sobota, 17 maja 2014

Rozdział 8

Wybaczcie to lekkie opóźnienie, ale nie miałam ani nastroju ani czasu, żeby pisać ten rozdział. Z tych samych powodów jest on nadzwyczaj krótki w porównaniu z innymi.
Bardzo dziękuję wszystkim za komentarze. To naprawdę bardzo ważne dla mnie ;**
Mam nadzieję, że zauważyliście, iż blog ostatnio bardzo się zmienił, co zawdzięczam Trill  <3 Jesteś świetna, kochana!

______________________________________________________________________________

Minęły dwa dni i Harry powoli zaczął wariować. Chciał porozmawiać ze Ślizgonem o tym, co wydarzyło się między nimi, ale Draco najwyraźniej go unikał. Brunet nie widywał go na żadnym posiłku ani na przerwach, a podczas wspólnych lekcji, blondyn uciekał wzrokiem. To było irytujące. Zaczął zastanawiać się, czy Malfoy przypadkiem nie żałuje swojego zachowania wobec niego. To było bardzo prawdopodobne. A może czuł się zawstydzony?
Zaśmiał się na tę myśl i pokręcił głową. Jego przypuszczenia stawały się coraz bardziej absurdalne.
Harry zapukał w mocne drewno, które uchyliło się pod jego dotykiem. Wszedł do środka, od razu zauważając wysokiego mężczyznę, siedzącego za biurkiem.
- Siadaj Potter. Musimy porozmawiać.
Posłusznie zajął swoje miejsce i spojrzał z wyczekiwaniem na czarodzieja. Nie miał pojęcia o co chodzi.
- Możesz mi powiedzieć, czemu nocowałeś w dormitorium jednego ze Ślizgonów? - dopiero teraz zauważył zaciśnięte zęby i zmrużone oczy. Odwrócił wzrok. Był zaskoczony bezpośrednim pytaniem, choć w przypadku tego mężczyzny, nie powinien tak się czuć.
- Um...Draco i ja...ee... - nie wiedział co ma powiedzieć. Nie chciał mówić o swoim wyjściu, bo był niemal pewien, że to nie skończyłoby się dla niego dobrze. - ...wypiłem trochę za dużo i on mi pomógł...
Snape zacisnął mocno oczy i odetchnął głęboko, a następnie spojrzał na niego morderczym wzrokiem.
- Czy zdajesz sobie sprawę, ty bezmyślny bachorze, że Malfoy już niedługo będzie śmierciożercą?! Że on nie jest odpowiednim kandydatem na kolegę, przyjaciela... - jego twarz wykrzywił brzydki grymas - ...lub kochanka?! Potter, naprawdę jesteś takim kretynem, czy tylko udajesz?
Brunet skrzywił się lekko, ale nie spojrzał na starszego czarodzieja.
- Ale on się zmienił, naprawdę. - Severus zrobił minę, jakby nie mógł się zdecydować, czy już ma wypróbować na nim jakąś klątwę, czy może jeszcze się wstrzymać. - Poza tym nie musi się pan o mnie martwić, profesorze. Malfoy nie jest dla mnie zagrożeniem.
- Potter... - syknął, ale powstrzymał się, a jego spojrzenie stało się bardziej przenikliwe. - Nie wiem skąd pomysł, ty głupi dzieciaku, że mógłbym się o ciebie martwić w jakikolwiek sposób... - uśmiechnął się ironicznie - Po prostu uważaj o czym rozmawiasz z Malfoyem. Mam nadzieję, że rozumiesz tym samym, iż Draco nie powinien się dowiedzieć o naszych lekcjach, ani twoich...zdolnościach magicznych?
Gryfon skinął głową, ale nie mógł powstrzymać delikatnego uśmiechu, który wypłynął na jego usta.
Czyli jednak się martwił...
- Profesorze?
- Hmm...?
- Malfoy jest hetero?
Snape spojrzał na niego, jakby ten spytał go, czy to prawda, że Mcgonagall nosi stringi.
- Na Merlina, Potter, jesteś obrzydliwy - warknął, a zielonooki wyszczerzył się. Przez chwilę trwała cisza, aż w końcu profesor odezwał się:
- I z tego co mi wiadomo, jak dotąd Draco Malfoy przejawiał skłonności do kobiet.
Więc dlaczego zainteresował się właśnie mną? - pomyślał, ale nie powiedział tego na głos. Musiał to jeszcze przemyśleć.

***

Tego dnia Harry również nie spotkał Malfoya, więc gdy wracał wieczorem do swojej wieży, nie był w najlepszym humorze. Podczas zajęć ze Snape'm nie potrafił się skupić, wciąż rozmyślając nad tym, co powiedział mu mężczyzna, przez co omal nie wysadził kociołka. Mistrz Eliksirów był tak wściekły, że kazał mu się wynosić i wrócić, gdy wreszcie doprowadzi się do porządku. W duchu, Potter przyznał mu rację. Był rozkojarzony i to nie mogło się dobrze skończyć.
Przeszedł przez dziurę za portretem, a następnie ruszył przez pokój, jak zwykle nie zważając na to co dzieje się w środku. Wszedł po schodach, prowadzących do dormitorium chłopców z szóstego roku i otworzywszy drzwi, rozejrzał się, ale w środku nie było nikogo. Z westchnieniem rzucił się na swoje łóżku. Ostatnimi czasy rzadko widywał swoich współlokatorów i czasami miał wrażenie, że tak naprawdę mieszka tu zupełnie sam. Wraz z kociakiem, którego nazwał Silver, oczywiście. Poszukał wzrokiem małego sierściucha, ale tego jak na złość nigdzie nie było i z irracjonalnych powodów, Harry poczuł się naprawdę samotny. Jakby bardzo długo wypierał tę myśl, aż wreszcie wypłynęła na powierzchnię jego umysłu i nie chciała zniknąć. Brakowało mu przyjaciół, kogoś z kim może porozmawiać na każdy temat. Oczywiście, miał Phila i Alice, ale takie rozmowy przez telefon nie były nawet namiastką tego co miał, podczas czasu spędzonego z nimi.
Z kolejnym westchnieniem położył się na boku i wbił wzrok w kamienną ścianę. Nie chciał myśleć o tym, jak bardzo brakuje mu kogoś bliskiego w Hogwarcie. Z trudnością wyparł te myśli ze swojego umysłu, ale ich miejsce zajął jasnowłosy Ślizgon. Harry zamknął oczy i odwrócił się na plecy. O nim też nie chciał myśleć. Miał już dość zastanawiania się nad zachowaniem chłopaka, który najwidoczniej tak naprawdę wcale się nim nie interesował, skoro cały czas go unikał. Gryfon aż się zaśmiał przez swoje absurdalne myśli. Jak mógł w ogóle sądzić, że ktoś taki jak Draco Malfoy, mógłby uznać go za atrakcyjnego? W szczególności, że tak jak powiedział Snape, był on heteroseksualny. Wciąż nie rozumiał zachowania chłopaka, ale nie miał już siły, żeby ciągle o tym rozmyślać. Nagle poczuł się bardzo wyczerpany tym dniem i całym swoim życiem. Zacisnął mocniej powieki i odetchnął głęboko. Powoli zaczął zapadać w spokojny sen.

***

Następnego dnia, Harry obudził się w dużo lepszym humorze. Wziął szybki prysznic, założył proste, czarne rurki oraz szarą koszulkę. Następnie nakarmił kociaka i wraz z Deanem zszedł na śniadanie, by dołączyć do gwaru panującego w Wielkiej Sali. Świetnie rozmawiało mu się z chłopakiem, który opowiadał o planach swojej matki dotyczących wyjazdu z Wielkiej Brytanii. Był podekscytowany możliwością odwiedzenia innych państw i z uśmiechem mówił o swoim mugolskim kuzynie, który mieszkał w Hiszpanii. Razem zasiedli do stołu Gryfonów i zabrali się za jedzenie, wciąż rozmawiając o wszystkim i o niczym. Zielonooki już dawno nie czuł się tak normalnie, jak właśnie w tym momencie. Było tak, jak za dawnych lat, gdy wraz ze swoimi gryfońskimi przyjaciółmi siedział przy stole i rozmawiał o nic nieznaczących sprawach, a wszystkie troski znikały i wracały dopiero nocą w postaci koszmarów z Voldemortem, w roli głównej.
I wszystko było dobrze. Nie było już Malfoya zaprzątającego mu głowę, nie było Weasley'a, który jak zwykle starał się obrazić go na każdy możliwy sposób, ani nie było karcącego wzroku Hermiony. Czuł się wyjątkowo dobrze i sądził, że dzisiejszego dnia, wyjątkowo, nic nie może go zepsuć. Jak bardzo się mylił. Wszystko rozpadło się, gdy do Wielkiej Sali wleciały sowy, roznoszące poranną pocztę. Harry nie zwrócił na to uwagi, ponieważ wiedział, że to raczej niemożliwe, by ktokolwiek do niego napisał. Skupił się więc na jedzeniu swoich tostów z konfiturą malinową, ale nie dane mu było skończyć, bo nagle obok niego pojawił się drżący i jąkający się, Neville Longbotom. Potter spojrzał na niego pytającego, ale to jedno spojrzenie wystarczyło, by napłynęło zrozumienie.
- Kto? - zapytał drżącym głosem.
- S-sam z-zobacz - wydukał i położył przed nim poranne wydanie Proroka. Brunet spojrzał na pierwszą stronę i zagłębił się w tekście, a z każdym kolejnym słowem, jego twarz stawała się coraz bledsza.


ATAK W MUGOLSKIEJ CZĘŚCI LONDYNU! 
Jak podają nasi informatorzy, wieczorem, po godzinie dwudziestej, w swoim mieszkaniu w mugolskiej części Londynu, został zaatakowany jeden z zarejestrowanych wilkołaków, Remus Lupin. Przypominamy, że trzy lata temu był on nauczycielem w szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Według naszych informacji, pan Lupin otrzymał to mieszkanie w spadku po śmierciożercy - Syriuszu Blacku, który w tym roku został zamordowany w Departamencie Tajemnic. Czy atak ten mógł być związany ze śmiercią Blacka? Może była to zemsta jego kuzynki, Bellatrix Lestrange? 
Remus Lupin został przewieziony do Klinki Magicznych Chorób i Urazów Świętego Munga. Jego stan jest nam nieznany. 
Aurorzy... 

Harry nie czytał już dalej. Z przerażeniem spoglądał na zdjęcie przedstawiające jedną z kamieniczek, w której widniała ogromna dziura.
- M-merlinie... - szepnął i z roztargnieniem spojrzał na stół nauczycielski, gdzie siedział Mistrz Eliksirów, który dał mu ledwo zauważalny znak, a następnie opuścił pomieszczenie. Gryfon rozejrzał się po sali i zauważył, że wiele twarz jest zwróconych ku niemu, w tym ta, której nie widział przez ostatnie drzwi. Nie miał jednak siły, by się nad tym zastanawiać. Teraz najważniejszy był Remus. Harry miał nadzieję, że jego stan nie jest tak zły, jak stan jego mieszkania. Trzęsącymi dłońmi odsunął od siebie talerz ze śniadaniem i wstał od stołu, kierując się w stronę wyjścia. Nie zwracał uwagi na krzyki Deana i Nevilla oraz wbite w siebie spojrzenie szarych oczu. Musiał jak najszybciej porozmawiać ze swoim profesorem. Miał złe przeczucia.

***

Znalazł swojego nauczyciela w gabinecie, pochylonego, z rękoma opartymi o blat biurka. Mężczyzna wydawał się pogrążony w swoich myślach, ale gdy tylko wszedł do środka, ten uniósł głowę i spojrzał na niego przenikliwym wzrokiem.
- Co z nim? - jego głos wydał się bardzo cichy i niewyraźny, jakby coś powstrzymywało go od wypowiedzenia tych kilku słów.
- Jest w magicznej śpiączce. Dostał jakąś nieznaną klątwą i magomedycy nie mają pojęcia, co mu jest. - Harry wypuścił wstrzymywane powietrze, a następnie zapytał:
- A...a ty nie wiesz, co to za klątwa?
Severus pokręcił głową, nawet nie zwracając uwagi na to, że chłopak nie odniósł się do niego z oczekiwanym szacunkiem.
- Niestety, to musiało być jedno z najnowszych zaklęć, do których nie miałem jeszcze dostępu. Gdy tylko dowiem się, co to za urok, od razu powiadomię magomedyków lub przygotuję antidotum.
- Dziękuję - szepnął przez ściśnięte gardło i opadł na wolne krzesło. Czuł się wyczerpany psychicznie, a dzień się jeszcze dobrze nie zaczął.
- Nie ma za co, panie Potter. Nic jeszcze nie zrobiłem. - mruknął i zasiadł za biurkiem - Czarny Pan przejął Proroka.
- Co? - brunet spojrzał na niego z zaskoczeniem, na co mężczyzna prychnął.
- Mógłbyś czasami nie być takim ignorantem, Potter. Pomyśl...czy gazetę zainteresowałby atak na nic nieznaczącego wilkołaka? Wręcz przeciwnie. Byliby zachwyceni, że mają jednego odmieńca z głowy.
- Remus nie jest odmieńcem! - syknął.
- Jest, ty idioto! - warknął. Jego irytacja była wręcz namacalna. - W świetle prawa twój wilczek jest odmieńcem i nie zmienisz tego! Zamiast wykrzykiwać tu swoje bezsensowne przekonania, skupiłbyś się na czymś ważniejszym. Cały tekst wskazuje na to, że był to cios wymierzony w ciebie, a ty oczywiście jak zwykle jesteś zbyt ślepy, by to zauważyć...
Brunet zacisnął zęby z ledwo powstrzymywanej złości i wcale nie pomagał mu ironiczny uśmieszek, który wypłynął na usta Snape'a.
- Musisz przygotować się na to, że w najbliższym czasie może pojawić się wiele artykułów, które będą miały na celu zranienie cię. Wiem, że ciężko jest ci panować nad swoimi żałosnymi emocjami, które można czytać z ciebie, jak z otwartej księgi, ale musisz się hamować. Nie możesz pokazać, jak to na ciebie wpływa. Rozumiemy się?
Skinął sztywno głową, a następnie opuścił pomieszczenie. Był jednocześnie wściekły i zrozpaczony. Denerwował go Mistrz Eliksirów, który ciągle go krytykował, a załamany był z powodu ciężkiego stanu Remusa. Miał ochotę śmiać się z samego siebie, gdy przypominał sobie, jak myślał, że ten dzień może być wyjątkowo spokojny. Ruszył w stronę "swojej" sali, gdzie wreszcie mógł pozwolić sobie na kilka łez, które szybko starł. Przywołał gitarę akustyczną i zaczął grać jakąś smętną melodię, która sprawiała, że czuł się jeszcze gorzej. Jego oczy były zaszklone, gdy spojrzał w stronę drzwi, które wydawały głośny, skrzypiący dźwięk. W progu stał Draco Malfoy ze swoim nienagannym wyglądem i dwoma butelkami piwa kremowego lewitującymi obok niego. Zielonooki odwrócił szybko wzrok, chcąc ukryć swoją słabość, ale najwidoczniej mu się to nie udało, bo już po chwili poczuł silne ramiona, które oplotły jego klatkę piersiową. Szarpnął się, ale nie udało mu się wyrwać.
- Czego chcesz? - syknął, czując się oszukany. Ślizgon unikał go przez ostatnie dni, a teraz przyszedł i zachowywał się tak, jakby nigdy nic się nie stało. Poza tym ten dotyk...czuł się zdezorientowany.
- Cii... - szepnął i przycisnął go do siebie jeszcze mocniej - Przepraszam - przeczesał jego kruczoczarne włosy - Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.
Harry zaśmiał się histerycznie, czując absurdalność tej sytuacji, ale już nie próbował uciekać. Po pewnym czasie, Malfoy puścił go i otworzywszy dwie butelki piwa, podał mu jedną. Pili w ciszy, czasami zerkając na siebie, by zaraz uciec wzrokiem. Gryfon czuł, że powinien przerwać tę ciszę, zacząć jakiś temat, a najlepiej zainicjować rozmowę dotyczącą wydarzenia sprzed trzech dni, ale jakoś nie potrafił się za to zabrać.
- Więc...kim jest dla ciebie Lupin? - w oczach Draco pojawiło się jakieś dziwne uczucie, ale zanim brunet zdążył je zinterpretować, znikło.
- Remi jest moją jedyną rodziną. Tylko on mi pozostał. - szepnął i szybko wziął łyk piwa, żeby zamaskować swoje uczucia. Snape miał rację. Powinien bardziej się hamować.
- Och... - odmruknął - Nic mu nie będzie. Nie zadręczaj się tak. - Dezorientacja Harry'ego osiągnęła apogeum. W ogóle nie potrafił zrozumieć zachowania Ślizgona.
- Zachowujesz się...inaczej. - mruknął. Jedna z jasnych brwi powędrowała ku górze.
- No...e...jesteś jakiś milszy... - wydukał.
- Potter... - na twarzy Dracona pojawił się uśmieszek - ...ja wcale nie jestem miły. - powiedziawszy to, przysunął się do niego i objął go w pasie, przyciskając do siebie. Gryfon zarumienił się lekko i z wahaniem położył głowę na ramieniu blondyna.
Czuł się dobrze. I z przerażeniem zdał sobie sprawę, że nigdy nie powinno do tego dojść. Ale było już za późno.

____________________
Następny rozdział: 30.05

5 komentarzy:

  1. Wybacz, że komentuje dopiero następnego dnia, ale nie zauważyłam na bloggerze poinformowania, że masz nową notkę -_- Jestem sierotą, wybacz mi.
    Szczerze? Rozdział nie jest krótki, jest jak zawsze świetny, dopracowany, przemyślany, cudownie wpływający na moją biedną duszę i co najważniejsze jak zawsze ZA krótki. Jak mogłaś przerwać w takim momencie? (Jak skończysz już pisać tę serię, to przeczytam wszystko od początku, bez tych wyrywających dziurę w sercu przerw.)
    Dobra, teraz podaje ci zarzuty, za które powinnaś zostać stanowczo aresztowana.(czytaj: będę cię chwalić, bo chcę jak najszybciej kolejny rodzialik :3)
    1.W momencie gdy przeczytałam ten urywek z gazety, coś mi podeszło do gardła. (To był jakiś mój organ, i to nie był żołądek) Dostałam nagłego ataku de ja vu, bo ostatnio czułam się tak oglądając Zimowego Żołnierza.-(Tu wstaw sobie obraz przejętej mnie, ze łzami w oczach i szeptającą w agonii: Bucky....?/Remi...?)-Nawet nie waż się go uśmiercać, bo ci coś zrobię...[Wiem, że tego nie zrobisz-znając ciebie to wyjedziesz z czymś czego na pewno się nie spodziewałam, ale tylko uprzedzam.]
    2. Jem sobie śniadanko, grzanki tak z innej beki, i nagle Harry pyta Snape'a czy Draco jest hetro... Zakrztusiłam się, oplułam sobie książkę Steven'a Kinga. *wzdycha* ,,Grasz na mojej duszy jak na manodolinie...'
    3.Ten moment w sali, jak Draco go przytulił...(Czy ja w ogóle muszę coś jeszcze dodawać?)
    Styl jak zawsze zajebisty, żadnych błędów się nie doszukałam, za to coraz bardziej widać jak przemyślana jest fabuła.-Widać, że bierzesz to na poważnie, i za to chwała ci i cześć.
    Pozdrawia i weny życzy.
    Zawsze wierna (czekająca na rozdział)
    Trill Jellyson

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    coś to trochę podejrzane, że zniknął Draco i ten kotek... tak bardzo żal mi Harrego, a teraz jeszcze ten atak na Lupina...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ogarniam postawy Draco. Jest dla mnie wielką zagadką, myślę, że zrani on w jakiś sposób Harrego. Skąd wiedział, że Lupinowi nic nie będzie?
    Harry głowa do góry i nie oddawaj jeszcze swojego serca.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    rozdział świetny, coś jak dla mnie to trochę podejrzane, że zniknął Draco i ten kotek... może to forma anamagiczna Draco, bardzo żal mi Harrego, a teraz jeszcze ten atak na Remusa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    świetny rozdział, jak dla mnie to bardzo podejrzane, że zniknął Draco i ten kotek... może to forma anamagiczna Draco? żal mi Harrego, a teraz jeszcze ten atak na Remusa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń