poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 5

Kochani, oczywiście rozdział powinien  ukazać się tydzień temu, ale mam taki zapierdziel w szkole, że już nie wyrabiam i szczerze, ledwo się trzymam. Dlatego to, że ten rozdział pojawia się dzisiaj, jest prawdziwym sukcesem. 

Trill - Twój komentarz był niesamowicie motywujący i...zawstydziłaś mnie dziewczyno ;p Bardzo dziękuje i mam nadzieję, że tym rozdziałem Cię nie zawiodę ;) 

Rozdział jest niebetowany, dlatego wybaczcie za błędy, których na pewno jest trochę więcej niż zawsze. 

_________________________________________________________________________________

Seamus przemykał cicho korytarzami zamku. Było już grubo po północy, a on był spóźniony. Ron siedział dzisiaj dłużej niż zwykle i szatyn musiał czekać, aż ten w końcu zaśnie. Teraz klął siarczyście pod nosem, zastanawiając się, czy jego dzisiejszy, potencjalny kochanek, jeszcze na niego czeka. 
Miał nadzieję, że tak. Ostatnie zdarzenie z Potterem sprawiło, że czuł się sfrustrowany. Może faktycznie nie powinien tak się na niego rzucać, ale dawno tego nie robił, miał chcice. 
Cóż, nie wyszło. Trudno. Oby tym razem było inaczej. 
Wszedł na piętro, na którym znajdował się Pokój Życzeń. Przeszedł trzy razy pod ścianą, myśląc intensywnie o umówionym spotkaniu, a gdy ukazały mu się ogromne drzwi, wszedł cicho do środka. Wewnątrz ujrzał ogromne, mahoniowe łoże, mały stolik znajdujący się koło kominka i kanapę. Rozejrzał się. Ehh...czyli jednak nic z tego. Już miał wyjść, gdy jego uwagę przykuł jakiś ruch na białej pościeli, którą było wyściełane łóżko. Podszedł bliżej. Na jego twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech. Blaise Zabini leżał na kołdrze, śniąc głębokim snem, a jego członki rozłożone były na całej długości łóżka. 
Z uśmiechem na pociągłej twarzy, szturchnął lekko chłopaka i pocałował delikatnie jego rozchylone wargi. Ten mruknął coś i przekręcił się, odwracając się do niego tyłem i wypinając swój kuszący tyłek. Seamus zamruczał i pochylił się, przygryzając jego ucho. 
- Wstawaj śpiochu. - zaśmiał się lekko i potarł nosem o jego szyję. Ślizgon otworzył powoli oczy, rozglądając się zamglonym wzrokiem po pomieszczeniu. Widać było, że nie wie, gdzie się znajduje. Brązowe tęczówki wreszcie spotkały sylwetkę szatyna. Zmarszczył brwi.  
- Czekałem na ciebie. - mruknął. 
- Wiem. Przepraszam. - powiedział cicho, a następnie przejechał językiem po bladych ustach. - Wynagrodzę ci to. 
Blaise zamruczał aprobująco i przyciągnął szatyna do gwałtownego pocałunku. Badał językiem podniebienie i zęby partnera, by następnie pozwolić mu na przejęcie kontroli i eksploatacje swoich ust. Mruknął gardłowo, czując jak powoli ogarnia go podniecenie. 
Brązowooki porzucił wreszcie usta bruneta, które były teraz czerwone i nabrzmiałe od pocałunku, na rzecz pociągającej szyi, w którą wpił się bez zastanowienia. Całował, lizał i podgryzał jego skórę, schodząc ustami w dół i wyznaczając mokrą ścieżkę prowadzącą ku obojczykom. Ślizgon westchnął głośno, czując usta bruneta na jednym ze swoich wrażliwych punktów. Z pomiędzy jego warg, wydobył się przeciągły jęk, gdy zęby szatyna zacisnęły się na jednym z jego sutków. Przez myśl mu przeszło, że dobrze, że wcześniej ściągnął koszulkę, ale wyrzucił ją szybko z głowy, oddając się błogiej przyjemności. Było mu cholernie dobrze. 
Złapał Gryfona za ramiona i podciągnął do góry, chcąc znów posmakować tych cudownych warg. 
- Chcę ci obciągnąć. - wymruczał pomiędzy kolejnymi pocałunkami. Jego brązowe oczy błyszczały źle skrywanym, podnieceniem. Gryfon uniósł jedną brew, ale skinął głową i odsunął się, ściągając pośpiesznie przepoconą już, koszulkę. Sięgnął do paska, chcąc zrzucić ciasne spodnie, ale powstrzymały go ręce bruneta, który skradł mu szybki pocałunek. 
- Sam cię rozbiorę. - wymruczał i zassał się na szyi szatyna. - Połóż się. 
Seamus z radością spełnił polecenie i rozłożył się wygodnie na łóżko, podkładając jedną rękę pod głowę, chcąc widzieć bruneta. Ten usiadł okrakiem na jego wąskich biodrach i pochylił się, by móc liznąć jedną z brodawek, która w tej chwili wydawała mu się nad wyraz, kusząca. Gryfon uśmiechnął się, czując tę delikatną pieszczotę i położył dłoń na krótkich włosach, partnera. Ten sunął powolnie ustami po brzuchu, zsuwając się jednocześnie w dół, chcąc jak najszybciej poczuć w ustach gorącego kutasa. Aż dreszcz go przeszedł na tę myśl. Nic nie mógł poradzić na to, że uwielbiał obciągać. To było coś w rodzaju jego fetyszu, który w pewien sposób przyprawiał go o rumieńce pełne wstydu. Już czuł na policzkach to zdradzieckie gorąco. Miał nadzieję, że Seamus weźmie to za skutek podniecenia. Odetchnął głębiej i wprawnie rozpiął skórzany pasek wraz z guzikiem, rozsunął rozporek i jednym ruchem ściągnął obcisłe jeansy w dół. Wyplątał jego stopy z materiału i odrzucił ubranie gdzieś w bok, bezwstydnie wgapiając się w męskość szatyna, okrytą jedynie czarnymi slipkami. Aż się oblizał na ten widok i kocim ruchem przesunął się, aby przyjąć odpowiednią pozycję. Przejechał językiem po ukrytym penisie, wywołując tym samym niski pomruk u chłopaka. Ten patrzył na niego spod wpół przymkniętych powiek, a jego zamglony wzrok świadczył o tym, jak bardzo był podniecony. 
- Pośpiesz się. - wymruczał i odchylił głowę w tył, czując kolejne, torturujące liźnięcie. 
Blaise uśmiechnął się kpiąco i złapał w zęby materiał, ściągając go w dół. Z głodem w oczach, spojrzał na penisa Gryfona i...wybuchnął śmiechem. 
Seamus zmarszczył brwi, słysząc tę jawną kpinę i nie kryjąc złości, warknął: 
- Co jest?! 
- T-to j-jakiś fetysz? - wyjąkał pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu. Brązowooki spojrzał na niego z niezrozumieniem i podciągnął się na łokciach, spoglądając w dół. W jednej chwili jego twarz stała się kredowo biała. Ciche o kurwa wyrwało się z jego nabrzmiałych ust. 
Tymczasem młody Ślizgon chichotał cicho, co rusz spoglądając na penisa, kochanka. 
- Zamknij się. - warknął, choć w jego głosie dało się usłyszeć nutkę strachu. Nakrył się prześcieradłem i spojrzał gdzieś w przestrzeń, zapominając o obecności bruneta. Był przerażony i naprawdę nie wiedział, co z tym zrobić. 
Blaise uniósł dłonie w geście poddania, ale na jego ustach wciąż błąkał się uśmieszek pełen rozbawienia. 
- Co ja mam zrobić? - wyjąkał, ukrywając twarz w dłoniach. Co jeśli tak mu zostanie? Nikt nie będzie go chciał... 
- Nie wiem. - brunet wzruszył ramionami. - Może idź do pani Pomfrey... 
Seamus spojrzał na niego z niedowierzaniem, a na jego twarzy wykwitły rozległe rumieńce. 
- Oszalałeś?! I co ja jej powiem?! Że mój penis jest niebieski, w pierdolone, białe kropki?! 
- Nie wiem! - warknął nieprzyjemnie. Miał już dość wrzasków Gryfona, który najwidoczniej kogoś wkurzył i otrzymał karę. - Spadam stąd. 
- Blaise... - jęknął. - ...przepraszam... - jedyną odpowiedzią był dźwięk zatrzaskiwanych drzwi. - Kurwa! 
Opadł z westchnieniem na plecy i spojrzał ze zrezygnowaniem na kamienny sufit. Liczył na przyjemne chwile z przystojnym Ślizgonem, a otrzymał problem, którego nie potrafił rozwiązać oraz obrażonego chłopaka. Świetnie! 
Chwilę jeszcze leżał, zastanawiając się, kto mógł go tak urządzić, aż w końcu w jego głowie pojawił się obraz zielonookiego bruneta. 
- Pieprzony Potter! - krzyknął, a jego donośny głos rozniósł się po pustym pomieszczeniu. Po chwili namysłu, uniósł prześcieradło i kątem oka zerknął na swoje krocze. 
Jęknął. Był zawstydzony i naprawdę nie wiedział, co miał zrobić. To była ciężka noc. 

***

Harry zszedł na śniadanie w bardzo dobrym humorze. Mimo, że zakończenie wczorajszego wieczoru nie należało do najprzyjemniejszych, mała zemsta na Seamusie okazała się wystarczającą rekompensatą. Teraz tylko chciał zobaczyć jego reakcję. 
Wszedł do Wielkiej Sali i przejechał wzrokiem po stole Gryfonów, ale nie zauważył znajomej czupryny. Uśmiechnął się pod nosem. Zastanawiał się, czy chłopak pojawi się na zajęciach. Na jego miejscu starałby się, jak najszybciej zająć swoim małym problemem. Sprężystym krokiem ruszył w stronę swojego obecnego miejsca, którym był jeden z krańców ogromnego stołu. Usiadł na ławce i posmarował dżemem malinowym swoje tosty. Miał dzisiaj naprawdę wilczy apetyt i miał wrażenie, że mógłby zjeść nawet konia z kopytami. Z zaciekawieniem zerknął na stół Slytherinu, który znajdował się naprzeciwko. Ze zdziwieniem odkrył, że widzi parę szarych tęczówek, które wpatrywały się w niego z taką intensywnością, że aż musiał odwrócić wzrok. Jakby tego było mało, poczuł zdradzieckie ciepło wypływające na jego policzki. Pochylił bardziej głowę, starając się jakoś zasłonić swoją reakcję, kosmykami kruczoczarnych włosów. Nie miał pojęcia, dlaczego zareagował właśnie w taki sposób. Przecież nie po raz pierwszy przyłapywał Malfoy'a na obserwacji. Sam również to robił. Przynajmniej kiedyś. 
Upił kilka łyków soku dyniowego i wstał pośpiesznie, wychodząc z sali. Gdy do jego uszu dotarł odgłos zamykanych za nim drzwi, odetchnął głęboko i ruszył w stronę schodów. Dzisiejszy dzień zaczynał eliksirami. 

Nikogo jeszcze nie było, gdy wszedł do sali i zajął swoje zwyczajne miejsce. Niestety, ku jego niezadowoleniu, musiał siedzieć z Hermioną, ponieważ z jego domu tylko oni zdołali dostać się do klasy owutemowej. Na ostatniej lekcji, szatynka przygotowała eliksir sama, nie odzywając się do niego ani jednym słowem, a jej pogardliwe spojrzenia, które, co rusz rzucała w stronę bruneta doprowadzały go do szału. 
Westchnął. Naprawdę chciał się nauczyć czegoś z tego przedmiotu, ale teraz, gdy miał dodatkowy problem w postaci nienawidzącej go partnerki, było to niewykonalne, a jego szanse na zostanie aurorem, stały się niemal zerowe. 
Drzwi do sali otworzyły, a do środka weszli uczniowie. Czterech Ślizgonów i jedna Gryfonka. Zamknął oczy i odetchnął powoli. Pochylił głowę i udawał, że jest niezwykle zainteresowany jednym z tematów książki, którym był szczegółowy opis działania Eliksiru Szczęścia. Poczuł obok siebie ruch i przygotował się do kolejnego prychnięcia, które ostatnimi czasy słyszał coraz częściej. Nic takiego się jednak nie stało, a to co usłyszał wprawiło go w niemałe zdumienie. 
- Co tak stoisz, Granger? Rozumiem, że jestem zachwycający, ale nie musisz się tak we mnie wpatrywać. I tak mnie nie interesujesz. 
Harry spojrzał w bok i ujrzał Draco Malfoy'a siedzącego na krześle w nonszalanckiej pozie i jego byłą przyjaciółkę, która była zaczerwieniona ze złości. 
Jak Ron - przemknęło mu przez myśl, ale szybko to odrzucił, starając się nie myśleć o dawnym przyjacielu, który okazał się prawdziwym dupkiem. 
- To moje miejsce. - warknęła. 
- Nie wydaje mi się. - mruknął. - Zresztą ostatnio nie wydawałaś się być z niego zadowolona, więc znaj moją łaskę i odejdź. - wykonał ruch jakby chciał odgonić natrętną muchę, co jeszcze bardziej rozwścieczyło brązowowłosą. W tym samym momencie, wrota otworzyły się z hukiem, a do środka wpadł Mistrz Eliksirów. Zerknął na stojącą Gryfonkę, która patrzyła złowrogo na blondyna i warknął: 
- Co tu się dzieje?! 
- Granger mnie prześladuje i nie daje spokoju. 
- Co? - otworzyła szerzej oczy i zwróciła się ku profesorowi. - On zajął moje miejsce, sir. 
Mężczyzna zmrużył oczy i spojrzał uważnie na dwójkę swoich uczniów. Szczerze nie znosił ich obojgu. Na jego usta wstąpił nieprzyjemny grymas. 
- Niestety muszę zgodzić się z panną Granger. Pan tu nie siedzi, panie Malfoy. - Szare oczy zabłysły niebezpiecznie. 
- Nie siedziałem. - przyznał. - Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by to się zmieniło. Prawda, profesorze? 
Blade usta zacisnęły się w wąską kreskę. Naprawdę nienawidził tych momentów, gdy był testowany przez syna jednego ze Śmierciożerców, który zapewne już niedługo pójdzie w ślady ojca. 
- Panno Granger, proszę usiąść koło pana Zabini'ego. - syknął i nie zwracając uwagi na sprzeciwy dziewczyny, ruszył w stronę biurka. 
- Natychmiast! - warknął, gdy zauważył, że ta wciąż stoi w miejscu. Przerażona Gryfonka szybko wykonała polecenie, a Severus rozpoczął lekcję, czując już nadchodzącą migrenę. Robił się na to za stary. 

- Malfoy, w co ty grasz? - zszokowany brunet dopiero po chwili wykrztusił z siebie te kilka słów. Scena, która rozegrała się na oczach całej klasy była...całkiem interesująca na swój własny, pokręcony sposób. Harry dopiero teraz zauważył jak wielką władzę Ślizgoni mają nad Mistrzem Eliksirów. To go trochę zaniepokoiło, ale również wzbudziło jeszcze większy szacunek do mężczyzny, który przez tylę lat nie popełnił żadnego błędu. Był idealnym szpiegiem. 
- A na co to wygląda? Ratuję twój żałosny tyłek przed towarzystwem Granger. A teraz rusz się, składniki same się nie przyniosą. 
Potter otworzył usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Pokręcił tylko głową i wstał z miejsca, kierując się w stronę szafek. Malfoy coraz bardziej go zaskakiwał. 

***

Tuż po obiedzie, Harry postanowił, że spędzi wolny czas na doskonaleniu swojej gry na gitarze. Wszystkie prace domowe miał już odrobione, zaklęć nie musiał się uczyć, a przyjaciół już nie posiadał, więc czasami naprawdę nie miał co robić. Sala, w której ostatnio grał, wydawała mu się być odpowiednia, dlatego właśnie tam skierował swe kroki. W połowie drogi przystanął jednak, gdy zauważył znajomą postać kręcącą się koło skrzydła szpitalnego. Schował się w cieniu i począł obserwować zachowanie zdenerwowanego, szatyna. Ten rozglądał się uważnie, najwidoczniej nie chcąc, by ktoś go zauważył, a zielonooki usilnie starał się powstrzymać napad śmiechu. 
Gdy zawstydzony Gryfon zniknął za drzwiami, Harry wyszedł z ukrycia i parsknął śmiechem, wyobrażając sobie efekty swojego zaklęcia. Jeśli jego wyobrażenia się urzeczywistniły, Seamus będzie miał naprawdę ciężko, bo wedle życzenia bruneta, efekty zaklęcia nie powinni zniknąć tak łatwo. 
Wredny uśmiech powoli wypłynął na malinowe wargi, Pottera. Był z siebie nadzwyczaj, zadowolony. 

Wszedł do pustej sali i jedną myślą oczyścił ją z całego kurzu. Usiadł na jednej z ławek, a tuż przed nim pojawiła się gitara elektryczna. Dziś miał ochotę na mocniejsze brzmienie. Wziął do ręki instrument i zaczął grać jedną z solówek Slasha. Nie szło mu może jakoś rewelacyjnie, ale powoli się uczył. Miał czas. Dużo czasu. 
Był tak skupiony na grze, że nawet nie zauważył, gdy drzwi od sali otworzyły się, a do środka wszedł blond włosy chłopak. Bez słowa podszedł do bruneta i usiadł naprzeciwko. Ten wyczuł jego obecność, ale postanowił ją zignorować, przynajmniej na razie. Gdy skończył grać, spojrzał na siedzącego przed nim Ślizgona i mruknął: 
- Malfoy. 
- Potter. 
Harry coraz bardziej nie potrafił zrozumieć zachowania swojego odwiecznego rywala i to naprawdę go dezorientowało. Już miał coś powiedzieć, gdy usłyszał tak dobrze mu znany dźwięk, pierwszych akordów piosenki Nirvany. Z uśmiechem na twarzy wyciągnął swój telefon z wewnętrznej kieszeni szaty, a gdy spojrzał na wyświetlacz, jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. Czuł na sobie uważne spojrzenie szarookiego, ale nie obchodziło go to. Miał gdzieś, co ten sobie pomyśli. 
- Hej Alice. 
- Cześć szczeniaku. Co tam u ciebie? 
- Tak, jak wczoraj i przedwczoraj. - posmutniał na chwilę, ale zaraz się rozpromienił. - A u ciebie? 
- Zerwałam z Tomem. Dupek miał żonę, rozumiesz?! Czemu ja zawsze trafiam na takich chamów? - westchnęła cierpiętniczo, a on zagryzł wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Jego przyjaciółka zmieniała facetów jak rękawiczki i za każdym razem potrafiła narzekać nawet cały dzień. - Ale co ja tam ci będę mówić...ktoś chce z tobą rozmawiać. 
- Kto? 
Przez chwilę po drugiej stronie panowała cisza, aż w końcu usłyszał tak dobrze znany mu głos, który wywołał na jego twarzy rozmarzony uśmiech. 
- A ja. - usłyszał. 
- Phil... - szepnął. 
- Witaj kociaku. Tęskniłem. 
- Ja też. - Harry rozmarzył się. Naprawdę tęsknił za tym chłopakiem i chciał się z nim spotkać. Liczył, że może uda mu się z nim umówić... 
Nawet nie zwrócił uwagi na wściekłego blondyna, który dokładnie wszystkiemu się przysłuchiwał i sztyletował go wzrokiem. 
- Dlatego właśnie powinniśmy się spotkać. Co ty na to? 
- Jasne. Jeszcze się zgadamy. A teraz mów co tam u ciebie... -  rozmawiali jeszcze przez jakieś dziesięć minut, podczas których Potter zastanawiał się kiedy będzie miał chwilę żeby wymknąć się ze szkoły. 

- Twój chłopak? - cichy syk z boku skutecznie otrzeźwił go z jego przyjemnych marzeń i przywrócił do szarej rzeczywistości, co wywołało nieznaczny grymas na jego przystojnej twarzy. 
- Nie. 
- Ale podoba ci się? 
- To nie twoja sprawa. - zaczął się powoli irytować. Miał dość pytań Malfoy'a. Nie lubił, gdy ktoś interesował się jego życiem. 
- Jak chcesz. - warknął blondyn, któremu również zaczęły puszczać nerwy. - Lepiej zacznij grać. To lepsze niż słuchanie twoich amorów z jakimś lalusiem. 
Harry omal nie parsknął śmiechem, słysząc określenie, jakim nazwał Phila, Ślizgon i mimowolnie zlustrował go wzrokiem. 
I kto tu jest lalusiem - pomyślał, ale bez słowa wziął gitarę i zaczął grać jeden z utworów Metallici. 

***

Seamus szedł nieśpiesznie korytarzem, a grymas na jego twarzy był aż nad wyraz widoczny. Dzisiejszy dzień był koszmarny. Pół dnia spędził w skrzydle szpitalnym, gdzie spalając się ze wstydu, poddawał sie zabiegom pani Pomfrey, które ku jego przerażeniu, nie odnosiły żadnych skutków. Ani eliksiry, ani zaklęcia wcale nie pomagały i dopiero profesor Dumbledore był w stanie odwrócić efekty przekleństwa. Szatyn mógłby niemal przysiąc, że podczas rzucania zaklęcia, profesor ledwo powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem. Cholery starzec! I cholerny Potter! Chłopak przeklinał w myślach zielonookiego Gryfona, gdy jego uwagę przykuł dość zaskakujący widok. Z jednej z pustych klas wychodził właśnie obiekt jego przekleństw wraz z...Malfoy'em! Tego się nie spodziewał...
Po chwili na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek. 
Zemsta najlepiej smakuje na zimno.

7 komentarzy:

  1. Dziękuje, dziękuje, dziękuje!
    Twój nowy rozdział natychmiast poprawił mi humor, jesteś genialna.
    Czytam, czytam a tu scenka wiadomego rodzaju. Zabini i Seamus? Czemu, nie.
    Nieźle się rozkręca, ja stara yaoistka, mam radochę, a tu nagle...
    Niekontrolowany wybuch śmiechem, super pomysł, nie ma to ja smerfowy penis XD.
    Rozdział jest zajebisty, nie mogę się doczekać, aż bliżej poznamy Phila. W mojej głowie tworzy się ponad setka rozwiązań. To jest niezaprzeczalnie Drarry, a ja tu widzę, że prędzej to Harry woli Phila. Grzecznie siedzę na kuprze i czekam na kontynuowanie akcji, a jak znam ciebie będzie to mega zajebisty pomysł.
    Do tego ten styl pisania, no weź ile ty lat już piszesz? Mogłabyś wydawać książki serio... Jak kiedyś coś wydasz, to wcale się nie zdziwię :)
    Pozdrawiam i weny życzę
    Trill J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooo! Ile jeszcze będziesz mnie maltretować? Okaż łaskę napisz coś... błagam.
    Jak coś to czytam też ,,Księżycowe jezioro'' więc obojętnie co to będzie...
    Wiem, że jak się ma czas to nie ma weny i na odwrót, ale 20 dni?
    Codzienne wchodzę i sprawdzam, a tu dalej nic.
    Zlituj się...

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam! Zmagam się z brakiem weny... cokolwiek napiszę, jest do dupy. ;/ zero inspiracji, ludzie mnie denerwują, ten tydzień to porażka...
    jestem właśnie w trakcie pisania rozdziału... postaram się wstawić jutro, ale jeszcze nie wiem który ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    zastanawia mnie Draco Malfloy i to jego zachowanie, aż chcę aby wydało się o Zabinim i Seamusie, Potter to zaklęcie... brawo... CHOĆ I Dumbeldor mógł mieć problem z jego usunięciem...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Draco jest zazdrosny, jakie to piękne :)
    Zemsta Harrego wymiata xD
    Seamus znowu coś nawywija.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    och, rozdział fantastyczny, zastanawia mnie Malfloy i jego zachowanie, chciałabym aby wydało się o Zabinim i Seamusie, Harry to zaklęcie... brawo... chociaż i dyrektor mógł mieć problem z jego usunięciem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniale, rozdział jest fantastyczny, zastanawia mnie bardzo Malfloy i to jego zachowanie, och jak ja bym chciałabym aby wydało się o Zabinim i Seamusie, Harry to zaklęcie... brawo... chociaż i dyrektor mógł mieć problem z jego usunięciem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń