sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 33

Niespodzianka! Nie spodziewaliście się, prawda? Ja też nie! Ale wena się pojawiła, więc zabrałam się za pisanie i spędziłam naprawdę dużo czasu, pisząc ten rozdział.
Jak zwykle, dziękuję wszystkim za komentarze. Bardzo mnie motywujecie do działania :D
Jak już zapewne widzieliście, na blogu znalazła się ankieta, więc proszę o wasze głosy. To naprawdę dla mnie ważne.
Pozdrawiam! ;)

____________________________________________________________________________

Minął miesiąc. Grube warstwy śniegu pokrywały błonia, gałęzie drzew uginały się pod białym puchem, a temperatura nie pozwalała na zbyt długie przesiadywanie na zewnątrz. Było mroźnie, przygnębiająco i nikomu nie chciało się opuszczać zamku. Nikt nie rzucał się śnieżkami na błoniach, ani nie lepił bałwana. Był koniec lutego, marzec zbliżał się wielkimi krokami i nic nie zapowiadało zmiany pogody.
Harry nie był wyjątkiem. Niemal w ogóle nie opuszczał szkoły, raz tylko wybierając się w odwiedziny do Hagrida, ale poza tym zrezygnował nawet ze spotkań z Alice. Nie chciał narażać swojego zdrowia i zachorować. Trochę mu to zajęło, ale w końcu zrozumiał, że teraz nie dba już tylko o siebie, ale również o dziecko, które nosił. Ostatni miesiąc był dla niego jak sen. Snape pomagał mu wszystko zrozumieć, badał go i czasami nawet ucinali sobie krótką, niezobowiązującą pogawędkę i Gryfon miał wrażenie, jakby poznawał zupełnie innego człowieka. Czuł się z tym dziwnie, bo naprawdę zaczął darzyć go sympatią. Snape zdecydowanie zyskiwał po bliższym poznaniu i to było trochę przerażające.
Natomiast Draco... Potter nie potrafił powstrzymać uśmiechu, gdy o nim myślał. Jeśli chodzi o ich związek, cały ten miesiąc był wspaniały. Z każdym dniem byli ze sobą coraz bliżej i... Harry nigdy nie czuł się bardziej adorowany, niż właśnie w tym czasie. Ślizgon zabiegał o niego, dbał i ciągle był blisko. Nie pamiętał, żeby był tak szczęśliwy, jak w tym mroźnym miesiącu.
Poza tym, zaprzyjaźnił się z Lavender i prawie w ogóle nie widywał swoich byłych przyjaciół, których unikał jak ognia. Już prawie nie tęsknił. Przeżyli razem pięć lat i to wciąż bolało, ale nie tak bardzo, gdy miał przy sobie Dracona i resztę. Czasem rozmawiał z Deanem, choć ich konwersacje nigdy nie wchodziły na prywatne tereny. Ani razu nie wspominali o Draconie i nigdy nie mówili o Ginny, która znów była z Deanem. Harry nie widział szczęścia na jego twarzy, a ciemne oczy już nigdy nie błyszczały tak jak dawniej, ale nie wspominali o tym. To były niebezpieczne tematy, a oni nie chcieli niszczyć tej drobnej więzi, którą udało im się przywrócić. Był też Neville i jego nowa, tajemnicza dziewczyna, o której nie chciał zbyt wiele mówić, ale Harry widział jak promienieje i jak jest szczęśliwy, i cieszył się tym razem z nim. Wreszcie wszystko układało się jak należy.
Voldemort przepadł. Nikt nie słyszał o nowych atakach, zaskakujących zniknięciach, czy nowych Śmierciożercach. Było cicho. Zakon żył w napięciu, nerwowy i nie potrafiący zrozumieć zachowania Czarnego Pana. Nikt nie rozumiał, dlaczego nagle się wycofał. Zaprzestał wszystkich swoich działań i... nie spotykał się ze swoimi poplecznikami. Snape i Draco już od dawna nie zostali wezwani. Nikt nie rozumiał, co się dzieje.
A Harry? Był zadowolony. Wiedział, że ten stan rzeczy nie potrwa długo; że Voldemort w końcu wyjdzie z ukrycia i zaatakuje z pełną mocą. Ale na razie, póki mógł cieszyć się tym co miał, nie chciał myśleć o jego tajnych działaniach. Oczywiście zdarzało mu się tym główkować, a jego umysł wytwarzał coraz to nowsze zagrożenia, ale starał się to ignorować. Wystarczało mu, że Snape chodził wściekły, a Draco przez ostatni tydzień był coraz bardziej poddenerwowany. Gryfon wypytywał go, co się dzieje, ale Malfoy zawsze zbywał go uśmiechem i mówił, że wszystko w porządku. I w końcu Harry przestał pytać. Żył w bańce i nie chciał tego stracić.

***

Wciąż pamiętał dzień, w którym wszystko spieprzył. Nie mógł zapomnieć bólu, rozgoryczenia i tego, że godzinę po tym, jak Daniel nazwał go "dziwką", dał się przelecieć dwóm Ślizgonom z siódmej klasy. Wtedy dopiero poczuł się jak szmata, którą przecież był. Nie potrafił już nawet spojrzeć w lustro. Nienawidził swojego odbicia i tego, jak szybko wszystko zniszczył. Tęsknił za ich spotkaniami. Tęsknił za Danielem i jego nieprzeciętną inteligencją, która czasami tak bardzo go onieśmielała. Tęsknił za jego pięknymi, kobaltowymi oczami, długimi włosami i zmysłowymi ustami. Tęsknił za niewinnym dotykiem i bezpieczeństwem, które dawały mu jego ramiona. Nie spotykali się długo, ale Seamus zaangażował się w tę znajomość całym sobą. A później wszystko spieprzył.
Schudł. Jego brązowe włosy przybrały matowy odcień, a sińce pod oczami były aż za bardzo widoczne. Nie mógł spać, jeść. Nie potrafił normalnie funkcjonować. Odbiło się to również na jego ocenach, które nigdy nie były fantastyczne, ale teraz nie mógł chyba spaść niżej. Przypuszczał, że tylko Crabe i Goyle mogli się pochwalić gorszymi ocenami. Nawet Neville, prawdopodobnie, wypadał przy nim lepiej.
Nie mógł sobie przypomnieć ile razy profesor Lupin pytał go, co się z nim dzieje. Seam wiedział, że chciał pomóc, ale przecież nie mógł mu powiedzieć, że jest nic niewartą kurwą, która straciła jedynego chłopaka, na którym jej zależało. Właśnie dlatego za każdym razem zbywał go krzywym uśmiechem i zapewnieniem, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Przez cały miesiąc unikał Daniela. Gdy tylko dostrzegał go na korytarzu, od razu skręcał, albo odwracał się i uciekał. Gdy widział jego długie, lśniące włosy przy stole Krukonów, momentalnie wychodził z Wielkiej Sali, nie martwiąc się o pusty żołądek. Bał się na niego spojrzeć. Nie potrafiłby znieść nienawiści w jego oczach, albo co gorsza - czystej odrazy.
I jakoś funkcjonował. Żył z dnia na dzień, nie spotykał się już z chłopakami, a ostatni seks miał tamtej pamiętnej nocy. Jakoś... nie potrafił znów kogoś zapragnąć.
Właśnie tak minąłby mu cały luty, gdyby nie jeden incydent, jedno spotkanie, które zmieniło wszystko.

Seamus był wykończony. Znów nie mógł spać w nocy, oczy szczypały go niemiłosiernie, a na zaklęciach po raz kolejny zawalił zadanie. Nic nie mógł poradzić na to, że nie potrafił skupić się na zaklęciu. Zasypiał na stojąco! Może właśnie dlatego, że chyba osiągnął już swoją granicę, dał się tak łatwo podejść. Krzyknął, gdy ktoś złapał jego ramię i wciągnął do najbliższej pustej klasy, nie mając z tym większego problemu. Finnigan był zbyt lekki i za bardzo wykończony, by zaprotestować.
Przez chwilę nie wiedział nawet co się z nim dzieje. Później zarejestrował ruch tuż obok i z przerażeniem stwierdził, że właśnie stoi koło znajomego Krukona. Szybko odsunął się od niego, zaczynając oddychać znacznie szybciej niż normalnie. Denerwował się. Czego on mógł od niego chcieć? Minęło tyle czasu...
Spuścił głowę i z uporczywością maniaka począł wpatrywać się w brudną podłogę. Wciąż bał się spojrzeć mu w oczy.
- Długo jeszcze będziesz przede mną uciekał? - Starszy chłopak nie brzmiał na zadowolonego i Seam jeszcze bardziej zapadł się w sobie. Przerażającym było, jak przez jeden miesiąc stracił całą swoją pewność siebie, a jego samoocena spadła niemal do zera.
- Nie uciekam... - mruknął cicho, nerwowo wyginając palce lewej dłoni.
- Oczywiście. - Krukon wywrócił oczami i zaplótł ręce na piersi. Biła od niego siła i stanowczość, która jeszcze bardziej przytłaczała Gryfona. - Możesz na mnie spojrzeć?
Finnigan zagryzł dolną wargę i w odpowiedzi pokręcił głową. Jak miał na niego patrzeć, wiedząc co ten o nim myśli?
Nie spodziewał się dotyku na brodzie. Drgnął wyraźnie, gdy jego głowa została uniesiona, a brązowe oczy spotkały kobaltowe. Nie był w stanie się wyrwać, sprzeciwić mu się.
- Ja...
- Merlinie, Seam... - Brunet wyglądał na wstrząśniętego i Gryfon nie potrafił powiedzieć dlaczego, ale wtedy silne ramiona przyciągnęły go do siebie i nie mógł zrobić nic innego, jak tylko wtulić się w jego klatkę piersiową. Tylko na chwilę. Chociaż kilka sekund.
Wdychał jego zapach, czując nieznośne szczypanie oczu. Chciało mu się płakać z ulgi, którą poczuł, gdy tylko mógł się do niego przytulić. Tak bardzo tęsknił...
- Przepraszam - szepnął zdławionym głosem i jeszcze mocniej oplótł jego ciało ramionami. - Tak mi przykro...
- Spokojnie... Już dobrze. Wszystko ok, Seam. - Odsunął go na wyciągnięcie ramion, co od razu odczuł, w przypływie nagłej tęsknoty. Ich spojrzenia spotkały się, a następne co Finnigan zarejestrował to ciepłe usta na jego własnych.
Uczucie było niezwykłe. Seamus zdusił szloch i przywarł do niego mocno, z pasją, tęsknotą i uczuciem oddając pocałunek. Wplótł palce w jego gęste, długie włosy, niemal mdlejąc z nadmiaru wypełniających go uczuć i emocji.
Gdy oderwali się od siebie, Daniel oparł czoło o jego i wykrztusił:
- Ja też przepraszam. Nigdy nie powinienem tego mówić. Wcale tak nie myślę.
Seam zacisnął oczy, znów czując ukłucie bólu w klatce piersiowej, ale zignorował to i ledwo zauważalnie pokręcił głową.
- Ale to prawda - szepnął. - Jestem dziwką.
- Wcale nie! - Drgnął, słysząc wściekłość w jego głosie. - Nigdy więcej tak o sobie nie mów, rozumiesz? Nigdy więcej.
- T-tak - wykrztusił.
- A teraz... - Ciepły uśmiech, który pojawił się na twarzy Krukona, sprawił, że jego serce zabiło radośnie. - Chcę żebyś był tylko mój, Seam.
- Twój? - Otworzył szerzej oczy i nieświadomie zacisnął dłonie na jego ramionach. Nie mógł w to uwierzyć. - Chcesz mnie?
- Tak, skarbie. - Cmoknął go w usta. - Tylko ciebie.

***

Normalnie Hermiona by się nie zatrzymała. Nie była wścibska, nigdy nie podsłuchiwała (chyba, że zmuszała ją do tego sytuacja) i raczej nie interesowały ją sprawy innych ludzi. A tym bardziej sprawy tej dwójki. Coś jednak kazało jej przystanąć, gdy dotarło do niej znajome imię. Zatrzymała się, przybliżyła do niedomkniętych drzwi i upewniwszy się, że jej nie widać, zaczęła słuchać.
- Popełniasz ogromny błąd. Nie rób tego.
- Przestań! Wykonuje swoje zadanie. Od początku taki był plan i teraz przyszedł czas, by to zakończyć. Dobrze wiedziałaś, co muszę zrobić i jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało.
- Bo nie wiedziałam, że się zaangażujesz!
- Wcale się nie zaangażowałem. On nic nie znaczy. Jest tylko częścią planu.
- Gdyby tak było, nigdy nie mówiłbyś o nim w ten sposób, nigdy nie patrzyłbyś tak na niego. Prawda jest taka, że się zakochałeś i teraz chcesz popełnić największy błąd w swoim życiu. Nie rób tego, bo będziesz żałował.
- Nie bądź śmieszna. Już za późno na jakiekolwiek zmiany. Zrobię to. Zabiorę go tam, a później... wszystko się skończy.
Hermiona odskoczyła gwałtownie od drzwi i starając się być jak najciszej, szybko ruszyła korytarzem. Nie wiedziała co myśleć o tej rozmowie. Nie mogła uwierzyć, że tak po prostu zapomnieli wyciszyć salę, ale z drugiej strony... oboje byli bardzo rozemocjonowani. Nawet ona słyszała gorycz w jego głosie, gdy mówił to wszystko. Czy powinna to jakoś zinterpretować? Czy powinna komuś o tym powiedzieć? Nie miała pojęcia. Musiała się nad tym zastanowić.
Nie widząc innego wyjścia, ruszyła do biblioteki. Tam mogła w spokoju przeanalizować podsłuchaną rozmowę. Starała się wyprzeć niepokój, który nią zawładnął. To wszystko pewnie nic nie znaczyło. Zwykła rozmowa, ot co. A przynajmniej to próbowała sobie wmówić, gdy przekraczała próg dobrze znanego sobie miejsca.

***

Dzisiaj był ten dzień. Czuł, że wreszcie był gotowy, by to zrobić. Brzuch już troszkę mu się zaokrąglił i choć minie jeszcze trochę czasu, nim wszyscy zauważą zmianę, Draco z pewnością odkryje to szybciej. Właśnie dlatego, wchodząc dzisiejszego popołudnia do ich wspólnej sypialni, jego postanowienie było jasne i wyraźne: powiedzieć Draco o dziecku.
Był zdenerwowany. Dłonie trochę mu się trzęsły, a żołądek ściskał nieprzyjemnie, ale mimo tego wszedł pewnie do środka. Nie zaskoczył go widok Ślizgona siedzącego przy biurku. Bardziej zaskakujące było to, że ten siedział w bezruchu i tępo wpatrywał się w ścianę. Widok ten wcale nie pomógł Gryfonowi w uspokojeniu się. Wręcz przeciwnie, puls mu przyspieszył, a on musiał odetchnąć głęboko, żeby się uspokoić.
- Draco? - mruknął, nie bardzo wiedząc w jakim ten jest nastroju.
- Och. Już jesteś. - Ślizgon poderwał się nagle, odwracając w jego stronę. Nie wyglądał na zdenerwowanego, przygnębionego, albo... cokolwiek innego. W ogóle nie było widać po nim żadnej emocji, a przynajmniej do czasu, gdy jego usta wygięły się w lekkim, ledwo zauważalnym uśmiechu. Malfoy podszedł do niego i złożył na jego ustach delikatny pocałunek. - Mam dla ciebie niespodziankę.
- Niespodziankę? - Harry zmarszczył brwi, nie wiedząc, czy powiedzieć o dziecku już teraz, czy może jeszcze trochę poczekać. - Jaką niespodziankę?
- Zabieram cię w pewne miejsce... - Złapał jego dłoń i pociągnął go na łóżko, na którym obaj usiedli. - Spodoba ci się.
- Um... a gdzie?
- To niespodzianka, Potter. - Draco prychnął, wyraźnie pokazując swe oburzenie wywołane jego pytaniem.
Harry zaśmiał się cicho, opierając głowę o jego ramię. To było takie miłe uczucie. Czyjaś uwaga skupiona na nim... Był szczęściarzem.
- W takim razie już nie mogę się doczekać... - zagryzł wargę i posłał mu figlarne spojrzenie. Szybko jednak zreflektował i odsunął się, żeby móc wyraźnie patrzeć na jego twarz. - Muszę ci coś powiedzieć. - Nie chciał, żeby jego głos zabrzmiał tak poważnie, ale nic już nie mógł na to poradzić. Wyraźnie widział jak Draco spiął się po jego słowach.
- Coś się stało?
- Nie. Znaczy... nie wiem. Po prostu sądzę, że powinieneś o czymś wiedzieć... - Merlinie, był przerażony. Coś sprzeciwiało się wewnątrz niego. Ale on musiał to powiedzieć! - Draco, ja...
- Hej, kociaku. Spójrz na mnie. - Ślizgon położył dłoń na jego policzku, patrząc mu prosto w oczy. Jego szare tęczówki były zimne jak lód, ale Harry dobrze wiedział, że to tylko złudzenie. Te oczy płonęły i tylko on to widział. - Powiesz mi później, dobrze? Jak tylko wrócimy... - Przyciągnął go do siebie, co Gryfon od razu wykorzystał, wtulając się w niego ufnie. - Wtedy będziemy mieć dużo czasu...
- Dobrze - szepnął. - Jak tylko wrócimy.
Nie mógł powiedzieć, że nie był z tego zadowolony. Miał trochę więcej czasu, by móc nacieszyć się kochankiem i tym, co ten dla niego przygotował. Wciąż nie był pewny jego reakcji i w głowie miał różne scenariusze ich rozmowy. Od tych najlepszych po te najgorsze.
- A tymczasem... - Cichy, kuszący głos zabrzmiał tuż koło jego ucha i Harry drgnął wyraźnie, czując jak ciarki przechodzą mu po plecach. - Skoro mamy jeszcze trochę czasu... - Skubnął jego ucho, wywołując u niego niski, bardzo koci pomruk. - Co ty na to...?
- Mhm... - Jednym ruchem wdrapał się na niego, siadając na nim okrakiem. - Myślę, że to świetny pomysł... - Nie czekając na żaden gest z jego strony, przysunął się jeszcze bliżej i go pocałował. Najpierw liznął dolną wargę, później górną, a na koniec rozchylił je językiem, by móc wsunąć go do środka chociaż na chwilę. Oczywiście nie trwało to zbyt długo, bo Draco od razu odzyskał kontrolę i to on wdarł się do jego ust, odbierając mu oddech.
Nie przerywając pocałunku, szybko zabrał się za rozpinanie koszuli blondyna. Przez tą ciążę był ciągle napalony!
Szybko pozbył się zbędnego materiału, od razu przejeżdżając dłońmi po jego odsłoniętym torsie. Zahaczył palcami o powoli sztywniejące sutki, zbadał mięśnie brzucha i zatrzymał się na pasku spodni, który sukcesywnie zaczął rozpinać.
- Pragnę cię, Draco... - wymruczał, kiedy w końcu oderwali się od siebie. Jego oczy błyszczały pożądaniem, a czerwone od pocałunku usta przywarły do jego obojczyka.
- Mhm... Mój Harry... - Ślizgon też nie próżnował. Nie wiedzieć kiedy, ściągnął mu koszulkę, a jego dłonie już wsunęły się pod spodnie Gryfona, ściskając jego pośladki.
Potter zamruczał i jednym ruchem zsunął się w dół, już znajdując się między jego nogami i dobierając się do wychylającego się członka. Pospiesznie zsunął jego spodnie i bokserki, uśmiechając się z zadowoleniem na widok stojącego penisa. Z psotnym uśmiechem przesunął ustami od główki, aż po trzon, wtulając nos w jasne włoski. Zaciągnął się jego zapachem, z radością witając dłoń na swojej głowie. Lubił, kiedy Draco przejmował kontrolę. Czuł się wtedy pewniej.
Wysunął język i podążył tą samą ścieżką, co wcześniej, tym razem oblizując go dokładnie jak najlepszy smakołyk. Cmoknął główkę, a następnie wziął ją w usta i zassał się na niej mocno, aż mu się policzki zapadły.
- Nie baw się! - Głośny syk tylko zwiększył jego podniecenie. Posłusznie wziął go bardziej w usta, niezbyt głęboko, bo nie robił tego często, ale wystarczająco by wywołać ciche sapnięcie u kochanka.
Obciągał mu z wyraźną przyjemnością, a dowodem był jego własny penis boleśnie uciskany przez materiał spodni. Starając się nie przerywać ssania, zanurkował jedną dłonią w dół i rozpiął spodnie, pospiesznie wyciągając na wierzch swojego członka. Przejechał po nim dłonią, przymykając oczy z przyjemności.
- Patrz na mnie! - Natychmiast otworzył oczy, spoglądając w górę na przystojną twarz Dracona. Patrzyli sobie prosto w oczy i Harry miał wrażenie, że mógłby po prostu dojść od samego patrzenia na ten żar w zazwyczaj lodowatych oczach. - Wystarczy. Chodź. - Pociągnął go za włosy w górę, co było bolesne, ale nie na tyle, by sprawić mu jakikolwiek dyskomfort. Już się przekonał, że lubił być tak ciągnięty i... zawłaszczany. Na powrót wsunął się na jego kolana, od razu oplatając go nogami w pasie. Już po chwili jego usta zostały pożarte w namiętnym, wygłodniałym pocałunku.
Nie zdążył zareagować, ani chociaż coś z siebie wykrztusić, gdy Malfoy przerzucił go na łóżko, od razu lądując ponad nim.
- Mój kociak... - zamruczał, ustami odnajdując ścieżkę przez jego klatkę piersiową. Złapał jego spodnie i wręcz zdarł je z niego, to samo robiąc z bokserkami. Odsunął się, dosłownie na chwilę, a Harry zdążył ujrzeć na jego twarzy tyle uczuć... Złość, pożądanie, smutek i... coś głębszego, co bał się nazwać, aby nie dać sobie złudnej nadziei.
- Draco... - szepnął i wyciągnął po niego ramiona, przyciągając go jak najbliżej siebie. - Kochaj się ze mną...
- Jeszcze, Harry... - Ten głos był tak zmysłowy, pełen obietnic i ukrytych emocji, że Gryfon aż zadrżał. - Jeszcze trochę...
I wtedy się odsunął, przemieścił w dół jego ciała i rozpoczął swoją wędrówkę, która sprawiła, że poczuł każdą komórkę nerwową w swoim ciele. Drżał, mruczał, jęczał... Był jednym, wielkim kłębkiem rozkoszy, a to wszystko przez te wprawne, namiętne usta, które odbierały mu zdolność myślenia.
Malfoy zaczął od jego stóp. Całował podbicia, ssał palce i zdawał się zbyt skupiony na swoim zajęciu, by zwrócić uwagę na reakcje Harry'ego, które były zaskakujące nawet dla niego samego. Nigdy nie sądził, że pieszczoty w tym miejscu mogą być takie przyjemne.
Później przesunął się ustami na jego łydki, naznaczając pocałunkami najpierw jedną, potem drugą. Następnie zabrał się za lizanie i podszczypywanie skóry pod kolanem, wyraźnie pamiętając jak wrażliwy jest w tym miejscu Harry. Ten prężył się na łóżku, jęcząc cicho. Każdy pocałunek Dracona był przepełniony uczuciami, których Gryfon wcześniej nie zaznał. Bał się nawet o tym myśleć, ale czuł się kochany.
Gdy okolice kolan wreszcie mu się znudziły, a Potter był już tylko wijącą się z podniecenia masą, w końcu przyszedł czas na uda. Podgryzał je i wysysał na nich malinki, nie dając nawet Harry'emu czasu na jakiekolwiek protesty. Chciał go naznaczyć i właśnie to robił.
- Draco... - jęknął, ciągnąc palcami kołdrę ponad głową. Tak bardzo chciał wpleść palce w jego włosy i przyciągnąć go do swojego prężącego się penisa, ale jednocześnie nie chciał, żeby ten przerywał swą wędrówkę.
- Jeszcze trochę... - cichy szept wydobył się spomiędzy warg Ślizgona, które chwilę później przywarły do jego biodra, aby tam również wycisnąć malinkę. Malfoy długo obdarzał pieszczotami jego biodra i pachwiny, skutecznie omijając napięte jądra i cieknącego członka.
- Ktoś tutaj przytył... - mruknął Ślizgon, uśmiechając się złośliwie i całując jego brzuch. Harry z ledwością pohamował nerwowy skurcz mięśni. Miał jeszcze trochę poczekać. Do ich powrotu. I tak właśnie zrobi.
- Teraz mi jeszcze powiedz, że już ci się nie podobam - prychnął, myśląc nad tym, jak dobrze znał jego ciało, skoro tak szybko zauważył tę naprawdę niewielką zmianę.
Blondyn uniósł głowę, odrywając usta od jego skóry i głosem pełnym napięcia, szepnął:
- Jesteś piękny.
Chciał jęknąć. Oznajmić mu, jak wiele przyniosły jego słowa, ale gdy rozchylił wargi, nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Mógł tylko dyszeć, patrząc na niego pełnym miłości wzrokiem. Malfoy nie rzucał na co dzień takimi komplementami. To była wyjątkowa chwila.
Nie trwała jednak długo, bo szybko wrócili do rzeczywistości wypełnionej cielesną przyjemnością. Draco na powrót skupił się na jego ciele, całując brzuch, liżąc pępek, aż wreszcie ssąc i podgryzając sutki.
Nie wiedzieć skąd, wyciągnął tubkę lubrykantu, otwierając ją i obficie nanosząc na palce. Nakierował je na dziurkę bruneta, która już zaciskała się radośnie, jakby wiedząc, co zaraz znajdzie się w środku.
Najpierw znalazł się tam jeden palec. Harry poruszył się niespokojnie, chcąc więcej. Uprawiali seks tak często, że Draco naprawdę nie musiał tak się z nim pieścić. A jednak robił to powoli i bardzo delikatnie, patrząc mu prosto w oczy z, wręcz palącym, pożądaniem wypełniającym szare tęczówki.
Potter zagryzł wargę, nie potrafiąc sobie przypomnieć, by kiedykolwiek widział go takiego. Może raz, wtedy, gdy zmajstrowali dzieciaka. Ale tamtym razem nie było aż tylu uczuć, a Ślizgon nie wydawał się tak odsłonięty. To był ich najintymniejszy stosunek i obaj zdawali sobie z tego sprawę.
Pot skraplał się na jego skórze, policzki były zaczerwienione, a szmaragdowe oczy błyszczały z nadmiaru przyjemności. Harry nie wyobrażał sobie nawet, jak rozpustnie wyglądał w tym momencie.
Gdy Draco wreszcie zakończył tę przyjemną torturę, jaką było rozciąganie jego dziurki, wyciągnął po niego ramiona, przyciągając go w dół.
- Pocałuj - Harry zażądał, aż wychylając się do pocałunku. I otrzymał go, gdy Draco zmiażdżył jego wargi, ssąc je na przemian i ciągnąc lekko. Jednocześnie naciągnął gumkę na swojego penisa i nakierowawszy go odpowiednio, wszedł w niego jednym gładkim ruchem. Harry jęknął, ale wargi kochanka skutecznie go uciszyły.
Nie spieszyli się. Poruszali się powoli, kołysząc biodrami i sycąc zmysły sobą nawzajem. Przycisnęli się do siebie mocno, niemal desperacko, dzieląc oddech, zapach i wypełniające ich emocje.
- Proszę. - Już więcej nie był w stanie wytrzymać. Chciał, by ten stosunek trwał jak najdłużej, ale był już na granicy i nie potrafił się powstrzymać. - Proszę, Draco...
Malfoy też był blisko. Potter czuł jak pulsuje w nim, jak drży i dyszy przy jego skórze. Zacisnął się na nim mocniej i nagle doszedł, krzycząc z nadmiaru przyjemności. Nie potrafił nawet powiedzieć, jak wspaniałe to było. Czuł się spełniony na każdej płaszczyźnie. Cielesnej jak i umysłowej.
- Potter. - Draco pchnął mocno biodrami, aż przesuwając go na łóżku i doszedł w nim, wydając z siebie krótki dźwięk - coś na pograniczu jęku i warkotu. Opadł na niego, wtulając twarz w jego szyję.
- To było niesamowite - mruknął Harry, przeczesując jasne kosmyki.
- Mhm, zajebiste - wyburczał w odpowiedzi. - Odpoczniemy chwilę i idziemy. - Nie wiedzieć czemu, jego mięśnie napięły się, ale brunet nie zwrócił na to większej uwagi, głaszcząc go czule po plecach. W takich chwilach jak ta, świat nie mógł być dla niego piękniejszy.

***

Nie wiedziała, co robić. Jako młodsza członkini Zakonu Feniksa miała obowiązek informować starszego członka o każdej niepokojącej ją sytuacji. Podsłuchana przez nią rozmowa wyraźnie do takich się wliczała. Nieważne było, jak długo się nad tym zastanawiała. Coś kryło się za tą rozmową. Była tego pewna.
Po wyjściu z biblioteki, zastanawiała się, do którego członka z Zakonu się udać. Wybór był oczywisty, ale ze względu na pełnię, Lupina nie znajdował się w szkole. Profesor McGonagall była ostatnio zbyt zajęta sprawami Hogwartu, jak i Zakonu, więc Hermiona wątpiła, by znalazła dla niej czas. Moody był zbyt gwałtowny i jeszcze zrobiłby coś nieprzemyślanego. I właśnie w taki oto sposób pozostał jej już tylko jeden członek Zakonu, któremu nie ufała, ale skoro wszyscy mieli pewność co do jego lojalności, może ona też powinna? W końcu był to opiekun domu, z którego pochodziła ta dwójka, której rozmowę podsłuchała, więc on najlepiej powinien wiedzieć, co z tym wszystkim zrobić. Najwyżej wykrzyczy jej w twarz, że jest skończoną idiotką i nie powinna zabierać mu cennego czasu, który mógłby poświęcić na prawdziwą pracę dla Zakonu, a nie bzdurne wymysły.
Starając się nie okazywać zdenerwowania, zapukała w mocne, drewniane drzwi, tylko przez chwilę marząc, by nie było go w środku. Nie przerażał jej tak bardzo, jak innych, ale był Śmierciożercą, a oni zawsze byli źli.
Nie czekała długo. Drzwi otworzyły się, a w progu stanął Severus Snape w swoich długich, czarnych szatach, z tłustymi włosami i spiczastym nosem. Jego wargi wykrzywiły się w obrzydliwym uśmiechu, gdy spojrzał na nią z góry.
- Panna Granger? Czemu zawdzięczam tę wątpliwą przyjemność?
- Myślę, że musimy porozmawiać, panie profesorze - odpowiedziała hardo.
- Czyżby? - Jedna z brwi uniosła się i Hermiona poczuła pierwsze ukłucie irytacji.
- Tak. Musi mnie pan wysłuchać. - Posłała mu porozumiewawcze spojrzenie.
- Wejdź. - Jego twarz ściągnęła się i stała jeszcze bardziej nieprzystępna, niż zwykle. Odsunął się, wpuszczając ją do środka, a ona znów poczuła się tak, jakby wchodziła do gniazda węża.
Skinęła głową i przekroczyła próg.

***

- Zimno - burknął, pocierając lodowate dłonie. Mógł rzucić na siebie zaklęcie ogrzewające, ale Snape kazał mu nie przesadzać z magią, bo podobno już niedługo ta zacznie szaleć, więc posłuchał go i teraz zamarzał tutaj, denerwując się coraz bardziej.
- Wytrzymasz. - Od wyjścia z zamku Draco zachowywał się dziwnie. Prawie się nie odzywał, a gdy już to robił, mówił półsłówkami, a jego ton był suchy i nieprzyjemny.
- Taa... - mruknął, spoglądając na niego. - Coś się stało? Zanim wyszliśmy, byłeś w doskonałym humorze, a teraz...
- Nic się nie stało, Potter. - Złapał go za dłoń. - Zaczekaj. Tutaj się teleportujemy. Ale zanim to zrobimy... - Wyciągnął z kieszeni kawałek czarnego materiału. Harry zmrużył oczy, patrząc na to niepewnie. Przypuszczał, co Draco chce zrobić i nie podobało mu się to. Nie lubił ciemności.
- Co chcesz zrobić? - szepnął. Niepewność w jego głosie była aż nadto wyraźna.
Malfoy złapał jego twarz w dłonie i spojrzał mu prosto w oczy.
- Ufasz mi, Harry?
- Tak. - Nawet nie musiał się zastanawiać. Oczywiście, że mu ufał. Kochał go.
- To dobrze. - Pochyliwszy się, złożył na jego ustach długi, soczysty pocałunek. - Odwróć się.
Rzucił jeszcze jedno niepewne spojrzenie na kawałek materiału i posłusznie obrócił się, pozwalając mu zasłonić sobie oczy. Drgnął, gdy widok drewnianego budynku w wiosce przysłoniła mu czerń. Szybko odszukał dłoń Dracona i ścisnął ją, szukając bezpieczeństwa, które mógł mu dać tylko on.
- Spokojnie, Harry. - Ślizgon przysunął się, położył dłonie na jego bokach i przycisnął go do siebie. - Spokojnie.
Teleportowali się.

***

- Jesteś pewna, Granger, że właśnie to usłyszałaś? - Zimny głos nie zdradzał żadnej emocji. Mężczyzna stał oparty o swoje biurko, z dłońmi założonymi na klatce piersiowej. Przeszywał ją spojrzeniem swoich obsydianowych oczu i ani trochę nie wydawał się poruszony. Nie to, żeby spodziewała się czegoś innego.
- Tak, profesorze.
- Dobrze. Myślę, że teraz... ACH! - Hermiona dokładnie widziała, jak nagle kuli się i łapie za lewe przedramię. Widziała jego twarz ściągniętą w bólu i szybko odwróciła wzrok, wiedząc, że ten pewnie nie chciał, by widziała jego słabość.
- Malfoy... ty... sukinsynu... - wykrztusił, walcząc z przeszywającym ciało bólem. Zacisnął zęby i podparł się jedną dłonią o biurko. Rzucił dziewczynie wściekłe spojrzenie. - I co tak stoisz?! - zagrzmiał, czując pot spływający mu po skroni. - Zwołaj zebranie Zakonu! Powiedz im, żeby ewakuowali uczniów. Czarny Pan nadchodzi. - Gdy ta wciąż stała, zupełnie jakby ją sparaliżowało, krzyknął, aż ślina pociekła mu po brodzie. - Biegnij, ty głupia dziewucho! Już!
Więcej jej nie było potrzeba. Pociągnęła za klamkę i wybiegła, pozostawiając za sobą wściekłego Snape'a.

***

Coś było nie tak. Gdy tylko wylądowali, Draco od razu odsunął się od niego i przez chwilę Harry myślał, że zdejmie mu tę opaskę, ale tak się nie stało.
- Draco? - mruknął, marszcząc brwi. To było częścią niespodzianki, czy coś? Zupełnie nie wiedział, co się działo. W końcu sięgnął do tyłu i rozwiązał materiał, odsłaniając oczy. Zamrugał, chcąc przyzwyczaić się do światła, ale w środku nie było zbyt jasno. Pierwszym co zauważył, była czarno - biała posadzka. Później uniósł wzrok i... coś lodowatego ścisnęło mu serce. Ujrzał szaty. Dużo czarnych szat Śmierciożerców stojących jeden przy drugim.
- Draco? - szepnął, obracając się powoli. Zauważył, że znalazł się w sporym kręgu, otoczony przez Śmierciożerców. Przez chwilę strach obezwładnił jego myśli, gdy zaczął rozpaczliwie zastanawiać się, co się stało z Draconem. I wtedy go dostrzegł. Stał na przedzie kręgu, tuż obok Bellatrix. Jego twarz pozbawiona była jakiejkolwiek emocji, a oczy pozostały zimne.
- Nie... - szepnął i zachwiał się, jakby miał upaść. - To niemożliwe...
Trochę dalej stał Lucjusz Malfoy, patrząc na niego z wyższością i satysfakcją.
"On jest dumny" - pomyślał nagle, czując żółć podchodzącą mu do gardła. - "Po raz pierwszy jest dumny ze swojego syna"
Tuż obok starszego Malfoya stał Snape, ale jemu nie poświęcił nawet sekundy, od razu wracając wzrokiem do Dracona. Nie drgnął mu nawet jeden mięsień. Był zimny i odległy, jakby nie było ostatnich miesięcy, jakby Harry nie oddał mu całego siebie.
Bolało. Bolało tak mocno, że nawet nie poczuł, kiedy po jego policzkach zaczęły spływać łzy. Nie słyszał kpiących uwag Śmierciożerców, ani ostrego śmiechu Bellatrix. Był tylko Draco i jego zimne, nieprzystępne spojrzenie.
Harry był w swoim życiu torturowany, bity, miał przeróżne, bolesne wypadki, a do tego został zgwałcony. Ale nic, nic nigdy nie mogło się równać z bólem, który odczuwał teraz. Nagle wszystko zaczęło nabierać sensu. Niespodziewane zainteresowanie Malfoya jego osobą, które od początku było podejrzane, ale on był zbyt ślepy, by to dostrzec. Porzucony przez przyjaciół i pragnący czyjejś uwagi, dał się mu omamić i pozwolił do siebie zbliżyć. Myślał, że naprawdę podobał się Draconowi, a... a to był tylko plan.
Prawdziwy, szczery smutek pojawił się na jego twarzy, gdy dotarła do niego prawda.
"Ktoś taki jak Draco, nigdy nie zainteresowałby się kimś takim jak ja" - pomyślał z rozgoryczeniem. W swoim mniemaniu był całkowicie bezwartościowy i to również odbiło się na jego twarzy, nim wszystko spłynęło, pozostawiając za sobą jedynie pustkę, gdy usłyszał znienawidzony głos.
- Cisza!
Harry odwrócił się gwałtownie, spoglądając na gadzią twarz Voldemorta. Łysa czaszka, wąskie usta, niemal całkowity brak nosa i oczy węża.
- Voldemort - syknął, ale wyszło to znacznie słabiej, niż planował. Jak miał pokonać Voldemorta? Teraz, gdy cały się trząsł, a jego serce zostało starte na proch?
- Harry, Harry, Harry... - Tom zacmokał, nienaturalnie wyginając wargi. - Powiedz mi... Czyż młody Malfoy nie zasłużył na nagrodę? - Przesunął swoim długim, kościstym palcem po różdżce. - Czy to BOLI, Harry?
"Uspokój się" - zrugał się w myślach. - "Nie myśl o tym. Skup się na magii. Musisz chronić swoje dziecko" 
I właśnie wtedy uderzyła w niego kolejna myśl, przynosząc jeszcze więcej rozdzierającego bólu.
Nosił w sobie dziecko. Dziecko Dracona, zdrajcy, który dał mu namiastkę uczucia, by później wyrwać jego serce.
Nieświadomie objął swój brzuch, wciąż zakryty puchatą kurtką, którą miał na sobie, w obronnym geście. Starał się skupić całą swą magią na dziecku. Musiał je ochronić.
Nie zauważył zaklęcia lecącego w jego stronę. Poleciał do tyłu, czując ból rozdzierający całe jego ciało. Cruciatus.
Harry nie krzyczał. Wił się na podłodze, czując ból, ale nie myśląc o nim. Zupełnie jakby odłączył się od swojego ciała, a jedyne, co utrzymywało go przy zdrowych zmysłach to myśl o dziecku. Czuł mrowienie magii na palcach, ale nie potrafił odpowiednio jej przekierować.
"Proszę, proszę, PROSZĘ!" - krzyczał w myślach.
Zaklęcie zostało przerwane. Harry dyszał, wciąż nieświadom swojego ciała. Miał zaciśnięte oczy i trząsł się niekontrolowanie, choć nie zdawał sobie z tego sprawy.
I wtedy to poczuł. Coś wilgotnego, lepkiego, powoli spływającego po jego nodze. Gwałtownie otworzył oczy, błagając w myślach, by to się tak nie skończyło. Jak w transie, sięgnął w dół swojego ciała, rozdzierając kurtkę, byleby dostać się do spodni. Dotknął ich. Były mokre. Wtedy też odrętwienie znikło, a on poczuł piekący ból w podbrzuszu.
- Nie... - szepnął i z przerażeniem spojrzał w dół. Jego jeansy był przesiąknięte krwią. - Nie. Tylko nie moje dziecko. - Zaczął energicznie kręcić głową, jakby chciał wyrzucić ten obraz z głowy. - Proszę, nie...
Pełen bólu wrzask wypełnił największą komnatę w Malfoy Manor.

________________________
Następny rozdział: Znów nie obiecuję. Jak wena pozwoli.

14 komentarzy:

  1. Nie wierzę. O.O
    Nie dam rady napisać nic więcej, po prostu nie wierzę.
    Jak on mógł?
    Merlinie... tylko nie dziecko :c :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobnie jak moja poprzedniczka. zdołam napisać tylko dwa słowa...
    Nie wierze... Po prostu nie wierze....

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooh, a ja już się ucieszyłam na zawłaszczającego Dracona, takiego kocham najbardziej *,* I tak kocha Harry'ego pewnie jakoś to się wyjaśni, tylko biedne dziecko... eh, Harry, męskie ciąże może działają inaczej i jeszcze jest szansa ;)
    Weeeny, cieszę się, że mogłam dzisiaj to przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zabrakło mi słów.
    Jak on mógł?
    Czy Draco w ogóle go kochał?

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam, że Draco go zdradzi. Tak bardzo się tego bałam, Poza tym Draco zabił jego przyjaciela. Biedny Harry, tak bardzo szkoda mi dziecka. Mam nadzieję, że Harry im wszystkim się odpłaci. Może Draco kochał Harrego, ale widać że chęć zadowolenia ojca była ważniejsza. Taki smutny rozdział. I jeszcze strata dziecka. Do tego jeszcze wychodzi na to, jakby Malfoy sam zabił własne dziecko. Liczę na jakiś wybuch magii ze strony Harrego. Mam nadzieję, że Harry przetrwa, chociaż będzie mu bardzo ciężko.

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedny Harry i biedne dziecko, Draco jest idiotą, skurwysynem itp.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak żal mi Harry'ego i dziecka... Zastanawia mnie reakcja Dracona, jak zareaguje... Nic nie wiadomo. Mam nadzieję, że jakoś zadziała ;-; Oby... Niech nie okaże się jeszcze większym sukinsynem :c I życzę ogromnej weny twórczej i dluuuuugiego następnego rozdziału. pozdrawiam serdecznie c:

    OdpowiedzUsuń
  8. To nie może się tak skończyć, teraz powinien wparować Zakon Feniksa, uratować Harrego (Razem z dzieckiem), Draco powinien błagać go o wybaczenie i jakoś spektakularnie udowodnić swoją miłość ;-; A potem wszyscy (Oprócz Voldemorta) będą żyli długo i szczęśliwie...Fajnie by było.
    Weny, weny i jeszcze raz weny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale dzidzi T-T dzidzi nie może umrzeć T-T dzidzi miało się urodzić, mieć blond włoski i zielone oczka T-T albo czarne włoski i stalowe oczka T-T
    Zwykle lubiłam Draco, ale teraz...
    NA STOS Z NIM!!!!!!!!!!!!
    Draco, ty draniu przebrzydły, nienawidzę cię ;-; moje dzidzi T-T przecież Harry tak go kochał ;-;
    Nie mam pojęcia, co napisać, chyba tylko to, że muszę jak najszybciej przeczytać kolejny rozdział, bo moje feelsy nie wytrzymują natężenia i zaraz wybuchnę.
    Oby wena i teraz była dla Ciebie łaskawa ;-; jak coś, wal śmiało, pożyczę trochę swojej ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej! Mam głęboka nadzieję,że Harry i dziecko przeżyją. A Dracona powinna spotkać wielka kara. Jezu niech Potter nie będzie naiwny i mu tak łatwo nie wybaczy.Boże tak złamać wiarę i miłość Harrego! Tępić Draco! Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy .Pozdrawiam Lili.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    o nie, o nie, o nie, może jednak dziecko przeżyje proszę..., jak Draco tak mógł postąpić, Harry miał dla niego wiadomość, a Draco co powiedział, ze powie jak wrócą z „niespodzianki”, a wiedział, że coś takiego się nie stanie... Seamus i Daniel są razem świetnie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  12. Szczerze mówiąc, co do tego rozwoju wydarzeń byłem przekonany. Ale nadal wpatruje się w monitor z ustami w kształcie "o", choć może nawet zero.

    OdpowiedzUsuń
  13. No nie!!!!
    Harry miał nie stracić dziecka, ale będzie cierpiał :(
    Draco okazał się skur....., jak on mógł to zrobić, no jak?
    Ciekawe jak się poczuł, gdy Harry zaczął krzyczeć o swoim dziecku, a może wcale go to nie ruszyło?
    Harry zabij ich wszystkich za to co ci zrobili.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Hejeczka,
    wdpaniale, o nie, może jednak dziecko przeżyje proszę, proszę... a jak Draco tak mógł postąpić? Harry miał dla niego ważną wiadomość, a Draco co mu powiedział, że ją powie jak tylko wrócą z „niespodzianki”, a wiedział, jak skończy się ta "niespodzianka"...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń