi.
- Ja... jestem w stanie sprawić, by był bezpieczny.
Mężczyzna zmrużył oczy, ale skinął głową. Chyba mu ufał, co Harry skwitował lekkim podniesieniem prawego kącika ust do góry.
Siedzieli tak chwilę, obaj popijając Ognistą, aż w końcu powietrze przeciął głos starszego mężczyzny.
- A co jeśli on spróbuje cię ratować? Nawet tego nie rozważyliśmy. - Snape patrzył na niego tak, jakby była to jego wina.
Harry wykrzywił twarz, na której pojawił się bolesny grymas.
- Draco nie naraziłby się. Nie jest głupi.
Usta Mistrza Eliksirów ułożyły się w kpiący uśmieszek.
- Sugerujesz Potter, że twój wypielęgnowany kochanek nie kiwnąłby nawet palcem, by ci pomóc?
Gryfon zgarbił się, nagle bardzo świadom swojej beznadziejności. Kochał Malfoya, ale... znał go. I szczerze wątpił, by ten chciał narażać się dla niego. Może było im razem dobrze, ale... nie na tyle, by się poświęcić dla tego, co było pomiędzy nimi. Przynajmniej nie ze strony Draco, bo on wiedział, że mógłby zrobić dla niego wszystko.
- Ta, właśnie tak - mruknął i wychylił resztę zawartości swojej szklanki.
Snape wbił w niego uważne spojrzenie, marszcząc lekko podstawę nosa.
- A mimo to chcesz mu pomóc...
Harry skinął głową, zupełnie tak, jakby było to pytanie.
Mężczyzna uśmiechnął się ironicznie i opróżnił swoją szklankę.
- No, Potter, może nie jesteś takim gówniarzem, jak myślałem.

***

Jeszcze na chwilę przyciągnął do siebie przystojnego bruneta, składając na jego ustach mocny pocałunek.
- Uch, uwielbiam twój tyłeczek... - Ścisnął te cudowne połóweczki i liznął jego górną wargę.
Ślizgon zaśmiał się i delikatnie odsunął go od siebie.
- Nie kuś. Nie mam już czasu.
Seamus skrzywił się lekko, ale kiwnął głową i ruszył w stronę drzwi. To był dobry seks.
Z rozmachem otworzył drzwi od starej klasy, wiedząc, że o tej godzinie korytarze są zazwyczaj puste. Co prawda zawsze mógł trafić na Snape'a, ale wierzył w swoje szczęście. Nie spodziewał się jednak, że gdy będzie wychodził, wpadnie na kogoś, omal się nie wywracając. Spojrzał na zdecydowanie męską klatkę piersiową, o którą przypadkowo się oparł i przełknął ślinę. Trochę niechętnie, odsunął się i uniósł wzrok, a to co zobaczył... Merlinie, jak mógł nie zauważyć tego przystojniaka?! Przecież to był najseksowniejszy chłopak jakiego kiedykolwiek widział! Westchnął aż lekko, a na jego ustach pojawił się flirciarski uśmieszek. Och, oddałby mu się z radością...
- Hej Daniel. - Blaise w ogóle nie był zaskoczony widokiem chłopaka. Uśmiechnął się jedynie, delikatnie mrużąc swoje ciemne oczy.
- Witaj, Blaise. - Przystojniak uśmiechnął się, nawet nie komentując tego, że został staranowany przez Seamusa. Ba, on nawet na niego nie patrzył!
- Wracasz od nas?
- Noo... Kiedyś musimy skończyć z Tonym ten projekt.
- Spoko. - Zabini czuł na sobie wściekłe spojrzenie brązowych oczu Gryfona i z ledwością powstrzymał kpiący uśmieszek. - Och, poznajcie się. Seamus. - Wskazał na szatyna. - A to Daniel. Jest na siódmym roku.
Młodszy chłopak od razu wystawił dłoń w geście przywitania, a jego oczy aż błyszczały. Zmarkotniał jednak, gdy przystojniak szybko dotknął jego dłoni, nawet nią nie potrząsając. Nie poddał się jednak i z zachęcającym uśmiechem zapytał:
- Jak to jest, że nigdy cię nie widziałem?
Daniel spojrzał na niego swoimi niebieskimi, cholera, najbardziej niebieskimi oczami, jakie Seamus widział i zmarszczył lekko brwi.
Och...
Gryfon czuł gorąco w całym ciele. Starszy chłopak był wysokim, zdecydowanie wyższym od Seamusa, młodzieńcem, z czarnymi, gęstymi włosami związanymi w luźny kucyk, który opadał na plecy. Miał ostre rysy twarzy i pełne, wręcz zachęcające usta o karminowym kolorze. Był szczupły, ale przyjemnie umięśniony. Tak... odpowiednio. Merlinie, co za facet!
- Ach, Daniel jest Krukonem, więc ciągle siedzi w tych swoich książkach...
Seamus spojrzał ostro na Zabiniego, chcąc by ten się zamknął. Chciał porozmawiać z tym przystojniakiem!
- Dobra, dobra. - Blaise zaśmiał się perliście i uniósł dłonie do góry. - Już mnie nie ma. Na razie, chłopcy. - Posłał jeszcze Gryfonowi ironiczny uśmieszek i odszedł.
Ten zignorował to, od razu spoglądając wprost w niebieskie tęczówki. Jego gejdar bił na alarm, a oczami wyobraźni Seamus widział nad głową bruneta wielką strzałkę z napisem: JESTEM GEJEM!
- Więc... - Oblizał kusząco usta, chcąc od razu przejść do sedna. - Może... poznalibyśmy się bliżej? - Przysunął się do chłopaka i położył jedną z dłoni na jego klatce piersiowej.
Ten złapał jednak jego nadgarstek i stanowczo odsunął od siebie jego dłoń.
- Dlaczego miałbym tego chcieć? - Jego głos był zimny i przeszył ciało Seamusa, wywołując w nim drgawki. Nie stracił jednak animuszu i kontynuował:
- Wiesz... Moglibyśmy dać sobie trochę... przyjemności...
Daniel parsknął, patrząc na niego z odrazą.
- Znam cię - mruknął. - Seamus Finnigan, największa dziwka Hogwartu.
Gryfon zamarł, patrząc szeroko otwartymi oczyma na przystojniaka. Poczuł się tak, jakby dostał w twarz.
- Nie... - Chciał zaprzeczyć, ale przerwał mu głos Krukona, który pochylił się nad nim nieznośnie blisko, niemal się z nim stykając.
- Powiedz mi Seam - szepnął i zmierzył jego ciało krytycznym spojrzeniem. - Dlaczego miałbym chcieć coś, co mieli już wszyscy? - I odszedł.
Nie był w stanie się ruszyć. Czuł suchość w gardle i pieczenie policzków, a pot ciurkiem spływał mu po plecach. To prawda. Lubił seks. Ale to nie czyniło z niego... dziwki. Prawda?

____________________
Następny rozdział: 16.01