sobota, 5 marca 2016

Rozdział 8

Hej, kochani! Przepraszam, że musieliście dłużej czekać, ale szkoła daje mi mocno w kość. Dziękuję wszystkim za komentarze i kliknięcia!
Pozdrawiam ;)

Rozdział niebetowany!
____________________________________________________________________________

- Chciałeś mnie widzieć?
- Napijesz się?
- Nie, dziękuje. - Draco z gracją zasiadł na twardym, drewnianym krześle w gabinecie Snape'a. Bacznym spojrzeniem obserwował mężczyznę, który zajął swoje miejsce za biurkiem zaraz po nim, tylko przez chwilę patrząc na niego z góry. - Wolałbym się dowiedzieć wpierw, jaki był cel twojego "zaproszenia".
Severus uniósł lewą brew i zetknął ze sobą palce obu dłoni, tworząc swego rodzaju piramidkę.
- Mam uwierzyć, że nie jesteś go świadom? Nie obrażaj mojej inteligencji, Malfoy.
- Gdzieżbym śmiał. - Wykrzywił wargi w nieprzyjemnym grymasie. - Jeśli sądzisz, że...
- Ostatnio zauważyłem, że bardzo zbliżyłeś się z Potterem. - Mężczyzna nawet nie zamierzał dać mu dokończyć, od razu przechodząc do meritum. - Z racji tego, że obaj dobrze pamiętamy, jak skończyło się to ostatnim razem, prawdopodobnie byłoby lepiej, gdybyś dał mu spokój. - Jego ton był suchy, a spojrzenie beznamiętne, choć było w jego postawie coś, co sprawiało, że blondyn wyczuwał, iż Snape'owi naprawdę zależy na Gryfonie. Przynajmniej w tym się zgadzali.
- Jeśli myślisz, że twoje słowa sprawią, iż nagle odsunę się od niego i przestanę się starać, to faktycznie jesteś starym głupcem.
- To jest tylko grzeczna prośba, Malfoy. Nie zmuszaj mnie do bardziej radykalnych działań.
- Grozisz mi? - Zmrużył oczy, pochylając się do przodu i opierając łokcie na blacie biurka. Patrzył prosto w oczy starszemu mężczyźnie, a jego powieki ani drgnęły. Nie czuł strachu. Obaj byli w stanie sięgnąć po niebezpieczne i nielegalne metody.
- Ostrzegam, panie Malfoy. Wiemy dobrze, jak to się skończy, a Potter zasługuje na coś więcej niż... - Wskazał na niego dłonią, a jego twarz wykrzywił pogardliwy grymas -...coś takiego.
- Nie masz prawa do takich wyrzutów i prawda jest taka, że nie możesz wpłynąć na to, z kim będzie chciał związać się Harry. A ja nie zamierzam się poddać. - Wrócił do swojej wcześniejszej pozycji, opierając się o oparcie krzesła. - Mylisz się, Snape. - Odwrócił wzrok. - Może nie jestem najlepszym, co mogło go spotkać, ale... naprawdę mi zależy.
Zapanowała cisza. Czuł na sobie jego oceniające spojrzenie, które sprawiało mu dyskomfort, ale nie zamierzał tego pokazywać. Siedział luźno, ze wzrokiem wbitym w blat biurka, dopóki nie poczuł delikatnego łaskotania w postaci cudzej magii. Drgnął, a jego głowa poderwała się do góry, od razu napotykając obsydianowe tęczówki.
To była jego decyzja. Mógł wypchnąć go ze swojego umysłu i pogrążyć się w cichej wojnie ze Snapem, który za każdym razem będzie sabotował jego relacje z Harrym, albo pozwolić mu na delikatną ingerencję i zdobyć jego akceptacje. Oczywiście nie potrzebował jej, a zdanie Snape'a niezbyt go obchodziło, ale Potter... On wyraźnie zbliżył się z Mistrzem Eliksirów w ciągu ostatnich pięciu lat i Draco chciał to zrobić dla niego.
Przymknął oczy i pozwolił, by jego umysł otworzył się w niemal zapraszający sposób.
Obrazy, które wypłynęły, były żenujące. Czuł palący wstyd, gdy Snape zagłębiał się dalej i dalej, oglądając jego wzrastającą desperację i tęsknotę, która nie pozwalała mu zapomnieć o Potterze. Wszystkie uczucia, które obezwładniały go za każdym razem, gdy znajdował się w jego pobliżu.
Koszmary, łzy, nieprzespane noce...
Pragnienie, imię Gryfona szeptane niczym mantra...
- Dość! - syknął, brutalnie wypychając Snape'a ze swego umysłu. - Zadowolony?!
Severus nie wyglądał na wstrząśniętego, zaskoczonego, czy chociażby w najmniejszym stopniu poruszonego. Tylko jego oczy zdawały się znacznie ciemniejsze niż zwykle.
- Nie musiałeś.
- Teraz przynajmniej już wiesz - burknął, usilnie starając się zachować niewzruszoną pozę, choć w środku płonął ze wstydu i upokorzenia.
Snape skinął głową, a pomiędzy nimi pojawiła się karafka z Ognistą i szklanka z grubego szkła. Bez słowa nalał mu alkohol i przesunął bliżej niego, wykrzywiając wargi w krzywym uśmieszku. Draco skrzywił się, ale tym razem nie odmówił, a opróżnił szklankę za jednym razem.
Głośne pyknięcie przerwało dziwną atmosferę, która zapanowała w pomieszczeniu.
- Profesorze Snape, sir! - Piskliwy głos Zgredka zabrzmiał niemal surrealistycznie w ciszy, która zapanowała pomiędzy nimi.
- Zgredku?
Skrzat obrzucił Malfoya lękliwym spojrzeniem, ale najwidoczniej nie mógł czekać, bo jego charakterystyczny pisk po raz kolejny odbił się od ścian.
- Harry Potter, sir! Poważne kłopoty, sir!
Draco nie zdążył nawet zarejstrować ruchu, a Snape już znajdował się w połowie drogi do drzwi. Poderwał się z krzesła, gotów biec wraz z nim. Coś ścisnęło go nieprzyjemnie w środku i z zaskoczeniem odkrył, że to strach.
- Gdzie? - Głos starszego mężczyzny był chłodny i wyważony.
- Gabinet dyrektora, sir!
Severus skinął głową i pchnął drzwi, omal nie pozbawiając ich zawiasów.
Draco zacisnął na chwilę oczy, odetchnął głęboko, a gdy jego rozszalałe serce w końcu uspokoiło swój rytm, ruszył tuż za nim. Szybko znalazł się u jego boku, od razu dostrzegając spięcie ramion odzianych w długą, czarną szatę.
- Wracaj do siebie, Malfoy!
- Idę z tobą! - warknął w odpowiedzi, a jego dłonie zacisnęły się w pięści na myśl o tym, co mogą zastać w gabinecie McGonagall.

***

Zatrzymali się przed drzwiami gabinetu dyrektora. Draco wyciągnął różdżkę i przez chwilę wsłuchiwał się we własny, przyspieszony oddech. Czuł nagły przypływ adrenaliny, który rozsadzał jego żyły i burzył krew. Zauważył skinienie Snape'a i mocniej zacisnął dłoń na różdżce, starając się nie wyobrażać sobie widoku, który mogą zastać w środku.
Gdy weszli do gabinetu, nie wydarzyło się nic spektakularnego. Żadne zaklęcie nie poleciało w ich kierunku, nic nie wybuchło, ani nikt nie leżał martwy na wypolerowanej posadzce. McGonagall siedziała na swoim stałym miejscu, usta miała zaciśnięte w wąską kreskę, a wzrok bardziej niż zmartwiony. Z drugiej strony biurka siedział Perkins, wyglądając na załamanego, wzburzonego i kompletnie nieszczerego gnojka. Lupin nerwowym krokiem przemierzał gabinet, a jego wytarta, wyblakła szata powiewała za nim niczym chorągiew. Ale najważniejsza osoba, na którą Draco od razu zwrócił uwagę, siedziała z boku. Na miękkim, niemal zapadającym się fotelu, z dłońmi wczepionymi we włosy i nisko pochyloną głową.
Malfoy nic nie rozumiał. Jakie kłopoty miał mieć Potter? Czy było to związane z Perkinsem? Co ten dzieciak mógł wymyśleć?
- Severusie, dobrze, że jesteś. - McGonagall skinęła głową Mistrzowi Eliksirów, który studiował całe pomieszczenie uważnym spojrzeniem. - I pan też... panie Malfoy. - Widocznie wahała się, czy nie należałoby go wyprosić, choć Draco nie potrafiłby już wyjść i zostawić Gryfona samego. Nie, gdy nie wiedział, co się stało. - Myślę, że może pan się jeszcze przydać. - Spojrzała znacząco na Harry'ego, który od czasu ich przybycia, ani drgnął.
- Raczysz wytłumaczyć, skąd to nagłe zebranie? - Severus obrzucił zdegustowanym spojrzeniem Lupina, który wydawał się pogrążony we własnych myślach.
- Wezwałam cię, Severusie, ponieważ pan Perkins pochodzi z twojego domu... - Zacisnęła na chwilę usta. - ...i jakiś czas temu przyszedł do mnie, żeby wyznać, iż pan Potter jakoby... składał mu dwuznaczne propozycje.
- On się do mnie dobierał... - Szepnął cicho uczeń, a jego głos zadrżał teatralnie i załamał się w połowie.
McGonagall skrzywiła się, ale nie skomentowała jego słów.
- Nie sądzisz, że wezwałaś mnie trochę za późno?! - Snape niemal zasyczał, a jego ostre spojrzenie wwiercało się w kark podopiecznego.
- Zrobiłam, co uważałam za słuszne. - Dyrektorka posłała mu miażdżące spojrzenie, które oczywiście nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. - Za chwilę powinien być tu jego ojciec...
- Ojciec? - Wypluł.
- Tak, ponieważ pan Perkins nie chce nam opowiedzieć o pewnych... zdarzeniach, dopóki nie będzie miał oparcia w kimś bliskim. Twierdzi, że nie czuje się bezpiecznie...
- Co za brednie! - Draco wrzał. Dłonie zacisnął w pięści, czując jak paznokcie wbijają mu się w gładką skórę, szare oczy przybrały barwę lodu i zmrużyły się, przypominając teraz niewielkie szparki. Był tak blisko wyciągnięcia różdżki i pozbycia się tego pieprzonego gówniarza, który śmiał rzucać oszczerstwami pod adresem Harry'ego...
- Panie Malfoy, proszę się uspokoić, albo zaraz opuści pan mój gabinet!
Blondyn burknął coś w odpowiedzi, z nienawiścią patrząc na kulącego się pod jego spojrzeniem, szczeniaka.
- Harry nie tknąłby cię nawet palcem! - syknął. - Obaj dobrze o tym wiemy.
Na drżących nogach zbliżył się do fotela, na którym siedział Harry i kucnął przy nim, opierając się dłonią o jego kolano.
- Harry - szepnął, patrząc na niego z niepewnością. Nigdy nie widział, by ten zachowywał się w taki sposób. - Kociaku...
Potter drgnął i uniósł głowę, zupełnie tak, jakby wyrwał się z jakiegoś transu. Jego oczy były zaczerwienione i tak pełne bólu, że serce Ślizgona ścisnęło się z żalu.
- Ja nigdy...
Malfoy uciszył go, uspokajająco gładząc jego nogę.
- Wiem, Harry. Wszystko się wyjaśni. - Miał ochotę objąć go i mocno przytulić, ale nie wiedział, czy nie byłoby to zbyt dalekie posunięcie, więc zezygnował.
Głos knykci uderzających o drewno, wypełnił pomieszczenie. Nie czekając na zaproszenie, drzwi otworzyły się, a do środka wmaszerował podstarzały, pulchny jegomość o nieprzyjemnym usposobieniu.
- Ojcze! - Jack poderwał się i Draco dopiero teraz mógł dokładnie przyjrzeć się jego twarzy. Oczy miał zaczerwienione, jakby płakał, policzki zdobił rumieniec wstydu, a przerażone spojrzenie co rusz uciekało w stronę Gryfona. Wyglądał jak pieprzona ofiara gwałtu i mając w pamięci straszną historię Harry'ego, miał ochotę uderzyć go w twarz.
- Synu. - Mężczyzna podszedł do swojego ukochanego chłopca i ścisnął jego ramię. - Wszystkim się zajmę. Obiecuje.
- Panie Perkins. - McGonagall uścisnęła dłoń przybyłemu mężczyźnie i wyczarowała dla niego krzesło. - Mam nadzieję, że szybko wyjaśnimy tę sprawę.
- Wyjaśnimy?! Tu nie ma co wyjaśniać! Mój syn... moje dziecko... Przez tego zboczeńca...! - Wskazał oskarżycielsko na Gryfona, który zdawał się jeszcze bardziej zapaść w miękkim fotelu.
Mina kobiety pozostała niewzruszona.
- Proszę usiąść. - Powtórzyła z naciskiem. - Panie Perkins... - Zwróciła się do ucznia. - Czy może pan nam opowiedzieć o wydarzeniach tamtego dnia?
- Ja... - Spuścił głowę. - Tak.
- Chcesz, żeby wszyscy opuścili gabinet poza mną, tobą i twoim ojcem?
- N-nie, pani profesor. - Zaczął wpatrywać się w swoje kolana. - To było kilka dni temu. Profesor P-potter i ja mieliśmy dodatkowe zajęcia, bo... zawsze chciałem nauczyć się Zaklęcia Patronusa. - Zaśmiał się niemal histerycznie. - Ale tego dnia zachowywał się jakoś inaczej. Patrzył na mnie jakoś tak... dziwnie i... nawet nie zauważyłem, gdy znalazł się przy mnie... - Tuż przed nim pojawiła się szklanka wody, wyczarowana przez Lupina. - Dziękuję.
McGonagall wyglądała na nieporuszoną, ale jej oczy... Draco z zaskoczeniem odkrył w nich cień zawahania. Miał ochotę parsknąć śmiechem, bo brzmiało to wszystko, jak jakiś okropny, groteskowy żart.
- Czy jest pan w stanie kontynuować? - zapytała, a jej głos był bardziej miękki i delikatniejszy, niż zwykle.
- T-tak. - Chłopak pokiwał głową. - On... rzucił się na mnie. Zaczął mnie całować i... Merlinie, mówił co by ze mną zrobił... - W tym momencie jego głos całkowicie się załamał, a on ukrył twarz w dłoniach, niezdolny mówić dalej.
Lupin i McGonagall wyglądali na wstrząśniętych, starszy Perkins był blady i kompletnie przerażony, natomiast Draco i Severus... Oni wyglądali na wściekłych.
Blondyn czuł, jak z każdym kolejnym słowem Perkinsa, mięśnie Gryfona spinają się coraz bardziej. Widział jak jego dłonie drżą, gdy stał za nim, trzymając jedną z dłoni na jego ramieniu i co rusz ściskał je uspokajająco. Nie wiedział tylko, czy próbuje uspokoić jego, czy siebie.
- Wzruszająca historia. - Severus wykrzywił wargi w nieprzyjemnym grymasie, powolnym krokiem podchodząc do biurka. - Nie rozumiem tylko, dlaczego sądzisz, że zasługujesz na jakiekolwiek współczucie. - Wbił spojrzenie w podopiecznego, który szybko spuścił głowę.
- Severusie... - Minerva posłała mu ostre spojrzenie, ale nawet na nią nie spojrzał.
- Nie wiem, czy wiesz, w jakiej sytuacji się znalazłeś. - Kontynuował. - Istnieją różne metody, by dowieść prawdy, a wtedy wszyscy dowiedzą się o twoich brudnych fantazjach...
- Jak śmiesz! - Ojciec Jacka gwałtownie zerwał się z krzesła, jakby dopiero co przebudził się z letargu. Widać było, że historia syna mocno nim wstrząsnęła i będzie gotowy na wszystko, by zemścić się za krzywdę swojego jedynego dziecka. Odwrócił się gwałtownie w stronę dyrektorki, wymierzając w nią oskarżycielskim, grubym palcem. - Jak mogliście dopuścić do tego, że ten zboczeniec zbliżył się do dzieci?! Od początku wiedziałem, gdy tylko zaczął "walczyć" o prawa tych... tych pedałów... I to ma być bohater?! - Gwałtownie obrócił się w stronę zastygłego w bezruchu Pottera, omal się przy tym nie wywracając. - Zniszczę cię, słyszysz?! Zapłacisz za to, co zrobiłeś...
To był moment. W jednej chwili starszy Perkins wyciągał różdżkę, a w drugiej już był trzymany za kark przez Snape'a, który wbijał mu różdżkę w plecy. Różdżka Dracona wylądowała pod jego gardłem.
- Chcesz coś jeszcze powiedzieć? - Warknął Malfoy, patrząc ponad ramieniem niższego mężczyzny, na Mistrza Eliksirów. Nagła nić porozumienia zawiązała się między nimi, gdy obaj stanęli w obronie Harry'ego.
- Ś-śmierciożerca! - Wypluł, co od razu wywołało skrzywienie na twarzy blondyna, gdy ślina mężczyzny wylądowała na jego szacie.
Severus pochylił się bardziej i z mrocznym uśmieszkiem, szepnął mu wprost do ucha:
- Śmierciożercy, panie Perkins.
- Dość! - McGonagall celowała różdżką w Dracona. Wyglądała na wściekłą. - Powinniśmy się uspokoić.
Draco uśmiechnął się krzywo, spodziewając się takiego obrotu zdarzeń.
- Myślę, że powinieneś się odsunąć, Severusie. - Różdżka Lupina została wycelowana w Mistrza Eliksirów.
Snape prychnął.
- Myślę, że powinieneś się zamknąć, Lupin. - Spojrzał na niego ostro. - I ruszyć głową, bo najwidoczniej masz z tym dziś większy problem, niż zazwyczaj. - Odsunął się jednak, chowając różdżkę do swojej szaty. - Proszę uważać, panie Perkins. Następne takie zachowanie może się źle dla pana skończyć. - Syknął.
Blondyn jednak nie chciał odpuścić. Pięć lat temu, ta żałosna rodzina już dawno byłaby martwa. Wbił koniec różdżki mocniej w skórę mężczyzny, maksymalnie odchylając mu głowę.
- Draco... - Dotyk ciepłej dłoni na nadgarstku zatrzymał wszystko. Jego ręka opadła, a on rozluźnił się, gdy tylko poczuł obecność Harry'ego za swoimi plecami. Odwrócił się do niego, spoglądając w jego przerażająco puste, zielone oczy. Schował różdżkę do kieszeni i złapawszy jego dłoń, przyciągnął go bliżej siebie. Potter nie protestował.
Starszy Perkins opadł z westchnieniem na krzesło, a jego spocona i czerwona twarz wystawała ponad kołnierzykiem eleganckiej szaty w kolorze butelkowej zieleni. Jego syn siedział obok, wbity w krzesło i sparaliżowany strachem. Draco miał nadzieję, że w końcu zacznie do niego docierać powaga sytuacji, do której doprowadził.
Malfoy wiedział, że przez swoje zachowanie będzie miał problemy, może nawet straci pracę. Nie mógł jednak zachować się inaczej, gdy ktoś starał się zaatakować jego kociaka. Nie żałował tego co zrobił, a wściekły wzrok dyrektorki nie robił na nim wrażenia. Widział, że kobieta wahała się, nie wiedząc do końca komu uwierzyć i to w jego oczach całkowicie ją dyskwalifikowało.
- Powinniście wyjść - powiedziała twardo, nerwowo zajmując swoje miejsce. Lupin stanął tuż za nią.
- Nie. - Harry odezwał się po raz pierwszy, od kiedy się tu pojawili. Nie bronił się. Przyjmował wszystkie ciosy, aż jego oczy stały się martwe, co nadało mu przerażający wygląd bezuczuciowej kukły. Wyglądał koszmarnie. - To ja powinienem wyjść. - Przymknął oczy, a w jego dłoni zmaterializował się mały flakonik. W tym samym czasie szafka z prawej strony otworzyła się, a Myślodsiewnia przelewitowała na blat biurka. Machnął dłonią, a z jego skroni wydobyła się srebrzysta mgiełka, która zaraz znalazła miejsce w niewielkim flakoniku. - Nigdy nie powinienem był dopuścić do tej sytuacji. To faktycznie moja wina. - Mruknął, otwierając oczy. Spojrzał na swojego ucznia, który w ostatnim czasie przysporzył mu tylu kłopotów. Pozwolił sobie na smutny uśmiech. - Bardzo mnie zawiodłeś, Jack. - Odwrócił się do McGonagall i spojrzał jej prosto w oczy, przełykając ślinę. - Nigdy nie zrobiłbym komuś tego, co mi zrobiono. - Powiedziawszy to, obrócił się na pięcie i opuścił pomieszczenie.
Zapanowała bolesna cisza.
- Chyba nie pozwolicie mu tak wyjść?! - Starszy mężczyzna wyraźnie odzyskał już rezon, bo na powrót wydawał się wzburzony i pełen żądzy zemsty.
- Ojcze...
- Zdaje się, że mamy już wszystko, panie Perkins. - Lupin nagle przemówił, biorąc w dłonie niewielki flakonik i podrzucając go w dłoni. - Wydaje mi się, że pozostaje nam tylko obejrzeć wspomnienie.

***

Draco znalazł Harry'ego, siedzącego przy jeziorze. Miał dosłownie kilka sekund, by zdecydować, czy ruszyć za nim, czy może pozostać i obejrzeć wspomnienie wraz z innymi. Decyzja była prosta. Gryfon go potrzebował, a gdyby pozostał i ujrzał na własne oczy, jak ten pieprzony gówniarz próbuje dobrać się do Pottera, Perkins mógłby być zagrożony. Wolał nie kusić losu i wesprzeć Gryfona, który wyraźnie tego potrzebował.
Rzucił krytyczne spojrzenie zaśnieżonemu brzegowi, ale zajął miejsce obok bruneta. Ten patrzył przed siebie i zdawałoby się, że nawet nie zauważył jego obecności, gdyby nagle nie przemówił.
- Oni naprawdę myśleli, że to zrobiłem.
- Kto? - Dobrze wiedział o kogo chodzi. Nawet on spodziewał się po nich większego... zaufania.
- Remus i Minerva.
- Nie byli pewni...
- Wystarczy, że przeszło im to przez myśl, Draco. - Odwrócił się w jego stronę. - Ty we mnie nie zwątpiłeś. Severus też nie.
- Ja wiedziałem o wszystkim, o tym co się wtedy stało. - Podciągnął kolana pod siebie. - Przepraszam.
- Za co?
- Powiedziałem ci, żebyś nie szedł z tym do McGonagall. Powinieneś to zrobić.
- Teraz to bez znaczenia. - Wzruszył ramionami. - To przecież nie twoja wina. Nie spodziewałem się, że posunie się do czegoś takiego...
- Ja też nie. Ale gdybym mógł go złapać i...
- Hej, spokojnie. - Harry uśmiechnął się delikatnie i smutno i Draco miał ogromną ochotę przyciągnąć go jak najbliżej i całować, całować... - Nie nakręcaj się.
- Jestem spokojny.
- W gabinecie nie byłeś.
- Próbował cię zaatakować. Nie wspominając już o tym, jak cię obrażał.
Potter przez chwilę studiował jego twarz i Ślizgon czuł się tak, jakby właśnie zdawał jakiś egzamin.
- Dziękuję.
Malfoy wywrócił oczami.
- Przecież wiesz, że nie masz za co.
- Mam. Choć wciąż uważam, że jest pan zbyt agresywny, panie Malfoy.
Draco szturchnął go, a na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech.
- Alkoholizm, wzmożona agresja... Co będzie dalej?
Potter wzruszył ramionami, opierając brodę na podciągniętych kolanach. Siedzieli w przyjemnej, może nieco przytłaczającej przez ostatnie wydarzenia, ciszy, ale nie przeszkadzała im ona. Było spokojnie, zaklęcie utrzymujące ciepło działało i było zaskakująco dobrze, tak sobie siedzieć, po prostu.
- Co teraz zrobisz?
Kolejne wzruszenie ramion.
- Nie wiem. Wezmę urlop, potem święta, a później... nie wiem, czy tu zostanę.
Draco starał się udawać, że nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia.
- Wyjedziesz?
- Nie mam pojęcia. Wiesz... myślałem, że wreszcie znalazłem dla siebie miejsce. Praca jako auror nie była najbardziej satysfakcjonująca, bo okazało się, że moja psychika jest zbyt słaba, bym dłużej wytrzymał w tym biznesie... - Pokręcił głową, jakby odpychał od siebie niechciane obrazy. - Jako nauczyciel czułem się naprawdę dobrze. Te ostatnie miesiące... Czułem, że mam jakiś kontakt z tymi dzieciakami, wiesz? I naprawdę lubiłem Jacka. Wydawało mi się, że to naprawdę dobry chłopak, który chce nauczyć się czegoś więcej... Merlinie, jestem naprawdę beznadziejnym przypadkiem, skoro od razu nie załapałem o co mu chodzi.
- To prawda, Potter. Beznadziejny z ciebie przypadek, ale w tym twój urok.
Potter spojrzał na niego z czymś na kształt niedowierzania wymalowanego na twarzy.
- Jesteś okropny, Malfoy.
- Przecież za to mnie lubisz. - Uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób.
- Ta... - Pokręcił głową. - Myślałem, że znalazłem grono przyjaciół i miejsce, w którym naprawdę będę się dobrze czuł. Tymczasem dwójka moich domniemanych przyjaciół uwierzyła, że jestem jakimś pierdolonym gwałcicielem i to naprawdę sprawia, że czuję się strasznie i...
- Hej, hej, Potter. Uspokój się. - Złapał jego ramiona i po zastanowieniu, przyciągnął go do siebie. - Uspokój się. Wszystko jakoś się ułoży.
Harry pozwolił sobie na głuchy, przygnębiający śmiech, ale nie skomentował już jego słów, a wtulił się w niego mocniej, szukając pocieszenia. Draco z radością mu je ofiarował.

***

- Musisz pomyśleć o najszczęśliwszym wspomnieniu, Jack. Tylko wtedy ci się uda.
- Czy może być...
- Nie, nie mów mi! - Harry zaśmiał się, uciszając go. - Zachowaj je dla siebie. Niech to będzie twój sekret.
- Dobrze. - Chłopak skinął poważnie głową, posyłając mu olśniewający uśmiech. - Pokaże mi pan raz jeszcze swojego Patronusa?
- Już go widziałeś.
- Proszę.
Harry wywrócił oczami, ale spełnił jego prośbę. Machnął różdżką, a z jej końca wyleciał ogromny, srebrzysty jeleń, który zaczął  galoppwać dookoła nich. Jasna mgiełka unosiła się za nim, tworząc naprawdę magiczny efekt.
- Jest piękny... - szepnął Ślizgon, a zachwyt widoczny na jego twarzy sprawił, że policzki Gryfona oblały się delikatną czerwienią.
- Dziękuję - mruknął.
- Czyżbym cię zawstydził... Harry?
Potter drgnął na dźwięk swojego imienia, bo Perkins rzadko zwracał się do niego imieniem, ale uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Po prostu wróćmy do pracy, dzieciaku.
Chłopak skrzywił się na to przezwisko.
- Nie jesteś już dzieckiem.
- Nie? - Harry teatralnie rozejrzał się po wnętrzu sali. - W takim razie co tu robimy?
- W świecie czarodziejów jestem już pełnoletni.
- Tak? Miałeś już urodziny? - Oparł się jednym biodrem o biurko.
- Mhm, w wakacje.
- Super. - Gryfon posłał mu szeroki uśmiech.
- Tak... Mogę pić już alkohol. - Puścił mu oczko. - I... jestem już legalny.
Zamarł.
- C-co?
- Jest pan moim ulubionym profesorem, profesorze Potter... - Jack zrobił krok w jego stronę, a Harry poczuł pierwsze ukłucie paniki.
- Tak? - Zaśmiał się nieco nerwowo. - Myślę, że... - Słowa zamarły mu na ustach, gdy Ślizgon w jednej chwili doskoczył do niego i go pocałował. Nie trwało to nawet trzech sekund, a Harry już odpychał go od siebie i zrobił to znacznie mocniej niż zamierzał. Perkins wylądował na podłodze, a jego szeroko rozwarte oczy patrzyły na niego w szoku.
- Wyjdź! - syknął, zaciskając dłonie w pięści. Nie mógł uwierzyć, że jego uczeń mógł posunąć się do czegoś takiego.
- Ale... - Chłopak wyglądał na zdruzgotanego. - Myślałem...
- Wyjdź, Jack! Teraz!

***

Nie spieszyli się z powrotem. Spacerowali po błoniach, każdy pogrążony we własych myślach, ale zadowolony z towarzystwa. Gdy znajdowali się już prawie przy głównym wejściu, spadł przed nimi przypalony pergamin. Harry podniósł go, od razu rozpoznając nadawcę.
- Severus chce się z nami zobaczyć.
- Z nami?
Potter wzruszył ramionami.
- Najwidoczniej jakoś go do siebie przekonałeś. Ale to dobrze. - Uśmiechnął się. - Nie chcę, by dwójka moich przyjaciół była ze sobą skonfliktowana.
- Przyjaciół... - Draco przez chwilę badał to słowo na języku. Było przyjemne, ale chciał znacznie więcej.
Harry posłał mu trochę niepewne spojrzenie.
- Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
Malfoy pozwolił sobie na krzywy uśmiech.
- Oczywiście.

7 komentarzy:

  1. Jakoś od początku nie lubiłam tego całego Perkinsa... ale nie sadziłam, że będzie w stanie posunąć się aż tak daleko.... Zwyczajny cham. Poza tym to się nazywa już akt desperacji, żeby oskarżać Harry'ego o coś takiego ; /
    Prostak..
    Dobrze, że Harry miał oparcie w Severusie oraz Draco, a na Lupinie i McGgonagall się zawiodłam.. Zwłaszcza, że ona nigdy nie wyciągała pochopnych wniosków, starała się myśleć obiektywnie. Przecież zna Harry'ego i wie, że by tego nie zrobił..


    Heh przyjaciele co? Niezły cios Harry'ego w stronę Draco.. No cóż minie trochę czasu zanim Potter przyzna sam przed sobą, że jednak to coś więcej.

    W każdym bądź razie z niecierpliwością czekam na więcej

    Życzę weny oraz czasu na pisanie:)
    Pozdrawiam Nerra.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam wrarzenie,że Lupin tylko udaje przjaciela gdyby naprawdę nim był uwierzyłby Harremu tęskniłam za tym jak Draco nazywa Harrego kociakiem a Perkins to nieodrodny syn swojego ojca mam nadzieję,że to oni go zniszczą żal mi Harrego,że musiał sobie przypominac gwałt na nim Minerwa nie powinna być derektorką pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez cały czas kiedy Jack oskarżał Harr'ego o gwałt dusiłam się ze śmiechu. Co ten dzieciak próbuje ugrać? Na profeseorka nie ma szans... Na naukę patronusa też za późno

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie! Co ten Perkins sobie wgl wyobrażał, że niby uda mu się wrobić Harry'ego w gwałt?!, a McGonagall i Lupin, okropne, że oni chociaż pomyśleli o tym, że Perkins mówi prawdę nie spodziewałam się tego po nich, Harry tak bardzo się na nich zawiódł :/
    Draco i Severus się jakoś dogadali, teraz obydwoje bronią Harry'ego i, jak to Harry powiedział, są jego przyjaciółmi, oczywiście, że Draco chce więcej, ale jeśli to jest narazie wszystko co Harry może mu dać, to powinien się cieszyć, i myślę, że się cieszy, że coś się zaczyna dziać między nim, a Harrym, i że Harry go nie odrzuca, bo Harry podświadomie wie, że coś jest na rzeczy i wgl :D
    Czekam na następny rozdział, no i na te więcej, którego chce Draco, ale wszystko powoli, ja jestem cierpliwa i Draco musi być cierpliwy :)
    Dużo weny życzę :*
    P.S. Tak wgl to Twoje opowiadanie jest jeszcze cudowniejsze i wgl niż było (jeśli się wgl da :D) ♡
    ~LiquidLuck~

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznaje, nie lubiłam Parkinsa od samego początku, ale teraz co przeczytalam...chętnie przetestowalabym na nim ostrość moich scyzoryków i noży. On jest jakiś nienormalny! Chory psychicznie! Jakbym spotkała gówniarza, to chyba bym mu łeb skręciła.

    Severus i Draco się dogadali...hmm teraz zapewne będą się kłócić i robić grafik który kiedy ma czas wolny z Harrym :) to byłoby ciekawe :p

    Długi spacer po łonie natury, aż sobie to wyobrażam, ten spokój i bliskość drugiej osoby. Musieli wygladac słodko, a zarazem z dumom i szacunkiem :)

    Życzę Ci multum weny, mnóstwo czasu i tysiac pięćset sto dziewięcset pomysłów na sekunde.
    Z poważaniem Kaiko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    reakcja Severusa, widać że naprawdę mu zależy na dobru Harrego, Perkins, co ten dzieciak wymyślił? mam nadzieję, że spotka go za to stosowna kara, to porozumienie między Draco, a Severusem, mnie też barzonboli że Remus i Minewra we wszystko uwierzyli, zwłaszcza Remus...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Perkins jest gnojem, jak mógł o coś takiego oskarżyć Harrego, po prostu brak mi słów.
    Wiadomo na kogo Harry może teraz liczyć.
    Snape przekonał się do Draco, ale czy to może się udać?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń