sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 24

Czy tylko mnie denerwuje okres przedświąteczny? Jestem już bliska załamania... Okropne.
Chciałam wam bardzo podziękować za komentarze i kliknięcia. Jesteście cudowni! <3
Chciałam również życzyć wam Wesołych Świąt! Mam nadzieję, że będą udane i niezbyt tłuste, co by później nie lamentować, że się przytyło xD
Pozdrawiam ;)

______________________________________________________________________________

Harry przekręcił się, marszcząc brwi z niezadowolenia. Było mu przyjemnie ciepło, a nagie ramię owinięte wokół jego talii wywoływało w jego brzuchu radosne trzepotanie. Niestety, jego pęcherz musiał zaprotestować i zmusić do wysunięcia się spod zaborczego chwytu Draco i udania się  do łazienki. Nie zarzuciwszy nic na siebie, Gryfon wmaszerował do mniejszego pomieszczenia i z ulgą załatwił swoje potrzeby. Następnie umył dłonie i spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Miał wrażenie, że jego oczy lśnią. Wczorajszy wieczór był niezwykły i Harry'ego przepełniała radość. Przez jeden moment, gdy jego ciało topniało w dłoniach Draco, przeszło mu przez myśl, że się zakochał. To było nagłe, chwilowe, i znikło równie szybko jak się pojawiło. A teraz stojąc w tej jasnej, trochę zimnej łazience znów to poczuł. Tę myśl przebijającą się przez jego wciąż otumaniony wczesną porą umysł, . W końcu Harry mógł się założyć, że nie było jeszcze piątej.
Spuścił w końcu wzrok, spoglądając na swoje kościste palce, a na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech. Nie było sensu teraz się nad tym zastanawiać.
Gdy opuszczał pomieszczenie, już od progu wiedział, że Draco nie śpi. Choć nie mógł tego zobaczyć, bo w sypialni panował półmrok i dostrzegał jedynie sylwetkę chłopaka, czuł na sobie jego przeszywające spojrzenie. Wywoływało w nim ciarki.
- Chodź spać, Potter. - Wyciągnął jedną dłoń, więc Gryfon ujął ją i pozwolił wciągnąć się na miękki materac. Od razu został też przyciągnięty do rozgrzanego ciała blondyna, a na jego pośladku wylądowała ciepła dłoń chłopaka. Poczerwieniał gwałtownie, ale nie zaprotestował. Czuł, że jeszcze trochę mu zajmie, nim przestanie krępować się tak bezpośrednim dotykiem. To po prostu było dla niego nowe.
- Daj mi jeszcze swoje usta. - Draco złapał jego szczękę i przyciągnął go do długiego, mocnego pocałunku, który sprawił, że zalało go gorąco.
- Och - westchnął, gdy został puszczony i mógł wreszcie złapać oddech.
- Teraz możemy iść spać.
Harry uśmiechnął się i wtulił w drugie, męskie ciało. Znajdował się już na granicy snu, gdy dotarły do niego słowa Ślizgona:
- Potter? Śpisz?
Zmarszczył brwi i mruknął potakująco. Nie chciało mu się teraz rozmawiać. Był śpiący.
- Wprowadź się do mnie.
Brunet drgnął, a jego oczy otworzyły się szeroko. Chyba coś mu się przyśniło...
Uniósł głowę i ujrzał twarz blondyna zwróconą w jego stronę.
- Oszalałeś? - zapytał.
- Już dawno temu, Potter. Poza tym wolałbym, abyś ograniczył swoje spotkania z Thomasem, a przeniesienie się do mnie wydaje się dobrym rozwiązaniem.
- Jesteśmy w szkole, Draco. Nie mogę zmienić domu.
- Ale możesz codziennie zakradać się do mnie pod swoją peleryną.
Potter westchnął, zastanawiając się. Tak naprawdę podobał mu się ten pomysł, ale na dłuższą metę wydawał się zbyt uciążliwy.
- Może na jakiś czas... - mruknął i ułożył głowę na klatce piersiowej Malfoya. Na jego twarzy pojawił się trochę krzywy uśmiech, gdy pomyślał o Deanie... Wciąż nie mógł zrozumieć, jak jego przyjaciel mógł się w nim zakochać. Przecież był hetero!
Westchnął i przymknął oczy. Nie miał siły teraz o tym myśleć.

***

Gdy następnego dnia wszedł do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, miał mieszane uczucia. Z jednej strony rozpierała go radość spowodowana nocą spędzoną z Draco, ale z drugiej... bał się konfrontacji z Deanem. Nie wiedział, jak miałaby wyglądać ich rozmowa. Chyba nie był jeszcze na to gotowy...
Wszedł do dormitorium, nie zważając na dziwne poruszenie w Pokoju Wspólnym i z zaskoczeniem spojrzał na Neville'a siedzącego na swoim łóżku. Na jego kolanach spał Silver, widocznie zadowolony ze swojego kociego życia.
- Cześć - mruknął, trochę zawiedziony obecnością chłopaka. Miał nadzieję, że pobędzie trochę sam w sypialni.
- Hej. - Rzucił mu spojrzenie. - Nie było cię w nocy.
- Yhym. - Zmieszał się trochę, ale nie dał nic po sobie poznać. Nie sądził, że ktokolwiek zauważy jego nieobecność.
- Byłeś z Deanem?
Harry aż się zatrzymał, trzymając jedną z dłoni na uchwycie szafki nocnej. Był w szoku.
- Skąd ten pomysł? - Przełknął ślinę.
- Deana też wczoraj nie było.
- I dlatego pomyślałeś, że byliśmy razem? - Prychnął. - Byłem z Draco.
- Spoko.
Potter starał się nie denerwować pod tym natarczywym spojrzeniem brązowych oczu. Czuł się coraz mniej komfortowo, a do jego umysłu dobijały się pełne obaw, myśli: czy on wie?
- Dean zerwał z Ginny.
Harry odwrócił się gwałtownie, z niedowierzaniem wpatrując się w drugiego Gryfona. Przecież... to nie powinno się wydarzyć.
- Jak to? - Omal nie jęknął, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.
Neville wzruszył ramionami.
- Ginny mi mówiła. Była załamana.
- Och - mruknął jedynie i odwrócił się, wyciągając z szafki telefon komórkowy.
"To moja wina" - pomyślał, gdy wchodził do łazienki. - "Moja..."

***

Tego dnia Harry był bardzo rozkojarzony i nic do niego nie docierało. Starał się nadrobić prace domowe, ale nie potrafił się skupić. Wciąż rozmyślał o związku Ginny i Deana, który rozpadł się... przez niego. Niby nie zrobił nic szczególnego, ale nie potrafił wyzbyć się myśli, że to jego wina.
Chciał pograć. Miał na to ochotę. Ogromną. Ale gdy wszedł do tej sali, znów zakurzonej i takiej samej jak zawsze, poczuł się... przytłoczony. Wspomnienia zalały go z wielką mocą, niekoniecznie wywołując przyjemne reakcje. Przypomniało mu się jak Dean wyznał mu swoje uczucia, jak mocno zranił go tuż po i jak bardzo było widać cierpienie na twarzy czarnoskórego chłopaka. Poczuł się jeszcze gorzej.
Szybkim krokiem przemierzał korytarze Hogwartu, chcąc znaleźć się jak najdalej tego miejsca, tych wspomnień, wszystkiego. Usłyszał jakieś wrzaski na końcu korytarza, więc przyspieszył, mając złe przeczucia. Gdy dotarł go końca i skręcił w lewo ujrzał jakieś zbiorowisko uczniów z różnych domów, przekrzykujących się wzajemnie i dopingujących komuś. Najwidoczniej ktoś walczył. To się często zdarzało. Czując coraz większy niepokój, przepchnął się do pierwszego rzędu, nie zważając na niezadowolenie innych i ujrzał Deana chwiejącego się na nogach. Twarz miał opuchniętą, z nosa ciekła mu krew i rozbieganym wzrokiem spozierał na rudowłosego chłopaka, który przymierzał się do kolejnego ciosu. Nim Harry zdążył cokolwiek zrobić, Weasley uderzył z całej siły w brzuch Thomasa, a ten zgiął się wpół i upadł na kolana. To co jednak najbardziej uderzyło Harry'ego to... brak reakcji ze strony Deana.
"On się nie broni" - pomyślał, a na jego twarzy pojawiło się przerażenie. Nie zdążył nawet dobrze pomyśleć, a już biegł w ich stronę, po drodze odrzucając rudzielca na przeciwległą ścianę. Weasley uderzył w mur, osuwając się po ścianie, a Potter dopadł do przyjaciela, pomagając mu się podnieść. Nie zwracając uwagi na śmiechy i gwizdy niektórych osób, owinął ramię chłopaka wokół swojej szyi, złapał go w pasie i pociągnął w stronę najbliższej pustej klasy lub składzika na miotły.
Gdy znaleźli się w środku pomieszczenia, które okazało się być ciasnym składzikiem, Potter pomógł usiąść Deanowi przy ścianie i klęknął przy nim, łapiąc jego twarz w dłonie. Wyciągnął różdżkę, którą nosił przy sobie jedynie z przyzwyczajenia i wyszeptał kilka zaklęć leczniczych. Wolał zrobić to starym sposobem, niż próbować ze swoją nową magią. W tym przypadku nie był jej pewny, a nie chciał zrobić chłopakowi jeszcze większej krzywdy.
- Dlaczego się nie broniłeś? - szepnął, gdy wzrok Deana wreszcie spoczął na nim, będąc już całkowicie skupionym i opatrzonym.
- Zasłużyłem na to... - głos chłopaka był cichy, gorzki i pełen smutku, który łamał serce Harry'ego na tysiące małych kawałeczków.
- Dean... powinniśmy porozmawiać.
Thomas spojrzał na niego, intensywnie i głęboko, patrząc wprost w jego szmaragdowe oczy i wywołując tym samym dziwny ucisk w jego gardle, a następnie wstał i powiedział:
- Lepiej będzie, jeśli po prostu odpuścimy... - Odwrócił wzrok. - O wiele lepiej.
I wyszedł, a Harry nie mógł się pozbyć myśli, że stracił kolejną ważną dla siebie osobę. Co było z nim nie tak?

***

Minął tydzień, a Harry widywał Deana jedynie na lekcjach. Ten zdawał się go unikać i jak na razie wychodziło mu to nad wyraz skutecznie. Tylko czasami mijali się na korytarzach, ale wtedy chłopak przyspieszał i uciekał wzrokiem. To sprawiało, że Potter czuł się okropnie, ale jego zły nastrój od razu mijał, gdy tylko spotykał się z Draco. O ile jego przyjaźń z Deanem prawdopodobnie dobiegła końca, o tyle jego związek z Malfoyem kwitł. Gryfon miał wrażenie, że odkąd zrobili to po raz pierwszy, nie mogą się od siebie odkleić. Cały czas się dotykali, całowali i robili inne, ciekawe rzeczy... Poza tym, tak jak wcześniej ustalili, Harry przychodził wieczorem do Ślizgona i zostawał u niego na noc, aby z rana udać się wraz z nim na śniadanie. To było przyjemne. Codzienne zasypianie i budzenie się przy blondynie sprawiało, że był coraz bardziej pewny swych uczuć.
Zakochał się w Draconie Malfoyu i było mu z tym cholernie dobrze.

Oblizał usta, spoglądając w prawo i rzucając swojemu chłopakowi długie, powłóczyste spojrzenie. Draco nie został mu dłużny i odpowiedział tym samym, z hipnotyczną wręcz dokładnością przyglądając się jego ustom. Poczerwieniał i poruszył się na krześle, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji. Był na wpół twardy i czuł, że zaraz tutaj oszaleje. Wybawieniem okazał się nagły koniec lekcji, z której nie zapamiętał kompletnie nic, zbyt rozkojarzony myślami o zbliżającym się obiedzie, a tym samym dłuższej przerwie między lekcjami.
Poprawił szatę i opuścił pomieszczenie, od razu udając się w stronę pobliskiego schowka na miotły. Rozejrzał się szybko i nie zauważając nikogo w pobliżu, wszedł do środka. Nie musiał długo czekać, bo chwilę później drzwi skrzypnęły nieprzyjemnie, a do środka wparował jasnowłosy chłopak, od razu przywierając do niego i wkładając niecierpliwe dłonie pod jego szatę.
- Nie powinieneś mnie tak kusić, bo... - ukąszenie w szyję - ...kiedyś może się to źle dla ciebie skończyć.
- A co ty mógłbyś mi zrobić? - prychnął i zmarszczył brwi, czując jak Draco odsuwa się od niego i patrzy tak... inaczej. Dziwnie i niepokojąco.
- Nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić, Potter.
A potem go pocałował i Harry całkowicie zapomniał o tej krótkiej, dziwacznej wymianie zdań między nimi.

***

Neville był zdezorientowany. Sądził, że teraz, gdy Ginny i Dean rozstali się, jego szanse wzrosną. Tylko, że minął już tydzień, a dziewczyna zdawała się go nie zauważać, wciąż rozprawiając o swoim byłym. To było trochę dziwne. Na początku wydawała się być załamana, ale po pewnym czasie Gryfon zaczął wyczuwać w jej głosie jakiś dziwny rodzaj satysfakcji, gdy wypowiadała imię byłego. Neville nie potrafił tego pojąć. Nie potrafił też zrozumieć, dlaczego nie odczuwa żalu, gdy po raz kolejny słucha wywodów na temat Deana. Wprawiało go to jedynie w niechęć i niesmak, przez co miał wrażenie, że tak naprawdę nigdy nie czuł nic głębszego do Ginny Weasley. Odkrycie to było nagłe, ale nie wpłynęło na niego tak jak myślał. Było... zwyczajnie. Zdał sobie sprawę, że przez długi okres żył w złudzeniu i wmawiał sobie miłość do dziewczyny, która nie zwracała na niego uwagi.
A jeśli chodzi o Deana? Zaczął mu współczuć. Naprawdę. Widział, że chłopak sobie nie radzi. Wydawał się zamyślony i po prostu... smutny. Domyślał się, że jego przyjaźń z Harrym dobiegła końca i było mu go żal. Nie wiedział tylko, co z tym zrobić. Chciał naprawić z nim relacje, ale nie wiedział, czy potrafi. W końcu zachował się jak skończony kretyn...
Było już dawno po ciszy nocnej, a on spacerował korytarzami Hogwartu, zupełnie nie przejmując się Snapem krążącym po szkole. Musiał pomyśleć.
Usłyszał jakiś hałas z prawej strony, więc wstrzymał oddech i podkradł się do najbliższego zakrętu. Ujrzał jakąś laskę i dwóch chłopaków, trzymających ją i śmiejących się. Neville nie wiedział, co o tym myśleć, ale wyciągnął różdżkę i zapobiegawczo posłał w ich stronę kilka zaklęć. Już po chwili dwóch delikwentów leżało rozpłaszczonych na posadzce, a on mógł wyjść ze swojego ukrycia i sprawdzić co z dziewczyną. Ta opierała się o ścianę i oddychała ciężko. Longbottom spojrzał na jej szatę i omal nie jęknął. Ślizgonka.
- Dzięki za pomoc... - mruknęła i spojrzała na niego, a jej oczy otworzyły się szerzej. - Longbottom.
Gryfon zmieszał się nieco, a jego dłoń samoistnie powędrowała w stronę karku w geście zakłopotania.
- S-skąd wiesz? - wydukał i poczerwieniał gwałtownie. Ślizgonka była ładna. Miała długie włosy w kolorze złota i duże niebieskie oczy, które patrzyły na niego niemal niewinnie. Niemal.
Nie kojarzył jej, więc prawdopodobnie była młodsza. Nie wyglądała na siódmą klasę.
Dziewczyna prychnęła i obrzuciła go obojętnym spojrzeniem.
- Zadajesz się z Potterem. Wszyscy wiedzą kim jesteś.
- E... no tak...
- Dobra, będę lecieć. Jeszcze raz dzięki za pomoc. - Wskazała na spetryfikowanych chłopaków. - To półgłówki, ale czasami ciężko jest się ich pozbyć.
- Um... spoko.
Neville widział, jak dziewczyna odwraca się i odchodzi i wtedy pomyślał, że jego zażenowanie jest całkowicie żałosne i mało męskie, więc krzyknął:
- Tak w ogóle... jak ci na imię?!
Blondynka odwróciła się i uśmiechnęła, a Gryfon poczuł, jak jego żołądek wywraca się na drugą stronę.
- Jestem Charlotte.
On też się uśmiechnął i odwrócił, chcąc odejść, a wtedy dotarł do niego krzyk dziewczyny:
- Ej, Longbottom!
- Co?!
- Jeszcze się spotkamy!
W drodze powrotnej do Pokoju Wspólnego nie potrafił przestać się uśmiechać. Czuł, że to spotkanie było czymś ważnym w jego życiu. I coś zmieni. Wreszcie.

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 23

Dzisiaj szybko, bo nie mam czasu. Dziękuję za wszystkie komentarze i kliknięcia <3
Rozdział miał być wczoraj, ale niestety się nie wyrobiłam. Mam jednak nadzieję, że Mikołajki wam się udały i dostaliście wspaniałe prezenty ;)
Pozdrawiam.

_____________________________________________________________________________

Był idiotą. Nie miał pojęcia, co nakłoniło go do wyznania wszystkiego Harry'emu. Przecież był świadom, że to nie skończy się dobrze. Teraz siedział tutaj, w sali, w której spędzał czas z brunetem i zalewał swe zmaltretowane gardło Ognistą Whisky. Miał wrażenie, że wszystko zaczęło się od tego cholernego otrucia. Zaśmiał się głośnym, trochę charczącym, pijackim głosem, który wypełnił pomieszczenie i odbił się od ścian. Ktoś chciał go otruć! Arszenikiem! Pierdolonym arszenikiem! I chyba w połowie mu się udało, bo Dean czuł się tak, jakby był na wpół upośledzony. Nie miał żadnego innego wytłumaczenia na swoje idiotyczne wyznanie.
Wyciągnął dłoń i opuszkami palców dotknął swoich ust. Wciąż czuł wargi bruneta przyciśnięte do jego... To było tak... niesamowite. Wiedział, że jeszcze nigdy nie czuł czegoś równie silnego i niewyobrażalnego, jak w tamtym momencie. Jednocześnie, wciąż był wkurwiony przez słowa, które od niego usłyszał. Jak śmiał mu wmawiać, że wcale się nie zakochał; że to tylko zauroczenie?! Co on mógł o tym wiedzieć?! Z wściekłością odrzucił pustą już butelkę i nie przejmując się szkłem, które rozprysło się po całej sali, sięgnął po drugą. Dłonie lekko mu drżały, a on sam wyglądał dość marnie, siedząc na tej starej, brunatnej kanapie. Nawet nie wiedział, że znał takie zaklęcia, gdy ją wyczarowywał. Po prostu działał instynktownie.
Dźwięk otwieranych drzwi wyrwał go z lekkiego letargu w jaki popadł, a jego głowa niemal automatycznie poruszyła się, mając nadzieję ujrzeć w progu sylwetkę Harry'ego. Niestety, ku jego ogromnemu rozczarowaniu, to nie był Harry. Dean ze sporym zdziwieniem wpatrywał się w swoją dziewczynę, która w szoku rozglądała się po sali. Była ostatnią osobą, którą spodziewał się tutaj ujrzeć. W głowie mu szumiało, a myśli stawały się coraz bardziej niejasne. To nie był odpowiedni moment na rozmowę z najmłodszą Weasley.
- Dean? - Dziewczyna podeszła do kanapy i usiadła obok niego, z przerażeniem patrząc na jego zmarnowaną sylwetkę. - Co się stało?
Chłopak roześmiał się głucho i zdrowo pociągnął z butelki. Już całkowicie stracił nad sobą kontrolę. Zawsze miał słabą głowę, a teraz... To nie mogło skończyć się dobrze.
- To koniec, Gin.
- O czym ty mówisz?
- O nas, o nim, o mnie. Wszystko się spierdoliło.
- Dean... - Przysunęła się do niego i złapała jedną z jego dłoni. Wyrwał się. Przymknął oczy, czując lekkie zawirowanie głowy, a gdy je otworzył, spojrzał na rudowłosą i powiedział:
- Zakochałem się w Harrym.
Ginny drgnęła, ale nie zareagowała w żaden inny sposób. Nie zaczęła płakać, krzyczeć, ani nic z tych rzeczy. Po prostu patrzyła na niego, a on czując się nieswojo, sięgnął po butelkę i wziął kolejny porządny łyk bursztynowego trunku. Gdyby nie był pijany, z pewnością nigdy by tego nie powiedział. Ale był, a słowa same opuściły jego usta.
Jakież było jego zdziwienie, gdy poczuł dłoń na swoim kolanie i usta dziewczyny przy swoim uchu.
- Nieprawda, Dean. Wcale się nie zakochałeś... To tylko pociąg...
- Nie! - warknął, czując kolejne uderzenie wściekłości. Nikt nie będzie mu wmawiał, że nie wie co czuje!
- Spokojnie... - Poczuł delikatne muśnięcie ust na płatku ucha. - Z dziewczyną też może być ci dobrze...
Odwrócił głowę, chcąc zaprotestować, a wtedy poczuł jej usta na swoich i... z nieznanych sobie powodów przymknął oczy, a w wyobraźni ujrzał zielone, błyszczące tęczówki i pełne, malinowe usta.
Harry... 
Zawirowało mu w głowie. Agresywnie wpił się w jej wargi i przyciągnął ją do siebie. Nie był świadomy tego co się dzieje. Czuł tylko drugie ciało przyciśnięte do swojego, a oczami wyobraźni widział bruneta, nagiego, drżącego z potrzeby...
Zdarł z niej bluzkę i rzucił ją na zniszczoną kanapę. Czuł się jak w gorączce. Potrzebował więcej pocałunków, dotyku.
Harry... 
Gdy w nią wchodził, jego oczy wciąż pozostawały zamknięte. Jego czoło było zroszone potem, a na ustach widniał delikatny, rozmarzony uśmiech.
Tylko Harry...

***

Harry niepewnie wszedł do środka. Czuł lekkie ukłucie zdenerwowania, ale starał się o tym nie myśleć. Jego wzrok krążył po pomieszczeniu, starając się nie natrafić na zszokowanego blondyna. Wiedział, że go zaskoczył. Ba! Zaskoczył nawet sam siebie.
Przygryzł wargę i niepewnie spojrzał na Draco. Ten lustrował go wzrokiem, jakby szukał... czegoś. Najwidoczniej nie znalazł, ponieważ zmarszczył brwi i zapytał:
- Co się stało?
Harry przełknął ślinę, nagle bardziej świadomy tego, że musi powiedzieć swojemu chłopakowi o wydarzeniach sprzed kilkunastu minut. Nie chciał go okłamywać. Tylko, że... to było takie trudne. Nie potrafił przewidzieć reakcji Draco i to go niepokoiło. Chłopak bywał impulsywny i agresywny...
Zagryzł wargę i starając się być odważnym Gryfonem, spojrzał prosto w szare, chłodne tęczówki.
- Dean mnie pocałował.
Reakcja była natychmiastowa. Spojrzenie stało się twarde, twarz zastąpiła bezuczuciowa maska, a dłonie zacisnęły się w pięści.
- Jak tylko dorwę tego skur...
- To nie wszystko - przerwał mu.
Malfoy spojrzał na niego w ten okropnie przeszywający, a zarazem magnetyzujący sposób.
Wzdrygnął się.
- Ja... wiedziałem co on chce zrobić i... pozwoliłem mu na to.
Nim się zorientował, już był przypierany do ściany, a jego szczęka znalazła się w żelaznym uścisku Ślizgona.
- Coś ty powiedział, Potter?! - warknął.
Zielone oczy rozszerzyły się w szoku.
- Ja... - Nie spodziewał się fizycznego ataku. - Puść...
Palce zacisnęły się jeszcze mocniej.
- Zapomniałeś do kogo należysz?!
Harry poczuł gniew. Silny i palący, powoli pełznął po jego ciele, wypełniając go od środka. Przyszedł tutaj, przełamał się, zaproponował mu samego siebie, a on... miażdżył mu szczękę! Szarpnął się i z zaskakującą siłą odepchnął od siebie wściekłego blondyna. Delikatnie dotknął swojej twarzy, mając nadzieję, że nie pojawią się na niej siniaki.
- To bolało! - syknął.
Chyba po raz pierwszy odkąd poznał tę lepszą stronę Draco, poczuł gniew, ale również... zawód. Wiedział, że Ślizgon będzie niezadowolony, ale nie spodziewał się po nim takiego ataku. Poza tym on naprawdę był gotów to zrobić, a Malfoy zdawał się w ogóle nie zwrócić na to uwagi, zbyt zaaferowany Deanem. To było trochę przygnębiające, ponieważ to była naprawdę trudna decyzja, a jednak zdobył się na to, by tu przyjść i powiedzieć mu o wszystkim. Poczuł się znużony tym dniem.
- Dobra, nieważne. Porozmawiamy, gdy się uspokoisz.
Był już przy drzwiach, gdy usłyszał głos blondyna:
- I co? Jest lepszy ode mnie?
Harry tylko przez chwilę czuł, jak coś nieprzyjemnego ściska mu gardło. Potem pojawiła się wściekłość i w błyskawicznym tempie dopadł do zaskoczonego Ślizgona i uderzył go w klatkę piersiową. Mocno.
- Ty dupku! Pocałował mnie, ale nie oddałem tego pocałunku, bo wszystko było nie tak! To nie byłeś ty! - Znów uderzył. - Zrozumiałem, że już nie jestem w stanie spojrzeć na kogoś innego i przyszedłem tutaj, zaoferowałam ci samego siebie, a ty niemal nie zmiażdżyłeś mi szczęki! Nienawidzę cię, pieprzony dupku!
Jego klatka unosiła się gwałtownie, a on sam wściekłym wzrokiem patrzył wprost w szare tęczówki, które... wydawały się mniej chłodne?
- Naprawdę? - usłyszał.
- Co?!
- Naprawdę jestem dla ciebie ważny?
Brunet poczuł, że się rumieni, więc spuścił wzrok na klatkę piersiową chłopaka. Był zawstydzony swoim wybuchem i dopiero teraz dotarło do niego, że się otworzył... Skinął jedynie głową, czując to okropne, piekące uczucie na policzkach. Nienawidził tego.
Drgnął lekko, gdy poczuł palce Ślizgona na swojej twarzy. Delikatnie jeździły po jego czole, skroniach, policzkach, aż w końcu dotarły do obolałej żuchwy.
- Przepraszam. - Delikatny pocałunek na brodzie. - Poniosło mnie.
Chciał się odsunąć, ale Draco objął go i przycisnął do siebie, chowając twarz w jego włosach.
- Naprawdę przepraszam - wymruczał, a Potter poczuł jak po raz kolejny zaczyna topnieć. Czuł się bezpiecznie w jego ramionach i był niemal pewien, że jest w stanie wybaczyć mu naprawdę wiele. Z lekką rezerwą wtulił się w niego, wdychając jego męski, przyjemny zapach.
- Nic się nie stało... - szepnął.
Stali tak jakąś chwilę, Ślizgon gładził go po plecach, a on starał się nie mruczeć z zadowolenia. Miał na wpół przymknięte oczy i rozkoszował się ciepłem bijącym od drugiego ciała. Było przyjemnie.
- Nadal... - Wargi blondyna musnęły jego ucho - ...chcesz to zrobić?
Nagłe uczucie zdenerwowania nieprzyjemnie ścisnęło jego żołądek, który boleśnie zaprotestował. Nie sądził, że wrócą dziś do tego...
Poczuł też coś jeszcze. Iskierkę, malutką i powoli tlącą się w jego wnętrzu i Harry podświadomie wiedział, że było to pożądanie. Miał szesnaście lat i prawda jest taka, że myślał o seksie całkiem często, a bliskość Draco zawsze wywoływała w nim ciekawe reakcje.
- Um... tak - wykrztusił. W odpowiedzi poczuł usta chłopaka na swojej szyi. Przekręcił się trochę, odsłaniając się na dotyk ciepłych warg. To było przyjemne.
- Och... - jęknął, czując usta Malfoya zasysające się na skrawku jego skóry. - Przestań...
Nie chciał żadnych malinek.
Ślizgon nie zwrócił jednak uwagi na jego protesty i gdy wreszcie oderwał się od jego szyi, Harry usłyszał jego cichy szept:
- Mój.
Nagła fala gorąca zalała jego ciało, choć wiedział, że powinien protestować na tak zaborcze gesty. Nic nie mógł jednak poradzić na to, że podobało mu się to. Dlatego jedyne co zrobił to złapał garść blond kosmyków i odciągnął go na chwilę, by sekundę później wpić się w jego usta. Niestety, jego dominacja jak szybko się zaczęła, tak szybko się skończyła i już po chwili mógł jedynie poddać się gorącym wargom chłopaka i mruczeć z zadowolenia.
Miał wrażenie, że Draco był wszędzie. Jego dłonie z zapamiętaniem błądziły po jego ciele, co chwila wsuwając się pod koszulkę i gładząc płaski brzuch lub zaciskając się na jego pośladkach.
Gdy oderwali się od siebie, blondyn złapał jego dłoń i pociągnął go w stronę łóżka. Już po chwili Harry siedział na kolanach swojego chłopaka, a jego usta po raz kolejny były maltretowane w mocnym pocałunku. Przylgnął do drugiego ciała niczym małpka, z zaskoczeniem i lekkim zdenerwowaniem wyczuwając wzwód w spodniach Ślizgona. Oderwał się od niego i przełknął ślinę, spoglądając w jego szare oczy, które błyszczały z podniecenia.
- Jesteś pewien? - usłyszał poważny głos chłopaka i poczuł jego palce na swojej twarzy. Uśmiechnął się. Chyba tak naprawdę był na to gotowy już od dawna.
- Tak.
Draco nie czekał na nic więcej. Przekręcił ich tak, że Harry znalazł się tuż pod nim i przywarł ustami do jego obojczyka, który wyłonił się spod koszulki. Gryfon uśmiechnął się i wsunął dłonie pod śnieżnobiałą koszulę. Gdy dotknął wreszcie ciepłej skóry, z jego ust wydobył się cichy pomruk, zupełnie jak u kota.
Draco oderwał się od niego i spojrzał prosto w jego oczy, uśmiechając się w ten typowy dla siebie sposób.
- Hmm... kociak... - zamruczał.
Potter poczerwieniał gwałtownie, co wywołało cichy śmiech u Ślizgona, który chwilę później wpił się w jego usta w namiętnym pocałunku. Gdy oderwał się od niego, począł rozpinać swoją koszulę, a Harry mógł jedynie przyglądać się wyłaniającej się spod materiału klatce piersiowej. Wyciągnął dłoń i niemal z dziecięcą fascynacją trącił różowy sutek, który stwardniał pod jego palcami. Uśmiechnął się lekko i przyciągnął go bliżej siebie, aby móc ustami objąć tę sterczącą kuleczkę. Zassał się na niej mocno, a następnie ugryzł lekko, wywołując niski jęk u blondyna. Podobało mu się to. Niestety, ku jego niezadowoleniu, został odciągnięty przez Ślizgona, którego rozpalone spojrzenie przesuwało się po jego sylwetce.
- Dziś... - odetchnął - ...dziś ja się tobą zajmę...
Harry drgnął, słysząc ten głęboki, całkowicie zmieniony głos chłopaka. Był... elektryzujący.
Bez wahania pozwolił sobie ściągnąć koszulkę, a następnie ciasne spodnie, które w tej sytuacji nie były zbyt wygodne. Gdy został w samych bokserkach, przyciągnął blondyna jeszcze do jednego, krótkiego pocałunku, a następnie oblizał wargi i sięgnął do jego paska. Draco jednak uśmiechnął się przekornie i odtrącił jego dłonie, samemu rozpinając spodnie i ściągając je z siebie. Brunet zmarszczył brwi z niezadowolenia, ale jego twarz zmieniła się w jednej chwili, gdy Ślizgon zszedł z łóżka i ściągnął spodnie wraz z bokserkami, a on mógł ujrzeć jego penisa. Bladego, dosyć długiego z kępką jasnych, kręconych włosków. Harry przełknął ślinę, całkowicie urzeczony tym widokiem.
- Chodź do mnie... - mruknął.
Malfoy uśmiechnął się jednym kącikiem ust i dołączył do niego, od razu zabierając się za obcałowywanie jego klatki piersiowej. Potter mruczał w ten koci, całkowicie niezwykły sposób, czując usta blondyna coraz bardziej zbliżające się do jego strategicznego miejsca. Jęknął, gdy Draco objął ustami jego penisa wciąż zakrytego przez materiał bokserek.
- Och...
Nim się spostrzegł, bokserki znikły, a jego członek został wręcz pochłonięty przez zachłanne usta Ślizgona. To było... elektryzujące. Jeszcze nigdy nie czuł niczego tak silnego. Ściągnął palce u stóp i zerknął w dół, a to co ujrzał...
- Merlinie...
Jego ciało wygięło się w łuk, a on doszedł, dosyć głośno ogłaszając swe spełnienie. Oddychał głęboko, czując coraz większy wstyd. Draco ledwie go dotknął, a on...
- Przepraszam - szepnął i niepewnie zerknął w dół, a to co ujrzał... Ślizgon patrzył na niego tak inaczej, jakby... zobaczył go po raz pierwszy. - Draco?
Ten jakby ocknął się i spojrzał na niego już trochę wyraźniej.
- Smakujesz... inaczej - szepnął i podciągnął się, przywierając ustami do jego ust. Harry poczerwieniał gwałtownie, czując smak swojej spermy, ale nie odsunął się, a naparł na niego jeszcze mocniej, jakby chciał się z nim stopić.
- Chcę cię, Draco - mruknął.
Malfoy odetchnął głęboko i sięgnął dłonią do szafki, wyciągając tubkę lubrykantu. Pogładził uda Harry'ego i rozłożył je szerzej, palcami sięgając do jego dziurki. Delikatnie pomasował pomarszczoną skórkę i powoli wsunął jeden palec.
Gryfon czuł się dobrze. Odczuwał lekki dyskomfort, ale nie było to tak nieprzyjemne, jak na początku się spodziewał. Gdy w jego wnętrzu znalazły się trzy palce, mógł już tylko jęczeć i prosić o więcej.
Draco wszedł w niego jednym, gładkim ruchem. Chwilę czekał, pozwalając mu na dostosowanie się i przełamanie, jednocześnie z zapamiętaniem składając pocałunki na jego klatce piersiowej. Harry oddychał głęboko, starając się przyzwyczaić do tego dziwnego rozpierania, a gdy wydawało mu się, że jest już gotowy, przyciągnął Draco jeszcze bliżej, wplatając dłonie w jego włosy i delikatnie poruszył biodrami.
Malfoy zaczął się w nim poruszać najpierw powoli, patrząc swoimi zamglonymi, szarymi oczyma prosto w jego szmaragdowe tęczówki, a później coraz szybciej, całkowicie tracąc kontrolę i zatracając się w nim. Całą sypialnię wypełniały ich jęki i drżące oddechy oraz naturalny zapach ciał.
Harry doszedł pierwszy. Głośno, mocno wyginając swe ciało i maksymalnie odchylając swą głowę do tyłu. I gdyby tego nie zrobił, gdyby wciąż patrzył prosto na twarz kochanka, ujrzałby szeroko rozwarte szare oczy i głód. Głód tak wielki, że niemal niewyobrażalny. Ale tak się nie stało. Usłyszał jedynie ciche "Merlinie" i przeciągły jęk, a następnie poczuł jak blondyn nieruchomieje i opada na niego.
Delikatnie przeczesał blond kosmyki i uśmiechnął się. Nigdy wcześniej nie wyobrażał sobie, że to będzie aż tak wspaniałe. W tym momencie był najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. I tylko to się liczyło.

_____________________
Następny rozdział: 21.12