wtorek, 22 marca 2016

Rozdział 9

Hejka! Przepraszam za to lekkie opóźnienie, ale choroba mnie złapała i siedziałam nad tym rozdziałem kilka dni, bo nie mogłam się skupić. Bardzo dziękuje Wam za te cudowne komentarze. Jesteście wspaniali!
Mam też informacje. Do końca opowiadania zostały jakieś 2-3 rozdziały + epilog.
Pozdrawiam! ;)

______________________________________________________________________

- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - To było pierwsze, co usłyszeli, gdy znaleźli się w komnatach Snape'a. Draco był tu po raz pierwszy, ale nie skupił się zbytnio na wystroju, całą swoją uwagę koncentrując na mężczyźnie siedzącym na fotelu.
- O czym? - Harry nie krępował się, z westchnieniem siadając na wysłużonej kanapie. Posłał mu melancholijne spojrzenie, poklepując miejsce obok. Widać było, że czuje się jak u siebie.
Ślizgon nie zawahał się, siadając obok Pottera, choć jego oczy zmrużyły się, gdy dostrzegł kpiące spojrzenie Mistrza Eliksirów.
- O tym, że mój podopieczny próbował się do ciebie dobrać? - Kpiący ton sprawił, że Gryfon zesztywniał, zapewne wciąż rozpamiętując wydarzenia sprzed godziny. Malfoy miał ochotę przysunąć się, zetknąć swoje ramię z jego, a może nawet go objąć, ale oczywiście tego nie zrobił. Nie wiedział, jak daleko może posunąć się jako przyjaciel. Po zastanowieniu, przyjaźń wydała mu się mniej atrakcyjna, niż wcześniej.
- Przepraszam. - W głosie Harry'ego było słychać skruchę. - Naprawdę nie wiem, dlaczego ci nie powiedziałem. To... nie myślałem o tym w tamtym momencie.
Severus skinął głową. Ręce miał ułożone na podłokietnikach, prawą nogę luźno zarzuconą na lewą i wyglądał w tym momencie zaskakująco majestatycznie, a siła, która od niego biła, była wyraźnie wyczuwalna. Draco czuł się trochę przytłoczony magią, która emanowała od tej dwójki. Jego duma mocno ucierpiała, gdy zrozumiał, że nawet w połowie nie jest tak silny magicznie. Najwidoczniej czystość krwi nie miała nań żadnego wpływu, jak kiedyś usilnie wmawiał mu ojciec. Myśl o Lucjuszu była bolesna, więc szybko wyparł ją z umysłu, oddzielając się grubym murem od przeszłości. Teraz miał szansę rozpocząć wszystko od początku i tylko o tym powinien myśleć.
- To nie tłumaczy, dlaczego nie poszedłeś z tym do McGonagall, albo Lupina. Gdybyś to zrobił, nic z dzisiejszego dnia nie miałoby miejsca.
Gryfon skurczył się w sobie, słuchając suchego, profesorskiego tonu przyjaciela, jakby znów miał piętnaście lat i bał się złości Mistrza Eliksirów.
- To ja mu tak doradziłem - mruknął, świadom swojego błędu. - Powiedziałem mu, żeby nie szedł do McGonagall.
Jakiś cień przemknął przez twarz mężczyzny, ale zniknął tak szybko, że mógł być jedynie złudzeniem.
- Wydawałoby się, że Ślizgoni przewyższają inteligencją Gryfonów, ale jak się okazuje, istnieją też niechlubne wyjątki. - Mężczyzna zacisnął na chwilę wargi, z jakiegoś powodu powstrzymując jad, którym powinien go teraz obrzucić. - To twoja wina, Malfoy - syknął w końcu, choć nie miało to w sobie tyle mocy i złości, ile powinno mieć. To było zastanawiające.
- Nie, to nie...
- Wiem. - Draco przerwał Harry'emu, nie zamierzając się usprawiedliwiać, a tym bardziej słuchać, jak Gryfon go usprawiedliwia.
Snape wykrzywił wargi w pogardliwym uśmieszku.
- Przynajmniej tyle - burknął. Machnął lekceważąco dłonią, a pomiędzy kanapą i fotelem, na którym siedział, pojawił się niewielki stolik. Chwilę później zmaterializowały się na nim szklanki wypełnione bursztynowym płynem.
- Pij - zwrócił się do bruneta, wskazując na jedną ze szklanek. - Przyda ci się.
Harry zawahał się, ale posłusznie wypił alkohol, nie krzywiąc się przy tym, choć Draco wiedział, że Gryfon nie był fanem Ognistej.
- Co teraz zamierzasz?
Wzruszenie ramion.
- Myślałem o tym urlopie. To tylko dwa tygodnie. Dzieciaki beze mnie przeżyją... - Uśmiechnął się kwaśno. - A potem... nie wiem. Nie myślałem jeszcze o tym.
Mistrz Eliksirów skinął głową.
- Oczywiście. Powiem Stworkowi, żeby przygotował Grimmauld Place...
- Nie jadę tam. - Potter pokiwał głową. - Myślisz, że zapomniałem o naszej umowie?
Lewa dłoń starszego mężczyzny zadrgała nerwowo. Rzucił Draconowi szybkie spojrzenie i Ślizgon nagle poczuł, że nie powinien tu być. Ta dwójka miała jakieś tajemnice, wspólne sprawy, które nie były przeznaczone dla niego i teraz to wyczuł.
Poruszył się nerwowo.
- Tak, ale miałeś zostać na święta w Hogwarcie.
- Okoliczności się zmieniły... - mruknął, a cień smutku był wyraźnie słyszalny w jego głosie. - Zostanę w domku w Hogsmeade.
- Masz domek w Hogsmeade? - wtrącił, ignorując zirytowane prychnięcie Snape'a.
- Mhm. - Harry pokiwał żywo głową. - W sumie... chciałbyś się tam ze mną wybrać?
Malfoy obrzucił wzrokiem jego delikatny uśmiech i szczere, błyszczące oczy. Jak mógł mu odmówić? Poza tym to dawało im kolejne chwile w samotności. Pozwolił sobie na delikatny uśmiech.
- Oczywiście.
Głośne chrząknięcie oderwało ich spojrzenia od siebie nawzajem i przerwało tę nagłą chwilę, która emanowała dziwną, ciepłą magią. Draco nie mógł powstrzymać ostrego spojrzenia, które posłał Severusowi. Odpowiedział mu kpiący uśmieszek.
- Zobaczymy się w święta?
- Jasne. - Harry uśmiechnął się. - Poza tym zawsze możesz mnie odwiedzić w wiosce.
Mężczyzna skrzywił się.
- Wiesz, że nie lubię tego miejsca.
Potter wywrócił oczami.
- Mam nadzieję, że zmienisz zdanie, gdy spędzisz trochę czasu z Alice.
- Potter...
- No co? Cała przerwa świąteczna z tym wulkanem energii pod jednym dachem. Ja bym nie wytrzymał.
- Potter...
- Chociaż wiem, że jesteś bardzo wytrzy...
- Potter!
Harry roześmiał się, patrząc wesoło na zirytowanego mężczyznę. Tymczasem Draco nie wiedział, czy bardziej jest rozbawiony rozmową tej dwójki, czy zniesmaczony. Obrzucił spojrzeniem roześmianą twarz Gryfona. Musiał to przemyśleć.

***

- To jest twój dom? - Stali przed niewielkim domkiem w kolorze morskim, z fantazyjnymi, małymi oknami w stylu włoskim i wąskimi drzwiami. Z pewnością wyróżniał się na tle innych, szarych mieszkań znajdujących się przy tej uliczce.
- Mhm. - Gryfon pokiwał z zapałem głową. Widać było, że jest podekscytowany tym miejscem. - Rzadko tu bywam. Na co dzień mieszkam przy Grimmauld Place wraz z Severusem.
Draco skinął głową i przeszedł przez barierę ochronną. Natężenie magii w tym miejscu było wręcz nieprawdopodobne. Skłamałby, gdyby powiedział, że go to nie ekscytowało. Moc zawsze go podniecała, a Harry poza niezwykłymi pokładami magii, posiadał inne cechy (był po prostu zwyczajnym sobą), które sprawiały, że serce Ślizgona biło mocniej. Nic więc dziwnego, że to właśnie on je zajął.
- Zapraszam. - Potter otworzył drzwi, gestem zapraszając go do środka. Pierwsze co poczuł, gdy znalazł się wewnątrz, to duszące, delikatnie cuchnące stęchlizną, powietrze.
- Wybacz - mruknął, przeczesując nerwowo swoje włosy. Pstryknął palcami, a powietrze nagle stało się czyste i świeże. - Naprawdę długo mnie tu nie było.
Malfoy nie odpowiedział, rozglądając się z uwagą po salonie, w którym niespodziewanie się znalazł. Korytarz zdawał się mieć dwa metry na dwa i automatycznie przechodził w większe pomieszczenie. Na środku stała kremowa kanapa, a przy niej niewielki, drewniany stolik do kawy w kolorze ciemnego brązu. Naprzeciwko znajdował się regał, a w jego centralnym punkcie stał płaski telewizor (we Francji nauczył się naprawdę wiele). Za kanapą natomiast, wbudowane w kamienną ścianę, znajdowały się półki wypełnione książkami. Cały pokój był w kolorze jasnym, z ciemnymi meblami. Zaskakująco gustowny, klasyczny i przyjemny.
- Całkiem nieźle - skomentował, nie chcąc za bardzo pokazywać, jak ten widok na niego wpłynął. Dzieciak, którego znał przed pięcioma laty, nie wydawał się gustować w tego typu wystrojach. - Choć i tak najbardziej zaskoczyły mnie te książki. - Wskazał na półki. - Ty naprawdę je przeczytałeś?
Gryfon zmarszczył brwi, wydymając dolną wargę jak naburmuszony dzieciak.
- Dupek - burknął i dla lepszego efektu, uderzył go w ramię.
Ślizgon skrzywił się teatralnie.
- Nie bije się gości, Potter - mruknął, rozcierając ramię, jakby faktycznie go bolało. - To podstawa dobrego wychowania.
- Nigdy nie twierdziłem, że jestem wychowany. - Potter wzruszył ramionami, zupełnie nie przejmując się jego słowami. Bez słowa ruszył też przed siebie, a Draco, chcąc nie chcąc, za nim. Domek był naprawdę niewielki i z salonu przechodziło się do średniej wielkości kuchni w ciepłych odcieniach żółci, czerwieni i brązu. W środku znajdowało się typowe, mugolskie wyposażenie i czteroosobowy, dębowy stół.
- Chętnie bym coś ugotował, ale niestety moja spiżarnia zieje pustką. - Odsunął jedno krzesło i usiadł na nim okrakiem. Ślizgon zasiadł obok, usilnie starając się nie patrzeć na jego nogi opięte materiałem wąskich jeansów.
- Gotujesz? - zapytał, szczerze zdziwiony.
Harry po raz kolejny wzruszył ramionami.
- Całkiem nieźle. - Uśmiechnął się delikatnie. - Wolę sam to robić, niż wyręczać się skrzatami. Niestety, dziś będziemy musieli poprosić o pomoc Zgredka.
- W porządku. - Uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób. - To wydaje się lepszą opcją od twoich... potraw.
Potter nachmurzył się, zakładając ramiona na piersi.
- Nawet nie próbowałeś - burknął.
- I nie chcę. Wystarczy, że cię znam. Szybciej byś spalił tę kuchnię, niż coś ugotował. - Posłał mu kpiący uśmieszek.
Gryfon odpowiedział mu prychnięciem.
- Jeszcze zobaczymy.

***

- Merlinie, przejadłem się. - Harry odchylił się do tyłu, przenosząc cały swój ciężar na oparcie krzesła. - Moje spodnie przestaną się dopinać.
Draco obrzucił szybkim spojrzeniem jego brzuch i nogi. Sam czuł się pełny i najchętniej przeniósłby się z twardego krzesła na miękką kanapę.
- Nic dziwnego, skoro kupujesz spodnie o rozmiar mniejsze, niż powinieneś.
- Nieprawda. - Gryfon obruszył się, patrząc na niego spod na wpół przymkniętych powiek. - Są idealne.
Wywrócił oczami.
- Oczywiście. Kiedyś pękną ci na tyłku i wszyscy uczniowie będą mieli wątpliwą przyjemność oglądania go.
- Ej! Mój tyłek jest świetny!
Ślizgon uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób, a coś w jego oczach zamigotało.
- Tak, to prawda - powiedział dziwnie miękkim głosem. - Jest świetny.
Zapadła cisza. Harry odwrócił wzrok, wbijając go w blat stołu, na którym wciąż znajdowały się brudne naczynia po ich wspólnym posiłku. Draco natomiast nie wiedział, jak odebrać reakcję Gryfona. Czy po raz kolejny przekroczył granicę, czy może wręcz przeciwnie, powinien robić to częściej?
- Zrobię herbaty. - Potter poderwał się z krzesła, omal go nie przewracając i gwałtownie obrócił się, stając przodem do kuchenki.
Malfoy westchnął w myślach.
- Tylko pamiętaj o...
- Wiem. Pamiętam. - Nie umknęły mu dłonie bruneta mocno zaciśnięte na kuchennym blacie. - Poczekaj w salonie. Zaraz do ciebie dołączę.
- Jasne. - Skinął głową, jakby ten mógł to zobaczyć, a następnie opuścił kuchnię, pełen sprzecznych myśli. Cały czas czuł się tak, jakby stąpał po grząskim gruncie i każdy zły ruch mógł skończyć się dla niego niechybną śmiercią. Jednocześnie, nie potrafił przestać ryzykować, licząc na szybsze zdobycie upragnionej nagrody, którą miał być ten czarnowłosy mężczyzna, siejący zamęt w jego sercu.

***

- I rudzielec się na to zgodził? - Zaśmiał się. - A jego matka? Musiała być wściekła!
Siedzieli razem na kanapie, która jak Draco wcześniej przypuszczał, była wręcz absurdalnie miękka. Byli zwróceni w swoją stronę, a ich kolana niemal się stykały. Ślizgon czerpał radość z rozmowy, możliwości patrzenia na jego rozpogodzoną twarz, jakby wydarzenia dnia dzisiejszego nie miały miejsca i tej niewielkiej przestrzeni pomiędzy nimi. Spokojnie pili herbatę zaparzoną przez Gryfona i nawzajem opowiadali sobie historię z ostatnich pięciu lat.
Harry skrzywił się, a na jego twarzy można było dostrzec głębokie zniesmaczenie.
- Odkąd wojna się skończyła, ich podejście do mnie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni.
Malfoy wykrzywił wargi w nieprzyjemnym uśmiechu.
- Oczywiście. Zakończyłeś wojnę, więc musieli udawać, że cię szanują. Żałosne.
Potter wzruszył ramionami.
- Dlatego nie mieli nic przeciwko, bym został ojcem chrzestnym Rose. To takie urocze dziecko... - Pokręcił głową. - Szkoda, że ma tak beznadziejnego ojca.
- Kiedy ostatnio widziałem Brown, nie wydawała się chętna do małżeństwa z Weasleyem.
- Wiem. - Uśmiechnął się smutno. - Chciała jednak, by dziecko miało ojca. To była jej decyzja.
- A za rudzielca decyzję podjęła mamuśka.
Gryfon skinął głową.
- Wiesz... - Zaśmiał się. - Gdybym nie był gejem, ożeniłbym się z nią. Zasłużyła na coś więcej, niż ten dupek.
- Słynny Harry Potter - zbawiciel wszystkich - zakpił.
- Pracowałem z Weasleyem w Biurze Aurorów. Nic się nie zmienił.
- Dlatego odszedłeś?
- Bo się z nim nie dogadywałem? - Roześmiał się, a jego oczy zmrużyły się, ukazując niewielkie zmarszczki w kącikach. - Może miało to jakiś wpływ, ale głównie przez swoją psychikę. Nie byłem na to gotowy. Długo zajęło mi zrozumienie tego.
- Jakoś mnie to nie dziwi - skomentował, uśmiechając się kpiąco. Możliwe, że sobie to wyobrażał, ale wydawało mu się, że czuje ciepło bijące od bruneta. To było rozpraszające.
Gryfon wywrócił oczami.
- Twój kpiący ton nie robi na mnie wrażenia - burknął, odstawiając pusty kubek na stolik kawowy. - A ty masz jakieś wieści od Ślizgonów?
- Koresponduje czasem z Pansy. - Uśmiechnął się na wspomnienie dawnej przyjaciółki. - Wyszła za Zabiniego. Mieszkają w Hiszpanii z dwójką dzieci.
- Parkinson i Zabini? - Zielone oczy rozwarły się szerzej. - Nigdy nie wydawali się... - Machnął dłonią. Wyraźnie brakowało mu słowa. - No wiesz. - Zakończył płasko.
- Potter, Potter, Potter... - Zacmokał, kręcąc głową z politowaniem. - Możliwe, że zapomniałeś, ale małżeństwa pomiędzy czystokrwistymi rodami działają trochę inaczej, niż normalne.
- Och. - Spuścił wzrok, zaczynając bawić się palcami. - Układ.
- Dokładnie tak. - Odstawił kubek na stolik i splótł dłonie na swoim kolanie. - Blaise czasem wyskoczy na męskie dziwki, a Pansy zadowoli się hiszpańskimi kochankami. Chyba im to pasuje.
- To obrzydliwe.
- To życie, Potter. - Wzruszył ramionami. Jemu wydawało się to całkiem normalne. Małżeństwa w tym świecie często były zwykłym biznesem.
- A ty?
- Ja? - Uniósł jedną brew. - Co?
- Jesteś z czystokrwistego rodu. Też zamierzasz...?
Draco nie potrafił się powstrzymać. Roześmiał się, z rozbawieniem spoglądając na dziwnie spiętego mężczyznę.
- Merlinie, Potter... - Pokręcił głową, a rozbawiony uśmieszek wciąż błąkał się na jego ustach. - Pytasz, czy też zamierzam ożenić się z bogatą panienką? - Parsknął. - Nie, nie zamierzam.
Gryfon skinął głową, wciąż wpatrzony w swoje palce. Nagle drgnął, podnosząc gwałtownie głowę.
- Mam gościa - powiedział, a jego głos po raz pierwszy odkąd tu byli, wykazał odrobinę zdenerwowania.
- Skąd wiesz?
- Czuję obcą magię. - Wstał i ruszył w stronę frontowych drzwi. - To Lupin. - Rzucił przez ramię.
"Czuję obcą magię"
Draco aż poruszył się z podekscytowania. Potter wyczuwał magiczną aurę. Cholera. To było... gorące.
- Remus. - Głos Harry'ego brzmiał zaskakująco sztywno. - Coś się stało?
- Mogę wejść?
- Proszę.
Już po chwili w salonie pojawił się brunet, a zaraz za nim wilkołak, wyglądający na zamyślonego. Jego oczy rozwarły się szerzej, gdy dostrzegł Ślizgona.
- Witaj, Draco. - Uśmiechnął się oszczędnie. - Nie wiedziałem, że masz gościa. - Zwrócił się do bruneta. Ten wzruszył ramionami i machnął dłonią, a naprzeciwko kanapy pojawił się fotel w tym samym kolorze. Wskazał to miejsce starszemu mężczyźnie, samemu siadając obok Malfoya.
- Coś się stało? Przyszedłeś w tamtej... sprawie?
Lupin pokręcił głową. Jego sylwetka zdawała się być bardziej przygarbiona, niż zwykle.
- Przyszedłem przeprosić. - Rzucił szybkie spojrzenie na Ślizgona i Draco poczuł, że powinien zostawić ich samych. Harry natomiast udał, że tego nie dostrzegł.
- Nie masz za co.
- Pójdę już. - Wstał nagle, wbijając dłonie w kieszenie spodni.
- Och. - Gryfon wyglądał przez chwilę na zaskoczonego. - Jasne. Odprowadzę cię.
Przeszli razem do niewielkiego korytarzyka i nagle zrobiło się niezręcznie. Harry wbił wzrok w swoje stopy, wyglądając niezwykle krucho w tym momencie, a on zastanawiał się, czy może go "po przyjacielsku" objąć. W końcu zdecydował się na półśrodek i położył dłoń na jego ramieniu, ściskając je delikatnie.
Gryfon uniósł głowę. Jego zielone oczy migotały, a na ustach błąkał się radosny uśmiech.
- Trzymaj się, Potter. Zobaczymy się później? - To miało być stwierdzenie, ale wyszło jak pytanie i Draco zganił się w myślach za swoją głupotę.
- Jasne. - Uśmiechnął się szeroko. - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - Odsunął się od niego, a następnie pociągnął za klamkę i opuścił domek Pottera. Gdy znalazł się na zewnątrz, owinął się szczelniej płaszczem i odetchnął głęboko. Czuł, że jest na dobrej drodze.

***

Harry stał przez chwilę, wpatrzony we frontowe drzwi swojego domu. Odetchnął kilka razy, mając mętlik w głowie. Nie chciał jednak teraz się nad tym zastanawiać, więc odwrócił się na pięcie i wrócił do swojego salonu.
- Nie chciałem wam przeszkadzać. - Remus uśmiechnął się do niego delikatnie.
- Nic się nie stało - mruknął. Wciąż nie wiedział, jak powinien traktować starszego mężczyznę po tym, co wydarzyło się w gabinecie dyrektorki.
- Przepraszam, Harry. Naprawdę nie chciałem, by tak wyszło.
- Pomyślałeś, że mógłbym chcieć zgwałcić tego dzieciaka... - Gorycz w jego głosie była bardziej niż wyczuwalna. Odwrócił wzrok, patrząc na wejście do kuchni.
- Nieprawda! - Lupin zaprzeczył pospiesznie, a jego wzrok ożywił się. - Pomyślałem, że Perkins mógł coś źle zrozumieć. Po prostu... przyszło mi do głowy, że możesz być samotny.
- Samotny... - prychnął.
- Pamiętasz, co się z tobą działo, gdy pracowałeś jako auror?
- Cholera, Remusie, nie jestem popieprzony! - warknął, chowając twarz w dłoniach. Jego klatka piersiowa unosiła się szybko i nierównomiernie. - Przepraszam.
- Powinienem iść. - Mężczyzna spojrzał na niego smutno. - Jeszcze raz przepraszam. Nigdy nie chciałem byś tak to odebrał.
- Zwątpiłeś we mnie... - szepnął.
- Nie chciałem - mruknął. - Mam nadzieję, że... pomimo tego, odwiedzisz nas w święta.
- Przyjdę do Teda - powiedział cicho.
- To... Bardzo się cieszę. - Machnął nerwowo ręką, wskazując w stronę korytarza. - Nie musisz mnie odprowadzać. Do zobaczenia.
Nie odpowiedział. Spoglądał pustym wzrokiem przed siebie, a gdy usłyszał dźwięk zatrzaskiwanych drzwi, skulił się na kanapie jak małe, zranione dziecko. I dopiero wtedy, dokładnie w tym momencie poczuł, jak bardzo doskwiera mu samotność.

6 komentarzy:

  1. Naprawdę zostało aż tak mało rozdziałów do końca? Jeny jak to szybko zleciało. Mam jednak nadzieje, że na tym opowiadaniu się nie zakończy i napiszesz jeszcze coś równie ciekawego :)

    Odnośnie rozdziału
    Remusowi należało się. Jak mógł zwątpić w Harry'ego? Gdyby Syri żył z pewnością dał by mu po łbie, a tego całego Perkinsa wywalić ze szkoły... desperat jeden.. Nie lubię takich ludzi..

    Za to Severus coś za bardzo się uwiązł na Dracona... może i zasłużył, ale.. no cóż... Może z czasem mu przejdzie.. kto wie, zwłaszcza że Severusa to akurat trudno pojąć i nigdy nie wiadomo co mu chodzi po głowie xd

    Mam nadzieje, że pomiędzy Harrym i Draco będzie wszystko w porządku i się im jakoś ułoży, bo widać iż jeden do drugiego ciągnie jak magnes :)

    W każdym bądź razie. Rozdział jak zawsze świetny. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)

    Pozdrawiam oraz życzę weny
    Nerra.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to ten, jak zawsze mi się podobało i szkoda, że tak mało rozdziałów do końca zostało, bo uwielbiam to opowiadanie :D Harry, Harry, właśnie, samotność :/ Wgl jakoś nie mogę ogarnąć tego komentarza, ale jeszcze coś napiszę. Mam nadzieję, że chłopakom się uda :) A Lupin przeprasza, tak mu się zebrało na skruchę, co, a wcześniej wątpił w Harry'ego i myślał o nim nie wiadomo co?! Idiota... (jakiś mam dziwny humor dzisiaj, chyba mi się spać chce xd)
    Weny życzę :*
    Pozdrawiam,
    ~LiquidLuck~

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze tylko max 3 rozdziały? Łał, ale ten czas leci :p
    Tylko coś mi się zdaje że emocje Harrego będą teraz rozchwiane jak huśtawka na placu zabaw. No ale jak jego myśli będą się na siebie narzucać, to przyjdzie bohater (czyt. Draco) i go uratuje od samotności i cierpienia. Mam tylko nadzieję, że Potty nie będzie sią ciął. Chociasz to by ciekawie podkoloryzowało całą fabułę.
    A Remus niech nawet sie nie stara, po przegrał na całej bandzie. Przecież zna Harrego. A teraz wielce przeprasza jakby to miało w czymś pomódz.
    No to chyba tyle z mojego komentarza :)
    Życzę ci multum weny, mnóstwo czasu wolnego, tysiac pięćset sto dziewięćset pomysłów na minute.
    Z poważaniem Kaiko
    P.S: wybacz za błędy ortogrficzne (nie wiem czy jakieś są) bo pisze z telefonu i wiedzę tylko klawiaturę i autokorekte.

    OdpowiedzUsuń
  4. KIEDY NOWY ROZDZIAŁ?! CZEKAMY Z NIECIERPLIWOŚCIĄ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też :(
      Nie mam w ogóle czasu, z weną też nie najlepiej, a na dodatek wczoraj popsuł mi się komputer. Jak na razie mam trzy strony nowego rozdziału, ale nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy się pojawi. Wybaczcie ;(

      Usuń
  5. Hej,
    zastanawia mnie ci się działo z Harrym przez te pięć lat, Draco i jego pragnienia, wyczówa obcą magię, to takie gorące...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń