sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 25

Kochani, bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. Uwielbiam was za to, że sprawiacie, iż w głowie pojawiają mi się coraz to nowsze pomysły. Bo to wasza sprawka. Jestem tego pewna.
Cieszę się również, że pojawiają się nowi czytelnicy. W szczególności chciałabym podziękować Basi, która skrupulatnie komentuje każdy rozdział <3
A teraz czas na nowy, a zarazem pierwszy rozdział w roku 2015. Mam nadzieję, że przyjmiecie go z aprobatą.
Pozdrawiam ;)

______________________________________________________________________________

Harry jęknął, kiedy okazało się, że kolejny sklep w tej ogromnej galerii nie zawiera niczego, co mógłby podarować swojemu chłopakowi na święta. Czuł się wyczerpany psychicznie i fizycznie, a prezentu jak nie było, tak nie ma.
- Spokojnie, na pewno jeszcze coś znajdziemy. - Alice posłała mu uspokajający uśmiech i w geście wsparcia położyła dłoń na jego ramieniu. - Chodźmy coś zjeść, bo zaraz mi tutaj padniesz. - Zmierzyła go krytycznym spojrzeniem.
Brunet zmarszczył brwi.
- Coś sugerujesz?
- Noo... - Dźgnęła go palcem między żebra. - Szkielet jesteś.
Potter parsknął niczym mały, niezadowolony kociak i spojrzał na przyjaciółkę spod byka.
- Ja po prostu jestem szczupły.
- Ta... Raczej wychudzony. - Mruknęła i pociągnęła go w stronę fast foodów. - Chodź, postawię ci burgera.

***

- Ja mam to zjeść? - Harry z niedowierzaniem patrzył na... ogromnego burgera, który leżał tuż przed nim i pachniał w ten charakterystyczny dla niezdrowego jedzenia, sposób. Przerażał go.
- Yhym. - Dziewczyna posłała mu jeden ze swoich olśniewających uśmiechów i odgryzła połowę frytki. Frytki! Zamówiła sobie kubełek frytek, a jemu kazała jeść tego tłustego potwora!
- Mi też mogłaś zamówić frytki... - mruknął, patrząc na nią jak skarcone, dwuletnie dziecko, jednocześnie zupełnie nie myśląc o tym, że mógł iść i samemu zamówić sobie to na co miał ochotę.
- O nie, mój drogi. Ty musisz przytyć i już ja o to zadbam.
- Pff, jakoś Draconowi się podobam...
- Ta, jeszcze ci coś złamie, jak się będziecie pie...
- Alice! - Harry jęknął i poczerwieniał gwałtownie, chowając twarz za tym ogromnym burgerem. Było mu wstyd!
- No co? - Dziewczyna uśmiechnęła się bezczelnie i zamoczyła frytkę w białym sosie, który był składnikiem "kanapki" chłopaka, a w tym właśnie momencie spływał po bułce i tworzył plamę na blacie stolika. - Robiliście to już, nie?
- Nie twoja sprawa! - burknął.
- Oczywiście, że moja, słońce. - Uśmiechnęła się szeroko. - Muszę wiedzieć, czy partner mojego przyjaciela odpowiednio go zadowala.
- Przestań! - jęknął i skrył twarz w dłoniach. Było mu tak bardzo, bardzo wstyd!
- Och, daj spokój, Harry. To normalne, że przyjaciele rozmawiają o takich sprawach.
- Yhym... - mruknął i rozchylił lekko palce, patrząc jednym okiem na rozradowaną przyjaciółkę, a następnie wymamrotał w swoje dłonie: - Było dobrze.
- Hmm? Nie słyszałam?
Nieco już zirytowany, zabrał dłonie z twarzy i syknął:
- Było dobrze. Starczy?
- Ale dobrze, że świetnie, czy dobrze, ale mogło być lepiej?
- Fantastycznie! - warknął i z rozmachem złapał tego mięsnego potwora, odgryzając jego dużą część.
Dziewczyna zachichotała cicho, całkowicie zadowolona z osiągniętego rezultatu i z uśmiechem na ustach zabrała się za pałaszowanie frytek. Harry'ego tak łatwo było wyprowadzić z równowagi...

***

Z zadowoleniem spoglądał na niewielką paczkę, którą trzymał w dłoniach. Cieszył się, że te kilka godzin całkowicie nie zniechęciło go do zakupów, ponieważ dzięki temu dał się zaciągnąć Alice do sklepu z zegarkami i wybrał coś odpowiedniego. Przynajmniej on tak myślał. Miał nadzieję, że Draco spodoba się ten prezent.
Zegarek był srebrny, na czarnym, niezbyt grubym, skórzanym pasku. Fantazyjna czcionka oznaczała jedynie dwie godziny: szóstą i dwunastą. W środku znajdowały się wskazówki, a po bokach były dwie mniejsze tarcze: jedna ze wszystkimi godzinami, druga z minutami. Nad wskazówkami widniał napis firmy, a pod nimi Harry wyczarował drobne diamenciki, które układały się w jego inicjały. Chciał, aby Draco patrząc na ten zegarek i sprawdzając godzinę, zawsze pomyślał o nim.
Zegarek nie był tani, ale Potter miał pieniądze i nie zamierzał oszczędzać na prezencie dla kochanka.
Harry przez chwilę zastanawiał się, czy taki zwykły, mugolski zegarek to odpowiedni prezent, ale w końcu uznał, że tak. Przecież... był ładny. Co prawda sam go nie wybrał, bo Alice bardzo mu w tym pomogła, ale podobał mu się. Teraz tylko był pełen nadziei, że Draco też się spodoba.
- Spoko, słońce. Na pewno mu się spodoba.
- Hmm... oby - mruknął i spojrzał na godzinę widniejącą na wyświetlaczu jego telefonu. - Cholera, znowu nie było mnie na lekcjach...
- No to co?
Harry pokręcił głową, dobrze wiedząc jakie podejście do nauki ma Alice.
- Będę się zbierał. Dzięki za pomoc. - Uśmiechnął się, a następnie wydął dolną wargę. - I za burgera.
- Nie ma za co, kochany. - Całus w policzek. - Zawsze do usług.
Potter posłał jej jeszcze jeden uroczy uśmiech, a następnie wszedł w ciasną przestrzeń pomiędzy budynkami i deportował się. Miał nadzieję, że opiekunka jego domu nie ukarze go kolejnym szlabanem. Nie chciał tracić czasu na jakieś durne prace z Filchem. Wystarczyło mu już to, że dość dużo czasu poświęcał na spotkania ze Snapem, jednocześnie okłamując Draco, że ma u niego korki. To nie było przyjemne i za każdym razem coś krzyczało w nim, że powinien powiedzieć prawdę, ale wiedział, że nie może. Malfoy był... zbyt blisko Voldemorta. Mógł być zagrożeniem. I to przerażało Harry'ego najbardziej.

***

Głośny pisk zranionego zwierzęcia i przekleństwo:
- Pieprzony kot!
Harry obudził się, z niezadowoleniem żegnając całkiem przyjemny i... satysfakcjonujący sen. Marszcząc brwi, otworzył oczy i uniósł się trochę na przedramionach, aby wciąż lekko zaspanym wzrokiem spojrzeć na wnętrze pokoju. A to co zobaczył...
Prawie krzyknął. Powstrzymał się jednak i już szeroko otwartymi oczyma spoglądał na znajomą sylwetkę odzianą w czarny, długi płaszcz. Maska Śmierciożercy leżała na podłodze, a obok niej stał zjeżony Silver i wściekle syczał na Draco. Najwidoczniej ten, gdy wchodził, nadepnął na jego ogon. Zignorował to jednak i całkowicie skupił się na swoim chłopaku. Później zajmie się kotem.
- Draco...? - zaczął dość niepewnie, nie wiedząc w jakim ten jest stanie. Ten drgnął i odwrócił się do niego, choć twarz wciąż pozostawała w cieniu. W sypialni panował półmrok.
- Myślałem, że śpisz... - mruknął.
- Umm... Silver mnie obudził...
- Idź spać, Potter.
Harry czuł, że jest źle. Słyszał to w głosie Draco i widział w zarysie napiętych mięśni na barkach. Trochę niepewny, wstał z łóżka i na drżących nogach podszedł do spiętego chłopaka. Delikatnie dotknął jego ramienia, ale nie zdążył zrobić nic więcej, bo ten odwrócił się i złapał jego nadgarstek w żelaznym uścisku.
- Nie dotykaj mnie! - syknął i odepchnął go od siebie. Potter zatoczył się w tył, ale udało mu się utrzymać równowagę. Odetchnął głęboko i spróbował raz jeszcze.
- Draco, to ja... - szepnął cicho, tak jakby zwracał się do małego, zlęknionego dziecka. - Twój Harry... - Tym razem stanął przed nim i położył dłoń na alabastrowym policzku. Był lodowaty.
- Mój... - głos był cichy, niemal niedosłyszalny, ale zawierał w sobie tyle emocji, że Harry aż musiał dyskretnie przełknąć ślinę.
- Tak, twój... - Przesunął dłoń z policzka na szyję, którą pogładził czule, a następnie dotarł do ramienia, z którego zsunął czarną szatę. To samo uczynił z drugim i już po chwili ciężki materiał znajdował się na podłodze.
Malfoy wypuścił powietrze przez usta, jakby bardzo długo nie był w stanie normalnie oddychać, a następnie przywarł do niego, wciskając swoją twarz w jego szyję.
Gryfon przymknął oczy, czując ważność tej chwili. Jakby między nimi zachodziły jakieś wewnętrzne zmiany, które tylko zacieśniają więź między nimi. Przyciągnął go do siebie mocniej, kładąc dłonie na jego plecach i uspokajająco je masując.
- Zimno...
Harry delikatnie odsunął go od siebie i złapał jego dłoń, chcąc pociągnąć go do łóżka i ogrzać, ale wtedy poczuł, że dłoń Draco wciąż jest w skórzanej rękawiczce, a po jego palcach cieknie... ciecz. Brunet naprawdę nie chciał wiedzieć co to było. Niestety, na wierzch jego umysłu wypłynęło tylko jedno słowo: krew.
Przymknął na chwilę oczy, nie chcąc wiedzieć, co wydarzyło się dzisiejszej nocy. Świadomość bycia w związku ze Śmierciożercą, uderzyła w niego z taką mocą, że niemal się zachwiał. Odetchnął. Musiał się uspokoić.
- Puść... - Draco chciał wyszarpnąć dłoń, ale Harry zacisnął się na niej, a następnie lekko drżącymi palcami zaczął ściągać tą nieszczęsną rękawiczkę. Starając się nie myśleć o krwi ściekającej po jego dłoni, ściągnął jedną, a następnie drugą.
- Cii... Chodź do łóżka.
Przy użyciu magii usunął z nich tą okropną ciecz, a następnie wpakował się do łóżka wraz z blondynem, od razu ciasno go obejmując i okrywając ich szczelnie kołdrą. Schował twarz w tych niesamowicie jasnych kosmykach, wciągając ich zapach. Pachniały szałwią, drogimi kosmetykami i naturalnym zapachem Draco. Harry kochał ten zapach.
Czuł, że ciało chłopaka wciąż drży, więc zaczął gładzić go po boku, jednocześnie wsuwając udo między jego nogi, żeby być jeszcze bliżej.
- Zabiję go... - szepnął cicho, trochę odurzony zapachem i bliskością drugiego ciała.
Malfoy wydał z siebie dźwięk przypominający parsknięcie zmieszane z desperackim śmiechem.
- Nie bądź śmieszny, Potter! - Jego ostry głos przeciął powietrze, wprawiając Gryfona w lekkie osłupienie. Nie spodziewał się tego. - Jego nikt nie zabije...
Harry zacisnął zęby, starając się powstrzymać słowa cisnące mu się na usta. Chciał powiedzieć kochankowi, że ma plan, że to zrobi, że raz na zawsze pozbędzie się Voldemorta, ale... nie mógł. Położył więc jedynie jedną z dłoni na policzku chłopaka, który był już znacznie cieplejszy niż jeszcze przed chwilą i przekręcił jego głowę bardziej w swoją stronę.
- Zabiję go, Draco. Obiecuję. - Szepnął.
Przez zaczarowane okna wpadało światło księżyca i idealnie oświetlało łóżko, na którym leżeli, dzięki czemu Harry mógł spoglądać wprost w szare oczy Malfoya.
I przez chwilę to zobaczył. Coś dziwnego. Jakąś emocję, zbyt szybką, by mógł ją jakoś zinterpretować, ale była tak intensywna i... przerażająca, że wszystkie włoski na jego ciele stanęły dęba, a on poruszył się, czując dyskomfort. Nie miał pojęcia co to było. I chyba... nie chciał wiedzieć. Położył więc głowę na jego klatce piersiowej, nie mówiąc nic.
Później leżeli już tylko, obaj pogrążeni we własnych, niezbyt przyjemnych myślach.

***

- Stało się coś wczoraj?
- Hmm... dlaczego?
- Wypaliłeś dziurę w mojej szafce na eliksiry.
- Och. - Harry z zaskoczeniem spojrzał na dziurę wielkości dwóch pięści widniejącą w drewnianych drzwiczkach. - Przepraszam.
Z głośnym westchnieniem opadł na twarde krzesło przy biurku profesora i zwiesił ramiona. W głowie wciąż krążyły mu wydarzenia z dzisiejszej nocy i... nie potrafił o tym zapomnieć.
Nie musiał długo czekać na szklaneczkę z bursztynowym płynem, która wylądowała na blacie tuż przed nim. Nie po raz pierwszy pił Ognistą ze Snapem.
Ten usiadł naprzeciwko, jak zwykle patrząc na niego przenikliwym, sondującym spojrzeniem obsydianowych oczu. Uniósł jedną brew, dając mu znak, że może zaczynać. Harry skrzywił się brzydko i upił łyk alkoholu, który przyjemnie palił mu gardło.
- Obudziłem się w nocy i... zobaczyłem Draco w szatach Śmierciożercy. Był przerażony.
Twarz mężczyzny ściągnęła się przez chwilę, ale nic nie powiedział.
- Ja... obiecałem mu, że zabije Czarnego Pana.
- Potter! - Profesor przechylił się do przodu, a jego oczy posyłały iskry w jego stronę. Potter omal się nie uśmiechnął.
- Spokojnie. Nic mu nie powiedziałem. Ale... stąd ta determinacja. - Zerknął na nieszczęsną szafkę i poczerwieniał gwałtownie. - Przepraszam.
- Nie możesz mu mówić takich rzeczy, Potter. Co by było, jakby zaczął coś podejrzewać? Nie możemy teraz ryzykować. - Jego głos był mocny, ale nie było w nim nic ostrego. Zaskakujące.
- Wiem...  - Oparł bok twarzy na dłoni. Był zmęczony i chciało mu się spać, ale wiedział, że nie mógłby zasnąć.
- Potter... Mam nadzieję, że jesteś świadomy, iż w kwaterze Czarnego Pana może dojść do różnych incydentów...
- Hmm? Tak, wiem.
- Właśnie, że nie wiesz, Potter. - Pokręcił głową. - Co byś zrobił, gdyby Czarny Pan zaczął nagle torturować Malfoya?
Zagryzł wargę, trochę niepewny odpowiedzi.
- Ja... jestem w stanie sprawić, by był bezpieczny.
Mężczyzna zmrużył oczy, ale skinął głową. Chyba mu ufał, co Harry skwitował lekkim podniesieniem prawego kącika ust do góry.
Siedzieli tak chwilę, obaj popijając Ognistą, aż w końcu powietrze przeciął głos starszego mężczyzny.
- A co jeśli on spróbuje cię ratować? Nawet tego nie rozważyliśmy. - Snape patrzył na niego tak, jakby była to jego wina.
Harry wykrzywił twarz, na której pojawił się bolesny grymas.
- Draco nie naraziłby się. Nie jest głupi.
Usta Mistrza Eliksirów ułożyły się w kpiący uśmieszek.
- Sugerujesz Potter, że twój wypielęgnowany kochanek nie kiwnąłby nawet palcem, by ci pomóc?
Gryfon zgarbił się, nagle bardzo świadom swojej beznadziejności. Kochał Malfoya, ale... znał go. I szczerze wątpił, by ten chciał narażać się dla niego. Może było im razem dobrze, ale... nie na tyle, by się poświęcić dla tego, co było pomiędzy nimi. Przynajmniej nie ze strony Draco, bo on wiedział, że mógłby zrobić dla niego wszystko.
- Ta, właśnie tak - mruknął i wychylił resztę zawartości swojej szklanki.
Snape wbił w niego uważne spojrzenie, marszcząc lekko podstawę nosa.
- A mimo to chcesz mu pomóc...
Harry skinął głową, zupełnie tak, jakby było to pytanie.
Mężczyzna uśmiechnął się ironicznie i opróżnił swoją szklankę.
- No, Potter, może nie jesteś takim gówniarzem, jak myślałem.

***

Jeszcze na chwilę przyciągnął do siebie przystojnego bruneta, składając na jego ustach mocny pocałunek.
- Uch, uwielbiam twój tyłeczek... - Ścisnął te cudowne połóweczki i liznął jego górną wargę.
Ślizgon zaśmiał się i delikatnie odsunął go od siebie.
- Nie kuś. Nie mam już czasu.
Seamus skrzywił się lekko, ale kiwnął głową i ruszył w stronę drzwi. To był dobry seks.
Z rozmachem otworzył drzwi od starej klasy, wiedząc, że o tej godzinie korytarze są zazwyczaj puste. Co prawda zawsze mógł trafić na Snape'a, ale wierzył w swoje szczęście. Nie spodziewał się jednak, że gdy będzie wychodził, wpadnie na kogoś, omal się nie wywracając. Spojrzał na zdecydowanie męską klatkę piersiową, o którą przypadkowo się oparł i przełknął ślinę. Trochę niechętnie, odsunął się i uniósł wzrok, a to co zobaczył... Merlinie, jak mógł nie zauważyć tego przystojniaka?! Przecież to był najseksowniejszy chłopak jakiego kiedykolwiek widział! Westchnął aż lekko, a na jego ustach pojawił się flirciarski uśmieszek. Och, oddałby mu się z radością...
- Hej Daniel. - Blaise w ogóle nie był zaskoczony widokiem chłopaka. Uśmiechnął się jedynie, delikatnie mrużąc swoje ciemne oczy.
- Witaj, Blaise. - Przystojniak uśmiechnął się, nawet nie komentując tego, że został staranowany przez Seamusa. Ba, on nawet na niego nie patrzył!
- Wracasz od nas?
- Noo... Kiedyś musimy skończyć z Tonym ten projekt.
- Spoko. - Zabini czuł na sobie wściekłe spojrzenie brązowych oczu Gryfona i z ledwością powstrzymał kpiący uśmieszek. - Och, poznajcie się. Seamus. - Wskazał na szatyna. - A to Daniel. Jest na siódmym roku.
Młodszy chłopak od razu wystawił dłoń w geście przywitania, a jego oczy aż błyszczały. Zmarkotniał jednak, gdy przystojniak szybko dotknął jego dłoni, nawet nią nie potrząsając. Nie poddał się jednak i z zachęcającym uśmiechem zapytał:
- Jak to jest, że nigdy cię nie widziałem?
Daniel spojrzał na niego swoimi niebieskimi, cholera, najbardziej niebieskimi oczami, jakie Seamus widział i zmarszczył lekko brwi.
Och...
Gryfon czuł gorąco w całym ciele. Starszy chłopak był wysokim, zdecydowanie wyższym od Seamusa, młodzieńcem, z czarnymi, gęstymi włosami związanymi w luźny kucyk, który opadał na plecy. Miał ostre rysy twarzy i pełne, wręcz zachęcające usta o karminowym kolorze. Był szczupły, ale przyjemnie umięśniony. Tak... odpowiednio. Merlinie, co za facet!
- Ach, Daniel jest Krukonem, więc ciągle siedzi w tych swoich książkach...
Seamus spojrzał ostro na Zabiniego, chcąc by ten się zamknął. Chciał porozmawiać z tym przystojniakiem!
- Dobra, dobra. - Blaise zaśmiał się perliście i uniósł dłonie do góry. - Już mnie nie ma. Na razie, chłopcy. - Posłał jeszcze Gryfonowi ironiczny uśmieszek i odszedł.
Ten zignorował to, od razu spoglądając wprost w niebieskie tęczówki. Jego gejdar bił na alarm, a oczami wyobraźni Seamus widział nad głową bruneta wielką strzałkę z napisem: JESTEM GEJEM!
- Więc... - Oblizał kusząco usta, chcąc od razu przejść do sedna. - Może... poznalibyśmy się bliżej? - Przysunął się do chłopaka i położył jedną z dłoni na jego klatce piersiowej.
Ten złapał jednak jego nadgarstek i stanowczo odsunął od siebie jego dłoń.
- Dlaczego miałbym tego chcieć? - Jego głos był zimny i przeszył ciało Seamusa, wywołując w nim drgawki. Nie stracił jednak animuszu i kontynuował:
- Wiesz... Moglibyśmy dać sobie trochę... przyjemności...
Daniel parsknął, patrząc na niego z odrazą.
- Znam cię - mruknął. - Seamus Finnigan, największa dziwka Hogwartu.
Gryfon zamarł, patrząc szeroko otwartymi oczyma na przystojniaka. Poczuł się tak, jakby dostał w twarz.
- Nie... - Chciał zaprzeczyć, ale przerwał mu głos Krukona, który pochylił się nad nim nieznośnie blisko, niemal się z nim stykając.
- Powiedz mi Seam - szepnął i zmierzył jego ciało krytycznym spojrzeniem. - Dlaczego miałbym chcieć coś, co mieli już wszyscy? - I odszedł.
Nie był w stanie się ruszyć. Czuł suchość w gardle i pieczenie policzków, a pot ciurkiem spływał mu po plecach. To prawda. Lubił seks. Ale to nie czyniło z niego... dziwki. Prawda?

____________________
Następny rozdział: 16.01

7 komentarzy:

  1. Oj jak się cieszę,że ktoś wkońcu dogadał Simusowi chyba polubię tego chłopaka biedny Draco ciekawe o czym rozmawiał Bilsse z tym chłopakiem zaitrygowała mnie ta rozmowa jestem ciekawa jaką rolę mu przeznaczyłaś pozdrawiam szczęśliwego nowego roku

    OdpowiedzUsuń
  2. HA HA HA i w końcu Finnigan dostał za swoje ! Dobrze mu tak ! Szkoda, że Harry przecenia Dracona, ale cóż to w końcu Malfoy z nim to nigdy nic nie wiadomo. Jestem ciekawa co dalej z tego wyjdzie, nie mogę się już doczekać. Pozdrawiam i życzę szczęśliwego nowego roku, aby wena cię nie opuściła // Lilith vel Narieen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edit. Źle się wyraziłam. Chodziło mi o to, że mało wiary w niego ma, ale jak wspomniałam z Malfoy'a to nigdy nic nie wiadomo.
      I pomyśleć, że dopiero teraz zauważyłam błąd w swojej wypowiedzi. . Ta to trzeba być mną...xd// Lilith vel Narieen

      Usuń
  3. Witam,
    rozdział fantastyczny, ciekawe co się stało, ze Draco był taki roztrzęsiony, och cieszę się i to bardzo, czyli ktoś jednak wie o Seamusie, tylko zastanawia mnie czemu nie ma jakieś afery....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Harry jednak nie jest głupi. Hura :)
    Ciągle nie potrafię rozgryźć Draco, mam w stosunku do niego mieszane uczucia.
    Dziwna końcówka, nie myślałam, że Seamus jeszcze pojawi się w tym opowiadaniu, został olany, ciekawe czy rozbudujesz ten wątek?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka,
    fantastyczny rozdział, co się stało, że Draco był taki roztrzęsiony? ktoś jednak wie o Seamusie, tylko zastanawia mnie czemu nie ma jakieś afery...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    fantastyczny rozdział, ale co się stało, że Draco był taki roztrzęsiony? a jednak ktoś wie o Seamusie, tylko czemu nie ma jakieś afery tak ja w przypadku Harrego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń