niedziela, 12 października 2014

Rozdział 19

Niespodzianka! Jakimś cudem udało mi się wyrobić w tym tygodniu, więc przed wami następny rozdział. Bardzo się cieszę, że bonus z Deanem został tak miło przyjęty. Uwielbiam Deana i już zaplanowałam mu przyszłość. Jaką? Tego dowiecie się w przyszłości ;)
Jesteście cudowni w swoich komach. Bardzo wam za nie dziękuję. I tak, można mi się oświadczać!
A poza tym... czy tylko ja zbierałam wczoraj szczenę z podłogi po naszej wygranej z Niemcami? xDD
Pozdrawiam ;)

_______________________________________________________________________________

Wylądowali w ciasnej uliczce pomiędzy dwoma ogromnymi budynkami, naprzeciwko cmentarza. Harry, gdy tylko otrząsnął się z lekkiego otumanienia spowodowanego teleportacją, wyciągnął telefon i wybrał numer swojej przyjaciółki. Chwilę z nią rozmawiał, a gdy skończył, spojrzał na blondyna stojącego obok i powiedział:
- Czeka na nas z przodu.
Ten skinął głową i wyciągnął dłoń. Harry ujął ją z niemą ulgą. Wsparcie chłopaka było mu teraz bardzo potrzebne.
Ruszyli w stronę cmentarza i już po chwili ujrzeli drobną blondynkę, która nerwowym ruchem odgarniała grzywkę do tyłu.
Szybkim krokiem podeszli do niej i nim minęło pięć sekund, przyjaciółka już znajdowała się w jego ramionach, drżąc na całym ciele.
- Cii... - szeptał, czując się naprawdę źle. Musiał być oparciem dla dziewczyny, choć sam słabo się trzymał. Wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Draco.
- Musimy być silni, kochana - mruknął. Nie wiedział jak się zachować!
- W-wiem... - zaszlochała. - To po prostu jest takie trudne...
Zacisnął wargi, starając się nie wybuchnąć. Przez ostatnie dni płakał niemal bez przerwy i nawet nie wiedział, czy mógł jeszcze to robić.
- Musimy iść.
Potter przymknął oczy, słysząc głos swojego chłopaka. Miał wrażenie, że znalazł się w alternatywnej rzeczywistości, gdzie czas płynie znacznie szybciej. Czuł się tak jakby dopiero dwie godziny temu dowiedział się o tym strasznym wypadku, a tu minęło już dwa dni...
Zerknął kątem oka na drugą stronę ulicy i omal nie jęknął, widząc grupkę ludzi ubranych na czarno. Nie wiedział, że minęło już tyle czasu.
- Chodź - mruknął i wziął dziewczynę pod rękę. Spojrzał jeszcze w bok, w szare oczy, które mimo swojego zimna zdawały się dodawać mu otuchy. Odetchnął. Wyprostował się i ruszył w stronę przejścia dla pieszych, delikatnie ciągnąc za sobą przyjaciółkę. Da sobie radę. Był tego pewien.
Prawie pewien.

***

Deszcz był odpowiedni. Przynajmniej tak myślał Harry, gdy stał pod dużym czarnym parasolem wraz ze swoją przyjaciółką i chłopakiem, patrząc na ciemną brązową trumnę i pastora, który mówił coś z przejęciem. Zielonooki nigdy nie pojmował, jak ludzie mogą wierzyć, że istniał ktoś na tyle potężny, by stworzyć świat, ale do jedenastego roku swojego marnego życia nie wierzył też w magię, więc w obecnej chwili nie był pewny już niczego. Jego wzrok prześlizgiwał się po niewielkiej grupce ludzi, która przyszła tutaj pożegnać swojego kolegę, przyjaciela, syna. Najwięcej osób było w wieku chłopaka. Harry znał kilkoro z nich z koncertów. Wśród nich był też były Phila, z którym ten zerwał tydzień przed tym, jak wraz z Alice znaleźli Pottera w parku. Wyglądał tak, jak Harry się czuł, czyli okropnie. Najwidoczniej czuł do Phila więcej, niż ten sądził.
Trochę dalej stała kobieta ubrana w czarną garsonkę, z brązowymi włosami spiętymi w wysokiego koka. W jednej dłoni trzymała rączkę parasola, a w drugiej spoczywała chusteczka, którą co jakiś czas ocierała oczy. Harry nie znał jej, ale słyszał o niej tak wiele, że po prostu nią gardził. Nie mógł zrozumieć, jak matka mogła wyrzucić z domu własne dziecko tylko dlatego, że dowiedziała się o jego homoseksualizmie. Przecież on miał raptem szesnaście lat! Nieświadomie ścisnął dłoń swojego chłopaka, co wywołało u niego ciche syknięcie. Potter spojrzał na niego z niezrozumieniem i dopiero po chwili zreflektował się, puszczając go. Nic nie mógł poradzić na to, że widok tej kobiety wywoływał w nim odrazę. Teraz udawała cierpiącą matkę, a przez trzy lata miała gdzieś, co się dzieje z jej jedynym dzieckiem.
- Przepraszam - szepnął.

Chwila, w której musiał podejść do trumny i rzucić na nią trochę ziemi w symbolicznym geście była trudna, choć sądził, że poradził sobie całkiem nieźle. Phil byłby z niego dumny. Gorzej było, gdy wszystko zostało już powiedziane, ciało jego przyjaciela spoczywało głęboko pod ziemią, w przyszłości stając się pokarmem dla robaków, a do nich podchodziła matka ich przyjaciela z miną, która sugerowała, że jest bardziej niż chętna do rozmowy z nimi. Trochę spanikował. Przysunął się bliżej Draco, całkowicie zapominając o homofobicznych skłonnościach tej kobiety. Zresztą, nawet gdyby o tym pamiętał i tak miałby to w dupie.
Malfoy objął go w pasie i delikatnie pocałował koło ucha, czując drżenie jego ciała. Na twarzy kobiety pojawiło się zaskoczenie, choć nie zwolniła kroku. Najwidoczniej była bardziej zdeterminowana niż myśleli.
- Czego ona tu chce?! - warknęła Alice. - Zaraz ją wytargam za te poukładane kudły!
- Hej, spokojnie. - Draco zapobiegawczo położył dłoń na ramieniu dziewczyny. - Nie prowokuj mnie do użycia magii.
- Puszczaj - syknęła, wyrywając się. Była rozdrażniona.
Harry rozumiał, że gniew był reakcją obronną dziewczyny, więc nie skomentował. Poza tym sam czuł irytację, widząc matkę Phila.
- Witajcie. - Przywitała się z nimi kiwnięciem głowy. - Byliście przyjaciółmi mojego syna?
Skinęli głowami.
- Ja... chciałabym wam podziękować za to, że opiekowaliście się nim. Cieszę się, że nie był sam.
- Phil nie potrzebował opieki. Był bardzo samodzielny. - Alice nie mogła się powstrzymać. - Ale co może pani o tym wiedzieć...
Potter posłał przyjaciółce karcące spojrzenie. Prychnęła.
- Przepraszam za przyjaciółkę. Oboje ciężko to przeżyliśmy...
- Nic się nie stało. - Kobieta uśmiechnęła się smutno. - Zasłużyłam, nieprawdaż? Zbyt późno zrozumiałam, że popełniłam największy błąd w swoim życiu... - Westchnęła, a z jej oczu wypłynęło kilka łez. - Cóż, jeszcze raz bardzo dziękuję.
Powiedziawszy to, odeszła, a Harry pomyślał, że jest mu jej żal. Przecież ona straciła syna. Jedyne dziecko, które z pewnością kochała, choć głupie zaślepienie sprawiło, że popełniła w swoim życiu jeden, bardzo znaczący błąd. I będzie z tym zmagać do jego końca. Chyba udało mu się ją zrozumieć na tyle, by jego niechęć trochę osłabła. Okazało się, że jednak jej łzy nie były udawane. A przynajmniej takie odniósł wrażenie po rozmowie z nią.
Gdy wreszcie wszyscy zniknęli, a na cmentarzu zostali tylko oni, Harry wysunął się z objęć blondyna i niepewnym krokiem podszedł do nagrobka. Czuł się trochę surrealistycznie, patrząc na czarno-białe zdjęcie swojego najlepszego przyjaciela. Krople deszczu spływały po jego brzoskwiniowych policzkach, gdy tępym wzrokiem wpatrywał się w szarą płytę. Nie wiedział, że jego granica właśnie pęka, póki nie znalazł się na kolanach, nie płacząc, a krzycząc z rozrywających go emocji. Najwidoczniej płacz, który chodził za nim przez ostatnie dwa dni, nie był wystarczający i teraz potrzebował oczyszczenia. Prosił, błagał i drapał nagrobek, pragnąc by przyjaciel wrócił do niego. By wszystko było tak jak kiedyś. Nadaremno. Czuł się tak, jakby rozrywano mu serce. Nigdy więcej nie chciał czuć czegoś takiego. Nigdy.

***

- Boże, co się z nim dzieje?! Musimy do niego iść!
- Zostaw go.
- Ale spójrz na to! On wpadł w jakąś... histerię.
Draco pokręcił głową, patrząc na swojego chłopaka, klęczącego w błocie, z dłońmi zaciśniętymi na płycie nagrobnej i z twarzą wyrażającą nieopisaną rozpacz.
- Nie... on tego potrzebuje.
Dziewczyna odwróciła się w jego stronę.
- O czym ty mówisz?
- O katharsis. Jego katharsis.

***

Uspokojenie zajęło mu sporo czasu, choć nie był pewien ile dokładnie. Wiedział tylko, że gdy doszedł do siebie, poczuł się o wiele lepiej. Jakby spadło z niego coś ciężkiego. Wyciągnął dłonie całe w błocie i krwi, która zdążyła już zakrzepnąć, a już po chwili znajdował się na nich mały wieniec z hebanowych róż. Uśmiechnął się smutno i oparł go o nagrobek.
- Mam nadzieję, że zawsze będziesz gdzieś obok... - szepnął.
Obrzucił jeszcze jednym uważnym spojrzeniem zdjęcie swojego przyjaciela i wstał z klęczek. Jego czarne spodnie były całe w błocie, a on sam czuł się cały przemoknięty i przemarznięty. Zadrżał, dopiero teraz odczuwając chłód. Był cały skostniały. Odwrócił się i ujrzał Draco wraz z Alice stojących w tym samym miejscu, w którym ich zostawił. Chłopak patrzył na niego uważnie i ze skupieniem, a przyjaciółka... z przerażeniem. Cóż, z pewnością wyglądał strasznie. Ruszył powoli w ich stronę, w drodze wykonując gest dłonią. Jego ubranie było już czyste i suche, a dłonie wyleczone.
- Idziemy? - zapytał, gdy podszedł do nich, a Draco złapał jego dłoń. Jego głos brzmiał spokojnie, jakby przed chwilą nic się nie wydarzyło. Blondynka była wstrząśnięta.
- Harry... - zaczęła, ale ten pokręcił głową. Nie chciał o tym rozmawiać.
Dziewczyna patrzyła na niego jeszcze przez chwilę, ale w końcu skapitulowała i skinęła głową. Harry czuł, że jeszcze do tego wrócą. Najwidoczniej jego przyjaciółka nie była zachwycona z tego, że zatrzymał wszystko dla siebie i nie podzielił się z nią swoim żalem. Cóż, to on był mężczyzną i to on musiał być wsparciem dla niej, nie odwrotnie. Przynajmniej takie miał zdanie.
W trójkę ruszyli w stronę wyjścia.
- Wpadniecie do mnie? - Alice spojrzała na nich wyczekująco. Potter zagryzł wargę. Nie chciał jej odmawiać, ale... nie czuł się na siłach, by teraz z nią o tym rozmawiać.
- Przepraszam kochana, ale nie damy rady. Musimy już wracać, jeśli nie chcemy mieć problemów...
Oboje wiedzieli, że to kłamstwo, ale Harry starał się udawać, że nie widział zawodu w oczach dziewczyny, a ona próbowała przywołać na twarz uśmiech.
- Oczywiście. Rozumiem. - Uśmiechnęła się nieszczerze. - Zdzwonimy się, prawda?
- Tak, oczywiście. - Pocałował jej policzek. - Trzymaj się.

***

- Dlaczego to zrobiłeś?
Szli jedną z ulic Hogsmeade, choć obaj wiedzieli, że w obecnych czasach nie było to bezpieczne. Powinni zachowywać ostrożność i nie wychylać się, ale w tym momencie mieli to gdzieś, obaj pogrążeni we własnych myślach. Dlatego Harry został trochę zaskoczony, gdy dotarł do niego głos Malfoya.
- Co? - mruknął i zamrugał oczami.
- Dlaczego nie przyjąłeś zaproszenia Alice?
- Bo... - zaciął się - ...po prostu nie mogę z nią na razie rozmawiać. Wiem, że ranię ją tym, ale nie potrafię, Draco. Po prostu nie potrafię. - Jego głos załamał się na końcu.
Draco spojrzał na niego uważnie, a potem bez ostrzeżenia złapał jego dłoń i pociągnął do przyciemnionego zaułka.
- Co...?
- Cii... - Blondyn położył palec na jego ustach, a następnie przyciągnął go do siebie. Harry odetchnął i przylgnął do niego jak małpka. Aż do teraz nie wiedział, jak bardzo tego potrzebował.
- Dziękuję - szepnął.
- Hmm...?
- Za to, że byłeś tam ze mną i... za to, że jesteś - mruknął, czując wypieki na policzkach. Nigdy nie był dobry w wyznawaniu swoich uczuć. Pocieszał się tym, że Draco nie widział jego twarzy.
Poczuł jak blondyn uśmiecha się w jego włosy.
- Zawsze będę. - Usłyszał, a jego szmaragdowe oczy zabłysły. Na to liczył.
Nie odezwał się już, a jedynie pozwalał się przytulać i sam chętnie wtulał się w męskie, gorące ciało. Czuł się lepiej i tak bardzo na swoim miejscu. Nie chciał tego stracić.

***

- Nie powinniśmy się wychylać. - Szli właśnie korytarzami Hogwartu, kierując się w stronę lochów. Była już szesnasta, a oni dopiero teraz wrócili z wioski, ponieważ wcześniej postanowili wstąpić jeszcze do kawiarenki na kawę i ciasto.
Uczniów kręcących się teraz po zamku nie było zbyt wielu, ale ci, którzy ich zauważyli od razu zwracali uwagę na ich złączone dłonie. Harry nic nie mógł poradzić na to, że był tym trochę zaniepokojony, ale gdy chciał puścić swego chłopaka, ten przyciągnął go bliżej siebie i mocniej ścisnął. Potter nie wstydził się swojego związku i był nawet trochę zadowolony z tego, że Draco chciał pokazać wszystkim, że z nim jest, ale zawsze pozostawała kwestia Voldemorta i jego sługusów.
- Chcę, żeby wszyscy wiedzieli do kogo należysz.
- To... miłe. - Gryfon poczerwieniał i spuścił wzrok. Malfoy czasami tak bardzo go zawstydzał!
- Rumienisz się, Potter. - Nie omieszkał go wykpić.
- Dupek! - syknął. W odpowiedzi usłyszał tylko dźwięczny śmiech blondyna. Zadrżał. Nic nie mógł poradzić na to, że ten dźwięk wywoływał dziwne ciarki na jego ciele. Miał nadzieję, że Malfoy niczego nie zauważył.
Gdy znaleźli się już w ciemnych i zimnych lochach, Harry wreszcie postanowił jeszcze raz spróbować porozmawiać z Draco o jego nagłym coming oucie.
- Nie powinieneś się ujawniać - mruknął.
Draco odwrócił się gwałtownie, złapał jego ramiona i pchnął go na ścianę. Potter nie mógł powstrzymać nagłego ukłucia strachu, choć obiecał sobie, że nigdy nie będzie bał się Ślizgona.
- C-co t-ty... - zaczął, ale przerwał mu wściekły głos chłopaka.
- Wstydzisz się, że jesteś ze Śmierciojadem, Potter?! - syknął.
Gryfon zamknął oczy, powoli uspokajając swój nerwowy oddech. W niczym nie pomagał mu fakt, iż Draco przyciskał go do ściany niemal całym swoim ciałem.
To nie on, Potter. To tylko Draco, twój chłopak - powtarzał sobie w myślach, choć niewiele mu to pomagało.
- Nie... - szepnął. - Odsuń się, proszę.
Malfoy wciąż patrzył na niego wściekle, a jego oczy ciskały gromy, ale po chwili... pojawiło się na niej przerażenie.
- Merlinie... - szepnął i odsunął się. - Harry... ja...
Pokręcił głową i przymknął oczy. Chciało mu się płakać.
- Chciałem... - zaczął - ...chodziło mi o Voldemorta. Co mu powiesz, gdy ten dowie się, że chodzisz z jego największym wrogiem?
- Myślałem nad tym... coś... coś mu wcisnę, nie musisz się martwić. Przepraszam.
- Dobrze... - odetchnął i pozwolił mu na objęcie się. Powoli wracał do siebie.
- Nie chciałem...
- Nic się nie stało. Zapomnijmy o tym.
Stali tak jakieś pięć minut, nim Harry poczuł, jak jego podbródek jest unoszony, a na jego ustach spoczywają inne, tak dobrze mu znane usta Ślizgona. Zamruczał i rozchylił wargi, pozwalając mu na głębszy kontakt. Draco całował cudownie i Potter czuł, że już się uzależnił.
- Jeszcze trochę i nie powstrzymam odruchów wymiotnych. Potter! Malfoy! Zanim się połkniecie, chciałbym się dowiedzieć, dlaczego nie było was na zajęciach!
Słysząc tak dobrze im znany głos, oderwali się od siebie i odwrócili gwałtownie, spoglądając wprost na Severusa Snape'a, który wyłonił się z ciemności z rękoma splecionymi na klatce piersiowej. Jego twarz była nieprzenikniona.
Gryfon postawił na szczerość.
- Ja... byłem na pogrzebie.
Brew uniesiona ku górze.
- Mój mugolski przyjaciel miał wypadek i...
- I postanowiłeś nie informować nikogo, że zamierzasz opuścić teren szkoły, aby pogrzebać mugola, tak?
- Ja...
- I rozumiem, że nie byłeś sam.
- Profesorze, my...
- Szlaban. Tygodniowy. Pan, panie Potter widzi się jutro ze mną o osiemnastej w moim gabinecie, a pan Malfoy z Filchem. I radzę się nie spóźnić. A teraz wracaj do siebie Potter, bo nie chcę znowu znaleźć was razem w jednym łóżku. Doprawdy, obrzydliwy widok.
I odszedł, a Harry stał chwilę z opadniętą szczęką. Nawet nie dał mu dojść do słowa!
- Nienawidzę go!
Z zaskoczeniem spojrzał na Draco, który zaciskał dłonie w pięści.
- Naprawdę? Myślałem, że go uwielbiasz!
- Żartujesz?! On jest nienormalny! Każdy o tym wie!
- Och... to ciekawa informacja... - mruknął, a potem kichnął. - Przepraszam.
- Nawet nie próbuj chorować, Potter!
- To tylko jedno kichnięcie, spokojnie. Ja... chyba faktycznie będę już szedł. Zobaczymy się jutro rano.
Draco spojrzał na niego z niezadowoleniem.
- Musisz?
- Yhym. Jeszcze muszę ogarnąć zadania, a mam ich sporo.
- Mogę dać ci spisać.
- Nie... - Pokręcił głową. - Sam muszę to zrobić.
- Jak chcesz. - Wzruszył ramionami. - Przegrałem z pracą domową. Staczasz się, Harry.
Harry zaśmiał się i cmoknął go w usta.
- Widzimy się jutro.
- Tak... jutro.

________________
Następny rozdział: 25.10

7 komentarzy:

  1. Hmmm, a zamiast oświadczyć się mogę cie wielbić ? xd Rozdział Genialny! Smutny z początku , ale zakończenie rozbrajające xd Draco przegrywający z pracą domową hahaha . Wiesz.. czekanie na nowy rozdział jest gorszy niż crucio.. Ale postaram się być cierpliwa (mimo iż to nie jest moja dobra strona) Pozdrawiam, życzę weny // Narieen

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzał rzeczywiście smutny cieszę się,że Herry zrozumiał mamę Pila rozumiem postępowanie Herrego to on był mężczyzną i musiał być wsparciem dla Alice Snejpe jest jednak wredny myślałam,że jak dowie się o pogrzebie zachowa się inaczej pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś teraz pałam antysympatią do Draco. Jakoś nie mogę uwierzyć co zrobił i jak udaje kochającego chłopaka. To smutne i strasze zarazem. Biedny Harry, na pewno bd mocno zraniony jak to wszystko wyjdzie na jaw. Rozdział jak zawsze świetny i niecierpliwie czekam na nową część

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    buuu jaki smutny, czuję się tak samo jak Harry, wcześniejsze sytuacje też sprawiały mi smutek, ale tutaj rozrywa mi serce, zwracaj mi Phila!
    Zastanawia mnie Dracon, bo wydaje mi się, że tam był a później jak widział Harrego i Thomasa, powiedział, że jeszcze jeden na drodze... jak on może być taki, tak jakby nie miał żadnych wyrzutów sumienia, no i Draco, który nie przejmuje się że ich razem zobaczą, ale czy i on będzie tak samo odtrącony tak jak Harry?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Harry chyba już uporał się ze śmiercią Phila, ale że Harry nie drąży tematu, jak zginął Phil, trochę to dziwne, Harry zawsze był mega ciekawski.
    Draco wspiera Harrego i chwała mu za to :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniały rozdział, ale no nie smutno mi, czuję się tak jak Harry, tutejsza sytuacja rozrywa mi po prostu serce... zwracaj mi Phila! proszę, proszę... wydaje mi się, że Draco tam był a później jak widział Harrego i Thomasa, powiedział, że jeszcze jeden na drodze...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    wspaniały rozdział, zwracaj mi Phila! moje serce krwawi... wydaje mi się, że Dracon był tam... a jak zobaczył Harrego i Thomasa razem to powiedział, że jeszcze jeden na drodze...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń